Ostatnio dodane zdjęcia

Ulubione

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 16502
Komentarzy: 193
Założony: 24 lipca 2011
Ostatni wpis: 14 lutego 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
teardrops

kobieta, 32 lat, Warszawa

164 cm, 56.30 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 sierpnia 2013 , Skomentuj



Dzisiejszy dzień do dietetycznych nie będzie należeć. W ciągu dnia postaram się zjeść w sam raz, bez szaleństw, bo dziś wieczorem przyjeżdża moja przyjaciółka na cały weekend i idziemy na imprezę, więc znając nas i niestety nasze możliwości do alkoholu to przekroczę pewnie z 2000. Chociaż są momenty w których nie warto przejmować się takimi rzeczami! :)

Najgorsze jest to, że jutro mam na rano do pracy, ale jakoś dam radę :) Co roku daję radę : D

Tak więc pewnie na weekend znikną moje raporty, bo nie będzie zbyt wiele czasu. W niedzielę chciałam zrobić ważenie i pomiary, ale nie wiem czy to będzie dobry pomysł. Może na wagę wskoczę, ale trochę z przymkniętym okiem, bo wiadomo jak to może być. Za tydzień w niedzielę już zrobię sobie takie porządne pomiary i mam nadzieję, że będą w miarę zadowalające. W końcu za 2 tygodnie wracam do miasta gdzie studiuję i chciałabym już troszkę lepiej wyglądać, a wrzesień poświęcić na ostatnie szlify tak aby pojawić się w październiku na zajęciach i zrobić wrażenie na znajomych których nie widziałam przez 3 miesiące.

Z tych cudownych wiadomości - a jednak udało mi się dziś rano wcisnąć w moje spodnie ?motywacyjne? i wyglądają bardzo ok., więc uznaję, że pierwszy cel mam już w 100% zaliczony. Bałam się, że będzie bardzo źle, bo w końcu powinnam mieć za niedługo okres, a to się wiążę z tym, że czasem lubię sobie spuchnąć ale mój organizm mnie trochę oszczędził :)

 A jeszcze co do wczorajszego dnia to znów pięknie trzymałam się i ćwiczyłam, więc za bardzo nie mam o czym pisać

15 sierpnia 2013 , Komentarze (4)

Wczoraj nie pisałam, bo stwierdziłam, że skoro dziś mam wolne to mogę to zrobić rano.

Niby fajnie, że mogę poleniuchować, ale z drugiej strony wolałabym pójść do pracy - wtedy mam pewność, że żadna wpadka mi się nie zdarzy. Chociaż po tych 10 dniach pilnowania się nie wydaje mi się, aby miało się cokolwiek takiego stać. No właśnie, 10 dni bez słodyczy i co najważniejsze nie ciągnie mnie do nich na razie mimo, że mam je w pobliżu. Skoro wytrzymałam już ponad tydzień to mogę powiedzieć, że najgorsze za mną. Nawet już odechciało mi się mojej 'dietetycznej szarlotki na zimno':)

Jeśli chodzi o wczorajsze ćwiczenia i dietę, to znów daję sobie 6. Muszę chyba coś dołożyć jeszcze do moich standardowych ćwiczeń, bo mimo 75 minutowego wysiłku już coraz mniej widać po mnie zmęczenie, chociaż robię ćwiczenia, które dają trochę w kość. Gdy nie czuję się zmęczona mam wrażenie, że nie daje to efektów. Może rower stacjonarny dołożę, albo jeszcze jakieś dywanówki. Zobaczę.

Dziś ze względu na siedzenie w domu trochę ponadrabiam zaległości na rowerze stacjonarnym. Myślałam, że dziś się trochę poopalam, ale pogoda w kratkę, raz chmury, raz słońce i w dodatku już ten zimny, jesienny wiaterek. Też czujecie już jesień w powietrzu? Zawsze ma ona taki charakterystyczny zapach, zwłaszcza w górach. W tym roku niech nie przychodzi za szybko, bo wymianę garderoby na jesień/zimę planuję w rozmiarze 36 więc potrzebuję jeszcze trochę czasu. Do końca września będzie idealnie.

