dzisiaj w planie.
śniadanie: piekielna jajecznica z trzech jajek, dwie kromki ciabatty, pomidorek.
drugie śniadanie: reszta ciabatty z ogórkiem kiszonym i plasterkiem żółtego sera.
obiad: kawałek pieczeni oraz ziemniaczki. surówka z marchwi.
poko: żelowany jogurt o smaku pieczonego jabłka.
wiem, że powinnam wracać stopniowo do normalnej diety, ale nie mogę już patrzeć na kaszkę mannę. i tak jestem lekko zawiedziona, że przez trzy dni kaszkowania schudłam tylko 700 g. liczyłam na jakieś 2 kg.
wczoraj oglądałam swe cielsko w lustrze i znów zauważyłam, że tu i ówdzie jest mnie mniej. moim największym problemem jest
wielka dupa i obrzęk lipidowy na wewnętrznej stronie prawego uda. natchniona przez blogerki urodowe postanowiłam zainwestować w kilometry folii spożywczej i cynamonowy wytapiacz tłuszczu. Luby od razu skojarzył to z odcinkiem
Świata według Kiepskich, gdzie Kiepski odchudzał Boczka.
jeśli chodzi o aktywność fizyczną, dzisiaj chciałabym zaliczyć długi spacer, żeby się nawdychać świeżego krakowskiego powietrza i nałapać witaminy D. no i może rowerek albo turlanie się po podłodze.
pozdrawiam słonecznie i idę grać w RTW.