Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Roztylam się, co roku przybywalo niezauwazalnych 1-2kg, ale w tym pobiłam record- 7kg po leczeniu hormonalnym ( tak sobie tłumaczę...) Muszę sie za siebie zabrac, chcę być zgrabna, piękna, atrakcyjna I znowu zwinna.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 4027
Komentarzy: 64
Założony: 25 lutego 2014
Ostatni wpis: 10 lutego 2015

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Magdalena39

kobieta, 49 lat, Montreal

170 cm, 93.50 kg więcej o mnie

Postanowienie noworoczne: Chcę żyć piękniej, jeszcze bardziej kochać życie i kochac swoje ciało i być z niego zadowolona. I dumna, ze zrobiłam TO, co wydawało mi się niemożliwe. CHCĘ i DZIałam. Wiemy, ze chcieć tylko- nie wystarczy!Waga awansowała do roli sprzymierzeńca!

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 marca 2014 , Komentarze (2)

Rano 92 na wadze. Wow. Daje czadu z cwiczeniami. Dzis planuje 1.5 h, zobaczymy. Poszlam spac po polnocy, jestem zmeczona troche. Max mial dzis kklasowki z francuskiego i matmy. W niedziele idzie na zawody matematyczne, razem liczymy i przygotowujemy sie. Liczy on rzecz jasna, ale ja zbieram materialy, myszkuje w necie, sprawdzam...uf. Oby do niedzieli.

18 marca 2014 , Komentarze (5)

Waga znów była litościwa. Raz pokazłąm 92.4, raz 92.3, więc nie poprawiam paska, poczekamy do jutra...Ale miło...Ale faktycznie odzywiam się zdrowo, mniej wiecej sledzę dietę, często jednak szukam zamienników. Polubiłam maślankę, pije kubek codziennie lub co 2 dzień, piję herbaty: zielone, czerwoną Rooibos I rumiankową. I co najbardziej pilnuję: to 3 rzeczy: jem regularnie co 3 h, 5 posiłków dzinnie; 2. jeśli zdarzy się poślizg czasowy z obiadem, rezygnuję z kolacji., postanowiłam jesc ostani posiłek o 18- 18.30;  A 3- to ćwiczę. Pilnuję się, by ćwiczyć codziennie; jak mam czas- to 1.5h, jeśli nie- to zawsze 30-40 min. A jak już w ogóle nie mam czasu- to chociaż 15 min stretching przed kolacją, czy spaniem.

Dziś byłam u mojej pani family doctor, sprawdziłyśmy chol, glukozę na czczo, Trigl, morfologię, żelazo, wszystko jest ok, nie mam żadnych deficytow ani nadwyżek. Widać dieta służy zdrowiu... Za miesiąc- dwa znowu sprawdzę morfologię, obawiam się o spadek żelaza I krwinek czerwonych. Tak zawsze działo się przy wczesniejszych próbach. Postaram się właczyc więcej produktów bogatych w żelazo do diety, by temu zapobiec tym razem, może się uda I  obejdzie się bez suplementów Zelaza, ktore są ohydne.  

http://bogate-w-zelazo.blogspot.ca/

Dr mnie zwazyła, moja waga of pażdziernika wzrosła 6-7 kg, straszne. Najpierw po wyjadaniu slodyczy haloweenowych przez 1-1.5 miesiąca o 3 kg, potem na hormonach kolejne 3 kg w ciągu 3 miesięcy. jak widac strzeliłam sobie gola tymi słodyczami post-Haloween- snikersiki, twixiki, m&msiki I tym podobne z czekolada, ozreszkami, bez umiaru przez 6 tyg AZ się skończyły, ku mojej wielkiej rozpaczy! Jaka byłam glupiutka! Zajadałam listopad bez słonca, smutki po ektopowej ciązy w sierpniu, smutki po  IVF w pazdzierniku. Zawsze powód się znajdzie. ALE: doszłam do wniosku,ze Haloween 2013 dało mi tak w kość, ze kolejne musi być inne. Slodycze owszem- dla dzieci, ale nie DLA MNIE. Ani jednego za karę i w ramach rekompensaty i łakomstwa za 2013.

Zeby roztyć się 3-4 kg w ciągu 1-1.5miesiąca! Gdzie ja miałam oczy! A gdzie mózg! ??

No nic, teraz jestem na dobrej drodze; Zgubiłam w ciągu tych 3 tyg  3.5 kg- czyli zapasy nagromadone na hormonach; Teraz pora na ten z nieszczesnego HAlloween; Zobaczymy jak kurczowo Haloweenowy tłuszcz będzie się mnie trzymał. Nie polegnę w walce ze snikersikami! I już więcej się tak nie upasę słodyczami, dobra nauczka!

Dzis kupilam kiełki słonecznika, zamierzam je dodawac do sałtek. I kapustę kiszoną w słoiku, w końcu znalazłam I nei będę szukac zamienników w diecie. Tutaj ciązko jest znależć nawet tę w słoikach, świeżej to już w ogole nie ma, chętnie bym się sama nauczyła ją robić...kiedys próbowałm I nie wyszło, podobno musi być w glinianym garnku, którego tu nie znajdę... W mojej diecie pani umiescila ją niemal codziennie, więc coś w tym musi byc...I widać warto ją na stałe włączyć do jadłospisu.

