Weekend niestety nie był łaskawy jak chodzi o pogodę . Na połmaraton prawie zaspałam mimo że start był na 11 🙈 Mój plan zawierał wybieganie w tempie 6:30 i tak też sobie potruchtalam powolutku do mety . Pogoda zmieniała się co kilometr , padało i wiała a zaraz potem świeciło słońce ☀️ aby przejść w opad grodu i deszczu 🙄
Do mety dotarłam mokra , rozczochrana i przeziębiona ale zadowolona .
Potem z powodu zamkniętych ulic jeszcze ponad 5 km spaceru do domu i walka z katarem . Niestety muszę odchorować ten bieg i mimo najszczerszych chęci trochę się lenie w domu z młodą . Ale biegnąc byłam mega zadowolona , to był mój 7 PM 💪
Jedzonko :
Podsumowanie tygodnia :
Jak zawsze starty w biegach dłuższych niż 12 km powodują u mnie rozbicie w diecie i rytmie dnia . Potem dość ciężko mi jest znowu uregulować godziny posiłków . Waga trochę wyższa ale nie sugeruje się nią bo po biegach zawsze mi rośnie w górę .
Mloda ma dziś wolne od przedszkola więc jesteśmy uziemione w domu , pogoda nie nadaje się do spaceru tym bardziej że Oli ma dość niska odporność więc nie będę ryzykować .
Regeneracja trwa w najlepsze , pomalowałam się pistoletem , trochę rozciagnelam i jutro zbieram się do planu redukcji i walkę z obwodami 👍 Czas do wesela leci , nie ma co się rozleniwia za długo 😉
Coraz ciepłej za oknem choć nadal pogoda zostawia wiele do życzenia . Jednak bieganie w taką pogodę sprawia jeszcze więcej satysfakcji , szkoda tylko że słońca wciąż mało .
Dzis pomiar i waga utrzymana 65,7 kg 👍
Udalo się wreszcie ustabilizować organizm i skoki wagowe po 2 kg co dwa dni i to jest pozytywna wiadomość .
Jedzonko :
Co się zmieniło w moim odżywianiu przez ostatnie 50 dni :
- zaczęłam pięć własny chleb 🍞 na zakwasie , wieloziarnisty . Jem około pół bochenka na tydzień ale czuję się syta .
- postawiłam na kolory w diecie . Więcej zieleni : awokado, kiełki , rukolą , sałaty . A także : pomidory , łosos , ser pleśniowy , czerwony ryż , oliwa , pestki dyni i słonecznika , ciecierzycy, gotowane buraki i jogurt naturalny.
- ograniczyłam słodycze ale nie odstawiłam.
- staram się nie jeść przed snem okolo 3 h
Chyba tyle że zmian w kuchni , zapomniałam o tym że odchudzilam swoje ulubione dania . Jem je nadal tyle że dodaje mniej tłuszczu , jak mam wybór to duszę zamiast smarzyć i dodaje mniej dodatków np: sera do 🍝
Aktywmość :
W tym tygodniu jest jej nie dużo ale zawsze lepsze trochę niż wcale :
W ten weekend jest wyczekiwana Półmaraton Warszawski, mój 7 start w tej imprezie. Już nie mogę się doczekać , kondycja biegowa w lesie ale tym razem biegnę charytatywnie więc bardziej dla fanu niż dla wyniku . Trzymajcie kciuki za pogodę , półmaraton w deszczu to żadna zabawa .
Musze trochę podkręcić rytm bo w czerwcu mam ślub mojej mamy i wypada się wcisnąć w jakąś fajną kieckę . Od następnego tygodnia trochę zmian w treningu i diecie aby do czerwca waga była mniejsza. Nie lubię zakładać celu czasowego bobto powoduje presję ale czasami się nie da inaczej . Tak więc do czerwca 62 kg na zdrowej diecie.
