Waga w piątek rano 89.3kg, waga dziś 93.2kg! Co to ma być??!!
Do tego przeziębiona jak cholera!
Ostatnio dodane zdjęcia
Ulubione
O mnie
Informacje o pamiętniku:
Odwiedzin: | 95942 |
Komentarzy: | 1633 |
Założony: | 29 grudnia 2011 |
Ostatni wpis: | 2 kwietnia 2022 |
kobieta, 42 lat, Poznań
168 cm, 111.00 kg więcej o mnie
Postępy w odchudzaniu
Masa ciała
Waga w piątek rano 89.3kg, waga dziś 93.2kg! Co to ma być??!!
Do tego przeziębiona jak cholera!
Waga rośnie...
Dziś wytrzymałam cały dzień na diecie. Pierwszy chyba od miesiąca....
Powinnam się cieszyć ale właśnie zdałam sobie sprawę, że miałam szansę schudnąć w rok 50kg, Tak niewiele zostało i się zjebało. Tzn. ja zjebałam, jak zawsze zresztą.
Tylko nie piszcie, że wiele osiągnęłam, bo dla mnie to tylko porażki. Najpierw stan do którego się doprowadziłam, a teraz powrót do starych przyzwyczajeń... Żałosne...
Więc było dziwnie i to u obu lekarzy...
U chirurga plastyka koleś stwierdził, że jest dobrze, że będzie wisieć, że im bardziej będzie wisieć tym lepiej, bo lepszy efekt po operacji. Redukcja tkanki tłuszczowej powoduje, że zwis jest większy ale nie potrzebna jest wtedy liposukcja. Plan operacji jest taki, że najpierw brzuch, piersi, ręce, nogi, między każdymi zabiegami ok 3 miesiące przerwy w zależności jak się goi. Nie można tego łączyć. Na koniec lekarz powiedział mi, że mam się nie martwić. Ostatnio operował kobietę, która ważyła 70kg i zrzuciła 70kg i wyciął jej śliczny brzuszek. I nie był w stanie uwierzyć, że ona ważyła 140kg. Kasę trzeba zbierać i działać.
U ortopedy, pan stwierdził, że on chętnie by to przekuł i strzykawką wyssał płyn. Może się nie zbierze, a może zbierze na nowo. Jak się zbierze to wtedy może go być więcej i trzeba usunąć operacyjnie. Więc pytam czy może tak zostać, bo takie zgrubienie za kostką mam kilka lat. Stwierdził, że w takim razie czego oczekuje, co mnie martwi. Odpowiadam, że dlatego że spuchło i bolało i na usg pojawiły się nie fajne rzeczy i nogi mam tylko dwie więc o nie dbam ale przestało i nie wiem co dalej. Zapisał maść, leki i za 2 tygodnie do kontroli. Korci go, żeby to wyciąć nawet jutro chciał mnie wciągnąć na oddział ale ja się chyba powstrzymam. Jeśli uczucie odrętwienia minie, nie będzie puchło to może za pół roku powtórzę usg i jeśli się powiększy to wtedy zadziałam. Już sama nie wiem, ale co nagle...
Ogólnie to chyba dobre wieści. Trochę mi ulżyło. Nie jest uroczo ale nie jest i źle. Buziaki i do przeczytania.
Masakra jakaś... Płynę, spadam, równia pochyła, pionowy wodospad już właściwie :(
Pojechałam jednak nad morze i miałam nadzieję, że tam się ogarnę ale oczywiście poszło nie tak jak planowałam...
Najgorsze, że jutro jadę do chirurga plastycznego, na wstępną konsultację. Nie wiem czy zdecyduje się na operację, ale chce wiedzieć jakie są możliwości, zasady, czego się spodziewać. Mam nadzieję, że to mnie zmotywuje a nie pogrąży:( Tylko jak myśleć o operacji usunięcia nadmiaru skóry skoro nie umiem utrzymać wagi??
Strach jest, muszę się całkowicie rozebrać przed obcym facetem echhhh
Dobrze nie jest, więzadła co prawda całe i tylko jedno lekko niestabilne ale znalazła się też spora torbiel, dodatkowa kostka (czyli jakiś dodatkowy wzgórek na kości, który powoduje że jest ciasno i zwiększa się szansa na kolejne torbiele) i ostre krawędzie kości (spowodowane pewnie dużą wagą).
