Ćwiczę systematycznie, ale moja instruktorka ma ADHD i ostatnio coraz bardziej szaleje, po poniedziałkowym stepie i wczorajszej zumbie mam zakwasy, zapomniałam już jak to jest, a ona dała nam tak popalić. Nogi mam dość wyćwiczone a mimo to boli jak kucam. A zaraz step, to co będzie jutro?
W ostatnim wpisie pisałam i o cellulicie i o łydkach i o ramionach a i tak najwięcej komentarzy było o brzuchu, fakt jest on moją największą bolączką, ale nie tragedią. I niestety wiele kobiet ma z nim problem. W tej chwili cieszą mnie łydki i patrzę sobie na nie i przypominam sobie jakie były rok temu i się tym jaram. I myślę, że z brzuchem też tak będzie, mimo, że daleko mu będzie do ideału, ale jeszcze będę się nim jarać i wam o tym napiszę...
Dziś troszkę zwariowany dzień, bo mąż ma wolne. Dietetycznie chaotycznie, ale nie najgorzej, ale i chwalić się nie ma za bardzo czym, więc milczę na ten temat. Jutro mężuś idzie do pracy, więc wszystko wraca prawie do normy, prawie, bo właśnie do domu jedzie na trzy dni młodsze dziecię. ale on pewnie większość tego czasu prześpi...
W biedronce są świetne lakiery do paznokci bell za 4,49, kupiłam sobie taki koralowo-malinowy, miętowy i śliczny fiolet. I powiem to kolejny raz głośno, jestem lakieroholiczką i dobrze mi z tym. A kolorki są letnie, optymistycznie pozytywne ;) raz miałam hybrydę na paluszkach i nie dla mnie to, bo lubię zmieniać kolor, malowałam już ją na inny, bo 10 dni z tym samym kolorem,to stanowczo za długo.