Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Znalazłam się tutaj dlatego, że już mam dość "od jutra". OD tego "jutra" to mi więcej przybyło niż ubyło. Dlatego jestem tutaj aby znaleźć motywacje i trzymać się przy odchudzaniu a nie przy obżeraniu :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 63994
Komentarzy: 1349
Założony: 30 kwietnia 2012
Ostatni wpis: 30 czerwca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
agab2

kobieta, 36 lat, Poznań

163 cm, 57.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

28 kwietnia 2014 , Komentarze (12)

Motywacji do odchudzania brak, ale czy jest potrzebna motywacja żeby żyć..?pójdźmy dalej- żeby jeść żeby przeżyć...?,pójdźmy jeszcze dalej - żeby jeść zdrowo żeby żyć dłużej.... ? I tym sposobem odpowiedź na pytanie czy mam motywacje by żyć jak najdłużej brzmi tak :) Tak więc mam tą samą odpowiedź na pytanie czy mam motywację do zdrowej diety i ćwiczeń. Jeśli któraś z Was będzie miała w głowie "nie mam motywacji" zadajcie sobie w ten sposób pytania...bo ja teraz to wymyśliłam i motywacja się pojawiła...dobre na chwile słabości :) Ale jestem z siebie dumna :)

Wczoraj oglądałam sekrety chirurgi..i dziewczyny tam były co sobie chciały cycki poprawić...w sumie to musiałabym rzec że jest mi to też potrzebne jeśli one tam są. Nigdy nie miałam jakiś mega sterczących cycków bo miałam duży rozmiar i wydawało mi się logiczne że taka objętość pod ciężarem lekko leży a tylko silikon sterczy jak na warcie. Kiedyś może miałam ten kompleks ale teraz już nie a tutaj w telewizji patrze i cycki całkiem niezłe a te kobiety mówią o sobie: jestem gruba jak świnia, nienawidzę się, rzygać mi się chce jak na nie patrze itp...ja już o sobie tak nigdy nie powiem...nie tyle że tak nie uważam ale po drugie jak można o samym sobie mówić takie złe rzeczy? Ale to wynika chyba z wychowania bo niestety często te dziewczyny słyszały takie rzeczy od swoich mężów czy matek i to jest straszne. 

Drugi program jaki oglądałam to operacja trochę pulchnej dziewczyny - operowali jej podwójny podbródek. Moje pytanie jakie zawsze się wtedy pojawia - czemu nie polecicie jej żeby trochę schudła? Miała nadwagę, podbródek wtedy zniknie jak trochę schudnie. Czemu od razu dawać dziewczynę pod nóż? Żeby zrobić reklamę dr z tvn?

To tak w kwestii przemyśleń, bo zawsze tylko piszę co zjadłam i co ćwiczyłam.

A jeśli chodzi o żywienie to weekendowo - kiepsko (jedzenie na zapas a chomikiem nie jestem chociaż może twarz trochę przypomina chomika). Ćwiczeniowo brak bo był brak motywacji. Brzuch jakiś mi się taki zrobił jakby w ciąży ale to chyba niemożliwe (w dolnej części się zrobiła dziwna wypukłość).

Dziś z dietą lepiej, rano siłownia (chociaż rano myślałam że już nie wstanę). 

O bieganiu: usłyszałam parę ciekawych tekstów:

Ryba pływa, ptak lata a człowiek biega!

A drugie: w wywiadzie z zawodowymi biegaczami na pytanie: czy czasami nie chce im się wstać rano na trening? odpowiedzieli: oczywiście, nieustannie. I to mnie trochę podbudowało :)

A trzecie:

Z odchudzaniem jest trochę jak z rzucaniem paleniem papierosów. A na przytaczając jeden tekst pewnego znanego autora

"Rzucenie palenia? To banalnie proste, robiłem to tysiąc razy" 

Również daje to do myślenia że może czasem trochę surowo do siebie podchodzimy, że te problemy co my ma setki osób, nawet tych na szczycie :)

27 kwietnia 2014 , Komentarze (11)

Hej Was!

