Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W końcu wzięłam się za siebie! :) Nie ma marudzenia, nie ma wymówek - trzeba działać! Znalazłam prezent od kumpeli z LO. Dostałam tego słonika na dowód, że różowe słonie istnieją, zwłaszcza takie z czerwonymi kokardkami ;D To mój prywatny symbol na to, że nie ma rzeczy nie możliwych ;) W kwestii odchudzania również.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 127778
Komentarzy: 2269
Założony: 30 października 2012
Ostatni wpis: 13 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kawonanit

kobieta, 38 lat, Warszawa

163 cm, 72.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 sierpnia 2024 , Komentarze (4)

Dlaczego każdy wyjazd oznacza pranie i sprzątanie z taką intensywnością? 😂 Przed wyjazdem szykuje się rzeczy, które chcemy zabrać i sprzątamy, żeby wrócić do czystego. A po powrocie pierwsza czynność to uruchomienie pralki i zaskoczenie skąd ten kurz, skoro nie było komu brudzić 😅

Przed wyjazdem mam jeszcze jeden stresor do odhaczenia - stomatolog. Idę pogadać na ile prawdopodobne może być to, że coś się dzieje w szczęce, co mi napędza stan zapalny. Mam nadzieję, że bez problemu skieruje na pantomogram i będzie jasność. Chciałabym też ściągnąć kamień. Dawno tego nie robiłam, bo od przeprowadzki nie znalazłam nowego dentysty. Wkradło się życie, a od jakiegoś pół roku czekałam na odstawienie leków rozrzedzających krew. Jednak skoro w najbliższej przyszłości to się nie stanie, a mnie się zaczęły śnić transfuzje u stomatologa 🫣😅 postanowiłam uporać się z tym od razu, zamiast hodować absurdalny lęk. Nie zechce mnie dotknąć? Ok, przynajmniej będę wiedziała, że muszę zadziałać inaczej (chociaż nie wiem, czy zastrzyki w brzuch zadziałają na mnie motywująco 😂). Jesooo, ten wpis się robi coraz bardziej uroczy 😆

Micha zaskakująco opanowana. Zupełnie przestałam podjadać między posiłkami. Waga lekko poniżej 74 kg. Zobaczymy jak to będzie wyglądało po przyjeździe kiedy to ruszymy z odliczaniem do grudnia (albo etapami do października, a potem do grudnia). Na ten czas narzucę reżim. To będzie prawdziwy eksperyment na żywym organizmie. Czuję się niezdrowo podekscytowana 😁

15 sierpnia 2024 , Komentarze (8)

Zapewne doskonale znacie to zalecenie, ale niech formalności stanie się zadość. Chodzi o aktywność fizyczną 3 razy w tygodniu trwającą minimum 30 minut z pulsem 130.

Trochę trzymając się instrukcji (niech pani będzie aktywna, ale się nie przemęcza), a trochę z lenistwa i wygody, najchętniej ćwiczę na rotorze (ciągle będę serdecznie polecać jako narzędzie dla chcących się poruszać, a nie mogących zbyt wiele). Zarówno rotor, jak i spacery utrzymuję z pulsem max 110. Także ten... coś trzeba będzie pokombinować. Kupiłam skakankę, jeszcze trochę krępuje się użyć 😅 rozważam też youtubowy power walking, wchodzenie po schodach i inne dziwne bzdurki. Jak już wdrożę regularnie z pewnością się pochwalę. Na pewno będę chciała, żeby to była codzienna aktywność, a nie kilka razy w tygodniu. Łatwiej tak zachować zdrową głowę w sytuacji gdy coś pójdzie nie tak i trzeba będzie odpuścić. No i umówmy się - pół godziny, czas znajdzie się zawsze.

Ostatnio trafiłam też na niusa, że podobno można pokombinować nawet z ciężarami, ale to do przegadania ze specjalistą. Postanowiłam, że jak już będę miała diagnozę to pójdę do fizjoterapeuty. Niech mi nakreśli optymalny poziom życia 😆

A tak poza tym to od kilku dniu nie podjadam i ograniczyłam porcje. Czuję zdecydowany niedosyt po posiłku i jak mam ochotę się dopchać myślę sobie "czujesz jak chudniesz, nie psuj tego" 🤣 powiedziane z lekką przekorą, ale czyż nie prawda? 😄

Po powrocie z wyjazdu będę oddana sprawie na milion procent. Ta codzienna aktywność mam nadzieję, że już wejdzie mi w krew, z jadłospisu wyleci pszenica i ograniczy się cukier, i zacznę odliczać do wizyty kontrolnej - będzie jakiś cel inny, niż wesele, czy coś tam (chociaż w październiku będzie grany ślub, także się załapie na wyliczankę 😂).

