tydzień 11ty dzień 4ty
Jak mi się masakrycznie wczoraj ćwiczyło, nie miałam siły na podskoki, niby zrobiłam trening do końca, ale...
Dziś było już lepiej, ale i tak w tym tygodniu jestem jeden trening w plecy i nie bardzo widzę kiedy miałabym go nadrobić, więc odpada mi joga, bo za nią nie będę płakać.
Dawno nie pisałam co jem, więc rano tradycyjnie wafel ryżowy dziś z kawałkiem camemberta. Po treningu owsianka.
Wczoraj na obiad kurczak duszony z cebulą i cukinią.
A dziś expresowo pierś duszona na grillowej patelni i szpinak doprawiony fetą i czosnkiem. Na deser trochę winogron ( nie powinno się jeść owoców po posiłku, tylko 2 godziny po i nie wieczorem, ale co tam...) i kostka czekolady.
A teraz spijam zieloną herbatę z pigwą.
Wczoraj na kolację był serek wiejski z tuńczykiem, cebulką i ogórkiem.
A dziś w planach moje pierwsze w życiu sushi. Zdam relację czy mi wyszło, ale przygotowana jestem teoretycznie nieźle ;)
Dziś wpadłam do lumpka (może nie wszystkie lubią, ja lubię poszperać) i kupiłam cztery tshirty bawełniane, takie mniejsze niż mam te w szafie i wszystkie na mnie dobre!!!
To jest niezła motywacja i doping, że są efekty. I jeszcze kupiłam koszulkę fitness, damską, większość miałam męskich, bo w damski się nie mieściłam :( Tak jakby grube baby nie mogły ćwiczyć... Ale już jest coraz lepiej, a jak schudnę to miejcie się na baczności sklepy i portfel... na razie zostaję na second handach, bo to i tak tylko na jakiś czas ;D
Muszę przejrzeć szafę, powyciągać kilka rzeczy z zakamarków i pozbyć się kilku namiotów, co by nie kusiły, jakbym zaczęła nie daj Boże tyć, to nie będę miała co włożyć.
tydzień 11ty dzień 3ci
Wczoraj mąż miał wolny dzień, więc ja też tym razem sobie zrobiłam wolne i nie miałam czasu na wpis ani na trening, więc zaraz ruszam z wczorajszym plyo a potem zrobię dzisiejszy. Miło i w sumie leniwie spędziliśmy dzień, ale wcale nie czuję się wypoczęta.
Waga stoi w miejscu przez ostatni tydzień, ale będę cierpliwa i w ogóle się tym nie przejmuję.
Wczoraj miałam tzw. szczupły dzień, włożyłam spódnicę (okazało się, że jest luźna...) do tego sweter, który okazało się, że wisi na mnie, więc zmieniłam na bluzkę bawełnianą lekko przylegającą i było mi z tym dobrze pierwszy raz od kilku lat. Do tego postanowiłam kolejny raz przymierzyć płaszcz, który był zbyt obcisły i okazał się luźny i ładnie układający się.
Więc jak tu się przejmować zastojem wagi, zwłaszcza, że wiem, że to jest normalne, taka stabilizacja.
APEL! Róbcie sobie systematycznie badania, chociaż morfologię. Ostatnio w rodzinie i wśród znajomych przy całkowicie przypadkowej morfologi odkryto u jednej osoby ostrą białaczkę u drugiej szpiczaka. Dzięki temu, że był to okres choroby we wczesnym stadium (bez żadnych objawów) mają duże szanse na wyleczenie i dzielnie walczą.
Jeśli lekarz nie chce wam dać skierowania, to przynajmniej u mnie morfologia kosztuje 7zł.
Nie chowajmy głowy w piasek. Nie mówię już o innych badaniach jak cytologia, USG, czy badanie piersi (paranoja, że mammografia jest dopiero koło 50tki refundowana, kiedyś jeszcze USG piersi się należało co dwa lata, teraz ponoć nie)
Właśnie miałam szybką akcję sprzątania, wylałam kawę i to tuż obok laptopa, telefonu, pilota. Trochę chlapło na lapka, ale chyba nic się nie stało (mam taką nadzieję)
Mam dziś lenia i mnie pokarało, bo chciałam się zamotać w śpiworek i tak nim machnęłam i prosto w kawę. To znak, że trzeba się już ruszyć, a może wziął koc a nie śpiwór? ;)
Dziś pracuję po południu, więc mogłabym posprzątać, wczoraj mieliśmy z mężem ruszyć dom, ale mamy więcej czasu jak pracujemy niż jak jest wolne, ale takie leniwce mają swój urok.
tydzień 11ty dzień 1szy
O rany to już 11ty tydzień zaczynam, masakra jak ten czas leci i strasznie się cieszę, że nie zmarnowałam go.