Kurcze, tak bardzo chciałabym się zakochać na jesień, z tym, że tym razem ze wzajemnością. Z jednej strony ta pora roku dla mnie jest jedną z najpiękniejszych, ale też zawsze jedną z najsmutniejszych. Zimno się robi, człowiek chciałby się przytulić, wypić razem ciepłą herbatę, porozmawiać a tu nie ma z kim :(

Muszę też w końcu wziąć się za mój angielski. Chciałabym się tak zmotywować do nauki jak do ćwiczeń. Niby maturę ustną i pisemną mam zdaną wysoko, ale po roku przerwy mam wrażenie, że wszystko zapomniałam. Ostatnio miałam sytuację, że przyszli jacyś holendrzy do mnie do pracy i chcieli rozmawiać ze mną po angielsku, a ja po prostu nie wiedziałam co mam powiedzieć (niestety mam blokadę do rozmów, bo boję się że coś powiem źle). I co najgorsze sytuację uratował może 8-9 letni chłopak który był tłumaczem. Ale wtopa! Podejrzewam, że jak zacznę sobie przypominać i słówka i czasy to szybko wdrążę się w temat. Z tym, że bez motywacji ciężko. No ale z drugiej strony moim marzeniem jest po studiach zamieszkanie za granicą, więc czas się zmobilizować.


Aaa, i dziękuję za radę odnośnie zaparć. Problem samoistnie ustąpił, ale w razie czego kupiłam już siemię lniane i gdy znów coś przestanie działać, to czeka na mnie w szafce:)

Miłego i aktywnego dnia dziewczyny:*

13 sierpnia 2013 , Komentarze (7)

Takie ciałko to moje marzenie. Zawsze gdy ćwiczę i stoję przed tzw. 'ścianą', gdzie mówię sobie, że już więcej nie dam rady, że jestem za bardzo zmęczona, to wtedy od razu próbuję wyobrazić sobie siebie za te 8-10kg i od razu wraca energia i motywacja. Już nie mogę się doczekać, zwłaszcza, że codziennie spoglądam na zdjęcie, gdzie byłam szczupła. I to nie było aż tak dawno. Zaledwie 3 lata temu. Teraz przyznam, że chyba wtedy byłam nawet trochę za szczupła, chociaż to był okres, gdzie patrzyłam z perspektywy, że im szczuplej tym lepiej. W ciągu tych 3 lat wiele się zmieniło, a zwłaszcza moje podejście do sylwetki. Teraz kobieco znaczy pięknie. Już nie chcę być wieszakiem, chcę być tylko jędrna i pozbawiona latającej na każdą stronę galaretki. Uwielbiam pełne biodra u kobiet i marzę o tym aby wyglądać jak Beyonce. 

Niestety u mnie z jej krągłościami i wagą wyglądałabym na nie zadbaną, bo może i biodra i piersi byłyby pełniejsze, ale jednocześnie znając moje skłonności do cellulitu i brzydko odkładającego się tłuszczyku na brzuchu i boczkach nie wyglądałoby to dobrze. Dlatego raczej mam predyspozycje do pierwszej sylwetki, którą też nie pogardzę.


Jeśli chodzi o wiadomości z frontu, to zgłaszam, że dzisiejsza bitwa z tłuszczem zaliczona. 40 minut wbiegania na step, 20 minut wypalania tłuszczu z płytą, 15 minut na płaski brzuch również z płytką.

Niestety z tych smutniejszych wiadomości to raczej taka, że chyba czarno widzę mój plan idealnego wpasowania się w moje motywacyjne spodnie. Za 3 dni impreza i tak codziennie sprawdzam jak układają mi się na dupce i jeszcze nie jest idealnie. Nie sposób wcisnąć się w mniejsze spodnie(chociaż to też sukces), bo chodzi jeszcze o to aby wyglądać w nich perfekcyjnie. Chyba z moim celem poczekam do następnego tygodnia i już jestem w 100% pewna, że wtedy będzie pięknie. Chociaż przyznam szczerze, że szykuje się dość imprezowy weekend i to w dodatku całe 3 dni, więc mam nadzieję, że nie nabroję za dużo z alkoholem, bo stronić od niego na pewno nie będę, a z drugiej strony nie po to przelewam tyle potu każdego dnia, aby zniszczyć to co małymi kroczkami przybliża mnie do szczęścia.

Teraz zamiennie czas na dobrą wiadomość - moja skóra zaczyna wyglądać pięknie. Ładnie napina się i już nie mam wrażenia, że to skóra kobiety po 40. I czuję się lżejsza i piękniejsza.

Kolejna zła wiadomość - jem otręby, rzeczy z błonnikiem, owoce, warzywa, suszone śliwki itd. a niestety z chodzeniem do kibelka coś ciężko. Nigdy nie miałam z tym problemu i mam nadzieję, że się to szybko zmieni, bo w innym wypadku nawet nie wchodzę w weekend na wagę, bo pewnie doznam szoku.