13 sierpnia 2024 , Komentarze (5)

Zauważyłam, że jak tak mocno nie planuję, nie kombinuję stawiając nierealne cele (niby nic ambitnego, ale nie do wykonania na bieżącą chwilę) to jakoś tak naruralnie się układa w dobrym kierunku. Nie chodzi o spadek wagi, ta raczej stoi po tym jak sobie gwałtownie wzrosła po odzyskaniu apetytu. W ogóle niepotrzebnie wpisywałam to 68, bo było to w momencie jak naiwnie sądziłam, że wśród tych zawirowań zdrowotnych będę w stanie pocisnąć z odchudzaniem. Najpierw dostałam zakaz, a potem przyszło typowe rozluźnienie. W ogóle chciałam powiedzieć, że w końcu wygrzebałam się z niedoborów. Niechlubnie zaznaczę, że poziom sodu wzrósł dopiero po tym, jak zaczęłam sobie pozwalać na gotowce. Amblitny plan na najbliższe miesiące - utrzymać ten stan jedząc ładnie 😅

Bo ja naprawdę wierzę w "dietę ". W to, że jedzeniem można poprawić wyniki i wspomóc leczenie (nie, ciągle nie wiem na co choruję. Jeszcze nie doczekałam się pobytu w szpitalu). Głównym celem jest wyrzucenie pszenicy. I bywa, że zapominam, że istnieje, a potem jakiś diabeł kusi i wjeżdża pizza... 

Zabrzmi to tendencyjnie, ale za tydzień czeka mnie spęd rodzinny (i już przeżywam caly dzień w aucie chociaż jestem pewna, że nic złego się nie wydarzy. Przecież w domu też mi się zdarza siedzieć dłużej niż powinnam), więc nie warto się starać aż tak. Ale po powrocie...! Hahaha.

Kolejną wizytę u lekarza mam na początku grudnia. Jestem wściekle ciekawa, czy przyzwoita dieta jest w stanie wpłynąć przez trzy miesiące np. na lipogram. Chyba się za wezmę i sprawdzę.

Pozdrawiam wszystkich! Miłego dnia 🌺

27 czerwca 2024 , Komentarze (9)

To już od dawna zdrowotne marudzenie i chociaż mogłoby być powiązane z odżywianiem, ciągle takie nie jest... Znowu miałam epizod duszności. To już trzeci w przeciągu pół roku. Tym razem nie skończyło się hospitalizacją. Bardzo chcę na wybrany oddział diagnostyczny, a nie "bele gdzie". Mam nadzieję, że się nie przejadę na tych chceniach, bo wyniki ciągle się pogarszają. Przewlekły stan zapalny coraz wyższy, za to ten nagły (przy nawrotach duszności) najniższy z dotychczasowych. Rodzinna nie zgodziła się na odstawienie leków przeciwzakrzepowych i całe szczęście, bo w obecnej sytuacji po raz kolejny trułabym się kontrastem... Jutro kolejne badania, za tydzień kardiolog i.... nie wiem. Chyba nie będę już czekała na lepsze czasy i zacznę szukać pracy. Może to wywoła dla mnie miejsce na oddziale 😅 chciałam pozamykać trochę spraw przed podjęciem zatrudnienia, ale jak widać, nie da się. Czy coś robię, czy siedzę wyluzowana, objawy się zaostrzają. Powinnam zacząć pisać dziennik z każdą pierdolą. Teraz myślałam, że mam zakwasy po przesadzaniu kwiatków, a okazało się, że to były "te moje bóle". Przeszło w ekspresowe przeziębienie, a potem już się rozhulało jak zawsze (chociaż nie tak intensywnie jak do tej pory). No, ale właśnie dziennik. Tego typu zapiski to chyba nie na vitalie. Moja dieta chociaż z założenia prozdrowotna jeszcze długo nie będzie odchudzająca. Nie wiem, czy o tym wszystkim dalej pisać, czy nie pisać...

20 czerwca 2024 , Komentarze (3)

Nie mam nadkrzepliwości 🎉 Dziękuję Ci Żabcia za tamten komemtarz, uspokoiłaś mnie już wtedy, przestałam się nakręcać przed wizytą. Faktycznie jedna z mutacji jest bardzo powszechna, a pozostałe żeby być niebezpieczne musiałyby wystąpić z innymi czynnikami, które w międzyczasie już wykluczyliśmy. Jeśli chodzi o zator, hematolog twierdzi, że był wynikiem zapalenia płuc i mogę odstawić leki przeciwzakrzepowe. A ja... się boję. Chyba chciałabym powtórzyć USG żył głębokich... Rodzinna w poniedziałek. Zobaczymy co powie na to wszystko.

