Lada dzień zaatakuje mnie @, zatem waga nie poprawia mi humoru i raczej irytuje. No cóż, tak to jest kiedy człowiekowi weszło w krew codzienne ważenie. Trzeba przeczekać:)
Wczoraj ,,popłynęłam" z włoskimi ciasteczkami migdałowymi. Musiałam coś słodkiego wsadzić do paszczy. Wprawdzie amarettini są wielkości dużego paznokcia i 15 sztuk to 90kalorii, ale u mnie to 15 trzeba pomnożyć razy kilka...Zostały tylko okruszki.Głos sumienia zamilkł dopiero po 18km na rowerze.
Czwartkowe menu:
omlet z 3 jaj z cukinią, papryką, cebulką i otrębami (wyszedł bardzo duży i pożywny, podzieliłam na 2 porcje-na 1 i na 2 śniadanie)
zupa-krem dyniowo-marchewkowa z mlekiem kokosowym (jestem od niej uzależniona, bardzo lubię jej smak, kolor i konsystencję)
jabłko, maliny
serek wiejski, pomidor, ogórki, kromka razowca
Udanego dnia!:)