Wczoraj jakoś nie miałam sił, humoru ani nic. Byłam ogólnie smutna. Wczoraj ostatni dzień na zjeździe. Oficjalnie zakończyłam zjazdy...z jednej strony ogromne szczęście ale z drugiej pewien okres się już skończył...nie zobaczę już tych ludzi, nie będzie wspólnych wykładów, ćwiczeń, oczekiwań na egzamin itp. teraz już każdy idzie swoją drogą z promotorem do egzaminu i koniec. Może to było powodem mego smutku. Po za tym nie chciało mi się robić nic, ani jedzenia ani pracować a tu tyle obowiązków. Obowiązki wylewają się z każdego dnia na dni "niby wolne" i w sumie każdy dzień przed komputerem. 

Wczorajsza dieta nieciekawa. Trochę motywacja spadła, ale dziś się zważyłam (nie wiem po co zawsze się ważę po większym jedzeniu) i waga wskazała 56 kg czyli utrzymujemy tą sprzed świąt. Z jednej strony fajnie że jest dla mnie taka łaskawa a z drugie strony trochę straciłam ten czas, mogłam dać z siebie więcej.

Od jutra muszę zacząć się pilnować, rozplanować czas wolny (na szczęście zbliża się majówka więc będę miała trochę czasu wszystko ponadrabiać). Chcę już kończyć tą pracę mgr bo się stresuję cały czas czy zdążę czy dam radę. W połowie maja wezmę wolne i dokończę ją raz a porządnie, byle mieć już głowę wolną. Ale można powiedzieć że po egzaminach na uczelni jest jeden kamyczek mniej na sercu :)

A dziś idę z mężem do restauracji z powodu moich imienin w ostatnim tygodniu, do tej restauracji tajskiej co kiedyś (dość niedawno) była u magdy gesler w poznaniu. Może ktoś z was widział :) Była u nas w poznaniu magda 2 razy i byłam w oby dwóch tych miejscach. W jednym byłam przed jej rewolucją bo było to na osiedlu gdzie mieszkam, i byłam też po (to była restauracja indyjska). Przed - mówiła prawdę, zgadzałam się w 100% z jej uwagami. Po - bardzo smacznie ale niestety po 6 miesiącach zamknieli interes. Kobieta (właścicielka była niezrównoważona) :) Nie podołała tego i chyba wrócili do indii.

W drugim miejscy to była pizzeria na mieście i też tam poszliśmy po (wcześniej o tym nie słyszeliśmy) i też było bardzo pysznie. Mają tam teraz ogromny ruch i cieżko się dostać :) Ale na pewno tam się jeszcze wybiorę :) Zobaczymy jak będzie tutaj :)

Akurat z mężem lubimy kuchnie orientalną, szczególnie chińską, indyjską od niedawna, ale również włoską i polską (typu pierogi).  Najczęściej jednak wybieramy chińską ale ja ostatonio tęsknie za indyjską :) Mniam :) A ta jest tajsko-japońska czyli z sushi które też lubimy :)

25 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

Widzę zmiany i w wyglądzie i w moim podejściu psychicznym do diety, ćwiczeń itp. Czuję się już w swoim ciele dobre, wiadomo że chce jeszcze to czy tamto poprawić, ale jak patrze w lustro to podobam się sobie :) Dawno takiego uczucia nie miałam (chyba jak miałam 17 lat) i bardzo to mnie cieszy :)

Dieta idzie lekko, ćwiczenia jeszcze lżej :) Uzależniłam się od tego i nie wyobrażam żebym miała się cofnąć do tego co kiedyś. Zdarzają się słodycze ale już bez wyrzutów sumienia. Muszę teraz się skupić trochę na liczeniu kcal i makroelementów żeby wiedzieć że wszystko robię prawidłowo i czy coś jeszcze trzeba poprawić.

Śniadanie: 2 razowce, serek biały, warzywa, herbata zielona 250 kcal

2 Śniadanie: actimel, banan 200 kcal

Lunch: ryba w galarecie, chleb żytni, sok owocowy 400 kcal

Przekąska: lody miętowe 260 kcal

Suma: 1100 kcal.

Jeszcze będzie obiad ale nie wiem jeszcze co.

A dziś do pracy rowerem więc mam spalone ok. 1000 kcal :)

24 kwietnia 2014 , Komentarze (6)

No więc wróciłam do pracy :( Ach teraz wiem jak było fajnie w domu :) Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło.