Nie zrozumcie mnie źle, to super, że nie mam trombofilii, ale ta informacja oznacza, że ciągle nic nie wiem...

Jedzeniowo znowu słabo z węglami. Pracuję nad tym. 

18 czerwca 2024 , Komentarze (24)

Zacznę od dzisiejszego niepowodzenia, czyli spektakularnego zakalca. Okres mi idzie, chyba nie muszę mówić nic więcej. Postanowiłam nie tykać sklepowych słodyczy, ale upiec coś rozsądnego? Czemu nie. Znalazłam przepis na ciasto na bazie mąki pełnoziarnistej (i tak muszę zużyć przed totalnym wrzuceniem pszenicy z diety) z kefirem, jajkami, słodziwem i owocami. Wyszła mi z tego taka surowa klucha, że ojej ojej.... Przegryzam suszoną morwę białą, też działa, słodka pierońsko. Ale chciałam ciasteczko 😅

Kolejnym kulinarnym niepowodzeniem mogę obwołać olej lniany. Jakiś czas temu kupiłam w markecie. Otworzyłam, spróbowałam - cierpki. Zezłościłam się na siebie, że chciałam przyoszczędzić i w efekcie kupiłam jakiś stary, czy w ogóle produkowany w podły sposób. Wyrzuciłam. A ostatnio próbowałam apteczny i też jest cierpki 🤣 czyli zwyczajnie mi nie smakuje. Trochę szkoda, bo z zaplecza omega 3 zostaje mi olej z awokado, a chciałam mieć "urozmaicenie" 😆

Czarnuszka - nauczka na przyszłość, że łyżeczka na porcję to duuużo za dużo. Gorzkie!

Płatki drożdżowe - naczytałam się tyle, że mają serowo orzechowy posmak. No nie. Ani mnie grzeją, ani ziembią, ale mówić o serowym smaku to duża nadinterpretacja.

Mąka łubinowa została mi jeszcze z czasów keto. Nie polubiliśmy się od pierwszego kęsa. Jest jakaś taka świeża? Czuję się jakbym była na łące, w negatywnym kontekście.

I jeszcze herbata, która ma niebieski kolor. Kupiłam z myślą, że mogłyby z tego wychodzić ciekawe galaretki, ale niestety, ma smak parzonej trawy 😂

Wnioski? Jak się nie ma kulinarnego drygu i zacięcia naprawde nie warto kombinować. Te rozczarowania są takie bolesne 🤣 przepis co do joty i tyle. Kreatywność trzeba zostawić innym.

16 czerwca 2024 , Komentarze (7)

Drodzy państwo, można powiedzieć wiele... przeszłam zapalenie płuc bez najmniejszego kaszlu, ale kataru nie miałam ponad rok!! 

Wolę zapalenie płuc! Nie no żarcik. Kiepski w dodatku. 

Męczy takie ciągle smarkanie. Pomijając początkową panikę i analizę każdego dyskomfortu, fakt że to zwykle przeziębienie potraktowałam z ogromną ulgą! Niestety namieszało mi to w planach lekarzowych. Jutro miałam zrobić badania, ale z oczywistych względów poczekam z tydzień. Oby szybko przeszło!

I tak trochę mam nauczkę. Nie wystraczy myśleć o budowaniu odporności, żeby ją mieć 😂 Ciągle przeglądam zebrane jadłospisy wyciągając najfajniejsze przepisy. Dwa na trzy posiłki dziennie mam już takie, jak sobie zakładam. Pszenicy jeszcze sporo, ale za to nie pamiętam kiedy ostatni raz wcinałam coś słodkiego - ku lepszemu 😁

Ale! Część przepisów jest jakby to ująć... zabawna? Sugerowany czas przygotowania nierzadko jest myśleniem życzeniowym. Albo przepisy zawierające 20 g ryżu brązowego. No sorry, nie będę czekała pół godziny, aż mi się to ugotuje do śniadania 😅 Pomijając takie kwiatki mam już całkiem niezłe wyobrażenie jak jeść i...podoba mi się! 😊

13 czerwca 2024 , Komentarze (8)

Dostałam wyniki badań na nadkrzepliwość i okazuje, że w kilku genach występuje mutacja. Zaskoczyło mnie to bardzo, ponieważ w wieku nastoletnim miałam krwotok, więc byłam przekonana, że to badanie robię bardzo pro forma, żeby wykluczyć kolejną rzecz i zamknąć temat. Co z tym faktycznie można zrobić dowiem się za tydzień, bo ostatecznie zmusiło mnie do ogarnięcia hematologa 😅

