Kurcze strasznie brakuje mi czasu ostatnio. Praca już nie po 8 godzin od 7-15, tylko nawet do 19, do tego nauka na mój nieszczęsny kurs ( w poniedziałek egzamin ), obowiązki (pranie, prasowanie, gotowanie, sprzątanie), fitness, nie mam kiedy złapać oddechu :(. Pocieszam się, że choć nauka skończy się poniedziałkowym egzaminem, zakładając oczywiście, że zdam...
Rozmawiałam ostatnio z kolegą, któremu dietetyczka pomogła zrzucić 13 kg. Są to dwie wizyty, łączny koszt ok 150 zł, więc bez tragedii. Kolega doradził mi bym umówiła się na jedną wizytę, taką bez układania diety, skoro chcę zrzucić zaledwie kilka kg (zaledwie? męczę się już pół roku z tymi kilkoma). Dietetyczka nauczy mnie co kupować, na co zwracać uwagę. Chyba się zdecyduję na takie jednorazowe spotkanie (ok 60 zł) i mailowe konsultacje bez ograniczeń w cenie. Mam dość wysiłku, który nie przynosi efektów. Może dowiem się co robię źle.
Z dietą ok, nie mam za bardzo czasu na obżeranie się. Ciągnie mnie tylko do słodyczy, zmęczony organizm domaga się zapewne energetycznego kopa w postaci cukru, ale ja się dzielnie opieram popijając kolejną małą czarną. Gorzej z ćwiczeniami. W zeszłym tygodniu byłam tylko raz na zajęciach, resztę musiałam odwołać. Na jedne nie miałam siły iść po 11 h w pracy, a na drugie zwyczajnie nie zdążyłam, znów przez pracę.
To tyle, trzymajcie kciuki za mój poniedziałkowy egzamin, a teraz lecę Was poczytać troszkę