Wczoraj późno skończyłam pracę, dzień dał mi nieco kość. Najpierw zaległam na kanapie i zastanawiałam się, czy nie zrezygnować z roweru, bo zwyczajnie mi się nie chciało. Wyrzuty sumienia zrobiły jednak swoje (na kolację zamiast serka wiejskiego było około150g pasztetu i więcej chleba niż zaplanowałam). Trening uciszył głos sumienia (12km=500kalorii) i zadowolona poszłam spać:)
Dziś rano zanotowałam mały (0,2kg) spadek. Cieszy i motywuje:)
Muszę dziś pobawić się w kuchni. Mam do zagospodarowania pyszną dynie, cukinię, paprykę, chude mięso i inne dobra;)Skonstruuję coś smakowitego:).Musze mieć siły na weekend, bo czeka mnie mnóstwo papierkowej roboty, której nie znoszę. Musze sobie podzielić pracę, a nie zostawiać na ostatnią chwilę, jak to często u mnie bywa.
Menu:
owsianka. kawa
szklanka soku marchewkowego
serek wiejski, pół papryki czerwonej, 3 wafle ryżowe
kasza pęczak z duszonymi warzywami i polędwiczka z indyka.
A! Muszę więcej pic wody, bo ostatnio o tym zapominam.
jabłko, garść winogron