Rano pojechałam na siłownie i pobiegałam sobie trochę, do tego orbitrek 15 min. Ogólnie gdzieś koło 9-10 km wyszło. Później solarium :) kąpiel i do roboty. Tutaj w pracy nic mnie nie kusi :) więc jest łatwiej wytrzymać. 

Wczorajsze menu też w sumie ok.

Śniadanie: 2 kromki chleba z serkiem białym i warzywami, kawa zbożowa

2 Śniadanie: banan, kawa zbożowa

Przekąska: actimell, kawa zbożowa

Lunch: kasza jęczmienna z marchewka, sałata z jogurtem i rzodkiewką, herbata zielona

Przekąska: ?? sok / jabłko

Kolacja: ??

Mama już oczywiście po operacji, wszystko przebiegło po myśli lekarza. Podejrzewali mięsaka, ale teraz lekarz mówił że patrząc na strukturę myśli że jednak nie, ale oczywiście najważniejsze będą wyniki histo które będą gdzieś za 2-3 tygodnie.

Wczoraj tez trochę się ścięliśmy z teściami w sumie o taką głupotę. Ja zawsze mówiłam żeby mojego pieska nie dokarmiali, ale im się to tak podobało że teraz mój pies to po prostu jest żebrak roku. W taką rolę wchodzi kiedy jedzą obiad lub cokolwiek ze dostaje drugie tyle co w misce z ich talerza. Na szczęście jest chudym psem, ale ogólnie to czasami im w talerz wchodzi a oni się z tego cieszą. Machnęłam już na to ręką, ale wczoraj właśnie tak się rozochociła że mi szynkę z kanapki zjadła a potem całą paczkę ciastek jak nikogo w domu nie było. Później oczywiście się źle czuła, o dziwo się nie porzygała. No i mój T im to wypomniał, ja tez ich poprosiłam żeby teraz był kategoryczny zakaz dawania jej jedzenia to oni się oburzyli że mówimy że to ich wina, że wina leży w wychowaniu od podstaw a nie ich dawanie jedzenia, że to i tamto i takie nagłe wylewanie żalów....tak to odczuwam. Może mój T trochę za agresywnie ruszył ale on tak już ma i teraz jakoś tak głupia atmosfera w domu.

Niby chcemy się wyprowadzić żeby mieszkać w osobnych domach ale na jednej działce i ja nie wiem czy to oby jest dobry pomysł. Osobno mieszkać chcemy na pewno ale czy jedna działka na dwa domu np. bliźniak to też nie za blisko? Niby osobno ale nadal może za blisko?

23 kwietnia 2014 , Komentarze (7)

Siedzenie w domu do łatwym nie należy. Dziś zdecydowanie jednak lepiej. Rano zjadłam śniadanie, wypiłam wodę z cytryną, później zjadłam 2 kiwi i herbatę wypiłam....no i dopadło mnie znów...i skusiłam się na pasek czekolady. Po pasku oczywiście miałam ochotę żeby ją dokończyć a siebie wykończyć, ale trzymało mnie przed tym to że jak by mój T wrócił i to zobaczył to by mnie ochrzanił że od wczoraj wielką tabliczkę czekolady zjadłam a on tylko pasek z niej skubnął. Tak więc na dziś zostawiłam mu resztę tej czekolady.

Od rana obowiązki domowe, piszę pracę, już w sumie zbliżam się do końca z częścią literaturową więc mały kamyczek z serca spadł. Dziś też moja mama ma operację na nodze - wycięcie guza więc jestem ogólnie poddenerwowana i nie wiem co z sobą zrobić. Właśnie w tej chwili jak piszę leży na stole operacyjnym. Czekam z niecierpliwością na telefon jak będzie już po. Z jednej strony będzie po a z drugie przed - będą robić histo i dopiero wtedy się wszystko wyjaśni więc najbliższe dni będę w ciągłym stresie. Stres związany z mamą, z pracą mgr i moją własną działalnością po prostu co dzień mnie zrzera. Nie czuje takiego mocnego stresu (tylko czasami) ale czuje że cały czas coś się za mną wlecze, ciągnie po gaciach jak smród. Nawet wolne dwa dni w domu czy święta nie są dla mnie psychicznie wolne. Cały czas mam coś do zrobienia, coś do zaliczenia, czekam na wyniki itp....jedynie bieganie trochę mnie w tym odstresowuje bo wtedy przez 30-60 min nie myślę o niczym i uciekam przed tym wszystkim. 

