Przeraziłam się jak zobaczyłam, że mój ostatni wpis tutaj był miesiąc temu.
A radośnie ucieszyłam ilością wiadomości od was z zapytaniem co u mnie.
A więc nie mogę was zostawić. Nie wiem jak to się stało, ale przez ten miesiąc czułam awersję do kompa i kompletny brak weny. Nadal jej nie mam, ale nie mogę stracić cennych znajomości tu zawartych, więc wracam i mam nadzieję, że wróci mi zapał.
Ale nie obijałam się tak do końca przez ten miesiąc, co najmniej trzy treningi w tygodniu były. Zdarzało się bieganie. Nawet byłam na lokalnej imprezie biegowej, nie na czas, tylko rekreacyjnej. Było super, zwłaszcza, ze byłyśmy swoją paczką.
Na zumbę chodzę, chociaż u nas to już jest fitness z elementami zumby. I to mi się podoba. Waga stoi i to w sumie nie jest źle.
Byłam z mamą na kontroli rozrusznika i wszystko jest dobrze, następna kontrola za półtora roku.
Z piętą póki co przegrywam, aczkolwiek widzę światełko w tunelu, drugi tydzień mam ją oplastrowaną i przynosi mi to ulgę. Metoda ta nazywa się taping i stosuje ją dużo sportowców. Moja noga wygląda mniej więcej tak:
Mąż mówi, że wyglądam jakbym chodziła z kolorową łyżką do butów.
Prywatnie u mnie wszystko ok. Chłopaki żyją własnym życiem i nie zawracają głowy. Mąż jest grzeczny, trawę kosi, coś tam remontuje, nie marudzi ;)
Nie mam pojęcia co u was słychać. Z grubszego postaram się nadrobić. Ale powiem wam, że mi was bardzo brakowało. I dziękuję wam, że o mnie jeszcze pamiętacie :*
Ancur90
12 maja 2014, 18:06Wracaj wracaj :)
margolix
12 maja 2014, 10:15noo nareszcie dałas jakis znak życia! Miło Cię znowu widzieć, a zasadzie czytać :)
Niecierpliwa1980
12 maja 2014, 09:48Znam kilka osób,które korzystały z tej metody i sobie chwalili.
wiossna
11 maja 2014, 21:55Wygodnie z tą łyżką do butów?
gruszkin
11 maja 2014, 22:22W ogóle nie czuję tego. Masażysta mówił, że go ciągnęło, bo miał włosy na nogach, ja nie mam. :P Ale za to od razu poczułam większy komfort, bo odciążyło mi to ścięgno w okolicach ostrogi. Polecam próbować przy różnych kontuzjach.
Babcia.Weatherwax
11 maja 2014, 18:52Bo Vitalia to jakiś rodzaj nałogu... Niby dasz radę "bez" ale "z" jest jakoś lepiej:)
gruszkin
11 maja 2014, 21:45Dokładnie, to jeden z moich nielicznych nałogów i chyba najzdrowszy ;)
MllaGrubaskaa
11 maja 2014, 16:21No nareszcie jesteś :)