Jutro zamierzam ściągnąc jakiś film o gubieniu wagi, o ludziach ciązko pracujących na swoj sukces I osiągających go. Nakręcam swoją motywację!!! Muszę też powspierac mojego ginekologa, za 2 dni ma operację bariatryczną zołądka. Madry lekarz ( taki jest bez dwóch zdań!)- i tez nie mógł poradzic sobie z dietą, jest wysoki, na oko moze 150 kg. Więc to problem niezależny od IQ. Ale choroba! Na diecie mój mózg się trochę zmienił, myśli mądrzej, kalkuluje calorie, jest bardziej wydajny, mniej leniwy. Nie sądziam, ze otyłość do też choroba mózgu- ale tak jest! Widzę, jak mój się zmienia i transformuje; Chyba zmienia się powoli, bo jedna jego część jeszcze tkwi w mroku i prymitywnie korci część "naprawioną", podsyłając jej rózne obrazy smakołyków. Jakie to podłe z jego strony!!! To musi być naprawdę jakaś prymitywna i zwierzęca część mózgu! Bezduszna, co gorsza- bo żeby tak kusić!!! Muszę stale walczyć, nieustannie; Chwila słabości i ta prymitywna częśc człowieka myśliwego z epoki lodowcowej, wygrywa. Nie   -  dam -  się ! Działamy!!!!!

18 marca 2014 , Komentarze (4)

Rano waga znów mnie zaskoczyła! 92.4 kg! WOW. Wczoraj zamiast kolacji poczłam ćwiczyć, czulam się jeszcze pełna po poźniejszym obiedzie I przekasce. I rano niespodzianka! Wykonałam serie ćwiczen zalecanych w mojej rozpisce jako trening 16, trwajacy87min ( rozgrzewka, modelujące I siłowe, cardio I stretching). Czulam się świetnie I lekko. Jak mąz o 23 pił lampkę czerwonego winka + serek Camembert ( nasz dawny wieczorny standart)...jak pozostałam przy herbatcie rumiankowej na dobry sen.

I od razu było widać efekt. A moze to tylko 2 dniowy kaprys wagi I znow stanie w miejscu jutro. W sumie rano bardzo chcialo mi się pić, wiec moze tylko straciłam nieco więcej wody wczoraj. Ale trend jest ok, nawet więcej niż ok. Jestem z siebie zadowolona. Wczoraj smażyłam schabowe dla chłopaków, było cięzko pozostać przy ryżu z warzywami...Ho, Ho! A dzis zaserwowałam im lody truskawkowo- truflowe, I przeżyłam nie zjadając! Ale posmakowalam na moje nieszczeście..loch. musiałam je szybko podzielić, wręczyć im porcyjki I usiąść delektując się zieloną herbatą jako zamiennikiem lodów. Dałam radę!

Dziś z racji pożniejszego obiadu, również nie zjem kolacji, byłoby za póżno I nie zrobilabym przerwy 3h pomiędzy posiłkami. Poza tym zjadłam na obiad więcej I nie jestem jeszcze głodna. Rano czuła się tak lekko I byłam z siebie zadowolona! Chcę jutro rano czuć sie tak samo! I zaraz idę cwiczyć.

JUz po cwiczonkach, 1.5 h. Rozciąganie, modelowanie, potem ekliptyk. ok 700kcal spalonych. Teraz herbatka rumiankowa, drobne obowiązki domowe I spać...

16 marca 2014 , Komentarze (4)

Moja kochana waga dzis rano pokazała mniej. Wcale nie chcialam na nią wejść. Ale jednak kazdy ranek mnie korci. Szukała I zdecydowała się w końcu na 92.7! Weszłam ponownie, to samo! Nie wierzyłam po ostatnich 3 dniach, kiedy to raczej stała w miejscu czy pokazywała nieco więcej niż poprzedniego dnia! Spodziewałam się, ze nic nie spadnie. A tu nagroda! W sumie zgubiłam dokładnie 3 kg od początku w dokładnie 21 dni. (impreza) Jestem szcześliwa. Teraz gotuję obiad (warzywa z ryżem dla mnie, kotlety, ryż i warzywa dla chłopaków) I mam pare spraw, ale poćwiczę po 17, jak wrócimy do domu. Aha- czytałam super atrykuł w Vitalii, napisał go trener. O spalaniu tłuszczu- trzy części. Bardzo mądry. Okazało się ,ze wcześniej ćwiczyłam mniej efektywnie, mam zacząć od ćwiczeń modelujących I strechingu ( przynajmniej 20 min), a własciwe cwiczenia anerobowe tj. ekliptyk potem. Dopiero po 20 min wysiłku organizm zaczyna spalać tłuszcz z fałdek. Przez pierwsze 20 min- czerpie energię z zapasów glukozy I glikogenu, Fajne artykuły na 5! Postaram się wprowadzić w życie! I nie zaleca cwiczyc na czczo, hm...z tym za bardzo mnie nie przekonali, muszę pomyszkować w internecie więcej. Mnie 15-30 min rano stawia na nogi, ale nie zawsze się udaje wygrać z Leniem ( ten poranny jest okropnie silny!).

Zaczęłam pić zieloną herbatę od 2 dni I wczoraj czerwoną Rooibos. Smaczna I nie pasuje z cukrem ani stewią, więc odzwyczajam się od słodkich smaków. Przestałam słodzic stewią wczoraj. Nie do wiary, ze mogę pić gorzką herbatę !Hm to jakby nie ja! coż- nabieram nowych nawyków, minęlo 21 dni! Gorzką herbatę wypiłam w tym czasie moze ze 30 razy, na początku brr....A teraz szukam nowych herbacianych smaków: zielona , zielona z miętą, mięta, rumianek na noc, czerwona...

