Ale wiecie jak jest , to w cale nie było proste . Jak zawsze długo się zbierałam . I ciężko było do pierwszego przysiadu , potem już z górki . Układanie ,, od nowa ,, swoich nawyków jak na razie idzie dobrze mimo że samopoczucie przez pogodę dość marne . Ciśnienie łeb mi rozwala , rano wypijam dwie kawy i popołudniu jeszcze jedna a normalnie piję tylko jedna mała lub wcale . Jestem chodzącym barometrem 🤣😒
Tak wiem , to już kolejny raz w tym tygodniu 😱 jakoś tak się zmotywowalam jako jeden z punktów planu 90 dni że powinnam częściej pisać tutaj . A więc kolejny dzień i kolejne podsumowanko.
Dzien na plus choć z lekkim minusem :
Udało się zrobić trening 💪
Udało się wyjść pobiegać 🏃♀️8 km 👍
Prawie udało się z dietą 😉 na kolację była zmiana planów i zrobiliśmy sobie brauni z banana i masła czekoladowego . Łatwe i smaczne choć ciężkie na wieczór .
Udalo się wypić 2,5 l wody 💧
Udalo się wyrobić minimum kroków 👣
No i hit - hitów było rozciąganie na wieczór 😱
jedzonko :
Aktywność :
Co przyniesie dzisiaj ?
Jeszcze nie wiem , ale ważne że mam pozytywne nastawienie i powoli zmienia się moje motywacja. Przechodzę na jasną stronę mocy 😉 Jutro dzień ważenia i bez względu na wszystko będę działać dalej .
Konwalie kwitną , idzie wiosna a moja dupa jeszcze zimowa 😁🤣 za to w głowie już wiosną 🥰
Wczoraj trochę się pożalilam , każdy kiedyś musi zrzucić trochę goryczy😉 Mogę przyznać że wczorajszy dzień był na plus 👍 ➕
Udalo się utrzymać dietę 👍
Udalo się zrobić trening w domu 👍
Udalo się wyjść na trening biegowy 👍
Udalo się zrobić minimum kroków 👍
Jedzonko z wczoraj 🥗
I wczorajsza aktywność :
Wody wypite 2,5 l
Pewnie fakt że skończył mi się babskie dni też pomógł , wreszcie mnie nie boli brzuch . Niestety w moim przypadku do koszmar od zawsze . Podniesienie się złożyła grozi omdleniem ale na szczęście to tylko trzy dni i wracam do życia . Uprzedzam pytanie ; tak byłam u lekarza i nic nie znalazł , taki urok i tyle .
Dzis w planie bieganie , trening siłowy i oczywiście osiągnięcie liczby kroków .
W niedzielę mam półmaraton i znowu będę biegła na szarym końcu 🙄 nastawiam się psychicznie że ostatni to tacy pierwsi z drugiej strony 🤣
Dziekuje za wsparcie pod ostatnim wpisem . Razem z córką już w domku , tym razem udało nam się szybko wyjść po operacji a młoda wraca do życia o wiele raźniej niż wcześniej.
Treningu jak się domyślacie nie było w tamtym tygodniu . Raz wyszłam na trening biegowy a w weekend wiało omal łba nie urwało. Do tego miałam bóle głowy , miesiączkę i doła. Waga kolejny kg w górę , jakiś masakra . To już 6 kg od grudnia , zaczynam się realnie ilustrować bo jak zaczęłam pilnować diety to cały czas rośnie i rośnie .
Czuje się przez to słabo , mam mało energii , wkurwia mnie pogoda i ciężki brzuch . Jakbym znowu miała problem z żółcią i wątroba , muszę zrobić próby wątrobowe i iść na wizytę do hepatologa . Na szczęście mam skierowanie więc tylko się zarejestrować muszę już bez latania po internistach .
Dieta akurat dobrze . Staram się jeść zbilansowanie i mieścić się w kaloryce . Mój talerz znowu jest kolorowy choć obniżyłam już kalorykevi ilość węgli przez samopoczucie które było jednym słowem marne .
Wszystko idzie nie tak jak powinno , czas leci i zero jakichkolwiek sukcesów nie motywuje do działania . Ale to minie .... wiem o tym , zawsze jest sposób tylko trzeba go znaleźć i wdrożyć w życie . Podkrece metabolizm , zbadam się i wtedy zobaczymy jak w którą stronę ruszyć .
