Ham kusił ale nie skusił:)
Ham czyli hamburger. Kusił, bo mieszkam blisko Maca i zapachy stamtąd lecą i się w nos wkręcają, i wszyscy z tymi paczuszkami ciepłymi w rękach wychodzą, i ja w tym tłumie radośnie, z wózeczkiem,ale nieeeee... nie kupię sobie Hama bo jestem twarda! Postanowienie jest, silnie siedzi i walczę z pokusami.
Dzisiaj byłam na siłowni rano i ćwiczyłam na Vacu activ bieżni - 30 min, ponad 3 km, więc rezultat całkiem spoko. Spociłam się strasznie, ale pewnie też między innymi dlatego, że tam jest podczerwień dodatkowo (cieeeepło) i nasmarowałam się rozgrzewającym, wyszczuplającym balsamem z Eveline - podobno bardzo skuteczny jak głosi poczta pantoflowa, we'll see.
Za chwilę ruszam też na mój orbitrek, pół godzinki.
Piłam dość dużo wody jak na mnie - 1,5l.
Jadłam niewiele - rano miskę płatków kukurydzianych z dodatkiem otrębów i z mlekiem. potem nie miałam czasu, bo dużo spraw załatwiałyśmy, więc tylko po drodze zjadłam ok 15 biszkoptów. Teraz już za późno na jedzenie, ale nawet nie czuję się bardzo głodna. Nie za mądre to, wiem, powinnam coś zdrowego zjeść chociaż po południu, jutro postaram się lepiej się zorganizować.
Motywują mnie inne dziewczyny, które mijam na ulicy. Szczupłe, ładnie ubrane i pomalowane.Dzięki nim mam zapał, żeby kontynuować moje ćwiczenia i jeść mniej. Już niedługo też przemaszeruję sobie ulicą z wysoko podniesioną głową i płaskim brzuchem :)
MCDDS
Biszkoptowy brak opamiętania...
No tak, biszkopty bez czekolady, więc w moim odczuciu słodycze to nie są... a jednak jakoś tak wyrzuty sumienia się pojawiły. Zjadłam prawie całą paczkę... ehh, nieładnie, wiem.
Rano byłam na rolkach - wymasowały mnie całą przez godzinę, było całkiem przyjemnie. Zaraz biorę się za orbitrek, bo córcia zasnęła.
Jadłam rano pół jogurtu o smaku kiwi z miksem otrębów. Potem 3 tosty pojedyncze z piekarnika z ketchupem i herbatą. Potem ok 5 styropianów a na koniec ok 18 te moje nieszczęsne biszkopty z drugą połową jogurtu.
MCDDS
Waga w dół, samopoczucie w górę :D
Dzisiejsze ważenie bardzo pozytywnie mnie zaskoczyło - z 71,4 poprzedniego dnia rano przed śniadaniem do 70,80kg. Nie wiem czy to zasługa rowerka poprzedniego wieczoru, czy raczej kotletów mielonych:) ale ważne, że spadła :D
Dzisiaj ćwiczyłam:
pół godziny na orbitreku rano
pół godziny na vacu bieżni na siłowni
10 min na vibrze
Jadłam:
bułkę z masłem plus twarożek grani plus szklanka soku i parę łyków jogurtu do picia
miskę płatków kukurydzianych z mlekiem 1,5%
ziemniaki zapiekane z brokułami i serem
Piłam ok litra wody, żadnych herbat.
Idę w dobrym kierunku, czuję, że z każdym dniem moja motywacja rośnie. Oby tak dalej :)
MCDDS
sportsmenka...
Powoli czuję się uzależniona od sportu:) Ćwiczenia dają mi dużo radości, może nie mogę tej radości porównać do radości z otwierania czekolady z orzechami, ale na pewno efekt zadowolenia utrzymuje się dłużej i nie ma wyrzutów sumienia a zamiast tego pojawia się duma:)
Dzisiaj ćwiczyłam:
30 min na orbitreku rano
30 min na rowerku na siłowni
10 minut na vibrze na siłowni
Dzisiaj jadłam:
miskę płatków owsianych na mleku (bez cukru)
ziemniaki z udkiem kurczaka i mizerią
pół grapefruta
Piłam dużo wody, ok 1,5 litra - objawia się to moją nieprzerwaną wędrówką do łazienki i z powrotem.