14 marca 2014 , Komentarze (5)

Powinno byc na wadze mniej ,a jest 0.2 wiecej niz w ubiegly piatek. Na poczatku tygodnia tracilam 3 dni- od sob do pon ( bez diety, urodziny syna i goście...zjadlam 1 kawalek ciasta, nic nie cwiczylam, nie pilnowalam wody), waga podskoczyla, a przez kolejne 4 gubilam, co przytylam I nadganialam czas. Czuje sie troche sfrustrowana. W koncu I tak przez te 3 dni staralam sie jesc malo...a pozostale 4 cwiczylam po 1 h dziennie. Widzę,ze cialo mam jedrniejsze, brzuch I pupę mniejszą, troche mniej na twarzy, ale jakoś na wadze tego nie widac... Oj, dzialam dalej. Faza spadku jest podobno taka, ze raz sie chudnie, czasem stoi w miejscu. Gdyby nie te 3 dni, na pewno bylby spadek o conajmniej 0.5 kg. Wiec to moja zasługa. Nie mogę się zalić. ALe rzekomo - jak twierdzilam- te urodziny potraktowalam wyjątkowo I wzięlam pod uwagę fakt, ze nie schudnę w tym tygodniu. I ze świadomością tego zjadłam ciasto. Raz wypilam czerwone wino I zdżarłam ser Camembert o północy, jak z gośćmi siedzieliśmy przy kominku... świetna wymówka! W końcu nie zawsze siedzi się miło przy kominku, nie zawsze ma się miłych gości i nie zawsze chodzi się spać o 1.30! Zawsze się znajdzie jakiś miły powód...I nie ćwiczyłam przez te 3 dni, a to pół tygodnia! Czego więc oczekiwać, dlaczego czuję się zawiedziona? Pół tygodnia nieróbstwa nie moze być nagrodzone spadkiem wagi, to byłaby niesprawiedliwość I nielogiczne ! Absolutnie! Dziewczyny spalają tłuszcza na jogginchach, basenach, przestrzegają diety i mają efekty, a ja miałabym to osiągnąc bez wysiłku??? Nielogiczne! Ale dobrze, ze chociaż nadrobiłam stratę I ostanie 4 dni poszłam w dobrym kierunku. Jak widać każdy dzień jest ważny, każdego dnia pracuję na sukces. Lepiej nie pozwalać sobie ani na 1 dzień przerwy, bo LEŃ  znajdzie natychmiast drugi dzień, bo np. GOŚCIE, a potem trzeci, bo np. zmęczona!  To chyba taka samoobrona tego nagromadzonego tłuszczu! Nie chce mnie opuścić, polubił mnie skubaniec przez tyle lat życia w harmonii i dostatku żywieniowym! Potraktował mnie jak swego przyjaciela i sprzymierzeńca. Ja go przygarnęłam i skrzętnie się nim opiekowałam od lat, karmiłam, chroniłam przed wysiłkiem i ćwiczeniami I bardzo dbałam, by mu nic mu się nie stało!  Aż tu nagle coś się zmieniło! Zachciało mi się tłuszczyk zgubić I mieć piękne ciało! A on się broni, jak może. Pomaga mu jego przyjaciel LEŃ. Muszę walczyć z tę dwójką bardzo opornych zawodników!!!! Są twardzi, obaj rodzaju męskiego: pan Leń i Tłuszcz. I jak tu kobieta ( chciałoby się dodać "drobna", ups- ...smile) ma walczyć z dwoma tytanami!! Przypomniała mi się Ballada o Panu Twardowskim..., Max czytał parę dni temu i chichotał. Więc będę jak ta Twardowska, pogonię obu!  i Tłuszcz i Lenia. Niech się nawet diabeł boi!

NIE DAM SIĘ!

Ok, dzis działamy. Ciekawe, jak dietetyk podejdzie do tego przytycia na diecie! Pewnie dostanę jeszcze jakąś reprymendę. Cóż, należy się! Dobrze,ze tylko 0.2 kg więcej w porównaniu z ubiegłym piątkiem. To jakbym stanęła w miejscu, bo 0.2 kg to zaledwie szklanka wody. Własnie, potraktuje to jako nauczkę, nie będę się karcić I czuć wyrzutow sumienia, bedzie to nauczka. Za tydzień chcę widzieć, jak waga pokaze 1 kg mniej. I to zrobię! Te piątki stresują!! I motywują!!!!!! Nigdy nie sądziłam,ze będę czuła taką presję..., bo efekty mojej pracy są widoczne dla wielu osób. Bo trzeba się zwazyć I tę wage wpisać!

do 16.30 bylo super. Cwiczylam ponad 1.30 h z V. az bolaly mnie miesnie brzucha! Potem zaczelam pichcic spaghetti dla chlopakow I smakowac- ok. PODJADAC. Jak mi bylo ci€zko si€ opanowac I przestac. Ucieklam stamtad I odtad mecza mnie wizje roznych weglowodanow, ktore moj mozg nieustanie wysyla do mnie. Jakis koszmar. Nie wiem, czy walcze z tluszczem, czy glodem mojego mozgu (choc to zaczelo sie zaraz po obfitym obiedzie, dziwne! ). Zjedzone pare lyzek spaghetti wyslalo tyle bodzcow do mozgu, ze widzialm potem cudne pysznosci. Pierwszy raz mi si€ cos takiego zdarza. Co za walka I bój! Obym nie poległa...Ucieklam z kuchni z butelka wody I trzymam się od spaghetti z daleka. Zejde, jak mąż pzryjedzie, będzie nadzór. Chce mi się zielonej herbaty, ale wole do kuchni nie wchodzić. Moze to tylko moj mozg szuka pretekstu, by znależć się w kuchni.  Moja pamięc nagle sobie przypomina, gdzie leżą rozne slodycze, jakie to łakocie moge w kuchni znaleźć. Koszmane katusze! Chyba mam ochotę położyc się spać, by to przetrwac!!!

