No to sobie dzisiaj pospałam!:)11 godzin!:) zwykle musi mi wystarczyć około 6, więc kiedy tylko mogę śpię do oporu. Nie powiem, żebym po takim długim śnie było mi lepiej niż po zwykłym 6 godzinnym, ale przynajmniej mniej zjem;)
Dzieje się rzecz niebywała, mianowicie staję się czekoladoCzekoladoodporna i cukierko i ciastkoodporna. Naprawdę. Mogę nie jeść mięsa, ale słodycze towarzysza mi zawsze. Wczoraj byłam w sklepie z moimi ulubionymi gorącymi kruchymi ciastkami z kawałkami czekolady. Zwykle sam zapach w tym miejscu powoduje slinotok i bieg w kierunku półek z tymi pysznościami. Wczoraj tak nie było, ominęłam zgrabnie ,,zakazane" miejsce i kupiłam to, co miałam zaplanowane. Nie wiem czy to kwestia zamienników słodyczy, które wprowadziłam, czy tez octu jabłkowego, ale coś jest na rzeczy. Do octu podchodziłam sceptycznie. Kupiłam go jakis czas temu, ale dodawałam okazjonalnie do sałatek. Od środy zaczełam stosowac go w zalecanych proporcjach i zauwazam wyraznie, że nie mam ataków wilczego głodu, a i brak jedzenia po 20.00 mi nie doskwiera. Będę stosować do wykończenia zawartości butelki, potem zrobię kilkutygodniową przerwę.
Wczoraj zafundowałam sobie dwugodzinny spacer. Ach, jak mi było potem dobrze!:) Dzis też wyprowadzam sie na przechadzkę z przyjaciółką.
Menu: omlet z 2 jaj z cukinią i kukurydzą plus łyżka masła orzechowego, zupa-krem z zielonego groszku z prażonymi pestkami dyni i słonecznika, jogurt mrożony z owocami (zjem go na mieście), twarożek ze szczypiorkiem i łyżka oleju lnianego, pół świeżej papryki, marchewka.
4 posiłki, bo wstałam przed południem i więcej mi nie trzeba:)