Weekend zleciał i pora wracać do swoich obowiązków . Wczoraj jeszcze byli goście i trochę wina , musiałam się zresetować . Waga jednak wyrównała się a nawet spadła po Sycylii 😁😁😁
Dzis mnie zaskoczyła milutko :
Moja cierpliwość została nagrodzona , nareszcie coś poniżej 66.9 kg 👍 Od razu fajniej się dzień zaczyna kiedy są efekty , mimo że to tylko cyferki to i tak widzę światełko w tunelu 😁
Czas na jakiś trening i tu z mobilizacja dziś trudniej ale to wina wczorajszego wina 🤣
Zniknelam nagle i znowu mi się plany posypały . Koleżanka od ubrań w których biegam zaprosiła mnie na sesję plenerowa i z dnia na dzień ruszyłam złapac trochę słońca . Ale najpierw dieta i aktywność z ubiegłego weekendu :
23km biegu 🏃♀️
Jedzonko :
Potem już były tylko szybkie akcje z wylotem . Mój został z dziećmi a ja na Sycylię . Przez pięć dni pomagałam przy zdjęciach i spotach na media społecznościowe . W paru wzięłam udział ale tak szczerze nie czułam się dobrze przez brzuchol 🤣 Na dodatek cały wyjazd miesiaczkowalam i to dość masakrycznie . Klimat i słońce doprowadziło mój organizm do wariacji . Dieta oczywiście przerwana , nie jadlysmy wiele ale włoskie ciastka i białe wino było w ilości nie wskazanej do diety
Woda też na poziomie do 1,5 litra . No niestety jak siedzisz na plaży przez pół doby i jest przed sezonem to za wiele się nie pije . Toaleta była dość daleko i po powrocie napuchlam jak balon 🎈 .
Wspomnienia :
Ostatnie zdjęcie od fotografa 😉
Co pozytywnego :
- fantastyczne doładowanie energii, słonce zrobiło robotę . Bardzo mocno się opalilam mimo filtrów na skórze .
- głową fajnie ułożona , poczułam się doceniona i było mi bardzo miło że z wszystkich zostałam wybrana . Kupuję ubrania biegowe od 8 lat od jednej firmy , zdarzylam się dobrze poznać z właścicielami ( bo to mała firma ) Takie wyróżnienie bardzo dobrze wpływa na człowieka emocjonalnie .
- pobawiłam się w modelkę , bardzo stresujące ale fajne doświadczenie, kolejne do kolekcji
-moj M stanął na wysokości zadania a jego relacje o pracy kobiet w domu zrobiły furorę . Miał pieńku pokaż życia , starsza zapalenie gardła , młodsza wirusowa i do ogarnięcia wszystko . Znajomi pisali że jest taki dzielny , kurde a ja jeszcze muszę zrobić szkolenia , popracować w domu i trening wcisnąć 🤣
- Spacery 🚶♀️64 km i 5 km biegania przez 6 dni
- spanie 😛 zasypiałam o 21 jak nigdy i pobutka o 6:58 klasyk. W ciszy , bez telefonu, bez nikogo w pokoju , bez stresu . Coś pięknego ♥️
Negatywy:
- rozbiłam sobie dobę posiłkowa i cała dietę 🙈 jadłam jak inni w tych samych porach które z moimi nie miały wiele wspólnego
- rozlegurowalam się miesiączkowo
- na wadze znowu 68 kg ale po takiej ilości ciastek i kawy, to tak dobrze 🙈
Jutro jeszcze trochę się mobilizuje do powrotu na dobre tory i ruszam z kopyta od poniedziałku z zaległymi sprawami , treningami i treningiem biegowym . Już zaraz półmaraton Warszawski a ja nadal ledwo źipie na pułapie poniżej 50. No tego już nie poprawie ale mogę chociaż sobie potrenować dla lepszego samopoczucia na starcie . Nic na siłę 😉
Pewnie i tak wpis Wam umknie , na Vitali weekendowe wpisy przechodzą najczęściej bez czytania ale musiałam wyczyścić kartę aby potem nie pisać o wszystkim .W każdym razie podsumowując to był super tydzień , dodał mi dużo energii i pewności że mój cel jest bliżej niż myślę , a wszystko jest zawsze w głowie 😉
Dzis na wadze 66,7 kg czyli pomalutku w stronę celu i mniej więcej w rytmie . Zawsze lepiej jak oddalasz się od masy krytycznej . Wróciłam od odżywki białkowej po treningu aby wyrównać makro bo podupadłam z białkiem .
