Mimo wszystko nie ma jak w domu. :) Wypad się udał w 100%. Dietę starałam się trzymać, ale bez większych sukcesów. Wczoraj znajoma zaszalała.
Śniadanie: mała porcja jajecznicy z kiełbasą i pieczarkami
Drugie śniadanko: jabłko
Obiad: pierś z kurczaka smażona w papieskie dwie łyżki ziemniaczka z masełkiem i surówki
Podwieczorek: darowalam sobie, bo potem pojechaliśmy z dzieciakami do figloraju.
A na kolacje była pizza domowej roboty i tu pochłonęłam dwa kawałki margarity plus rzuciłam na nią ful rukoli i pomidorków koktajlowych oraz polałam własnej roboty sosem czosnkowym. Dawno nie jadłam tak dobrej pizzy. Lepsza, niż w niejednej u nas pizzeri. Na usprawiedliwienie dodam, że ciasto było cieniutkie, a z serem nie przesadzałyśmy. A chłopaki oczywiście mieli typowo mięsną.
A dzisiaj na
śniadanko: dwie kanapki z wędliną ,rukolą, papryką, ogórkiem i pomidorkiem.
Drugie śniadanko: kaszka ryżowa waniliowa po córce, bo złapała dwie łyżki i zostawila ( dobrze że koleżanka kupuje swojej córce taką bez cukru)
Obiad: chińskie na wynos : kurczak z warzywami i ryżem na pół zjedzone z córką
Podwieczorek: jabłko gdyż już byliśmy w trasie do domu( dojechaliśmy o 18.30)
Kolacja: szklanka kefiru
Po tych rozpustach moich zmotywowalam się i wsiadłam na rowerek. Chociaż tyle ruchu w ten weekend 10 km przejechanie. :)
Na wagę nie wychodziłam co będzie w piątek to będzie. :) Wyjazd był na prawdę bardzo fajny. Tylko jest mały minusik. Mąż tak szalał w pracy żeby w piątek do nich wyjechać, że wieczorem zaczęło mu z nosa cieknąć i go trochę rozłożyło na tym wyjeździe co oczywiście nie przeszkadzało w imprezowaniu :) . A ja dzisiaj też już nosem pociągam. :/Mam nadzieje ze naturalnymi lekami jakoś sie potkuruje bo jeszcze młoda cyca ciągnie i za bardzo leków nie moge używać żeby sobie ulżyć. Nie wspomnę już o dzieciach.
Jutro trzeba wrócić do rzeczywistości. Dieta , ćwiczenia i do przodu. :)