Lecę zrobić sobie kanapeczki i na rowerze jadę do pracy na 17.00 do 19.00 czyli łącznie będzie 26 km jeśli mnie deszcz nie złapie po drodze.

Po powrocie czeka mnie nauka na egzamin i się spakuje na jutrzejszą poranną siłownie i jutro już do pracy znów od 7.00 do 19.00.

Ehh jak ciężko w życiu ale nikt nie mówił że będzie łatwo.

22 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

Święta nie wyglądały najgorzej. Wiadomo, ciasta, obiad, posiłek gonił posiłek ale ogólnie nie miałam włączonego tzw. packmena czyli pakowania w żołądek jak w bagażnik. Dziś nie poszłam do pracy bo pisałam mgr. No i stwierdziłam że to jest dla mnie najgorsze. Wolna chata i pisanie pracy mgr w piżamie wygląda tak że jem jem jem i jem i do tego piszę....kręcę się koło jedzenia, lodówki, sklepu i tak w sumie na nic nie mam ochoty i na wszystko. Właśnie pochłonęłam dużo, za dużo....niestety dużo mam też słodyczy w domu bo miałam imieniny i dosłałam słodyczy od groma...w sumie polowe to już zjadłam :)

Jeśli chodzi o ćwiczenia to się trzymam ładnie. Wczoraj przebiegłam 10 km :) Dziś przejechałam 13 km i mam zamiar jeszcze poćwiczyć Mel B. Jutro też w domu, chociaż nie wiem czy to dobry pomysł. Ale mam zamiar od jutra zrobić 3 dni oczyszczania.

Muszę przestawić myślenie na inne tory!

18 kwietnia 2014 , Komentarze (7)

Wczoraj się zważyłam po dwóch tygodniach i jest 1 kg tłuszczu mniej :) Super :) Mam 11 kg tkanki tłuszczowej a chce mieć 8 czyli jeszcze 3 kg.

Wczoraj wróciłam bardzo późno więc ćwiczeń niestety nie dało się zrobić..mogłaby,m je zrobić w łazience w ukryciu o 23 ale stwierdziłam że bez przesady...będą na mnie patrzeć jak na psychola :P Dziś na spokojnie sobie poćwiczę, a rano było bieganie jak to w piątek.

Na obiad mam to co teściowa zrobi a to było niestety spaghetii :( czyli dużo węgli o 22.00 :/ ale wzięłam naprawdę malutko i do tego zupę krem z marchewki.

Niestety dziś z rana źle się czułam, katar, ból głowy, ból brzucha (@) i węzły powiększone. Ale na siłowni było już lepiej po czym w pracy znów nie ciekawie :( Super, jak się rozchoduje na jedyne 2 dni wolne :(

W sobotę będzie ciężko (jedno spotkanie mam o 5 rano po mszy, potem wracam do domu i jem śniadanie z teściami ok 10.00, potem jadę na śniadanie do babci na 12.00, potem na podwieczorek do drugiej babci która gotuje optymanie a potem znów do teściów bo przyjeżdża szwagier więc możliwe że znów ciasto wleci). Za to w poniedziałek na spokojnie w domu z mężem jak zwykła niedziela (tylko ze dużo więcej jedzenia).

Nie wiem jak to będzie ćwiczeniowo i jedzeniowo...będę się starała jeść zdrowo i smacznie :) A muszę przyznać że nie mam już takiej ochoty na słodycze i ciasta..nie muszę ze sobą walczyć żeby ich nie zjeść i to mnie cieszy najbardziej. No a drugie co mnie cieszy ten spadek - osiągnęłam I cel! Teraz drugi cel 54 kg planuję na połowę maja a 52 kg na koniec czerwca i będę super laska na lipiec

Śniadanie: bułka fitness z jajkiem, rzeżuchą i pomidorem

2 Śniadanie: babeczka z dżemem, jogurt kozi

Lunch: bułka fitness z serem żółtym, warzywami, herbata

Przekąska: sok śliwkowy

Kolacja: jeszcze nie wiem


PoniedziałekWtorekŚrodęCzwartekPiątekSobotaNiedziela
3 posiłki główne/2 przekąski
zrealizowanozrealizowano
zrealizowano
zrealizowano
zrealizowano