Od dwóch dni załatwiam różne sprawy które wiszą mi od jakiegoś czasu i nie mam czasu aby zrobić trening w domu . Na szczęście przynajmniej biegałam i nadal bije km spacerem zamiast korzystać z komunikacji .
Fotki z dwóch dni :
Redukcja ( nie mylić z odchudzaniem ) rozkręca się w odpowiednim kierunku . Masa mięśniową idzie w górę , tkanka tłuszczowa spada , proporcje są od siebie zależne odwrotnie proporcjonalnie czyli jest git.
Planu na weekend są jak zawsze mieszane . Trochę biegania, mam bieg z okazji dnia kobiet i w planie zrobić długie wybieganie . Dziś impreza z dziewczynami więc będę umęczona jak koń po westernie . Może jakiś spacer uda się z młodzieżą zorganizować ale to już zależy od pogody . Na pewno trochę muszę ogarnąć szafy w domu , ostatnio czegoś szukałam i jest straszny misz-masz 🤣😱🙄
Wczoraj była regeneracja no i fryzjer . Odpoczęłam od treningu i biegania , zrobiłam tylko 6 km spaceru więc jakąś aktywność zachowana . Włosy już potrzebowały odświeżenia , kreatyna zaczęła puszczać i znowu zrobił się puch . Trochę podcięte , kolor odświeżony i mogę czekać na wiosnę ❇️
Wieczorem paznokcie i chwilę nawet znalazłam na kawę z kumpela , taki dzień dla siebie bez żadnych ciśnień .
Dzis rano pobiegłam po parku , wracając kupiłam sobie bukiecik różyczek 💐 tak dla siebie bo trzeba się doceniać samemu .
Jakbyśmy czekali na pochwały innych to mogłoby dłuuuugo trwać , ludzie są zawsze bardziej w stronę krytykowania niż chwalenia a jeśli o komplementowanie chodzi to już jest prawdziwy dramat .
Tak więc z okazji Naszego świeta życze Wam abyście zawsze były doceniane , dobre dla siebie , zdrowe , kochane i miały głowę pełną celi i marzeń ❇️💐❇️💐♥️
Weekend zleciał całkiem fajnie pod względem ruchu. Było bieganie i sporo kilometrów spaceru . Dieta jednak poległa . Może za sprawą cyklu , może przez piątkowy wieczór który skończyłam późno i robiłam rytm dobowy. Nawodnienie się zgadzało , wypiłam na imprezie dwa piwa 0% do towarzystwa i po biegu w niedzielę również uzupełniam płyny.
jedzonko z weekendu :
Aktywność z weekendu :
Mialqm robić pomiar na 30 dzień ale sobie odpuściłam . Mam przeczucie że bardziej mnie on zdołuje niż zmotywuje .
A dlaczego ?
A to dlatego że wczoraj sprzątałam w szafie i nie potrzebnie zmierzyłam spodenki z ubiegłego roku. Noż k ¥¢√÷∆ dramat . Pomijając że ledwo je na dupę wtargalam to wyglądały jakby miały zaraz wybuchnąć 🙈 Fakt że to 36 🙄 i wcale mnie nie powinno dziwić że z wagą 67,5 kg nie mogę w nich się czuć komfortowo ale jednak zdolowalo .
Macie takie ubrania ? W które chcielibyscie się wcisnąć i trzymacie tylko na tą piękną chwilę?
Tak że mój budowany mur trochę wczoraj zadrżał . Dobrze że już byłam po treningu 🤣
Dzis aby nie wpaść w dołek własnej głowy robię sobie dzień dla siebie . Fryzjer , paznokcie , spacer może będę biegać ale bez ciśnień . Łapie słoneczko na twarz i wspinam się na emocjonalna górkę . Uwielbiam ludzka psychikę, jest jak kosmos , nie do ogarnięcia .
Piateczek i dzień pomiaru . Jak zawsze powtarzam każdy gram cieszy oby nie był w górę 🤣 Dzisiaj na szklanej 67,8 kg . Co daje 1,3 kg przez dwa tygodnie , tempo dobre czyli organiz zaczyna wracać na tryb spalania i podkręcam metabolizm .
