tydzień 13ty dzień 4ty cd
Cały czas miałam uczucie, że miałam coś jeszcze napisać i teraz sobie przypomniałam!!!
Dziś mija 3 miesiące jak tu "zamieszkałam", a wydaje mi się jakby duuużo więcej czasu minęło.
Tyle zmian.... A ja się dziś nie zważyłam :((
tydzień 13ty dzień 4ty
Przez święta gubią mi się dni, cały czas myślę, że dziś środa, a to już zaraz weekend.
Słońce się na mnie dziś obraziło, a wczoraj było tak super. Już nawet przestałam czekać na wiosnę i wierzyć w nią.
A planowałam od kwietnia biegać, będąc pewna, że pogoda będzie temu sprzyjać.
Dziś w lidlu uzupełniłam sobie legginsy, bo te co miałam to zrobiły się za duże.
A w lumpku upolowałam dwie super tuniki i dzień mimo, że bez słońca dobrze się zaczął ;)
Zaraz praca i przez wypad poranny do miasta, trening będzie o 14, bo mam przerwę między klientami na tyle dużą, że zdążę wziąć też prysznic.
W biedronce jest promocja żeli antycellu eveline, w mojej drogerii kosztuje 16 a w biedronce 12, więc jazda do biedronki ;)
tydzień 13ty dzień 3ci
Jednak nie wytrzymałam i się zważyłam i kilogram do przodu. Kurna kilka plasterków wędliny i ciasta i brak ćwiczeń i od razu wzrost! Tragedia jak niestabilne są moje osiągnięcia.
To najlepszy dowód, że już zawsze muszę się kontrolować, jedno poluzowanie i porażka, i ten ostatni kilogram z którego tak się cieszyłam po dwutygodniowym zastoju poszedł się walić...
Właśnie wchłaniam wafel ryżowy z jajkiem (kupiłam w biedronce z ziołami prowansalskimi i zaskoczył mnie bo jest o połowę cieńszy od zwykłego wafla i smaczny) i kawę i idę robić wczorajsze plyo, a potem jak nikt mi nie przeszkodzi zrobię dzisiejsze hantelki i brzuszki.
Wczoraj po sporej przerwie zafoliowałam się, czyli wracam do normy.
Któraś z was kiedyś pisała o ciotce, która biega zafoliowana, nie wiem jak ona to robi, ja nie mogę zrobić kilku kroków na kanapę, ale mąż solidnie mnie obmotuje.
Dawno też się nie masowałam, jakoś ten okres przedświąteczny mnie rozbił.
Trafiłam na blog, który czytam sobie chronologicznie i polecam każdej z was. Dziewczyna ruszyła tyłek i namawia do tego innych bez lukrowania, dosadnie, obrazowo, cudownie. Na mnie to działa. I już wiem, że wiele z was lubi takie podejście do sprawy.
Jej motto "...zrób to! wreszcie rusz dupę"
http://poprostufit.blogspot.com/
tydzień 13ty dzień 2gi
Dziś czuję się jakby jeszcze był świąteczny dzień. Wprawdzie chłopaki wczoraj pojechali, ale wieczorkiem jeszcze byliśmy u rodzinki i nie poszalałam, byłam kierowcą... skusiłam się tylko na za dużo szynki z domowej wędzarni.
Dziś miałam jeszcze w południe gości wracających przejazdem ze świąt i nie było rano czasu ćwiczyć, ale zrobię trening około 19.
Ale ciotka, która ostatnio mnie widziała pod koniec lata powiedziała, że sporo schudłam, YUPI!!!
Dziś nie grzeszyłam. Żarcie dałam synom, została tylko sałatka z jogurtem i długoterminowe rzeczy. I trochę ciasta, ale nim zajmie się szanowny małżonek.