Ale ostatnie dni nie do końca mi się podobały dietowo. Bo treningi były w porządku.
Ale w tym tygodniu miałam na kolację trzy razy tatara z łososia 250g na dwie osoby z ciemnym chlebem i bez warzyw, no cebulka w tatarze była ;) Niby nie strasznie, ale czułam, że jem z łakomstwa, a tak nie można. Zabroniłam mężowi kupować go więcej z myślą o tatarze, ewentualnie na obiad, ale wg męża to świętokradztwo i tu się z nim zgadzam.
Dziś na kolację nie było lepiej, bo chlebek z camembertem i słodkim sosem chili...
Ale były też warzywa. Wracam do wariacji wieczornych z serkiem wiejskim, to mi najlepiej służyło.
Dziś zjadłam też pół paczki daktyli, lepsze niż czekolada, ale i tak prawie sam cukier.
Muszę się ogarnąć, bo coraz częściej słyszę chochlika z tyłu głowy, że przecież mogę sobie pozwolić na to czy tamto, rozum wie, że jak sobie pozwolę to mogę upaść, ale nie zawsze u mnie rozum wygrywał, więc muszę mu dać kopniaka.
Muszę na nowo ustalić sobie plan dnia, bo te ostatnie dni były zdezorganizowane przez większą ilość klientów. Muszę sobie w kalendarzu ustalić konkretne godziny na przerwy na posiłki, bo umawiam klienta za klientem, a potem jestem na siebie zła, że nie jadłam na czas obiadu.
Lodówkę i zamrażarkę porządnie uzupełniłam, więc nie powtórzy się sytuacja z kiełbasą ;D
Rano był kawałeczek, mały murzynka (dlaczego to ciasto ma taką rasistowską nazwę?), co syn upiekł. Potem owsianka. W południe wspomniane daktyle.
Obiad łyżka piure ziemniaczane, mizeria na jogurcie i pierś duszona na patelni grillowej.
Gdyby nie ten camembert to byłoby super. Rano szybki trening i zaczynamy nowy tydzień, nowe nadzieje. Dam radę. BRING IT!
Ale dziś miałam niezaplanowaną gimnastykę dwie moje suczki dziś pięknie się wytarzały w g... i musiałam je tak niedzielnie wykąpać, dobrze, że reszta nie uperfumowała się, bo czterech bym nie wytrzymała prać w niedzielę. Pewnie uznały, że chcą być świeże na Wielkanoc, a pani nie znajdzie na nie czasu w tygodniu, a po ostatnim strzyżeniu nie były kąpane. W sumie mam jedną rzecz zrobioną przed świętami ;D
tydzień 10ty dzień 5ty
Co do zakupów robię bez listy, ale nie kupuję głupot (kiełbasa była, bo mąż czasem lubi) w sklepie staję i wyciągam połowę zawartości zamrażarki z warzywami, biorę kilka paczek mrożonej ryby, kurczaka albo piersi, które po wstępnej obróbce mrożę na porcje, jajka, banany i inne owoce,paprykę, buraki, pomidory, ogórki, ogórki kiszone, korniszony, cukinię, pieczarki, kefiry, wafle ryżowe, kilka serków wiejskich, serek włoski, sok pomidorowy, dużo wody, ciemny chleb, który też mrożę, przecier pomidorowy, koncentrat pomidorowy, kukurydzę, fasolę w puszce, żurawinę, mleko.
Wszystko to standardy, które mam zazwyczaj w domu i w sumie lista mi nie potrzebna, lecę po kolei po półkach.
Gorzej jak wpadnę w dział z kosmetykami, to tam trzeba mnie gonić, zwłaszcza od lakierów do paznokci...