12 marca 2014 , Komentarze (6)

  • Zgodnie z radą psychologa z Vitalii zrobiłam listę motywacyjną. Będę ją czytać każdego leniwszego poranka I gorszego dnia. I będę dodawać I szukać nowych motywacji.

3 rady psychologa:

1.Priorytet- szanuję siebie I moje dobro jest na I miejscu ( zawsze mam z tym problem, bo stawiam dobro innych na pierwszym, a ja gdzies tam na końcu, nie myślę o sobie!!)

2.Bądź cierpliwa. Sukces jest w zasięgu ręki. Utrata masy to process. Nie łam się, jak 1 dzień ogarnie cię głód, leń, wariactwo czy dołek. To się zdarza. Jestes tylko człowiekiem. Ale I AZ człowiekiem. Mozesz to zrobic, jeśli zechcesz.

3.Praktyka I codzienna praca nad sobą. Wyrabiamy nowe nawyki.Jak powtorzymy coś 30 razy, teoretycznie powinno wejść w nawyk. Moje nowe nawyki: picie wody częsciej niż sobie pzrypomnę, wodę mam zawsze przy sobie. Cwiczę. Jem co 3h, nie głoduję. I postaram się jesc o 6-7 ostatni raz , nie o 21 czy 22, co nagminnie powtarzam.

A teraz MOTYWATORY, które będę dopisywać:

1.CHCĘ być piękna, zgrabna i czuć się lekko.

2.Chcę latem założyć bikini i wyglądać apetycznie, a nie chować się pod plażowymi sukienkami, ręcznikami i strojami 1 częsciowymi. Od 7 lat nie miałam na sobie stroju 2- częściowego! To lato będzie inne!

3.Chcę, by mój mąż patrzył na mnie z podziwem i pożądaniem. Brakuje mi tego błysku w jego oczach.

4.Chcę być pewniejsza siebie. Jak schudnę, poczuję się piękniejsza, poczuję, ze osiągnęłam coś wielkiego i wygrywam walkę z samą sobą!

5.Chcę być zadowolona i duma z siebie i swojej wagi. Zawsze się jej wstydzę. Nawet mąż nie wie, ile ważę. W Vitalii pierwszy raz przyznalam się publicznie.

6.Chcę mieć płaski brzuszek, mniejszą pupę, zgrabniejsze nogi.

7. Chcę, by cellulit zniknął z moich ud.

8. Chcę chodzić w szortach i mini, wyglądać i ubierac się młodzieżowo.

9.Chcę wyglądać drobniej, Nie chce stosować triku chowania się za męża do każdego zdjęcia.

10.Chcę wyglądać i czuć się młodziej.

11. Chcę znów zrobić szpagat.

12.Chcę być zwinna i gibka.

13.Chcę biegać z synem- nie za synem- i nie sapać.

14.Chcę dostać lepszą pracę, super wygląd zawsze pomaga.

15.Im się mniej je, zwraca się większą uwagę na jakość posiłkow, a to ważne dla mnie i moich chłopców, wszyscy musimy się zdrowo odżywiać.

16.Schudnięcie pomożem mi zajść w ciązę. A na pewno nie zaszkodzi. Mniejsza masa wyjściowa to duży sukces w czasie ciązy. Dieta bogata w proteiny zwiększa szanse poczęcia i poprawnej implantacji. I zmniejsza się ryzyko cukrzycy ciązowej.

17.Ambasadorzy mojego odchudzania: mąż, syn, mama, Monia, wspołtowarzysze doli i  niedoli z Vitalii.

18.Ja się chce, można wszystko. Mozna przytyć 10 kg w 2.5 miesiąca,  mozna zgubić 13 kg w 2.5 miesiąca. Mogę tkwić w tym, co mam i płakać nad sobą. I użalać się i marzyć jedynie. Ale od samych tylko marzeń się nie chudnie!  To mój wybór. Moje życie. Moje ciało. Moj rozum i moja dusza w moim ciele. Chcę je kochać.

19. Zadowolenie z siebie zachęca do kolejnych pozytywnych rzeczy. Do rozwoju. Do szukania nowych radości.

20.Wybór należy tylko do mnie, tylko ja mogę coś zmienić.

