Miało być deszczowo i burzowo, ale nie było. Świeciło słonko ( czasami chowało sie za chmurkami ale na krutko) , wiał lekki wiatr było trochę parno. Czyli kolejny piekny dzień. :) Oczywiście z tego tytułu nie siedziałam w domu , bo było by to grzechem nie wykorzystac takiej aury. A że nie jestem wstanie w ciągu dnia pojeździć rowerem ani pobiegać zotają mi tylko spacery z młodą. Wyszlam z nią kolo 10 z myślą że sie z drzemnie a tu bunt na pokladzie. Wogóle nie chciała spać , ale była na szczęście grzeczna. I tak zeszlo nam się prawie trzy godzinki i oczywiście jak już miałam okolo 200 metrów do domu zasnęła. :) Spędziłam z nią jeszcze prawie godzinkę na podworku a potem wtaszczylam ją w wózku do domu żeby zrobić sobie obiad. Niestety po obiedzie musiałam ją wybudzić, bo trzeba było jechać po starszą do przedszkola. :)
A gdy już obie dziewczyny już miałam w aucie, to pojechałyśmy do pradziadków. Starsza poszła w pole z pradziadkiem sadzić ziemniaki, a z młodą po jej nakarmieniu z prababcią poszłyśmy na podwórko na chuśtawki. I tak zeszło nam się prawie do 19.
Mimo to dieta przestrzegana ( pudeleczka) :) i ćwiczenia niedawno zrobione, bo dziewczynki padły jak muchy :D + Abs na brzuch. Wiec dzień zaliczony :) Poniedziałek odchaczony :D
W czoraj oczywiście rowerek 10km zaliczone.
Mimo to nie ukrywam ciężko mi było z ćwiczeniami , a na dziś mialam lekkie. Zobaczymy jutro jak mi pujdzie , bo na jutro już leci seria cięższa. Ale mam nadzieję , że w ciągu dwóch tygodni wrócę do swojej formy. :)