Niestety po rozwaleniu autka podłamałam się i nażarłam.
Potem impreza rodzinna na której byłam sama a inni w parach i z małymi dziećmi więc kolejna załamka.
Zwłaszcza że mój nielubiany przeze mnie szwagier schudł jak się okazało ponad 50kg i waży 117!!! Nie pomyliłam się w obliczeniach i to są prawdziwe dane! Ten okropny olbrzymi pijaczek będzie za chwile ważył mniej niż ja!!!!
Do tego siostrzeniec, który zaczął się odchudzać w grudniu wygląda tak, że gdyby nie był z mojej rodziny sama bym się za nim na ulicy obejrzała! Schudł 22kg!
A potem jeszcze musiałam wrócić do podróżowania pociągiem i znowu nie było jak dbać o dietę.
Więc od jutra zaczynam, mówię od jutra bo dziś z racji chorobowego wciągnęłam już jajecznicę na szynce ze świeżym pieczywem.
Och dziewczyny jestem beznadziejna.
Dziś jednak zrobiłam pierwszy krok, zapisałam się do grupy wsparcia. Wiadomo, że nie schudną za mnie ale jak będę musiała spojrzeć im co tydzień w oczy to może się zmobilizuje:)