Na dziś to chyba tyle  :) Czas poczytać co u Was słychać:)

12 sierpnia 2013 , Komentarze (3)

 

Ale jestem wykończona! Ale lubię to uczucie, zwłaszcza o tej porze, bo potem śpię jak dziecko! Wolę aktywny i męczący dzień niż taki leniwy i rozlazły, chociaż z drugiej strony czasem fajnie jest rzucić wszystko i  leżeć w łóżku bez konieczności wstawania. Powinnam teraz korzystać z takiej możliwości, bo zacznie się nowy rok na studiach i znów skończy się jakikolwiek odpoczynek.

Dziś już na szczęście obyło się bez zawrotów głowy, więc spokojnie mogłam sobie poćwiczyć. Standardowo godzinka ćwiczeń. Z jedzeniem też perfekcyjnie. Niestety teraz zauważyłam, że przez pracę moje menu stało się dość monotonne, ale z drugiej strony bardzo smaczne. Nie mam czasu robić sobie jakichś wymyślnych dań, tym bardziej że 3/5 posiłków jem w pracy na szybko. Od września mam wolne, więc planują trochę pokucharzyć i popróbować nowych smaków. Mam 21 lat, kiedyś muszę w końcu nauczyć się gotować! Czas na rewolucję w mojej kuchni :D

A tymczasem uciekam, bo nic tu po mnie. Nie grzeszę, ćwiczę sumiennie, więc nie mam jak się Wam żalić, że jestem beznadziejna i że zawalam. No nie mam o czym tu pisać. Sama nuda - dieta perfekcyjnie, ćwiczenia perfekcyjnie. Ile można tego słuchać?

Hehe, nie no, nie będę zapeszać :D

8 dzień bez słodyczy? Jakoś tak będzie – już straciłam rachubę, więc uznajmy, że to już 8 dzień :)

12 sierpnia 2013 , Komentarze (1)


Wczorajszy dzień niestety nie był zadowalający. Miałam go wykorzystać w pełni na ćwiczenia, biorąc pod uwagę, że nawet głowy poza dom nie wystawiłam, bo takiego miałam lenia, to chociaż miałam poskakać po domu. Niestety odkładałam to do cały czas i potem stwierdziłam, że jednak poćwiczę tak jak zawsze czyli wieczorem. I tak marnowałam dzień na głupoty. Po południu, ok. 17 stwierdziłam, że walnę się na łóżko i obejrzę jakiś film. Niestety zawsze mam tak, że wystarczy że przyłożę głowę do poduszki to momentalnie oczy mi lecą. I tak próbowałam oglądać film i walczyłam z zamykającymi się oczami. Niestety w momencie gdy już zasypiałam coś mnie wybudziło, wstałam szybko z łóżka i myślałam, że upadnę. Chyba jeszcze nigdy nie kręciło mi się tak w głowie. Trwało to z dobre 30 minut! Jednak w międzyczasie stwierdziłam, że może powinnam coś zjeść, więc zrobiłam sobie kolację wcześniej niż zwykle, specjalnie zjadłam więcej niż planowałam, ale też bez przesady, ale niestety nawet to nie pomogło. Dopiero jak otworzyłam szeroko okno w pokoju to zaczęło mi się poprawiać. Nie wiem skąd coś takiego, bo nigdy nie miałam czegoś takiego. Może to przez zbliżający się okres? W końcu chyba na dniach powinnam go dostać, więc może to dlatego.

Tak więc bojąc się o to co się zdarzyło stwierdziłam, że odpuszczę sobie ćwiczenia mimo tego, że już czułam się dobrze i nie wyglądało na to, aby zawirowania znów mogły się pojawić. Jednak mimo wszystko zaliczyłam 30 minut wbiegania na step, bo nie mogłam usiedzieć wieczorem na miejscu. Ale inne ćwiczenia odpuściłam sobie, bo stwierdziłam, że raz w tygodniu mogę zrobić sobie dzień odpoczynku. Dziś wracam do gry!

Aaa i jeśli chodzi o wczorajszą dietę, to było bardzo dobrze! Jestem z siebie dumna, bo naprawdę sporo było wczoraj u mnie w domu słodyczowych pokus a ja nic takiego nie tknęłam. I nie było coniedzielnego podjadania!

