Pamiętnik odchudzania użytkownika:
mnkmonia

kobieta, 39 lat, Wrocław

161 cm, 63.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

15 lipca 2013 , Komentarze (2)

     Wyszłam z dołka, głównie dzięki ćwiczeniom, nie poddałam się i to pozwoliło mi zauważyć, że jednak coś schudłam. Kilogramów nie ubyło zbyt wiele, ale centymetry mówią same za siebie. Do urlopu jeszcze potrenuję killer Chodakowskiej, a później może odważę się spróbować turbo
      Byłam ostatnio u koleżanki, która ma wagę elektroniczną i waga ta pokazała, że ważę 61 kg, jeśli ta waga dobrze działa oznacza to, że na początku swojej drogi ważyłam 63 kg, będąc o krok od nadwagi. W samą porę wzięłam się za siebie 

     Za radą jednej z Was zainwestowałam w spódnicę maxi i muszę przyznać, że to była dobra rada, bo czuję się w takiej naprawdę dobrze

9 lipca 2013 , Komentarze (12)

     Nie mam w domu dużego lustra, dlatego, żeby zobaczyć jak wyglądam postanowiłam zrobić zdjęcie. Mój wygląd zawsze mnie mega motywował, bo wyglądam fatalnie. Wystarczyło spojrzeć na siebie po raz kolejny z nienawiścią i jestem zmotywowana do walki. Wczoraj był killer Chodakowskiej, spociłam się jak świnia na którą wyglądam, ale warto, bo mam dość nienawidzenia siebie. Czas coś zmienić!!

     Oto i ja:


     Ps. Na wakacjach jednak będę się tradycyjnie kisić w długich spodniach

4 lipca 2013 , Komentarze (5)

     Jakoś wszystko przestaje się układać, w tym tygodniu nie ćwiczyłam. Jeżdżę codziennie na rowerze, ale wiem, że to za mało, a na więcej zaczyna brakować mi sił. Do urlopu i wyczekiwanego wyjazdu zostało 25 dni, w takim czasie nie uda mi się zbyt wiele osiągnąć, skoro tak mało zrobiłam w pół roku. Byłam wczoraj w przychodni, gorąco, ubrałam spódnicę, po wizycie miałam iść na zakupy, zrezygnowałam, bo fatalnie się czułam w tej kiecce 
      Ostatnio jakoś brakuje dobrych wiadomości  w moim pamiętniku, czuję, że zawiodłam samą siebie, zastanawiam się czy jest sens być tu dalej z Wami...
      Widziałam się ostatnio z koleżanką, z którą się dawno nie widziałam, a ona do mnie "ile Ty schudłaś? Świetnie wyglądasz!". Nic nie schudłam kur*a 
      Do tego zbliża się @, czuję się napuchnięta, jeszcze grubsza niż zawsze. Zrobiłam zdjęcie, nie mam odwagi wstawić, masakra...
      O krok od poddania się....

21 czerwca 2013 , Komentarze (6)

Dziś krótko, bo całkiem niedawno pisałam o jeżeli chodzi o dietę, ćwiczenia i rower nic się nie zmieniło. 

Zaczynam popadać w paranoję. Mam mało pracy w pracy i chyba zdecydowanie za dużo czasu spędzam na Vitalii. Dziś czytając po raz kolejny post chudej dziewczyny na ile kg wygląda i ile jeszcze powinna schudnąć popłakałam się. Skoro ona jest za gruba to jaka ja jestem? Spasiona? Przecież nie mam nadwagi, a czuję się jakbym z 10 kg przybrała, mentalnie, mam dużo większe kompleksy mimo, że troszkę już schudłam. Jestem tu już pół roku, ale tak źle to ze mną nie było. Z racji rozpoczynającego się lata, kolejny rok z rzędu kisząc się w długich jeansach przy 35 stopniowych upałach, moje samopoczucie i samoocena sięgają dna, a znikome efekty ćwiczeń i zmiany sposobu odżywiania niczym wielki but przyciska mnie do gleby, tak, że nie mogę się podnieść z tego marazmu. 

Może jutro będzie lepszy dzień, bez vitalii bo wyjeżdżam na weekend i dobrze mi to zrobi

A to moje ostatnie pomiary:

18 czerwca 2013 , Komentarze (3)

      Do planowanych wakacji zastało mniej niż 40 dni. Plan eurotrip: Wiedeń, Bratysława, Budapeszt, Wenecja i jeszcze kilka dni w Chorwacji. Już nie mogę się doczekać 
Problem oczywiście typowy, choć ja mogłabym jechać już jutro, moje ciało nie wygląda zbyt dobrze w szortach, nie wspominając o bikini. Nie mam odwagi założyć krótkich spodenek, a przecież nie będę się na wakacjach kisić w długich jeansach. Dobrze, że mam spódnicę i sukienkę maxi, dokupię jeszcze jedną i będzie ok. Jak sobie przypomnę moje ostatnie wakacje nad morzem, ładnych parę lat temu, to jestem załamana. Musiałam wypić dwa piwa na plaży nim odważyłam się rozebrać do stroju. Albo coś sobie poprzestawiam w głowie, albo zniszczę sobie wakacje takim durnym myśleniem. Znajdę chwilę, zrobię zdjęcie w spodenkach, wrzucę do pamiętnika i poproszę o rady