Robiłam też pomiary i co prawda newralgiczne punkty dla mnie czyli brzuch i talia bez zmian niestety ale widocznie zmniejszył mi się obwód ud, dobre i to. Waga stoi w miejscu, zaczynam zastanawiać się nad zmianą diety, ale poczekam jeszcze parę dni.
MCDDS
Vacu bieżnia i trzęsipoślad...
Dzisiejszy dzień mogę na pewno zaliczyć do udanych - mimo ciężkiej nocy (Córcia budziła się prawie co godzinę, a wypadł mój dyżur) udało mi się ćwiczyć pół godziny na orbitreku i byłam na siłowni - pół godziny na bieżni pod ciśnieniem i 10 minut na trzęślipośladzie zwanym bardziej profesjonalnie vibrą:) Jestem z siebie dumna:D
Jestem zapisana na ćwiczenia na bieżni, vibrze, rolkach i rowerku więc już wyjścia nie ma - chodzić będę na pewno.
Weekend spędziliśmy u teścia, także ominęłam wieczorne ćwiczenia w sobotę i poranne w niedzielę, ale trzymałam dietę, nie podjadałam słodyczy, chociaż chyba na próbę postawiono przede mną pasie mleczko (nie ma to jak rodzinne wsparcie... ;p ). Nie przytyłam ale też nie schudłam od ostatniego ważenia chyba 3 dni temu ale nie przejmuję się tym zbytnio. Najważniejsze, że trzymam się swoich postanowień. Gdyby tempo chudnięcia mnie nie zadowalało odrzucę chleb i ziemniaki.
Wiem, że powinnam się ważyć nie częściej niż raz w tygodniu, ale to poranne ważenie to póki co moja najlepsza motywacja przed wieczornym podjadaniem :)
Jeżeli chodzi o odżywianie, to bardzo smakuje mi sałatka owocowa - jabłko, gruszka, pół grapefruta plus otręby różne i jogurt - dziś znów zjadłam takie śniadanko. Mam zamiar też rozpoczynać dzień od płatków owsianych, bo bardzo je lubię, są zdrowe i sycące.
Na drugie śniadanie jadłam 4 kromki chleba z masłem, wędliną, pomidorki dwa malutkie i papryka w paseczki pokrojona. Piłam do tego kawę zbożową z dużą ilością mleka i jedną łyżeczką cukru.
Ok 19 jedliśmy późną kolację - kotlety mielone, ziemniaczki i ogórki kiszone czosnkowe ze słoika. Może to akurat najzdrowsze nie było, ale za to jakie pyszne :) Chodzę spać zazwyczaj ok 23, więc zdąży się strawić.
dzień czwarty - jestem twarda
Aż sama sobie się dziwię, że dość bezproblemowo przychodzi mi odmawianie sobie mojej największej (za mężem i dzieckiem oczywiście ;p ) miłości, czyli słodyczy. Cieszy mnie to ogromnie i zarazem motywuje jeszcze bardziej. Każdego dnia udowadniam sobie, że jestem w stanie panować nad swoimi wciąż niestety ogromnymi zachciankami. Myślę, że duży w tym udział mają codzienne ćwiczenia na orbitreku, które same w sobie są dość męczące i tak piekielnie nudne, każda minuta wydaje się trwać minimum 4 minuty. Nie chcę marnować tych ćwiczeń na jakieś chwile słabości.
Poza tym naprawdę widzę efekty - 1kg w ciągu zaledwie 4 dnia to dla mnie spore osiągnięcie, nawet jeśli pozbywam się tylko nagromadzonej wody. Dzięki ćwiczeniom moja skóra jest bardziej napięta, jakby gładsza, mam wrażenie, że nawet nogi stały się jakby mniej ... flakowate i zaczynają przypominać moje smukłe nogi sprzed ciąży.