11 sierpnia 2013 , Komentarze (4)


Miało być ważenie i było! Nawet nie wiecie jak bardzo mnie ono zmotywowało. NIE JESTEM JUŻ CHODZĄCĄ SZEŚDZIESIĄTKĄ! Raz na zawsze żegnam się z tą liczbą, bo już najwyższy czas zaprzyjaźnić się z moją kochaną piąteczką.

I oto dowód:

I jeszcze wymiary:

61,6 – 59,8  (-1,8kg)

ramię 26 - 25,5 (-0,5cm)
biust  90 - 88 (-2cm)
talia   72 -70,5 (-1,5cm)
brzuch 89 - 87 (-2cm)
biodra 98 - 97 (-1 cm)
udo 61 - 59 (-2 cm)
łydka 34,5 - 34 (-0,5 cm)

Mogło być troszkę lepiej, bo przyznam szczerze, że pierwszy tydzień był trochę mieszany, że zdarzyło się kilka wpadek w tym jedna większa, ale za to drugi tydzień był perfekcyjny i nadrobiłam straty! Czyli szczerze mogę powiedzieć, że jestem z siebie dumna i że zrobiłam kawał dobrej roboty! Teraz może być już tylko lepiej i mam nadzieję, że kolejne 2 tygodnie będą równie owocne, no bo w końcu będzie trzeba zrobić sobie comiesięczne zdjęcie porównawcze, więc nie wypada abym wyglądała na nim gorzej niż na poprzednim :D

A tymczasem w podskokach i z uśmiechem na ustach uciekam do sprzątania pokoju i do ćwiczeń! Do wieczora! :)

10 sierpnia 2013 , Komentarze (5)

Uf, właśnie skończyłam 1,5h ćwiczeń. Jestem wykończona ale też nieźle zmotywowana! Te wczorajsze mierzenie spodni tak mnie zmotywowało, że wczoraj i dziś dałam sobie niezły wycisk do tego stopnia, że gdy już pod koniec robiłam ćwiczenia na brzuch to pot zalewał mi oczy! Dosłownie! Ale teraz siedząc i zdając raport z dzisiejszego dnia czuję się o niebo lepiej.

Jutro planuję ważenie! Ciekawa jestem ile spadło. Ale powiem Wam, że niezależnie od tego ile jutro zobaczę na wadze to muszę przyznać, że wizualnie coś się ruszyło z czego jestem zadowolona. Dziś chyba przez 15 minut stałam goła (i wesoła!) przed lustrem i podziwiałam efekty tygodniowej pracy. Chociaż tak naprawdę podziwiać to będę dopiero za 10kg, ale nawet taka mała poprawa motywuje do dalszego działania.  No i moja pućkowata twarz już znika powoli i już nawet widzę zarys kości policzkowych. Powoli wracają moje rysy i strasznie się cieszę, bo w końcu nie będę musiała uciekać przed aparatem. Niestety z okrąglejszą twarzą pozbyłam się też fotogeniczności i wyglądałam na każdym zdjęciu źle!

Wczoraj u jednej z Was wypatrzyłam przepis na szarlotkę na zimno w wersji bardzo dietetycznej i tak mi to narobiło ochoty, że dziś kupiłam wszystkie składniki z zamiarem zrobienia sobie jej. Na szczęście przemyślałam to sobie i odłożyłam przygotowanie szarlotki na za tydzień. Jednak moim celem na ten tydzień jest próba wciśnięcia się na weekendową imprezę w moje motywujące spodnie, ale dobrze wiem, że jakbym dopadła się do blaszki z szarlotką to niestety nie byłaby ona dla mnie taka dietetyczna bo zjadłabym ją całą :D Taki to ze mnie łasuch. Z drugiej strony to także ćwiczenie mojej silnej woli - przecież w planach miałam nie jedzenie słodyczy do końca tego miesiąca! Ale za tydzień chyba potraktuję to z małym przymrużeniem oka.

Menu:

1.Owsianka na mleku + 3 duże łyżki otrębów, do tego 6 dużych suszonych śliwek
2.Nektarynka
3. Pierś kurczaka w papirusie z ziołami prowansalskimi, ogórki konserwowe, kukurydza konserwowa
4.Duży jogurt
5. 2 kromki razowego z jajkiem, serkiem wiejskim, pomidorem, szczypiorkiem. 4 ogórki konserwowe, 2 duże marchewki

Ćwiczenia:
-30 min rower stacjonarny
-wbieganie na step 40 minut
-ćwiczenia z płytą (20 min wypalanie tłuszczu + 15 min na brzuch)

Był jeszcze spacer po mieście, ok. 40 min ale raczej nie traktuję tego jako treningu, bo to zwykłe załatwianie spraw na mieście i robienie zakupów.