Chcąc jadać inaczej/lepiej, ciągle wpadam w stare schematy. Skrzywdziły mnie te wszystkie dotychczasowe diety. Oj, spaczyły mnie bardzo. Jak bardzo przekonałam się dzisiaj jak zrobiło mi się słabo. Pomyślałam - kurcze, jak zjazd z węglowodanów. Zaczęłam się zastanawiać kiedy były ostatnie węgle, dotarło do mnie, że kasza wczoraj rano... Źle, źle, bardzo niedobrze!!! To odzywa się keto i dawne przyzywczajenia. Dlaczego jest mi łatwiej nie jeść węgli w ogóle, niż naszykować sobie porcję kaszy? Mam gotowe jadłospisy diety przeciwzapalnej, chyba powinnam się ich trzymać skoro sama ciągle podejmuję złe decyzje...

A teraz właśnie moczą mi się śledzie. Mam ochotę na takie ze śmietaną i czuję się winna 🫣 Powinnam ograniczać pełnotłusty nabiał. W końcu ograniczać nie znaczy wyeliminować 😆 eh... długa droga przede mną. Nie wiem, czy większa robota nie jest do zrobienia w głowie, niż przy innych aspektach...

12 czerwca 2024 , Komentarze (4)

Dziękuję ślicznie za komentarze pod poprzednim wpisem. Podniosłyście mnie na duchu i pomogły uporządkować myśli. W gruncie rzeczy wybór jest oczywisty. Z jednej strony mogę przewartościować jadłospis tak, aby poprawić stan zdrowia i codzienność. Fakt, nie mam gwarancji, że tak będzie, ale tym samym nie mogę mieć pewności, że tak się nie stanie :) Z drugiej strony mogę dalej tkwić w tym emocjonalnym grajdołku nie robiąc nic i czekając na cud.

Tym samym jeden z dzisiejszych posiłków wyglądał tak:

Mrożona gruszka zaskakująco smaczna pomijając jej wygląd, natomiast kiwi było conajmniej dziwne... Pęczak ze skyrem plus mieszanka orzechów i pestek dyni. Zdecydowanie mogę tak jadać. Całość wymaga lepszego roplanowania, ale nie jest to taka gehenna, jak się spodziewałam.

Już mnie tak nie szarpie na myśl o kanapce, czy czekoladce ;) Makaronu mam jeszcze w domu sporo, więc będziemy wyjadać. Na kolejnych zakupach rozejrzę się za jakimś gryczanym, czy ryżowym. Muszę jeszcze przejrzeć zamrażarkę, bo wydaje mi się, że mam tam trochę razowego pieczywa. W końcu pozytywnie podchodzę do pomysłu zmiany menu. Oby szybko zrobiło się smacznie :)

11 czerwca 2024 , Komentarze (11)

Wiem, że większość osób najlepiej znosi właśnie pierwsze dni odchudzania. Pełni motywacji i zapału początkowo realizują plan bez większych rozterek. Natomiast dla mnie te pierwsze dni są najbardziej problematyczne. I może nie o odchudzanie teraz chodzi, ale schemat działania odczuwam tak samo. W końcu wywalam z jadłospisu pewne produkty. Produkty znane, lubiane, takie do których zawsze wracam. 

Nie chciałam tego robić. Uważałam, że samo odstawienie alkoholu i lekka aktywność wybronią się wystarczająco. I też nie bardzo wierzyłam (w sumie do tej pory nie jestem przekonana), że trzymanie specyficznej diety w zauważalny sposób poprawi moją sytuację. I skąd mogę mieć pewność, że wykluczone produkty wystarczą? Czy nie zostawię w jadłospisie czegoś, co ciągle będzie podkręcało stan zapalny? Niestety w ostatnich dniach moje objawy nasiliły się do tego stopnia, że dotarło do mnie w końcu, że jeśli chcę funkcjonować jak wcześniej, będzie to wymagało ode mnie znacznie więcej wysiłku.

I tak oto znajdujemy się w punkcie krytycznego dnia trzeciego. Siedzę w domu, żeby przez przypadek nie zawędrować do sklepu po jakieś lody, czy wafelka. Jutro powinno być już lepiej, wiem z doświadczenia. Wiem też, że na pewien czas bez problemu zapomnę o słodyczach. Jednak wiem też, że ta ochota wróci... i co wtedy? 

Myślicie, że da się na stałe przewartościować miskę w tym wieku? Porzucić cukier, pszenicę i inne prozapalne odpalacze? Ciekawe, czy organizm kiedykolwiek przestanie reagować ochotą na widok cukierniczych witryn i paczek przekąsek...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.