     Chcę zmienić pracę, ta którą mam nie daje szans rozwoju, nie wspominając o awansie czy podwyżce. Po długiej ciszy zadzwoniła Pani z IBM i zaprosiła mnie na rozmowę jutro. Uprzedziła, że będzie to rozmowa głównie po angielsku, więc ogólnie rzecz ujmując, jestem przerażona, ale nie ma co, najwyżej zrobię z siebie głupka, nie pierwszy i nie ostatni raz 

     Zamknęli moją maleńką, uroczą osiedlową siłownię z fitness, więc zaczęłam jeździć rowerem do pracy. Wychodzi jakieś 15 km dziennie, w sumie z 50 minut cardio czyli jak na fitnessie. Do tego ćwiczę w domu, głównie z Ewką i czasem coś na łydki ze strony https://vitalia.pl/. Innej siłowni nie szukałam, skoro jest ciepło, mam rower i muszę jeszcze trochę oszczędzać na wakacje. Zaczyna się drugi tydzień mojej jazdy i jestem zadowolona, tylko czekać na efekty. Czasowo też korzystnie. Jadę z domu mniej więcej tyle co zajmuje mi droga autobusem plus dojście na przystanek

     Z dietetyka póki co zrezygnowałam, głównie ze względu na kasę, ale na 100% się wybiorę po wakacjach.

     To tyle, trzymajcie kciuki za rozmowę 

28 maja 2013 , Komentarze (4)

     Kurcze strasznie brakuje mi czasu ostatnio. Praca już nie po 8 godzin od 7-15, tylko nawet do 19, do tego nauka na mój nieszczęsny kurs ( w poniedziałek egzamin ), obowiązki (pranie, prasowanie, gotowanie, sprzątanie), fitness, nie mam kiedy złapać oddechu :(. Pocieszam się, że choć nauka skończy się poniedziałkowym egzaminem, zakładając oczywiście, że zdam...

     Rozmawiałam ostatnio z kolegą, któremu dietetyczka pomogła zrzucić 13 kg. Są to dwie wizyty, łączny koszt ok 150 zł, więc bez tragedii. Kolega doradził mi bym umówiła się na jedną wizytę, taką bez układania diety, skoro chcę zrzucić zaledwie kilka kg (zaledwie? męczę się już pół roku z tymi kilkoma). Dietetyczka nauczy mnie co kupować, na co zwracać uwagę. Chyba się zdecyduję na takie jednorazowe spotkanie (ok 60 zł) i mailowe konsultacje bez ograniczeń w cenie. Mam dość wysiłku, który nie przynosi efektów. Może dowiem się co robię źle.

     Z dietą ok, nie mam za bardzo czasu na obżeranie się. Ciągnie mnie tylko do słodyczy, zmęczony organizm domaga się zapewne energetycznego kopa w postaci cukru, ale ja się dzielnie opieram popijając kolejną małą czarną. Gorzej z ćwiczeniami. W zeszłym tygodniu byłam tylko raz na zajęciach, resztę musiałam odwołać. Na jedne nie miałam siły iść po 11 h w pracy, a na drugie zwyczajnie nie zdążyłam, znów przez pracę.

     To tyle, trzymajcie kciuki za mój poniedziałkowy egzamin, a teraz lecę Was poczytać troszkę

16 maja 2013 , Komentarze (8)

     Byłam wczoraj na zakupach i oczywiście się załamałam. Szukałam spodni, a tu wszystkie zwężane nogawki mają, a ja z moją wielką łydą wyglądam w takich komicznie i tragicznie. Jedne znalazłam, w miarę, napisane, że nogawka prosta, ale na mnie i tak jak zwężana wygląda. Koszt 129 zł, więc odpuściłam, bo mi szkoda tyle kasy na jeden ciuch.

     No i problem mam z ta moją wielką łydą, dodatkowo, jak ćwiczę to mam wrażenie, że łydka się rozrasta. I co ja mam zrobić, żeby nie była taka ogromna? Czytałam, że rozciągać, ale rozciągam i mam ją rozciągniętą. Jeszcze trochę i zostanie mi tylko chodzenie w kieckach i spódnicach maxi....