21. Nieco o moich korzeniach. To dla mnie dla przypomnienia. Jesli kiedys sie roztyję, muszę tu wrocic i ten punkt przeczytac. Mam obiązenie genetyczne- z taty strony- babcia i dziadek, 4 cioteczki - wszyscy wagi SUMO 120-170 kg przy niskim lub bardzo niskim wzroście. Taty brat zmarł na zawał przed 50( 47 lat)

Babcia, zmarła przed 60-tką. Ważyła ponad 150 kg przy wzrosie ok 155cm...Dramat. Jej ciało wynosili na jakimś kocu ciągnąc po podłodze, nie miescilo się na noszach. W jej mieszkaniu w pokoju goscinnym i kuchni jedzenie zawsze lezało na stole, każdy jadł i skubał , ile tylko chciał, i kiedy tylko miał ochote, a babcia wszystkich karmila i czestowala. Jak jeszzce mogla chodzic- gotowala,zaprawiała, robiła rózne soki,  caly dzien spadzala w kuchni. Nigdy nie pamiętam żadnego spaceru z nią, zadnego wyjazdu..Zyla, zeby jeść I karmic innych. Uczyła mnie haftować, to jedyna mila rzecz, jaką wspominam. Pamiętam mnostwo słodkich soków. I torty i drożdżowki z ogromną ilością kruszonki zawsze na stole. Mama była jedyną szczupła osobą, odmawiała jedzenia, co jej jako synowej zawsze mieli za złe. Babcia jako tęsciowa i siosty taty były niemiłe, nigdy mojej mamy specjalnie nie lubiły. Ależ przypięłam się do taty rodziny...! Ale nie tylko waga była problemem, ciotki zawsze były zazdrosne, zawistne. Zadna z nich nigdy się nie rozwinęla, zadna nie skończyła studiow, zadna nie motywowała dzieci do nauki i rozwoju, nie szalała z dziecmi i ich nie uczyła. Dzieci żyły samopas, a one rządziły w kuchni. Nigdy tez nie dbały o porządek. Powiedziałabym ogólnie: leniwe. Moj tata niestety tez taki jest. JEdynie definitywnie dbały, by dzieci nie były głodne. Ojciec mial szczescie, ze poznał mamę. I ja tez!

Moj kometarz: złe nawyki i wzorce przenoszą się na kolejne pokolenie( jesteśmy odpowiedzialni za przekazanie dzieciom dobrych wzorcow!!); I- bycie puszystym wcale nie oznacza ,ze mamy świetne poczucie humoru, jak to się mawia o puszystych. Oznacza to, ze jestesmy ograniczone nasza wagą, jestesmy zazdrosne o piękne szczupłe osoby; Niezadowolenie z siebie powoduje pojawienie się u nas negatywnych uczuć, definitywnie niskiej lub niższej samooceny, wstydu. Wstydzimy się swojego wyglądu, wagi, w sklepach, na plaży , na basenie, na zabawach. Wszystko nas ogranicza. Najlepiej wowczas czujemy się w domu, schowane, gdzie nikt nas nie widzi i nie porównuje.

Mamy rodzina- moja miłość i ostoja dzieciństwa. Dużo kuzynek i kuzynów. Wspolne kolacje, kawy i ciasta, owszem, ale przy tym troska, ciepło, wspólne zabawy. Wszystkie ciocie szczupłe, energiczne. Kuzynostwo również, nie ma żadnej otyłej odoby z wyjątkiem mojego taty. I mnie... Wspólne Wigilie, każdy przygotowywał posiłki. Dzięki nim wiem, jaką wartość stanowi RODZINA. Miłosc i życzliwość. Gdy przytyłam, ciocie motywowały mnie do chudnięcia, nikt nie zmuszał mnie do zjedzenia 2go kawalka ciasta, zawsze na stole były tez owoce. Duzo mogłabym o nich pisać. Zawszem mogłam na każdą ciocię liczyć. I nadal mogę. I chociaż dzielą nas teraz tysiące km, zawsze dzwonię na każde imieniny i urodziny. Ta ich miłość dodaje mi siły i chęci do wszystkiego.Choć wiem, ze będa mnie kochać zawsze, nawet jak przytyję kolejne 20 kg, ale będą się martwić i troszczyć. I wspierać, bym je zgubiła.  Jednak tez mam obciązenie genetyczne z mamy strony- nadcisnienie i hipercholesterolemia u niemal wszystkich mamy siost i brata, mamy tata tez zmarł na zawał - co prawda w wieku 70 lat, ale jednak. Mama miała w wieku 60 lat angiografię i wszczepiane stendy.Groził jej zawał. Poziom chol i chol LDL ma wysoki, bierze leki. W KAnadzie tyle jest starszych miłych par w wieku 70-90 lat, dlaczegóż nie zadbac o to, by zyc do 90 i zwiedzac świat na emeryturze? ( pomijam oczywiście kwestię finansową, liczy się sam fakt bycia szczuplym i sprawnym w wieku np. 80 lat); Szczerze mówiąć nie znam żadnego grubaska- staruszka w wieku np. 80 lat. Wszystkich 80-90 latkow, ktorych znam- są szczupli. Grubsi wykruszają się z tego świata wcześniej.

Muszę się wiec pilnować, mam podwojne obciązenie! NIE DAM SIĘ!

22. Chcę żyć i jeść świadomie. Nie chcę wrzucać w siebie wszystkiego, co widzę. Jasne, ze czasem trzeba powalczyc z chwilową zachcianką. ale WARTO.

23. Moj mąż jest 5 lat młodszy, przyjstojny i wyjątkowy. Tym bardziej muszę dbac o siebie!!! Marzę byśmy dożyli wspolnie do 80-tki, chodzili pod rękę na spacerki i podrózowali. Z BMI 35 nie dożyję do 80-tki.NO WAY!

