Cos dziwnego dzieje mi sie z zoladkiem. Cokolwiek zjem w pracy dostaje takiego skretu zoladka ze az mnie zgina w pol! Wpierw myslalam ze moze cos starego mi sie trafilo... kolejnego dnia wzielam zupe. Warzywna. Nieostra. Pyszna. Po 4 lyzkach znowu skret zoladka. Martwi mnie to bo w pt i sob kolacji juz nie bralam. Balam sie ze znowu bedzie bolec.
Co ciekawe w ndz zrobilam jajecznice i grzanki na sniadanie i nic sie nie dzialo. Pizze na obiad i nic sie nie dzialo. Wypilam wino i NIC. Winogrono, nektarynka, batonik - i NIC! Wiec trudno powiedziec gdzie lezy problem. Ale troche mnie to martwi.
Za to wage chyba raduje ten brak ciezkiego zarcia na kolacje, bo z powodzeniem odbilam sie od 76kg. Waga od kilku dni oscyluje na 75.5 kg. Cieszy to me oko.
**
Rozmawialam z mama wstepnie o prezentach i zeszlo na temat mlodszej siostry.nie wiem czy pisalam, siostra chce lampe UV wiec spytalam czy by mi nie zrobila paznokci jak juz bede. Oczywiscie nie za darmo( bo to wyliczona osoba jest i produkty kosztuja). Stanelo na tym ze zabiore ja na obiad jak przyjade. To nie jest normalne. W koncu to rodzina. I wydaje mi sie ze taka drobna rzecz jak paznokcie skoro masz lampe i produkty i czas a nie widzialas siostry 8 miesiecy to moglaby to zrobic za bog zaplac? Choc skoro skasowala mnie za paliwo jak przyjechala raz na lotnisko to o czym my mowiny... a potem czemu nie dzwonie? Moj czas tez jest cenny do cholery.