     Dietowo i ćwiczeniowo całkiem ok., jest mi teraz łatwiej, bo jak jest ciepło i ładnie, to zwyczajnie nie che mi się jeść. Obawiam się, że wręcz za mało jem, chyba muszę policzyć kalorie, a jak coś to dorzucę coś lekkiego, albo chociaż się postaram

     Dziś się zmierzę, a jutro stanę na wagę. Miałam stanąć dziś rano, ale zwyczajnie zapomniałam, może jakieś przypomnienie sobie ustawię 

10 maja 2013 , Komentarze (6)

     Fakt, dawno nie pisałam, więc napiszę. Pamiętajcie, że mimo, że nie piszę zbyt często to zaglądam do Was regularnie. To był ciężki tydzień. W poniedziałek jak zwykle praca, potem rowerkiem ( co mnie bardzo cieszy) na kurs, godzina 20 w domu, prasowanie i lulu. We wtorek i w środę był fitness, a czwartek to istna masakra. Od 7 do 22 w pracy. Pracuję w super firmie, 15 godzin o jednej kanapce, bo nawet posiłku nie zapewnili, dobrze, że chociaż woda była
    Po rozpustnym weekendzie majowym, pełnym grillowego jedzenia i słodyczy dobrze mi zrobił taki tydzień na zwiększonych obrotach. Mimo wszystko boję się stawać na wagę i brać centymetr do rąk. Po ubraniach widzę, że nic się nie zmieniło.
     Czasem ogarnia mnie poczucie bezsilności. Całkowicie zmieniłam swój styl życia, wprowadziłam ruch i ćwiczenia, zmieniłam odżywianie, na zdrowsze i bardziej dietetyczne, a efekty znikome. Zdaję sobie sprawę, że sama zmiana nawyków jest sukcesem, ale czasem dobija mnie ten brak efektów
     Motywujące są natomiast zajęcia fitness, kiedy widzę jak zwiększyła mi się kondycja i możliwości mojego ciała, kiedy niejednokrotnie zdarza się, że jestem przed grupą i prawie na równi z instruktorką.
     Myślę, że za tydzień zrobię pomiary i napiszę co i jak 

26 kwietnia 2013 , Komentarze (6)

     Wcześniej pisałam, jaki to problem w mojej diecie stanowią słodycze, że ciężko mi się im oprzeć. Może to nie jakiś szmat czasu, ale od poniedziałku nie zjadłam nic słodkiego, dobrze mi z tym i do słodyczy prawie mnie nie ciągnie. Jak już mnie najdzie ochota, bo w pracy leżą wafelki w czekoladzie i można się częstować to mówię sobie, że tyle wytrzymałam i po co się katować wyrzutami sumienia i zwyczajnie nie jem.

     Dieta całkiem, całkiem. Jem mniej i zdrowiej , bo i pogoda nie zachęca do obżarstwa. Coś brzuch mi się zrobił wydęty, nie wiem czemu, może to wina nadchodzącej @.

     Wczoraj przywiozłam z domku rodziców rower i dziś mam ambitny plan pojechać z P. i go wypróbować . Jestem dopiero na 10 dniu wyzwania przysiadowego, a już zaczynam dostrzegać efekty. To że ćwiczę, choć ostatnio troszkę mniej(ale i tak 3 razy w tygodniu), lepiej się odżywiam sprawiło, że znienawidzony cellulit zaczyna się zmniejszać. Wczoraj odebrałam swoje algi morskie, bo zapomniałam zmienić adres wysyłki i przyszły do domu. Dziś wypiję pierwszą herbatkę i mam zamiar pić regularnie. O wrażeniach i ewentualnych efektach oczywiście napiszę


19 kwietnia 2013 , Komentarze (7)

     Ostatni czas to istna masakra. Wcześniejszy tydzień choroba, ten zmęczenie, brak czasu i kompletny brak sił. Z ćwiczeń byłam trzy razy w tym tygodniu na fitnessie, raz zrobiłam 8 min ABS i jestem po 3 dniu wyzwania przysiadowego. Z dietą lepiej, w sensie jem mniej, bo było ciepło i sił brakowało mi nawet na to, gorzej, że przez brak energii organizm domagał się kopa cukrowego - słodycze, ale tu bez tragedii, pojedynczy cukierek, malutki kawałek ciasta czy dwie kostki czekolady. 

     Nie wiem co się dzieje, wracam do domu i jedyne na co mam ochotę to sen. Nawet po ćwiczeniach jest inaczej, wcześniej dawały energetycznego kopa, a teraz ledwo po nich chodzę. Mam nadzieję, że to wszystko chwilowe, przesilenie wiosenne, szok pogodowy, cokolwiek, byle minęło 

     Dość marudzenia. Dziś jadę w góry, może spacerek w deszczu (pogoda się zmieniła, a szkoda) na świerzym górskim powietrzy, odpoczynek psychiczny od szarej wrocławskiej rzeczywistości pozwoli mi odzyskać energię. Jak czytam Wasze pamiętniki, to widzę jak bardzo jestem z tyłu ze swoim planem, oby było lepiej...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.