24. Motywacja jest tym, co pozwala zacząć. Nawyk jest tym, co pozwala Ci wytrwać. Jim Ryun

25. Zeby schudnąć, ruszam się więcej. Moje małe zmiany i sposoby: Cwiczę codziennie, ruszam się. Jak mam zanieść kilka rzeczy na 1 piętro, celowo biorę po 1 rzeczy, żeby wrócić I pobiegać po schodach 2-3 razy więcej.

26.Przy zajęciach kuchennych, gotowaniu, sprzątaniu I praniu włączam muzykę LATINO I TANCZĘ. Ruch I radość, dwa w jednym. Trzy nawet! - bo trzeba doliczyć część praktyczną, czyli to sprzątanie!

27. Zauważyłam, ze jak ćwiczę rano, mam więcej energii przez cały dzień.

28.Ograniczam picie kawy. Właściwie nie czuję już teraz takiej potrzeby, dziwne, bo wcześniej piłam 4-6 kaw dziennie. W tym Latte, ktore ma sporo kalorii. Zastępuję ją herbatą, herbatą zieloną z miętą, od czasu do czasu ze stewią, jak korci mnie słodki smak. Wieczorem piję herbatkę rumiankową, cudownie wycisza I uspakaja.

29. W samochodzie staram się izometrycznie napinac mięsnie brzucha I pośladkow 3 x po 8, jak sobie przypomnę. I tak siedzę I prowadzę. Napinanie mięsni nie rozkojarza mnie przy prowadzeniu. W aucie tez mam zawsze wodę

30. Z  pamiętnika dzień 19: KU tzw. pamięci nieszczesnych 3 dni drugiego tygodnia.

Jak widać każdy dzień jest ważny, każdego dnia pracuję na sukces. Lepiej nie pozwalać sobie ani na 1 dzień przerwy, bo LEŃ znajdzie natychmiast drugi dzień, bo np. GOŚCIE, a potem trzeci, bo np. zmęczona! To chyba taka samoobrona tego nagromadzonego tłuszczu! Nie chce mnie opuścić, polubił mnie skubaniec przez tyle lat życia w harmonii i dostatku żywieniowym! Potraktował mnie jak swego przyjaciela i sprzymierzeńca. Ja go przygarnęłam i skrzętnie się nim opiekowałam od lat, karmiłam, chroniłam przed wysiłkiem i ćwiczeniami I bardzo dbałam, by mu nic mu się nie stało! Aż tu nagle coś się zmieniło! Zachciało mi się tłuszczyk zgubić I mieć piękne ciało! A on się broni, jak może. Pomaga mu jego przyjaciel LEŃ. Muszę walczyć z tę dwójką bardzo opornych zawodników!!!! Są twardzi, obaj rodzaju męskiego: pan Leń i Tłuszcz. I jak tu kobieta ( chciałoby się dodać "drobna", ups- ...smile) ma walczyć z dwoma tytanami!! Przypomniała mi się Ballada o Panu Twardowskim..., Max czytał parę dni temu i chichotał. Więc będę jak ta Twardowska, pogonię obu! i Tłuszcz i Lenia. Niech się nawet diabeł boi!   NIE DAM SIĘ!!

31. Po 35 dniach diety I ćwiczeń definitywnie stwierdzam,ze czuję się lepiej, jestem dużo zwinniejsza I ćwiczenia sprawiaja mi coraz mniejszą trudność. Męzowi podobają się moje nowe smuklejsze kształty. Sama je dobrze zauważam, w końcu te 4.5 kg zniknęło,

32. Wyobraź sobie ,ze do placaka na plecy ktoś wrzuca Ci te zgubione 4.5 kg I każe Ci biegac. koszmar. Muszę spróbować, zeby poczuć radość ze zgubionych 4.5 kg. Niby nie dużo ale to SPORA WAGA, jeśłi tzreba ja dzwigac dodatkowo w plecaku czy siatce. 

12 marca 2014 , Komentarze (2)

Kocham tę środę! Wczoraj poczytałam posty dziewczyn z mojego forum 90 I więcej..I zachęciłam się, by wstać wcześniej rano I poćwiczyć. WOW! Udało się! Ranny leń walczył ze mną o każde 10 sek dłużej w łóżku. Ale pokonałam go. Budzik dzwonił o 6.10, Wstałam 6.12. Waga 93.4 ( więc jednak 3 dni opuszczenia ćwiczen i 0.5kg więcej. Ale trudno! Nadrobię to. Starcone 3 dni nie mogą oznaczać straconego życia I mojego celu..) Ale I tak w lustrze widzę poprawę, ciałko nieco jędrniejsze, brzuch mniejszy- ale nadal zwisa I odstaje. Pupa mniejsza, ale nadal zachowuje swoj motoryczny trend kołysania I huśtania się na boki jak chodzę, czuję jak tłuszczyk przelewa się z jedenego pośladka na drugi. I nadal jak ćwiczę tylny mięsień uda I zbliżam nogę do pośladka, to tłuszczyk stawia taki opór, ze nieociągalne jest  dotknięcie stopą pupy .. Godzina.6.15 AM ( WOW!!) włączyłam Streching II w Vitalii. 40 minut. Czułam się świetnie, moje płuca napełniły się świezym powietrzem. JAk nadejdzie wiosna ( tutaj to chyba za 2 miesiące??, ale choćby I za 2- to rano poćwicze na dworze. usiądę na tarasie I patrząc na ogród I ptaki- porozciągam się..I wyobrażę sobie kwitnące i pachnące bzy, magnolie I moją ulubioną fiołkową wisterię, krora chciałabym tu miec, ale niestety w Kanadzie wymarza). Cwiczyłam rozciąganie powoli I dokładnie, skupialam się, by oddychać prawidłowo. Poczulam się troche jak za nastoletnich czasów, kiedy ćwiczyłam yogę...Ale wtedy byłam wysportowana I rozciągnieta! Robiłam szpagaty, mostek ze stania, zakładałam sobie nogi na szyję...gdzie te czasy??? Chlopcy obudzili się o 7, w pędzie śniadanie, pakowanie lunchy, nawet sama zdązyłam zjeść śniadanie przed 8! I podrzucenie młodego do szkoły. Teraz moje zajęcia, mam sporo tłumaczeń. Mam nadzieję, ze po południu znów poćwiczę!  CHcę! Dziś chcę!