Czuję się świątecznie, bo mąż ma dziś urlop i jest luz, ja miałam tylko jednego klienta na popołudnie, to też się nie przemęczyłam ;)
tydzień 13ty dzień 1szy
Trzynasty tydzień w trzynastym roku rozpoczyna mi się brakiem treningu, ale są święta i bez przesady.
Wczorajszy dzień nie był zły dietowo, chociaż zjadłam kilka niewskazanych rzeczy i trochę whisky i wódeczki z colą poszło, ale są święta i bez przesady.
Dziś się zważyłam i jest dobrze, tzn bez zmian,
A robię wpis głównie po to żeby dziś się trzymać w ryzach, a przynajmniej żeby sobie zbytnio nie popuścić.
Dziś pozbędę się sporej ilości żarcia z domu, chłopaki jadą do akademika.
Znów pada śnieg, ale już chyba jestem na to zobojętniała.
Wesołego i śnieżnego dyngusa!!!
tydzień 12ty dzień 4ty
I jest nagroda za wytrwałość i nie odpuszczanie -1,1kg. :D Yupi!
Po ponad dwóch tygodniach zastoju. Już wczoraj coś drgnęło,ale nie chciałam zapeszać.
Zaraz idę robić jogę. Zastanawiałam się czy nie zastąpić jej czymś,ale stwierdziłam,ze ostatnie dwa tygodnie wytrzymam. Może w recovery weku coś pokombinuję, bo tam jest dwa razy w tygodniu...
ps. Nie użalajcie się nade mną za brak neta. Aż tak uzależniona nie jestem, a wpis zrobiłam żebyście wiedziały dlaczego nie komentuję. Ale czytam, czytam. A bez neta nie jest tak źle, wszyscy nagle mają więcej czasu :)
tydzień 12ty dzień 3ci
Komunikat! Do końca miesiąca jestem bez neta, tylko na komórce :(
Syn zapomniał,że dom to nie akademik i oglądał filmy online i wykorzystał do końca moje 12 giga... Szlag mnie wczoraj trafił, a mówiłam, ostrożnie,bo jest juz tylko 2giga i wykorzystał to w jeden dzień... Nie będę wykupowywać dodatkowego pakietu.
Wczoraj super mi się ćwiczyło mimo @
Dziś za to pobolewa mnie głowa, ale nie odpuszczę mam nadzieję treningu.
Zresztą dziś głównie ćwiczenia z hantlami, które uwielbiam, a jak się rozkręcę to i ab rippee pojdzie.
Waga nadal stoi w miejscu, już 16 dni. Ale jakoś w ogóle się tym nie przejmuję, bo wiem, że nie szaleję dietowo i w końcu musi ruszyć z kopyta. A wiedza teoretyczna mi mówi,że to okres stabilizacji.
tydzień 12ty dzień 1szy
Słońce jest tak cudowne, że aż się chce żyć, nieważne, że zimno. Nie narzekam, bo nie mam na to wpływu, wiosna w końcu i tak przyjdzie. Cieszę się tym co mam i jest super.
Jest wszystko dobrze, jestem kochana, kocham, po22 latach małżeństwa to jest coś.
Dzieci mi wyrosły na dobrych ludzi, pomału układają sobie życie póki co studenckie.
Czuję się szczęśliwa, nie, jestem szczęśliwa. Czego chcieć więcej?
Fajnie byłoby mieć więcej kasy. Być szczuplejszą. I wiele innych rzeczy. Ale czy będę szczęśliwsza? Niekoniecznie. Mam wszystko i cholernie boję się, że mogę coś stracić.
Ale moim marzeniem jest być szczuplejszą dla siebie i bliskich.
Ostatnio miałam grube dni, tzn niby wiem, że schudłam, ale czułam się strasznie grubo. I mój mąż jakby wyczuł sprawę, chodził za mną i co jakiś czas mówił mi, że jest mnie dużo mniej, albo, że w tym czy w tamtym miejscu jestem dużo szczuplejsza. Muszę przyznać, że podniósł moje morale.