Dietka przez dwa dni :
I aktywność :
W marzec weszłam na sportowo . Nie wiem czy to pogoda za oknem , wiara we własne możliwości czy uregulowanie wreszcie snu ale mam więcej energii i chęci na życie . Jeszcze trochę zamykam ale nie ma już tragedii 😉
Plan na marzec czyli minimum do zrobienia :
- bieganie 100 km
- 12 treningów siłowych
- 8 cardio
- więcej rozciągania !!!!
- porządki wiosenne w domu i w szafie
- skończyć szkolenie
- 3 wyjścia z dziećmi
- przeczytać choć jedną książkę ( brakuje mi czasu na to totalnie a jak wiadomo trzeba doceniać zarówno ciało jak i mózg 😉)
- ograniczyć do minimum alko i kupne słodycze
To chyba wszystko na ten miesiąc , nic mi więcej nie przychodzi do głowy .
A i założyłam sobie cel pierwszy czyli 66 kg na marzec . Ładny, równy spadek bez szaleństw i bez cudów czy magicznego gówna które ma przyspieszyć . Ja się nigdzie nie spieszę . Założeniem jest wypracowanie odpowiednich nawyków , uregulowanie hormonów , podkręcenie metabolizmu i spadek tkanki tłuszczowej na całej macie ciała o 4-5% a nie chudnięcie na siłę. Tylko spokój nas uratuje 😉
Mial być miesiącem postawienia się do pionu . I udało się mimo przeciwności losu . Dietkowo wyszło dobrze , zaczęłam eksperymentować i dodawać nowe smaki w kuchni , odchudziła ulubione potrawy i idzie mi coraz lepiej w kategorii zdrowego , zbilansowanego odżywiania .
Menu z wczoraj :
Znowu piekę swój chleb 🍞 bochenek starcza na 10 dni więc akurat aby zakwas się nie popsuł . Kiedyś piekłam ale miałam 8 lat przerwy więc wróciłam do starego nawyku .
Aktywnosc w lutym :
- bieganie 108 km , trochę za mało ale jest progres . Tyle samo w styczniu zrobiłam w dużo dłuższym okresie czasu 😉
Jest powód do zadowolenia i jest widoczna różnica .
silowy trening 6 razy
trening interwałowy 8 razy
joga 1 sesja
chód ( spacer aby spacerować ) 105 km ( 42 h)
Czas aktywności łaczny 64 h
Kroki : 388264
Calkowity dystans 339 km
Udalo się zrobić minimum jakie sobie założyłam , więc znowu punkt na plus .
Waga znowu w górę o 600 gram ale cm spadły w brzuchu , tali i udzie a to ważniejsze niż waga . Zresztą jak na 69 kg jeszcze nie wyglądam aż tak źle a do lata mam czas aby trochę się uszczuplić 😁
Stabilność w lutym mnie cieszy , po styczniu miałam trochę doła ale już się robi cieplutko i od razu humorek lepszy .
Plan na marzec jutro napiszę a teraz trzeba pobiegać dla równowagi i lepszego metabolizmu 👍
Weekend , mimo że pogodowo bardzo brzydki udał się nawet dobrze. W sobotę zrobiłam sobie luźniejszy dzień z dietą ale w granicach rozsądku . Zrobiłam jeden trening siłowy i wyszłam z dziećmi do muzeum i spędziliśmy trochę czasu po za domem 🏠
jedzonko :
W niedzielę byłam na półmaratonie . Nie mogę odzyskać kondycji ale to była bardziej przygoda niż start o życiowke . Udało się dobiec do mety mimo że czas najgorszy na tej trasie od 4 lat to i tak byłam z siebie bardzo dumna że nie padłam na koniec trasy .
podsumowanie tygodnia :
Zostaly ostatnie dni lutego , za oknem robi się jakby wiosennie mimo chłodu . Przebiśniegi mam na ogródku 🥰 a wiosna zawsze pobudza do działanie . Endorfinki zaczynają szaleć i mimo braku spadku jestem w o wiele lepszym humorze i kondycji. Bo w końcu waga to cyferki , dopóki wciskam tyłek w 38 nie zadręczam się nimi .
W środe czas na podsumowanie , pomiar i fotkę ,no i lecimy dalej . Dbamy o siebie 🥰