No i jeszcze brzuch - na nim oczywiście najbardziej mi zależy. Codziennie rano z przyjemnością patrzę, jak staje się coraz szczuplejszy. Sama radość.
Jeśli chodzi o ćwiczenia to do tej pory ćwiczyłam na orbitreku rano i wieczorem, dzisiaj tylko rano pół godziny a wieczór spędzamy u teścia i nie mam dostępu do mojej maszyny.
Jadłam dzisiaj rano po ćwiczeniach sałatkę z gruszki, jabłka i 2 ząbkami grapefruta zalaną jogurtem naturalnym i posypaną otrębami mix (granulki, sypkie, pałki).Pyło pysznie i zdrowo. Później jeszcze mały jogurt z otrębami na drugie śniadanie a ok 17 zupę barszcz biały. z chlebem. Później nie jadłam już nic tylko piłam herbatę.
Wiem, że muszę zwiększyć ilość płynów, dziś wypiłam 2 szklanki wody przy ćwiczeniach a później herbatę na wieczór i wiem, że to za mało. Ale mam już zrobiony zapas, muszę sobie tylko o tym przypominać.
Orzeszki w miodzie wodzą mnie na pokuszenie ale oparłam się ich urokowi. Są tak wciągające, że gdybym zjadła choć jednego, pół paczki byłoby moje i nie chcę ryzykować. ..
Zostały mi już tylko ok 3 tygodnie macierzyńskiego i mam zamiar trzymać się moich założeń restrykcyjnie przynajmniej do 5 listopada, a później w planach mam ćwiczenia wieczorne. Będę misiała zrezygnować z tych porannych ćwiczeń, które dają siwetnego kopa na resztę dnia, bo misiałabym ćwiczyć ok 4.30 rano, żeby wyrobić się z Małą do żłobka i zdążyć do pracy. A że znu i tak będzie mi brakować pewnie dość mocno, nie chcę zabierać sobie nawet minuty. Mam nadzieję że same wieczorne ćwiczenia połączone z brakiem słodyczy, zdrowymi potrawami przyniosą dość dobre zezultaty. Szczególnie, że dojdą do tego stresy związane z rozstaniem z Córcią itp.
Jeszcze nie rzuciłam się na baton - jest dobrze
Dzisiaj orbitrek pół godziny rano, zaraz powtórzę jeszcze jazdę wieczorną. Rano udało mi się namówić mojego TŻ, żeby spróbował i stwierdził, że faktycznie daje wycisk ale on woli siłownię, bo nie chce tracić całej masy a tylko zrzucić trochę brzuszka.
Cieszę się, że mnie wspiera.
Póki co czuję się silna i wiem, że dam radę.
Dieta dzisiaj średnia, ale to dlatego, że jutro dopiero większe zakupy robimy.
- rano otręby pszenne i granulowane z płatkami owsianymi i jogurtem o smaku owoców leśnych
- ok 5 styropianów
- zupa pomidorowa z makaronem brązowym
- makaron brązowy ze śmietaną i cukrem. Wiem, z cukrem, ale jutro zrobię zakupy same zdrowiutkie.
Piłam sok pomarańczowy ok 2 szklanki, nic więcej.
MCDDS
Zaczynam - dzień pierwszy
Dziś rano przed śniadaniem ważyłam dokładnie 72,4kg. Brzmi to strasznie i sama nie mogę uwierzyć, w tą siódemkę na początku gdy patrzę na wagę... Ale cóż, zemściły się te kulki z Biedronki, bezkarnie pochłaniane cheesy z Maca, lody z Lidla w czekoladzie z orzeszkami, ulubione... Ale dość tego! Wczoraj załatwiłam sobie orbitrek i nie mam wyjścia - zajmuje mi pół pokoju i wciąż o sobie przypomina.