Dziś miał być dzień ważenia, ale że od dwóch tygodni waga mnie nie lubi a dziś przyszła @ to nie chciałam sobie psuć humoru. Za to mimo bólu brzucha zrobiłam normalny trening i dobrze mi z tym. Ta satysfakcja po treningu jest warta wysiłku, a jak mi się nie chce to sama do siebie mówię, czy naprawdę nie mogę tego zrobić dla siebie i męża? Bo mimo, że mnie kocha, to wiem, że wolałby żebym była szczuplejsza, w końcu nie żenił się z hipopotamem ;)
Więc robię to też dla niego i słyszę w jego głosie jak się cieszy, kiedy mówię, że jestem już po i warto słyszeć tę radość.
tydzień 11ty dzień 6ty
Mąż ma znów wolną sobotę... Pomoże sprzątać, nie ma lekko.
Jak planujecie przetrwać święta? Chyba czas najwyższy na opracowanie strategii.
Nie wiem jak mi pójdzie jak pójdę do kogoś. Tego najbardziej się boję chyba włożę ciasny gorset żeby nic mi się w żołądku nie mieściło ;D
W domu odchudzę potrawy. W grudniu też odchudzałam je i po świętach było +3kg hehe
Zawsze robię jakąś rybę wymieszaną z dziwnościami i kiedyś ją smażyłam i to w cieście, teraz robię ją na parze.
Nie upiekę swoich ulubionych ciast, w grudniu upiekłam snikersa, którego prawie sama zjadłam.
Wiele lekkich sałatek musi być zrobionych na świeżo, a tego się w święta nie robi.
W ogóle u nas święta to wolna amerykanka, nigdy nie wiadomo, czy to my idziemy do kogoś, czy wszyscy się zwalą do nas, czyli czy to my komuś czy ktoś nam opróżni lodówkę ;)
Ale takie spontany są super, bo robimy to na co mamy ochotę i z kim, a nie bo wypada jechać do kogoś...
Nie mam pomysłów na potrawy świąteczne. Zresztą u nas każdy wybiera jedną no dwie potrawy, które chce mieć na stole i tak powstaje menu.
Nie mam weny do tych świąt, religijnie to inna sprawa, uwielbiam triduum , ale kulinarnie i sprzątająco.... niekoniecznie.
Opiszcie swoje plany dietowe na święta.
A teraz trening i zaczynam słoneczną u mnie i póki co mroźną sobotę.
tydzień 11ty dzień 5ty
Ćwiczenie dnia? Child pose...
Miałam rano lenia, a że wypadł mi jeden trening w tym tygodniu to miałam chęci zamiast zaplanowanych nóżek i plecków odrobić jogę, ale że na jogę chęci nie miałam to diabełek podpowiadał "zrób stretch" i prawie dałam się namówić, ale rozum przyszedł na ratunek i zrobiłam uczciwie legs & back z ab ripperem.
A żeby zatkać gębę diabełkowi zrobię ten jego stretch wieczorem, joga, to by było za dużo zwłaszcza, że rano będzie kenpo. A muszę jeszcze żyć i pracować.
U mnie wreszcie jest słońce! Wprawdzie totalnie zimowe i w nocy znowu padał śnieg, ale jest jasno.
Nie płaczę za wiosną, bo w końcu przyjdzie, a może i lato będzie porządne a nie jak rok temu.
Nie wiem co się dzieje, ale waga stoi od 10 dni, mam nadzieję, że to okres stabilizacji, zwłaszcza, że w poniedziałek odwiedzi mnie @
Wczorajsze sushi wyszło mi nie chwaląc się super. Mąż powiedział, że smakuje tak jak w sushi barze. I zrobiłam o jedną rolkę za dużo. Teraz już będę wiedziała, że na nas dwoje 4 rolki i szklanka ryżu to akurat, ale tak się chciało.