Sportowy tydzień nadal trwa
Wczoraj miałam lenia i nie chciało mi się iść do klubu fitness, ale pomyślałam sobie, jak to? Cały dzień bez ćwiczeń? I wyruszyłam wieczorem pobiegać nad morzem.
Waga nadal, ani myśli spadać i oscyluje w okół wagi 71kg
Chyba nie muszę mówić jaka demotywacja ogarnia człowieka? My się staramy a ona swoje od ponad miesiąca... ale zmuszę ją do spadku, choćby nie wiem co!
Mam przypuszczenia, że ta piękna waga może być spowodowana tym, że moje jelita od jakiegoś czasu mają lenia i nie działają tak jak powinny. Ma może ktoś sprawdzone sposoby jak je zmusić do lepszego działania?
Moja praca dyplomowa wre, mam już sprecyzowany temat, cel badawczy itp. itd., już wiem nad czym spędzę weekend. Widzę, że z moją panią promotor nie będzie obijania, ale to chyba dobrze. Gdyby mnie nie "przymuszała" do pracy to ciekawe kiedy bym się wzięła za pisanie, pewnie w marcu
A tak to do końca listopada pewnie będę miała jeden rozdział skończony
Chyba zrobię jutro fotomenu, bo już tak dawno nie robiłam... a teraz w sumie fajnie jest się cofnąć do początku mojej diety i podpatrzeć jak wtedy jadłam. Mam nadzieję, że nie zapomnę, chyba położę sobie aparat na stole
Dobra kończę, bo już 14, trzeba robić obiad i przed 17 biec na dwie godziny fitnessu
Wczorajszy jadłospis:śniadanie: musli z bananem i mlekiem
II śniadanie: banan (nie miałam innego owocu w domu), kanapka z grahama z szynką, ogórkiem i odrobiną margaryny
obiad: kawałek pieczonej karkówki (mały), jeden ziemniak, gotowany kalafior, surówka z ogórków
podwieczorek: jogobella light, ogromne jabłko
kolacja: pół serka wiejskiego z pomidorem, jeden wafel ryżowy z szynką
Ruch:4km biegu, 2km marszu
Dzisiejszy jadłospis:śniadanie: musli z bananem i mlekiem
II śniadanie: jabłko, kubek zielonej herbaty
obiad: 4 pierogi z surówką z kapusty pekińskiej
kolacja: bułka z dynią z odrobiną margaryny, szynką i musztardą, "deserek" na bazie białek jaja
+kawa z łyżeczką trzcinowego cukru i mlekiem
Ruch:
1h body shape
1h TBC