Mało rzeczy co się psuje, większość można kupić na zapas, nie kupuję słodyczy ani innych takich rzeczy, o obecność gorzkiej czekolady dba mąż, co by mi ślinka nie leciała przed regałem. Zawsze też można męża poprosić żeby kupił coś konkretnego, ale takie zakupy .lubię robić sama, albo z mężem jako tragarzem
Ostatnio nie mogę jeść kapusty kiszonej, normalnie mam sensacje żołądkowe po niej, a to tyle witamin.
A teraz dziewczynki idę ćwiczyć swoje nóżki i brzuszek.
Edit, zapomniałam wrzucić link z fajnie opisaną dietą bez liczenia kalorii, jak zwykle ostatnio ze stronki musculator.
http://www.musculator.pl/index.php/odywianie/1101-dieta-1500-kalorii
Ale mam twarde bicepsy, pierwszy raz w życiu i podoba mi się to, nie będą mi wisiały firanki ;)
tydzień 10ty dzień 4ty
Dziś wariactwo, pełno klientów, na jutro i sobotę też, to znaczy, że wiosna już tuż tuż.
Teraz mam chwilkę przerwy i wpadłam tu.
Nawet jogę mi klienci przerwali, bo musiałam rano przyjąć i po pół godzinie przerwałam jogę i nie wiem czy będę miała wieczorem siłę żeby dokończyć.
Chyba zacznę wstawać z mężem o 5.30, bo teraz już tak będzie częściej, a nie chcę odpuszczać treningów.
Dziś poszalałam dietowo, nie miałam kiedy zrobić zakupów, mąż też nie i lipa... na obiad zjadłam kawałek kiełbasy (brrr makabra) i banana, na kolację tatar z łososia z ciemnym chlebem i też poszalała, nie mogę mieć tak dobrych rzeczy.
Muszę dać sobie kopniaka i lepiej się zorganizować i zapełnić zamrażarkę, bo jest jak nie u mnie. Kopniaka poproszę ;)
Jutro robię zakupy, bo nawet serka wiejskiego nie mam. I pojadę z rana przed klientami.
Ostatnio mało sypiam, w nocy się przebudzam z uczuciem wyspania, udaje mi się przysnąć, wcześnie wstaję, w ciągu dnia nie mam kryzysu, nie wiem dlaczego, czy to wiosna, czy moc treningów? Nawet w niedzielę wstałam o 7.30, gdzie zawsze spałam do 11tej.
Nie chwaliłam się, że ostatnio kupiłam w lumpeksie długie spodnie do biegania asicsa i koszulkę fitness nike bez rękawków w idealnym stanie i to za 10zł za kg, uwielbiam lumpeksy.
Nie mam nawet siły do was pozaglądać, wybaczcie. Życzę dobrej nocy.
tydzień 10ty dzień 3ci
Właśnie układa mi się pierwsze śniadanko i idę trenować.
Mam 40 znajomych, ale tylko kilka dziewczyn jest aktywnych, cieszy mnie strasznie, że jesteście i się nawzajem wspieramy, jesteście dla mnie wielką motywacją, motorem do działania, a samo pisanie i artykułowanie swoich myśli pomaga mi trzymać się w ryzach.
Dzięki dziewczyny, że jesteście, bez was nie byłabym tu gdzie jestem, nie liczy się ilość tylko jakość znajomych, a ja tu trafiłam na najwyższą jakość. Szkoda tylko tych dziewczyn, które zrezygnowały, bo będą tego żałować, jeśli już nie żałują.
Moja własna motywacja rośnie z każdą nawróconą duszyczką, którą namówiłam do ruszenia dupska (Aga to do ciebie :* ) , a każdą dziewczyną, która walczy w ścianach swojego domu, realizuje plan jaki założyła. Namawiajmy innych, a przekonując innych może kogoś z nich nawrócimy, ale co najważniejsze same utwierdzimy się w przekonaniu, że warto robić to co robimy, opowiadając o tym, że warto same w sobie to utrwalamy (ponoć kłamstwo powtórzone 1000 razy staje się prawdą, faszystowski slogan, ale jak prawdziwy)
Że ruszenie tyłka jest lepsze od siedzenia na kanapie "bo ja taka zmęczona..."