3-4 godzinny pomiędzy posiłkami
zrealizowanozrealizowano
zrealizowano
zrealizowano
zrealizowano


ok. 2 litry płynów
zrealizowanotrochę za mało
zrealizowano ale nadal trochę mało
zrealizowano
zrealizowano


2-3 owoce dziennie
zrealizowanozrealizowano
zrealizowano
zrealizowano
zrealizowano


dzień bez słodyczy
zrealizowanozrealizowano
zrealizowano
nie zreal.
zrealizowano


dzień bez alkoholu/kawy
zrealizowanozrealizowano
zrealizowano
nie zreal.
zrealizowano


TRENING







trening areobowyzrealizowano--
zrealizowano

zrealizowano


trening siłowy ---zrealizowano

nie zreal.
zrealizowano


Dzień 1
1500 kcal
-600 kcal
Dzień 4
1500 kcal
o kcal :(
Dzień 7


Dzień 10

Dzień 13

Dzień 2
1380 kcal
-250 kcal
Dzień 5


Dzień 8


Dzień 11

Dzień 14

Dzień 3
1600 kcal
- 600 kcal
Dzień 6


Dzień 9


Dzień 12

Dzień 15

17 kwietnia 2014 , Komentarze (9)

Czuje że nastąpił jakiś przełom. Przełom w moim myśleniu, trenowaniu i postępach. Dziś rano zbudziłam się, ujrzałam swoją nogę, stwierdziłam że na udzie wygląda coraz lepiej, cellulit coraz mniejszy ale...ewidentny brak pupy! Niestety, tego się obawiałam, że im więcej schudnę tym większe będę miała płaskodupie :(

Nic, trzeba zacząć pompowanie z Mel B :) Już nie mogę się doczekać efektach związanych teraz właśnie z ćwiczeniami Mel B. Dziś w planie właśnie to, ale już się boję bo o 19.00 wyjdę z pracy najwcześniej, więc w domu będę ok. 20-21. Obiad, muszę jeszcze dokończyć pracę w domu i poćwiczyć. Wczoraj miałam lekki spadek formy, byłam po prostu zmęczona czemu się w sumie nie dziwie bo tez w domu zlądowałam ok. 20.00.

Ale muszę dziś zrobić ćwiczenia, nie ma bata. Jakie polecacie ćwiczenia na tyłek oprócz mel B i czy one faktycznie są efektywne?

Śniadanie: 2 kromki razowca z powidłami, kakao

2 Śniadanie: kawa zbożowa z mlekiem, pomarańcza

Lunch: 2 kromki razowca z szynka i warzywami, herbata zielona b/c.

Przekąska: jogurt orzechowy, winogrona

Przekąska: jabłko

Kolacja: nie wiem właśnie :)

16 kwietnia 2014 , Komentarze (6)

Wczoraj myślałam już że nie uda mi się spełnić wyzwania. Czas leciał nieubłaganie, nie miałam dla siebie godziny wolnej, tylko 30 min. potem coś i potem znów 20 min...bez sensu. 

Ale się uparłam i może nie zrobiłam Mel B tylko zamknęłam się w łazience i na dywaniku robiłam ćwiczenia z tych co sobie przypomniałam + parę innych jeszcze. Łącznie wyszło 30 min. W sam raz zdążyłam bo jak skończyłam to była 23.40 :) A dziś rano wstałam o 5 rano i na siłownie. Sama jestem zdziwiona...skąd u mnie ta energia? No ale dobrze, niech jest jej jak najwięcej. Wczoraj jak wyszłam jeszcze z psem i padało to biegłam do sklepu...ale czułam się dobrze :) Taka świeżość, deszcz, kałuże i ja skacząca pomiędzy nimi w światłach lamp :) Piesek był trochę mniej zadowolony :)

Nie wiem czy pamiętacie taką reklamę na tabletki vital coś, że babka jak je wzięła to szukała psa żeby iść z nim biegać a on chował się w szafie...to właśnie ja i mój pies :)

Także jestem zadowolona że mi się udało, a dziś już po treningu. Dziś były interwały + elipsa na tyłek. Pomimo że jeszcze mam jutro ostatnią tabletkę dostałam już lekko @. brzuch i tyłek i cycki mam jak galaretka...mam nadzieje że jak ta woda mi zejdzie to będzie i spadek i super ciałko bo na razie patrze w lustro i taka galareta blada :/