Kurcze, powiem Wam szczerze, że po tym tygodniu gdzie przyłożyłam się do ćwiczeń i do diety czuję się o niebo lepiej. Czuję, że więcej mogę, mam bardziej optymistyczne podejście do przyszłości i co najważniejsze zaczynam odczuwać przyjemność z treningów i nie traktuję ich już tylko jako formy pozbycia się kilogramów. Wieczory nie są już dla mnie takie straszne i czuję, że WARTO!

I tym optymistycznym akcentem żegnam się z Wami! Do jutra!

(kurcze, gdybym kiedyś w szkole potrafiła pisać takie długie wypracowania, tak jak tutaj rozpisuję się próbując ująć tylko to co najważniejsze, to powinnam mieć same 6 za nie :D)

9 sierpnia 2013 , Komentarze (5)


(gdy schudnę i przynajmniej przez rok utrzymam wagę, to w prezencie zrobię sobie rękaw, czyli spełnię jedno z moich marzeń)


Wczoraj nie pisałam, bo miałam okropny dzień. Chyba zbliża mi się okres, bo ze stanu euforii i mega zadowolenia zamieniłam się w płaczkę szukającą sensu życia :D  No czasem tak bywa. Wynikiem tego stanu był też brak ćwiczeń, bo po prostu nie miałam energii aby chociażby pojeździć na stacjonarnym. Dziś jest dużo lepiej. Zaraz biorę się za ćwiczenia. Jutro mam wolne, więc postaram się w pełni wykorzystać ten czas. W ten weekend przewiduję ważenie, więc ciekawa jestem jak mi poszło. Dziś z ciekawości złapałam za centymetr i tak mniej więcej zerknęłam jak z pomiarami i jestem zadowolona. Tu 1 centymetr w dół, tu pół centymetra. Zawsze to coś!

Przed chwilą próbowałam się wcisnąć w moje spodnie które nazywam 'cel numer 1'. Chodzi o to, że w Pull& Bear już jakiś czasem temu kupiłam jeansy ale takie bardziej podchodzące pod legginsy, bo są wciągane, a nie zapinane. I bardzo je polubiłam, bo są wygodne, z tym, że przez moje wstrętne udziska szybko przecierają mi się przy kroczu. Zawsze mam z tym problem, niezależnie od tego czy spodnie są z grubego jeansu czy z cieńszego. No i byłam w sklepie z zamiarem kupienia tych samych, a tu patrzę, że nie ma mojego rozmiaru tylko są o rozmiar mniejsze w które nie mogłam się wcisnąć. Kupiłam je i postanowiłam sobie, że to będzie mój cel numer 1.  I dziś uwaga, uwaga, udało mi się je wcisnąć na tyłek, z tym, że no niestety nie leżały zbyt idealnie. Wydaje mi się, że jeszcze z ok. 2 kg i 1 lub 1,5 cm mniej w udach i będzie już ok. Tak więc mam cel na przyszły tydzień - może uda mi się w nie wcisnąć na przyszłotygodniową imprezę! Ale też bez spiny! Jeśli będzie to wymagało 2 tygodni to też poczekam! :)
A tymczasem uciekam do ćwiczeń, bo po 22 nie chcę już sąsiadom skakać nad głową :)
Miłego dnia!

Aha, 5 dzień bez słodyczy, które zastępuję wieczorną zieloną herbatą. Może jednak uda mi się wytrzymać do końca miesiąca! : )

7 sierpnia 2013 , Komentarze (2)

Oj coś słabo trzymałyście wczoraj te kciuki! :D

Nie no, żartuję. Dziś jednak nie ćwiczyłam rano, ale to tylko dlatego, że za późno wstałam, bo niestety nie mogłam zasnąć przez burzę szalejącą przez dobre 2h nad moim domem. Mimo zasłoniętych okien miałam wrażenie, że ktoś stał przede mną i co 3 0sekund pstrykał mi lampą błyskową w twarz. Tak więc dziś mimo budzika zerwałam się za późno z łóżka, udało mi się tylko umyć na szybko głowę, zjeść w spokoju śniadanie i niestety biegiem do pracy. Cieszę się, że już tylko 20 dni pracy mi zostało i wracam do miasta gdzie studiuję, aby w spokoju przez dobry miesiąc odpocząć przed kolejnym rokiem na uczelni.