Mialam zrobić podsumowanie kolejnych dni ale nie udało się , jak zawsze u mnie bez litości . Ubiegły tydzień był mniej aktywny niestety , a waga nadal wysoko mimo że bardzo pracuje nad dieta ...
Nawet sobie zdrowy 🍞 upiekłam na zakwasie, blender nowy dostałam aby pasty i inne cuda robić ale stres nie daje mi spokoju .
Coś czuję że skończy się na badaniach i próbach wątrobowych , to jedyna sytuacja kiedy mój organizm tak szaleje . Jak tylko będę w stanie zapisze się na badania i to zweryfikuje .
Podsumowanie ubiegłego tygodnia:
A obecnie siedzę w szpitalu z córką , wczoraj była operowana już trzeci raz od dwóch miesięcy 🙄😢 kolejna niedrożność jelit i zrosty spowodowały stan krytyczny . Na szczęście operacja skończyła się dobrze , teraz odpoczywamy i walczymy o szybki powrót do domku 🏠
Ech .... O tym pisałam , że u mnie zaplanowanie nawet manikiurzystki i wykonanie graniczy z cudem a co dopiero regularność w treningu . Stres jak zawsze spowoduje kolejne kg na plusie , mój kortyzol fruwa pod sufitem a apetyt zwiększony . Przez choroby bliskich sama się pochoruje ale nie poradzę . Należę do tej grupy nieszczęśników którzy w stresie mają zaburzona krzywa kortyzolowa a co za tym idzie również krzywa insuliny . Im większy stres tym więcej potrzebuje jedzenia ...
Zajme się po szpitalu , teraz najważniejsze abyśmy wróciły do domku zdrowe i bez powikłań 🙏
Podsumowanko pierwszego tygodnia lutego. Jest na pewno lepsza mobilizacja do działania i większa aktywność . Nawet zaczęłam pracować nad dieta , staram się trzymać w ryzach i w swoich widełkach choć faktycznie ciężko jest czasami . Dołożyłam więcej kolorów do jedzenia , moje jedzenie było ostatnio bardzo monotonne więc trzeba było coś zmienić .
Staram się trzymać godzin posiłków. Kończę posiłki o 19 i potem zostaje tylko picie wody . Organizm się powoli przestawia do nowego rytmu choć burczenie w brzuchu jest dość irytujące wieczorem 🤣
Aktywnosc na dobrym poziomie , w niedziele byłam na biegu ulicznym i wyszło mi 20 km 🏃♀️ reszta treningów wedle planu , trochę cardio i siłowy . Czuję że ciało znowu się ładnie napina 😁 Małymi kroczkami do celu. Wierzę w to że już jestem na dobrej drodze i nie chodzi tu o odchudzanie tylko o nastawienie .
Podsumowanie :
Wczoraj miałam dzień regeneracji , ostatnim treningiem siłowym mocno aktywowałam ,,dwójki,, i musiałam dać im odpocząć . Regeneracja ważniejsza od treningu bo bez niej nie ma progresu . Ruszam dalej z kolejnym tygodniem .
Zaczyna sie luty więc standardowo trzeba podsumować styczeń .
Niestety jakiegokolwiek spadku brak . Nic nie drgnęło ani na wadze ani w centymetrach .
Ogólnie zawaliłam środek miesiąca , nie udało się utrzymać regularnych treningów ale i tak było lepiej niż przez ostatnie dwa miesiące . Dieta nadal leżała niestety , nie żebym jakoś tam się obżerała ale ciągle jestem na plusie . Nie zastosowałam okna żywieniowego choć się starałam , trzeba w końcu to zrobić i się zorganizować z tą michą bo bez jakiegoś deficytu nie będzie żadnego spadku .
A teraz styczeń w liczbach :
- bieganie 107 km 13 treningów czas:15:10 h
-spacer 102 km 426 322 kroki
-trening HIIT 11 razy czas : 7:50
-trening siłowy 6 razy czas :4:30
-aktywne minuty 7197 /120 h / 5 dni
-spalone 22.703 kcal
Sen poprawiony - średnia snu to 7,11 h więc zaczynam się wreszcie wysypiać .
Bilans kaloryczny z całego miesiąca :
92325 spalone - 88764 spożyte = 4588 kcal więc powinnam mieć około pół kilo na minusie .