Od dzisiaj zmieniam całkowicie większość przyzwyczajeń i postanawiam te oto zasady wprowadzić w życie:
- ZERO słodyczy. Bez wyjątków. Nawet malutkich wyjątków. Po prostu omijam wszelkie marketowe "Złe działy", odwracam wzrok od kuszących czekolad, batoników, lodów, żelkó i cukierków.
- Zero fast foodów, w szczególności ukochanego Maca... Ech no ja wiem, że tam niezdrowo, ale dlaczego te niezdrowe produkty nie mogłyby być jak lekarstwa niedobre, tylko kuszą tym sereczkiem, cebulką, rozpływającą się w ustach bułeczką...
- CODZIENNE ćwiczenia minimum półgodzinne na Orbitreku lub bieżni pod ciśnieniem lub też w ostateczności na twisterze.
- żadnych "dni odpuszczania sobie" pełnych rozpustnego obżerania się przed TV, nawet niedziela, nawet gdy zły dzień był, nawet gdy pada albo kropi albo chociaż siąpi.
- Duuuużo wody. Muszę dbać o to, żeby mieć jej zapas spory i podpiszę sobie chyba każdą butelkę dniem tygodnia, żeby wypijać choć jedną dziennie plus herbaty itp. Nigdy nie piłam za dużo, więc myślę, ze i to 1,5 jak dla mojego organizmu to będzie szok maksymalny i zdążę pewnie umyć ręce po siusiu co by znów stwierdzić, że muszę...
- co by tu jeszcze... powinnam napisać, jaką to sobie super wspaniałą dietę wprowadzam i jak to się będę jej twardo trzymać ale cóż, znam siebie na tyle, że wiem, że nie będę w stanie konkretnych, w pełni zdrowych, zbilansowanych posiłków sobie przygotowywać, bo jestem zależna od zakupów robionych przez mojego kochanego TŻ a poza tym ograniczana czasowo i pod każdym innym względem Moim Skarbeczkiem Malutkim a co więcej powrót do pracy za parę tygodni spowoduje, że nie wiem, czy znajdę czas, żeby się choć raz na miesiąc uczesać:) więc nie chcę łamać składanych sobie obietnic i powiem może tylko tyle, że będę starała się nie jeść dużo smażonych potraw, zastąpię je gotowanymi czy robionymi na parze, nie będę unikać warzyw i postaram się zmusić do większej ilości owoców, nie tylko ukochanych mych bananów. Ostatni rok tak naprawdę ciągle ograniczałam się żywieniowo i starałam się zdrowo odżywiać bo najpierw byłam w ciąży a potem karmiłam więc myślę, że te parę miesięcy dłużej dam radę i wystarczy, że wykluczę słodycze i połączę je z ćwiczeniami i powinnam zauważyć jakieś efekty. Gdyby nie, zrezygnuję z białego pieczywa i ziemniaków, ale póki co nie będę ich ograniczać.
Myślę, że to są te żelazne zasady, których będę się trzymała aż do uzyskania wymarzonej wagi 60kg. W tej chwili mam do zrzucenia 12,4kg. Trochę się uzbierało. Do wagi sprzed ciąży brakuje 8,4kg.
Dzisiaj spełniłam wszystkie warunki - zero słodyczy, zero fast foodów, dużo wody - cała butelka, pół godziny rano na bieżni pod ciśnieniem i 20 min (2 x 10 min) na orbitreku.
Jadłam dzisiaj:
- 2,5 bułki białej z serem i dżemem oraz szklanka kakao na śniadanie - g. 10
- zupa pomidorowa z brązowym ryżem g. 12.30
- kaszka manna gotowa z pieczonym jabłkiem - g. 15.00
Nie jest to może idealna dieta, postaram się później lepiej przyłożyć i zjeść może coś bardziej wartościowego. No i kolacja by się przydała jakaś jednak. Popracuję nad tym.
Zobaczymy jak często uda mi się zapisywać postępy. Postępy, tak, no bo innej drogi nie widzę :)
MCDDS