Tyle szykowania, tyle gotowania, pieczenia, a święta minęły nawet nie wiem kiedy. Obżarta w tym roku nie byłam wcale, bo nie miałam czym się tak objeść. We Wigilię skromnie - gotowana rybka, trochę barszczyku, pierogi z serem i makaron z serem i suszonymi owocami (taki zamiennik makiełek, które uwielbiam a jeść nie mogłam). Gwiazdor mojemu maleństwu przyniósł huśtawkę, ciuszki i grzechotki, a mi zestaw pędzli do makijażu, za mały sweter i za dużą bluzkę
.
Paska wagi narazie nie zmieniam, bo ostatnio na wagę wchodzę codziennie i waha się ona +/- 700 g. Zapiszę tę, która będzie jutro i co poniedziałek będę się ważyć. Z ćwiczeniami u mnie ciężko, za to codziennie jest min 2 godziny spacerów. Pogoda sprzyja, wczoraj było 12 stopni, dokładnie tyle co w ubiegłym roku na naszych sierpniowych wakacjach nad morzem
Tylko wczoraj tak okropnie nie wiało
. 2.01 idę na zumbę no i przymierzam się do brzuszkowania i skalpelu.
Pozdrawiam Was serdecznie
Wasza KzA