Woda 66 litrów w styczniu
Kurs skończony sztuka 1 ,, trening siłowy dla kobiet " został mi tylko egzamin stacjonarny bo korespondencyjny już zdałam .
Nie wiem co jeszcze , kurde chyba już wszystko podsumowałam co jest istotne .
Zaczynamy luty , dziś odpoczynek i analiza a jutro ruszam z moim planem 90 dni :)
I taka ciekawostka :
Wiecie że przekraczając nasze CPM o 100 kcal dziennie przez rok na wadze pojawi się 5,2 kg na plusie.To samo się tyczy redukcji , jeżeli z obliczeń wychodzi wam np.1800 kcal to zawsze lepiej zjeść te 1750 niż 1850 kcal. Najzdrowiej jest odjąć od CPM około 200-300 kcal dziennie , wszędzie proponują 500 kcal z tego co zauważyłam ale jest to ryzykowne dla utrzymania efektów .
Oczy mi zdrowieją i dziś mogę je już otworzyć , zapalenie bakteryjne mija i od razu lepiej się funkcjonuje kiedy się widzi normalnie :)
Plan na luty ( część moich 90 dni )
- bieganie 120 km
-trening 2 cardio i 2 siłowe w tygodniu
- przeczytać dwie książki
- zrobić jedno szkolenie
-schudnąć 2 kg
-utrzymywać się na spożyciu do 1900 kcal
- odstawić browarek w pizdu :)
- więcej czasu spędzać z dziećmi , zabierać młodą na krótki spacer codziennie :)
Mam chwilę to poczytam wasze podsumowania , trzeba się motywować bo nie chcę aby mnie wiosna zaskoczyła jak drogowców zima :)
Cały tydzień Młoda nadal w domu siedziała więc nie było jak szaleć , urodziny starszej były okazją to napychania się bezą :) Szczerze to jedyny tort który uwielbiam więc bez wyrzutów sumienia się nim delektowałam . Nie daje się zwariować i coraz bardziej się nakręcam :) Lubię ten stan kiedy głowa jest spokojniejsza i od razu jestem na prostej gotowej do startu :)
Zaczynam się rozkręcać w miarę możliwości i dostępności czasu . Jeszcze trochę i złapie pułap taki jak trzeba , nie brak mi motywacji ale realnych możliwości a czasami z ręką na sercu po prostu mam lenia ... :) Zdarza się każdemu :)
Fajnie że średnia snu rośnie , jak się lepiej wyśpię to inaczej funkcjonuje a wiadomo nie od dzią że nie chodzi o ilość a o jakosc snu . Mamy w naszej dobie hormonalnej takie godziny że powinniśmy wtedy spać ale u mnie to nie wychodzi i dlatego cała konstrukcja nie jest stabilna .
KOlejny element który cieszy to lepsze tętno przy biegu . Już nie umieram jak na początku stycznia , śmiało mogę zacząć przygotowania do półmaratonu jeśli zaczynam wracać do trzeciej strefy tętna . Trochę się rozruszałam w domu na treningach , trochę więcej pospacerowałam i od razu biega się przyjemniej .
Z rzeczy mniej fajnych ,od piątku mam ropne zapalenie oczu . Rano jak wstaje to nic nie widzę , można zauważyć na ostatniej fotce . Moje oczy ciągle łzawią lub zalewają się ropą , strasznie wkurzające . Od dziś mam do nich antybiotyk , maść !!! Kurde ... pierwszy raz smaruje maścią oczy . Ale wsmaruje w nie wszystko tylko niech mi rozmiar oczu wróci bo powyrywane rzęsy i tak musza odrosnąć .
Zaczynam w środę swoje 90 DNI !!! Jestem nakręcona :)
Chyba najlepsze uczucie to pokonywanie własnych słabości , to bardzo budujące kiedy poprawiasz swoje błędy świadomie , nawet jak znowu po czasie w nie wpadasz . No cóź, znowu mam do zrzucenia 8 kg więc nie ma co się pieścić . Trzeba zrobić dla siebie coś dobrego :)
Leci kolejny tydzień stycznia , ubiegły również nie był mega aktywny. Siedziałam w domku z kaszlącą Oli i nie bardzo miałam wenę na cokolwiek. Podsumowanie :
Dla zmotywowania się przeczytałam własny pamiętnik z 2021 r i zauważyłam że wtedy wszystko sobie uporządkowałam przed startem. Nie rzucałam się na głęboką wodę , tylko wszystko zarysowalam i miałam dużo większą motywację niż teraz . Teraz styczeń zaczął się na wariackich papierach i tak trwa sobie w najlepsze .