1PoniedziałekWtorekŚrodęCzwartekPiątekSobotaNiedziela
3 posiłki główne/2 przekąski
zrealizowanozrealizowano
zrealizowano




3-4 godzinny pomiędzy posiłkami
zrealizowanozrealizowano
zrealizowano




ok. 2 litry płynów
zrealizowanotrochę za mało
zrealizowano ale nadal trochę mało




2-3 owoce dziennie
zrealizowanozrealizowano
zrealizowano




dzień bez słodyczy
zrealizowanozrealizowano
zrealizowano




dzień bez alkoholu/kawy
zrealizowanozrealizowano
zrealizowano




TRENING







trening areobowyzrealizowano--
zrealizowano




trening siłowy ---zrealizowano





Dzień 1
1500 kcal
-600 kcal
Dzień 4


Dzień 7


Dzień 10

Dzień 13

Dzień 2
1380 kcal
-250 kcal
Dzień 5


Dzień 8


Dzień 11

Dzień 14

Dzień 3
1600 kcal
- 600 kcal
Dzień 6


Dzień 9


Dzień 12

Dzień 15

Jakoś ochota na słodkie tez mi przeszła, czuje że te święta będą fajne :)

Dzień 3

Śniadanie: płatki owsiane z mlekiem, bułeczka mała własnego teściowego wypieku z dżemem :), herbata zielona b/c. (350 kcal)

2 Śniadanie: sok jabłkowo-selerowy z imbirem, banan, kawa z mlekiem (225 kcal)

3 Śniadanie: ryba w galarecie, chleb żytni, warzywa (sałata, ogórek, pomidorki koktajlowe), herbata zielona b/c. (350 kcal)

Przekąska: jogurt naturalny z sosem malinowym (180 kcal)

Przekąska: jabłko, kiwi (100 kcal)

Obiad: zupa marchewkowa z paluchem serowym, czosnkiem i serem żółtym :) już mi ślinka cieknie jak o tym myślę :) (400 kcal)

Deser: budyń z sosem malinowym 200 kcal

Suma: 1600 kcal

Fitness: bieg 45 min (interwały), 15 min. elipsa na tyłek

15 kwietnia 2014 , Komentarze (8)

Dzień pierwszy był idealny. Wieczorem czułam się maxymalnie wysycona witaminami i składnikami mineralnymi. Nie byłam śpiąca, miałam siły na dalszą pracę (niestety praca praca praca :( ) a nie tak jak wcześniej zasypiałam o 21.00. Myślę że to było głównie spowodowane moją chroniczną miesiączką (bo zmieniałam tabletki) i po prostu miałam lekką anemię. Teraz wszystko wraca na właściwe tory, czuje już wiatr we włosach i nowe wiosenne siły :)

Dzień 2

Śniadanie: tosty z serem żółtym z razowego pieczywa z warzywami, herbata zielona 

250 kcal

2 Śniadanie: sok z jabłek i aronii 250 kcal

Lunch: 2 kromki chleba z serkiem ziarnistym, warzywami 350 kcal

Przekąska: marchewka, jogurt owocowy 200 kcal

Obiad: śledzie w śmietanie z warzywami i ziemniaki 400 kcal

Deserek: mleko z miodem, ciastko owsiane 180 kcal

Suma: 1380 kcal

Fitness: ćwiczenia dywanowe 250 kcal

Tydzień 1PoniedziałekWtorekŚrodęCzwartekPiątekSobotaNiedziela
3 posiłki główne/2 przekąski
zrealizowano
3-4 godzinny pomiędzy posiłkami
zrealizowano
ok. 2 litry płynów
zrealizowano
2-3 owoce dziennie
zrealizowano
dzień bez słodyczy
zrealizowano
dzień bez alkoholu/kawy
zrealizowano
TRENING
trening areobowyzrealizowano
trening siłowy ---

Moje postanowienia dietetyczne których muszę się trzymać i sukces murowany (wypiszę w tabelce).

Dzień 1
1500 kcal
-600 kcal
Dzień 4


Dzień 7


Dzień 10

Dzień 13

Dzień 2
1380 kcal
-250 kcal
Dzień 5


Dzień 8


Dzień 11

Dzień 14

Dzień 3


Dzień 6


Dzień 9


Dzień 12

Dzień 15

















































































© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.