Po poludniu tez cwiczyam, spaliam jakies 300kcal ( rozciagnanie, cwiczenia silowe I ekliptyk). A wieczorem odsniezalismy z synem 30 min podjazd I schody, wiec moze straciam kolejne 150; Kolacja nieco za poxno, o 20.30, musze nad tym popracowac. Scignelam sobie sporo filmikow z Chomikuj.pl typu fitness, yoga, modelowanie brzucha, posladkow. Ale na razie fitness w Vitalii mi zupenie wystarcza I odpowiada,cwiczenia sa swietne! A trenerki zgrabne I bardzo profesjonalne.

Mam nadzieje, ze jutro tez uda mi sie wstac o 6.10 I cwiczyc rano przed sniadaniem. Znow będę walczyć rano z leniem.

12 marca 2014 , Komentarze (4)

Po leniwych 2 dniach bez treningów ( urodziny synka, goście I w niedzielę impreza na gokardach z rówieśnikami, pizza, cola, ciasta itp), w poniedziałek odpoczywałam I lenistwo ogarnęlo mnie na dzień nr 3; Ale miałam moralnego kaca! Dzis za to potrenowalam solidnie. Dopołudnia ekliptyk 1h, spalone 530 kcal, wieczorem trening Vitalii 1.30min, spalone tez ok 500kcal.  Czuję,ze odpokutowałam te 3 dni nieróbstwa. Ale nie opychałam się, biegałam I dbałam o gości I ich zołądki, o swoim starałam się nie myśleć!  I pizzy nie tknęłam. Ale ciasto zjadłam. Waga stoi w miejscu, troche nawet podskoczyła. Z racji straty 3 dni, bilans tego tygodnia nie będzie imponujący!!!...Ale to nic- działam! Nie poddaję się! Dam radę! Na obiad zjadłam więcej, wiec na kolację tylko będzie koktail proteinowy.  Będąc na przedbiegach diety, tak czasem cięzko, bo nie widze upragnionego końca; ba- nawet półmetka!!!! Jak pojawi się u mnie na początku 8 - będę szcześliwa, to będzie pierwszy sukces. Jakoś na razie nie potrafię się cieszyc z tych 2 kg. Te 3 dni rozkojarzyły mnie I zdefokusowały. Zapomniałam o celu? Musze pooglądać coś motywującego!

6 marca 2014 , Skomentuj

11 dni za mna i 2.6 kg mniej, to ponad 10% utraconego celu. Jedna dziesiąta za mna w 11 dni. Brawo!!!! Ciekawe, jak pojdzie dalej.

Wczoraj na urodzinach syna musialam zjesc kawalek ciasta, ale swiadomie. Obcielam przekaske poobiednia a na kolacje zjadlam garsc baby marchewek i poszlam na spacer na ekliptyk na 60min; Cwiczac ogladalam reportaz "10 rzeczy, ktorych nie wiecie o odchudzaniu". To co najciekawsze:

1.jesc na malych talerzykach- zawsze zjadamy 20-35% mniej!

2.dowiedzialam sie, ze jak trenuję spalam tłuszczyk- ale w czasie samego treningu niewiele, okolo 4 krotnie wiecej spala sie potem w czasie spoczynku po wysiłku, metabolizm przyspiesza i wtedy wlasnie spala sie nasze sadełko. Badano ochotnikow fizyko-chemicznie w czasie i po treningach, wszystko przekonywujące.

3.dodając 10% protein więcej do posiłku, czujemy się dłużej syci i nie mamy napadów głodu ( Porównywali 3 pracowników fizycznych, dietetyk przygotowywal im sam potrawy: jeden 10% wiecej węglowodanów, drugi 10% wiecej tłuszczu, trzeci 10% wiecej protein na śniadanie; Ten , który zjadl 10% wiecej protein, był dlużej syty i zjadł też mniejkalorii  na lunch)

4. Zupy jesc najlepiej zmiksowane!!! Zostajemy dłużej syci. Woda z zupy niezmiksowanej opuszcza zołądek szybko, który sie kurczy i po 2 h czujemy głod.

Zmiksowana pozostaje w zołądku jako papka dłużej i głod poczujemy dopiero po 4h.

Badanie było wykonywane na 2 grupach żołnierzy, robiono im tez usg, żeby sprawdzić zapełnienie żołądka.Zmiksowana zupa na papkę dala całej grupie sytość na 2h dłużej w porównaniu z grupą zupa niezmiksowana.

