Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzien 19- piątek- tydzień 2 bez sukcesu.......


Powinno byc na wadze mniej ,a jest 0.2 wiecej niz w ubiegly piatek. Na poczatku tygodnia tracilam 3 dni- od sob do pon ( bez diety, urodziny syna i goście...zjadlam 1 kawalek ciasta, nic nie cwiczylam, nie pilnowalam wody), waga podskoczyla, a przez kolejne 4 gubilam, co przytylam I nadganialam czas. Czuje sie troche sfrustrowana. W koncu I tak przez te 3 dni staralam sie jesc malo...a pozostale 4 cwiczylam po 1 h dziennie. Widzę,ze cialo mam jedrniejsze, brzuch I pupę mniejszą, troche mniej na twarzy, ale jakoś na wadze tego nie widac... Oj, dzialam dalej. Faza spadku jest podobno taka, ze raz sie chudnie, czasem stoi w miejscu. Gdyby nie te 3 dni, na pewno bylby spadek o conajmniej 0.5 kg. Wiec to moja zasługa. Nie mogę się zalić. ALe rzekomo - jak twierdzilam- te urodziny potraktowalam wyjątkowo I wzięlam pod uwagę fakt, ze nie schudnę w tym tygodniu. I ze świadomością tego zjadłam ciasto. Raz wypilam czerwone wino I zdżarłam ser Camembert o północy, jak z gośćmi siedzieliśmy przy kominku... świetna wymówka! W końcu nie zawsze siedzi się miło przy kominku, nie zawsze ma się miłych gości i nie zawsze chodzi się spać o 1.30! Zawsze się znajdzie jakiś miły powód...I nie ćwiczyłam przez te 3 dni, a to pół tygodnia! Czego więc oczekiwać, dlaczego czuję się zawiedziona? Pół tygodnia nieróbstwa nie moze być nagrodzone spadkiem wagi, to byłaby niesprawiedliwość I nielogiczne ! Absolutnie! Dziewczyny spalają tłuszcza na jogginchach, basenach, przestrzegają diety i mają efekty, a ja miałabym to osiągnąc bez wysiłku??? Nielogiczne! Ale dobrze, ze chociaż nadrobiłam stratę I ostanie 4 dni poszłam w dobrym kierunku. Jak widać każdy dzień jest ważny, każdego dnia pracuję na sukces. Lepiej nie pozwalać sobie ani na 1 dzień przerwy, bo LEŃ  znajdzie natychmiast drugi dzień, bo np. GOŚCIE, a potem trzeci, bo np. zmęczona!  To chyba taka samoobrona tego nagromadzonego tłuszczu! Nie chce mnie opuścić, polubił mnie skubaniec przez tyle lat życia w harmonii i dostatku żywieniowym! Potraktował mnie jak swego przyjaciela i sprzymierzeńca. Ja go przygarnęłam i skrzętnie się nim opiekowałam od lat, karmiłam, chroniłam przed wysiłkiem i ćwiczeniami I bardzo dbałam, by mu nic mu się nie stało!  Aż tu nagle coś się zmieniło! Zachciało mi się tłuszczyk zgubić I mieć piękne ciało! A on się broni, jak może. Pomaga mu jego przyjaciel LEŃ. Muszę walczyć z tę dwójką bardzo opornych zawodników!!!! Są twardzi, obaj rodzaju męskiego: pan Leń i Tłuszcz. I jak tu kobieta ( chciałoby się dodać "drobna", ups- ...smile) ma walczyć z dwoma tytanami!! Przypomniała mi się Ballada o Panu Twardowskim..., Max czytał parę dni temu i chichotał. Więc będę jak ta Twardowska, pogonię obu!  i Tłuszcz i Lenia. Niech się nawet diabeł boi!

NIE DAM SIĘ!

Ok, dzis działamy. Ciekawe, jak dietetyk podejdzie do tego przytycia na diecie! Pewnie dostanę jeszcze jakąś reprymendę. Cóż, należy się! Dobrze,ze tylko 0.2 kg więcej w porównaniu z ubiegłym piątkiem. To jakbym stanęła w miejscu, bo 0.2 kg to zaledwie szklanka wody. Własnie, potraktuje to jako nauczkę, nie będę się karcić I czuć wyrzutow sumienia, bedzie to nauczka. Za tydzień chcę widzieć, jak waga pokaze 1 kg mniej. I to zrobię! Te piątki stresują!! I motywują!!!!!! Nigdy nie sądziłam,ze będę czuła taką presję..., bo efekty mojej pracy są widoczne dla wielu osób. Bo trzeba się zwazyć I tę wage wpisać!

do 16.30 bylo super. Cwiczylam ponad 1.30 h z V. az bolaly mnie miesnie brzucha! Potem zaczelam pichcic spaghetti dla chlopakow I smakowac- ok. PODJADAC. Jak mi bylo ci€zko si€ opanowac I przestac. Ucieklam stamtad I odtad mecza mnie wizje roznych weglowodanow, ktore moj mozg nieustanie wysyla do mnie. Jakis koszmar. Nie wiem, czy walcze z tluszczem, czy glodem mojego mozgu (choc to zaczelo sie zaraz po obfitym obiedzie, dziwne! ). Zjedzone pare lyzek spaghetti wyslalo tyle bodzcow do mozgu, ze widzialm potem cudne pysznosci. Pierwszy raz mi si€ cos takiego zdarza. Co za walka I bój! Obym nie poległa...Ucieklam z kuchni z butelka wody I trzymam się od spaghetti z daleka. Zejde, jak mąż pzryjedzie, będzie nadzór. Chce mi się zielonej herbaty, ale wole do kuchni nie wchodzić. Moze to tylko moj mozg szuka pretekstu, by znależć się w kuchni.  Moja pamięc nagle sobie przypomina, gdzie leżą rozne slodycze, jakie to łakocie moge w kuchni znaleźć. Koszmane katusze! Chyba mam ochotę położyc się spać, by to przetrwac!!!

  • Magdalena39

    Magdalena39

    16 marca 2014, 18:59

    Zachęciłaś mnie do dalszego boju, chyba tym... "niesamowita"! Dzięki!

  • Kalina73

    Kalina73

    16 marca 2014, 11:12

    Moja droga! Jak to mówił słynny filozof : PANTA REI;) Sama wiesz czemu tak jest, wiec to najważniejsze żeby wyciągnąć wnioski. Półtorej godziny cwiczen??? Jesteś niesmowita! Tak trzymaj i ogranicz wpadki dietowe, a na pewno się uda:) Milego dnia!

  • Karolina_uk

    Karolina_uk

    16 marca 2014, 09:16

    Potężne działa (Spaghetti, urodziny, goście) wysunęli Panowie Tłuszcz i Leń do walki z Tobą. Mam nadzieje, że reszta dnia minęła spokojnie.

  • Koko.Loko

    Koko.Loko

    14 marca 2014, 20:20

    Trzymam kciuki, żeby taka motywacja Cię nie opuszczała :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.