Dzis moja córka kończy 15 lat 🎂 I natchnęło mnie na refleksję o życiu. Poczułam się stara a potem znowu młoda i szczęśliwa. Czas zleciał szybko , to piękne lata przeplatane tragediami , łzami , śmiechem i miłością . Moja mała autystka - artystka 🥰
Co jest ciekawostka moje córki są do siebie bardzo podobne mimo 12 lat różnicy i innych ojców . Dziś terapeutka Staszek prawie się popłakała gdy zobaczyła Oli bo myślała że to ona . Obie we wieku 3 latka:
Jakoś tak mnie dziś naszło że miłość to piękna motywacja , kiedy się kogoś kocha to zawsze znajdzie się w sobie siłę by kochać też siebie samego . Tak więc do końca tygodnia jakość treningowo pociągnę a potem robię zabawę pt. ,, 90 dni - pokochaj siebie ,, 😉
Mam już nawet przygotowana tabelkę :
Jakby ktoś chciał to mogę podesłać meilem.😁 To moja ulubiona i dawno z niej nie korzystałam a teraz czeka na lodówce w gotowości . To nie od diety i ćwiczeń muszę zacząć , inne rzeczy czekają na ogarnięcie a tamto to tylko dodatki uczące samodyscypliny i mój czas na momenty dla siebie . Priorytety znowu trzeba ułożyć bo chyba się trochę pomieszały .
Szczerz to zaczyna mnie już wszystko wkurzać i to tak totalnie . Nie wiem czy to hormony czy wiek ale moje rozdrażnienie sięga zenitu i oczywiście musiałam je utopić w alko ( w sumie nie wiem po co , ani nie pomogło ani nie poprawiło nic ) Wróćmy do początku ...
Połowa miesiąca zero spadku bo niby jak 🤫Pierwszy tydzień stycznia był super . Wróciłam z biegu i miałam super humor , plan na tydzień jako taki zarys. Mój miał wyjechać do pracy ale przełożyli wyjazd o tydzień więc lipa , przyjechała moja siostra na tydzień i już totalnie miałam rozwalony zarówno plan obiadowy jak i możliwość ćwiczenia bo niestety nie mam aż tyle miejsca . Z drugiej strony nie lubię ćwiczyć przy innych bo mnie irytują dobre rady z gadanie do mnie w trakcie itd. Więc trening zrobiłam jeden godzinny kiedy towarzystwo spało trochę dłużej . Udało się zrobić jedną zaległą konferencję video z kursu i wyjść jeden raz na bieganie . Do tego młoda się pochorowała po balu w przedszkole i dziś mamy lekarza co oznacza że będę uziemiona i mogę zapomnieć o bieganiu i załatwieniu czegokolwiek w tym tygodniu .
Podsumowanie tygodnia :
Bardzo mi zależało na powrocie do regularnych treningów ale no nie da się . Najgorsze było to że oni ciągle głodni , bez przerwy ktoś coś robił do jedzenia i na obiad cuda wianki : gulasze, fasolka po bretońsku itp. Ja mam swoje nawyki , godziny jedzenia a tutaj był jakiś cyrk , dopchać się do aneksu to był cud. W końcu już jadłam z nimi bo jak skończyli gotować to już byłam głodna w ciul. Waga wróciła na wyższy pułap z początku miesiąca. Mój wyjechał wczoraj , siostra już po rozmowach o pracę więc wyjeżdża jutro rano a mi dzis umówili pediatrę na 13 więc nie wiem czy zdążę ogarną trening poranny . Wolałabym teraz lub popołudniu a tak nie wiem co zacząć robić bo nic nie zdążę , mam dość daleko do pediatry.
No nic , jeden tydzień na duży plus a drugi na minus 100 .
Na szczęście już jest kolejny i mocno się mobilizuje aby był dobry na tyle , na ile pozwoli nasiadówka z chorym dzieckiem . To trochę w stylu ,, co może pójść nie tak ??? wszystko ... "🤪