5. Żeby schudnąc trzeba jesc, ale wlasciwie. Jesli opuscimy posiłek, nasz mózg reaguje bardzo aktywnie na obrazy i myśli o potrawach wysokokalorycznych, zeby uzupełnic stratę.  Głodówki i opuszczanie posiłkow to niewłasciwe podejscie do diety.

Reszty punktow nie pamiętam,ale musze przyznac,ze od czasu jak zaczęłam dietę, coś w moim móżgu się poprzestawiało. Własciwie nie jestem głodna, nie mam napadów głodu, nie myszkuję po lodowce i szafkach, przestrzegam godzin, kalorii i punktow- staram sie. Pewnie nie jest to idealne, ale to drastyczna róznica w robieniu wszystkiego SWIADOMIE.

Cwiczę to, co proponuje Vitalia, plus skalpel 2 razy w tyg, raz joga i prawie codziennie ekliptyk ok 40 min jako spacer. I kocham to. Tylko 1 dnia nie robilam nic jak zalecano ( 1 dzien w tyg), ale drugiego dnia mialam lenia i tez nic nie zrobilam.

Czuje sie lzej, zgubilam chyba te 2.6 kg z brzucha, nieco z ud i pośladków. Moje ramiona ja jakby nieco wymodelowane, albo to siła sugestii, bo chcę je takie widzieć. Smile. Oczywiście wiele do zrobienia wciąż pozostało...ale juz COS widac! Kupilam tez krem rozgrzewajacy na cellulit i modelujacy  Eveline z kofeina. Milo mnie rozgrzewa, jak mi zimno. I po prysznicu tez go wcieram w biodra, brzuch, talie , uda i ramiona. Wole rozgrzewajacy niz chlodzacy, bo czasem mi zimno jak jestem na diecie. Zwykle na diecie mam zimne stopy i dłonie, zwlaszcza przed treningami. Po cwiczeniach sie rozgrzewam.

Dzialam dalej i mam wiecej checi. Na poczatku zaczełam bardziej na zasadzie, że chyba chcę, spróbuję; Ale jak się je świadomie i ćwiczy- to widać MOZNA! I wcale mnie te 11 dni nie kosztowały tyle wysiłku. Wszystko robię z radością.

PS; tylko okazalo sie, ze zrobilam zle pomiary na poczatku. Moja miarka ma ok 2 cm zapasu przed ZEREM , a ja mierzylam od poczatku, wiec powinno wszedzie byc 2 cm wiecej. Do dzisiejszego mierzenia nie dodalam tych 2 cm wszedie, bo przeciez nie przytylam...bedzie mierzyc dlaej z tym samym błedem, zeby widziec efekty. Ale na razie na miarce nic sie nie zmieniło.

Powiedziałam najbliższym przyjaciołom o diecie, mąż i mama wspierają mnie najbardziej i codziennie. I cieszą się każdym moim najmniejszym sukcesem. Synek powiedział, ze nie jestem aż taka gruba, ale jakbym schudła, byłoby fajnie. Ale powiedział, ze będzie kochał mnie tak samo. Słodki.

Dzień ok, popołudniowa przekąskę opuściłam, zrobiliśmy sobie z synkiem drzemkę i  czuję się wspaniale. Obudziłam się głodna. Od dawna nie czułam głodu. Zwykle jadłam często i ciągle, zanim jeszcze w ogóle byłam głodna! Jestem zadowolona z siebie, ze się zabrałam w końcu! I ze trwam. To nie tkwi w mojej naturze- ta wytrwałość. Ale nie czuję się jak na diecie. JAk dołączałam do Vitalii i Karolina napisała mi,ze jest opchana i syta, jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. Dieta kojarzyła mi się zawsze z wyrzeczeniami, byciem głodnym, złym , nerwowym, było mi zawsze zimno i nieustannie myślałam o jedzeniu. Teraz podzieliłam sobie mój target na mniejsze części. A więc aby do 91 na razie. Potem będę szcześliwa, jak zobaczę z przodu 8! A o potem to już nie myślę. Na razie marzę. 7 z przodu wydaje mi się tak odległe, ze nieosiągalne! Ale planujemy ciąze po drodze, więc faktycznie mże potrwać to dłużej. Nie szkodzi. Nigdzie mi się nie spieszy. Powoli, ale do celu!

Cwiczenia i treningi sa swietnie dobrane. Często ćwiczę dodatkowo, jak mam czas i siły. Oby następny tydzień tez był pełen zapału!



4 marca 2014 , Skomentuj

Jak milo, ze ta waga pokazuje coraz mniejsze cyfry! Chyba ją polubilam dzis rano. Jeszzce wczoraj mialam uczucie WYROCZNI tuz przed wejsciem na wagę...

Wczoraj malo jadlam, cały dzien w biegu poza domem. Synek i mąz mieli ochotę na Harveysowe hamburgery, oponowałam, ale na sushi nie chcieli zamienic.W HArveysie z rzeczy dla mnie była tylko sałatka z kurczakiem i szklanka wody nawet gratis. Moje jedzenie zaczełoo mniej kosztować, kupujemy mniej, lodówka wydaje mi się wciąz pełna. Dawniej wydawała mi sie raczej pusta i szukałam, czego brakuje, co dokupic.

Jesli w ciagu kolejnych 9 dni zgubię znowu 2 kg, wow- byłoby super! Ok, na razie walczę o dzisiaj. Jestem odpowiedzialna za DZISIAj, zeby jutro odniesc sukces.


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.