Dzięki dziewczyny, będę was motywować nadal z czysto egoistycznych pobudek, sama się wtedy motywuję :P
A wy mnie motywujcie i inne dziewczyny, te w realu też. Wczoraj znajoma z reala mi podziękowała, opowiadałam jej o p90x, zareagowała bez entuzjazmu, potem zobaczyła mnie jak miałam -6kg pokiwała głową, potem przyszła jak miałam -8kg, ale przyszła już z pendrivem. Ćwiczy 3ci tydzień i ma -3kg i zadzwoniła mi podziękować. Zaznaczam, że nosi rozmiar 40-42, ale ma boczki i brzuszek. Serce się raduje i wiem , że sama nie mogę przerwać, bo będzie obciach.
tydzień 10ty dzień 2gi cd
Nie mogłam się powstrzymać przed wklejeniem tego tekstu, który znalazłam na mądrej stronce musculator.pl
Dziewczyny dlaczego warto ćwiczyć? Ja dokładnie to odczuwam na sobie.
Kobiety prowadzące dotychczas siedzący tryb życia, a które zaczynają
ćwiczenia siłowe, nie tylko zyskują na sile mięśni (co prowadzi do
wyższego metabolizmu spoczynkowego), ale stają się bardziej skłonne do
tego, by w sposób korzystny zmienić swoje odżywianie, co prowadzi do
innych zdrowych korzyści. Przeprowadzono badania w Stanach Zjednoczonych na grupie 60 zdrowych,
prowadzących mało ruchliwy tryb życia kobiet (przeciętny wiek 43 lata).
Podzielono je na dwie grupy: prowadzące trening siłowy i grupę
kontrolną. Żadnych reżimów dietetycznych nie narzucano. naukowcy
spostrzegli, że w miarę jak w grupie trenujących zaczęto zauważać
zwiększenie siły, zaczęły następować coraz wyraźniejsze zmiany
żywieniowe włącznie ze spadkiem konsumpcji tłuszczu i zwiększonym
poborem węglowodanów. Zmiany dietetyczne nastąpiły głównie podczas
pierwszych tygodni treningu i były utrzymane przez osoby trenujące na
przestrzeni całego 12-tygodniowego eksperymentu.
Naukowcy doszli
do konkluzji, że kobiety, które trenowały najintensywniej najbardziej
poprawiły siłę swych mięśni, miały największą motywację by prowadzić
zdrowy tryb życia.
tydzień 10ty dzień 2gi
Wczorajszy trening był zrobiony tak na 2/3, mięśnie jeszcze mogły, ale płuca nie dawały rady, jednak mnie choroba jeszcze trzyma, ale ja walczę.
Jak normalnie w jednej serii robię 10 pompek męskich (wolniej niż ci na filmie, ale robię) 10 damskich i jeszcze staram się wycisnąć 4-5 męskich, a wczoraj przy 8-10 wymiękałam, z drążkiem było lepiej robiłam tyle powtórzeń co zawsze, dla mnie to znak, że jak dojdę do siebie to zwiększę obciążenie.
Za to super już mi wychodzą te takie jakby pompki co ciało rusza się jak wąż i polubiłam to ćwiczenie. W ab ripperze zazwyczaj robię razem z nimi po 25 powtórzeń, wczoraj robiłam tylko 15. Ale dotrwałam do końca.
A wieczorem mąż wyszedł i sobie odpaliłam dzisiejszy treningi szedł mi już super (może dlatego, że nie ma tam pompek?) Po plyo jestem strasznie rozgrzana dlatego zrobiłam go wczoraj, bo dziś byłabym jak burak w pracy. I dziś czuję mięśnie pleców, nóg, rąk, czyli trening był jednak solidny.
W plyo modyfikuję sobie hotfoots, oni zmieniają nogę przy podskokach po pół minucie ja robię to co 10 sekund, nie wyrabiam dłużej skacząc na jednej nodze.
Chciałam jeszcze zrobić jakąś dziesięciominutówkę, ale mąż wrócił w połowie plyo i dobrze, że skończyłam, ale poszedł sobie grzecznie do kuchni, zjadł kolację i czekał aż skończę. A dziś mam dzięki temu leniwy poranek.
Wiele osób ma problem z opanowaniem apetytu na słodycze, ja też tak miałam, ale od kiedy regularnie jadam mądrzejsze rzeczy i ćwiczę, ta chęć mi w znacznym stopniu przeszła. Pewnie mam stały poziom cukru i moja podświadomość wie, że nie warto zmarnować takich ilości wylanego potu.