Mnie jakoś najbardziej przeraziła torbiel zwłaszcza ze 4cm nie wiadomo skąd wychodząca, najprawdopodobniej spomiędzy kości piszczelowej i strzałkowej, którą ponoć leczy się jedynie operacyjnie ale pani doktor wykonująca usg mów, że mam się nie przejmować bo ogólnie stan mojej kostki jest tak fatalny, że torbiel to najmniejszy problem :-/ Od takie pocieszenie :-/
Umówiłam się już na wizytę u ortopedy, który jak usłyszał z czym zamierzam się u niego pojawić, powiedział że torbiel w kostce to wyjątkowa rzadkość :-/ i że owszem powinnam być u niego jak najszybciej i że skoro pracuje długo to poda mi w poniedziałek najpóźniejszy z możliwych wtorkowych dyżurów, bo niestety wyjeżdża na weekend. Był bardzo miły i konkretny tylko jego reakcja wywołała mój niepokój...
W tym "optymistycznym" nastroju spędzę wolny, długi weekend w domu, bo kumpela nie zarezerwowała noclegów nad morzem!!
Nie dość, że dietowo słabo, to jeszcze zdrowie podupadło.
W sobotę 4,8km, w niedzielę 3,5km biegu i idę sobie totalnie zadowolona z łazienki do łóżeczka i nagle jak mnie kostka nie zabolała! Ani stanąć ani nić... W nocy spałam ze stopą na poduszce, wczoraj spuchła w ciągu dnia, a dziś rehabilitant powiedział, że to nie torebka stawowa tylko sam nie wie co. Że przydałoby się jakieś usg bo jakieś dziwne pulsowanie w kostce i kość strzałkowa z piszczelową jakby się rozjechały, zapadły czy coś...
Ogólnie nie boli jakość szczególnie, opuchlizna taka na pół, nie wiem czy panikować czy odpoczywać... W każdym razie o bieganiu można zapomnieć i o szpilkach na imprezę też...
Pojechałam dziś do lekarza na kontrole blizny i wszystko ok. Po drodze zaliczyłam 2 lody mcflurry, shake i skrzydełka z kfc. Potem kupiłam za ciasna spódnicę w rozmiarze 42 aby się zmotywować do powrotu na dietę....
W domu zjadłam pół białego chleba i jeszcze litr lodów od grycana!
Ok, ok poszalałam i stwierdziłam, że więcej tak nie chce więc poszłam biegać i wyszło 4.8km! Nie wiem jak będzie jutro ale po bieganiu czuje się lepiej niż po jedzeniu:)
Tyle przytyłam w tym tygodniu! Masakra jakaś wciąż myślę co i gdzie zjeść. Koszmar mówię Wam:( w pracy kombinuje gdzie się zwolnić aby jechać kupić coś do jedzenia, po pracy nakładam drogi aby zaliczyć fast food. Jadę i wiem, że źle robię ale jadę.Powinnam ważyć niedługo 80kg a zaraz będzie 90kg znowu. Brzuch mi wyszedł i dolina na maksa. Pisałam do dietetyka ale przecież to ja muszę działać a nie on...
Żal mi kasy na nowe ciuchy, bo niby za miesiąc będą za duże a wydaje na żarcie mnóstwo! Najgorsze, że po tym tygodniu już czuje jak źle się czuję:(
Jest mi smutno i jestem zawiedziona sobą, myślałam że po tylu miesiącach nie można wrócić do starych przyzwyczajeń, a zrobiłam to bez problemu.
Utycie, przybranie tych dwóch kg było takie proste i przyjemne, a teraz nie mogę się ich pozbyć. Od poniedziałku byłam prawie grzeczna, a nadal pozostało 1,2kg! Wczoraj nawet poszłam biegać!! Całe 3,15km (bez podśmiechów proszę) i efekt taki, że dobrze mi się spało.
Najgorsze, że te całe dwa kg poszły chyba w brzuch bo wygląda fatalnie, fatalniej niż wcześniej. Zrobił się nalany, pomarszczony, jakiś cellulitowy...
Ech nie ma co, znowu się trzeba garnąć do działania... Miłego weekendu życzę i bądźcie mądrzejsze ode mnie...
2 tygodnie = plus 2 kilogramy
Niewinne podjadanie, zamienianie posiłków...