Może wyrwę się sama na parę dni nad morze? Wydaje mi się, że początek września nie jest jeszcze złym terminem na parę dni odpoczynku na plaży.

Kurcze, żałuję, że miesiąc temu nie zabrałam się tak porządnie za dietę i ćwiczenia, bo już sobie wyobrażam jaką zazdrość wywołałabym u mojej współlokatorki z już widocznymi, zgubionymi kilogramami. Nie, że lubię wywoływać w ludziach zazdrość, ale to zawsze jakaś satysfakcja. Poza tym ona zawsze mówi, że musi schudnąć (i tu jej przyznam rację), a kończy się to tylko na gadaniu. Ja to chociaż wcześniej podejmowałam jakieś próby odchudzania i poza tym starałam się zdrowo jeść i od czasu do czasu biegałam a ona nic a nic.

Poza tym powoli odliczam dni do przyszłego tygodnia. Zobaczę się w końcu z moją przyjaciółką z którą nie widziałam się przez dobre pół roku! Oj raczej trochę nagrzeszę alkoholowo, ale podejrzewam, że wytańczę to na imprezach na które idziemy:) Cieszę się, bo już dawno nigdzie nie byłam, więc zawsze to jakaś rozrywka i mały powrót do czasów, gdzie często imprezowałam. Kiedyś było o tyle fajnie, że wszystkie moje znajome były singielkami, więc nie było problemu ze spotykaniem się co weekend, a teraz gdy wszystkie oprócz mnie są w związkach to nie mają czasu dla mnie. W sumie pewnie jakbym miała faceta to też wolałabym spędzać czas z nim. Oj gdybym ja miała faceta... Ale na razie żadne znaki na niebie nie wskazują na to, że mój status zmieni się w najbliższym czasie. No trudno.

Z kolejnych rzeczy to taka, że miałam dziś się zważyć, ale wstałam rano tak opuchnięta, że nawet miałam problem z wciśnięcie się w i tak już dość ciasne spodnie. Podejrzewam, że to przez wczorajszy ukrop zatrzymała mi się woda, bo już dziś wieczorem jest o niebo lepiej. Jednak z ważeniem poczekam chyba do soboty. Na razie nie potrzebne mi dodatkowe stresy!

Dziś zmagałam się z ogromną ochotą na batoniki, które leżą na stole w kuchni. Byłam bliska złamania się, ale zrobiłam sobie zieloną herbatę i na szczęście przeszło mi. Potem poćwiczyłam trochę i teraz w nagrodę czas na relaks. Tak sobie pomyślałam, że fajnie by było jakby udało mi się wytrzymać do końca tego miesiąca bez słodyczy. Może się uda. Nie robię sobie żadnych głupich wyzwań, bo nigdy mi one nie wychodzą, ale jak się uda to będę szczęśliwa :)
 

JUTRO OBIECUJĘ, ZE WSTAJĘ RANO I ROBIĘ CHODAKOWSKĄ!

6 sierpnia 2013 , Komentarze (7)


Już dawno nie było tak gorąco. Niestety zamiast korzystać z ładnej pogody i chociaż trochę zarumienić się, to dzień w dzień siedzę w pracy i 'czuć' ode mnie powiew chłodnej, zimowej bladości :( Może w ten weekend załapię się na ładną pogodę i podrumienię się, ale znając moje szczęście do pogody w dni wolne od pracy to nic z tego nie wyjdzie.

Ale za to przynajmniej zimowej oponki pozbywam się( staram się), więc chociaż tyle!
Dziś z dietą perfekcyjnie, z ćwiczeniami też. Zaliczyłam 35 minut wbiegania na step, 20 min ćwiczeń z płytą ( turbo spalanie- ale nie to z Ewką tylko inne ), 20 min na brzuch z płytą. Do tego zaraz zaliczę jeszcze A6W i może Mel B na pośladki? Muszę w końcu wziąć się za ten mój tyłek!
Kurcze, codziennie rano wstaję specjalnie godzinę wcześniej niż powinnam i w planach mam ćwiczenia, ale jakoś nie potrafię się za to zabrać. Chociaż żeby nawet na stacjonarnym z 30 min pojeździć, no ale nie potrafię jakoś :(  Jem śniadanie i jakaś taka rozlazła jestem, bo jeszcze dobudzam się. Może jutro uda się. Trzymajcie kciuki! :D

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.