Ale nie stronię, po obiedzie czasami wezmę kostkę gorzkiej czekolady, w torebce mam zawsze suszone morele jakby mnie na mieście ścisnęło (rzadko po nie sięgam, ale zdarza się, a kiedyś by się skończyło na batonie), w domu też czasem chwycę morelę albo suszoną śliwkę, to muszę mieć i jestem spokojna.
NIE WOLNO się głodzić i wtedy nie ma napadów wilczego apetytu, posiłki jeść według zegara, a nie kiedy poczujemy głód, wtedy jest za późno.
tydzień 10ty dzień 1szy
Zeszły tydzień minął ze spadkiem -0,5kg, ale też był przełom, czyli przekroczyłam spadek 10kg. Z ćwiczeniami było gorzej przez paskudnego wirusa, mąż zabronił mi ćwiczyć na siłę. Tak więc dziś zaczynam powtarzać poprzedni tydzień, bo w zeszłym tygodniu były tylko dwa porządne treningi.
Wieczorem dla zdrowotności wypiliśmy z mężem piwnego grzańca. Nie grzeszyłam dietowo w czasie choroby.
Klienci zaczynają zauważać, że się zmieniam, zazwyczaj są u mnie raz na dwa miesiące, a ja pracuję w workowatych ciuchach, to musi zaczyna być widać różnicę.
W nagrodę za 10kg poczyniłam zakupy w lidlu i nie tylko. W lidlu byłam na otwarcie i dobrze, bo buty, które mi się podobały rozeszły się w pięć minut.
Tak więc kupiłam buty do biegania, okulary sportowe (jestem maniaczką okularów słonecznych), długie spodnie do biegania, wprawdzie były jako męskie, ale leżą dobrze. No i skusiłam się na stanik sportowy i dwie pary gatek bokserkowatych do kompletu, zaczyna być dla mnie ważne w czym ćwiczę, a i na wiosnę przyda się do ogrodu. Chyba, że za szybko wyrosnę ;)
Poza tym kupiłam sobie balsam tym razem Farmony (postanowiłam się nie trzymać jednego balsamu tylko używać na zmianę, bo każdy ma inny skład), zamówiłam w aptece kolagen Humavitu co by wzmocnić skórę i stawy, a w necie zamówiłam detocell, żeby walczyć od wewnątrz z cellulitem. Zaduszę drania, już ledwo dycha!!!
Poszalałam, dobrze, że mężuś nie czyta mojego pamiętnika :D
Wczoraj mężuś pierwszy raz mnie foliował, śmiechu mieliśmy co nie miara, zwłaszcza jak potem chodziłam sztywna i szeleszcząca, jednak lepiej pod kocyk na tę godzinkę.
Wyczytałam, że przy foliowaniu trzeba ściskać ciało od dołu do góry coraz mocniej żeby był przepływ do góry, ale też trzeba uważać żeby nie za mocno, żeby nie było niedokrwienia.
tydzień 9ty dzień 5ty
Dziewczyny wszystkiego najlepszego. Dziś mąż przyniósł mi kwiatki nad ranem do łóżka, miła pobudka. Niestety tylko na kwiatkach się skończyło... ale od czego jest wieczór ;)
Wczoraj planowałam zrobić trening, ale mąż mi zabronił, powiedział, że za słaba jeszcze jestem, a jeszcze miałam sporo klientów i faktycznie padłam jak wróciłam z zakładu o 20.30.
Katar i gardło jakby ręką odjął i zastanawiam się czy to nie pomogła czasem lampa solux, którą się naświetlałam pierwszy raz przy przeziębieniu. Kupiłam ją na zatoki i te mi wyleczyła w trymiga.
Przy okazji przeczytałam o lampie i cellulicie, że pomaga rozgrzewając tkankę, tylko kiedy ja mam wystawiać tyłek na to czerwone światło?
http://wszystkoocellulit.blogspot.com/2011/02/lampa-co-zdrowia-i-urody-doda.html
I uwaga, palce mi schudły, pierwszy raz od ponad roku wcisnęłam obrączkę i pierścionek zaręczynowy, jeszcze nie jest swobodnie, ale założyłam, a tak zastanawiałam się czy nie powiększyć, ale cały czas miałam nadzieję, że to ja się do nich dopasuję. I udaje się.
Jeszcze raz życzę wam cudownego dnia, mimo, że u mnie za oknem chmury i wiatr.