Jakiś taki ponury ten dzisiejszy poranek...Widok za oknem mówi sam za siebie-już jesień. Trochę słońca by się jednak przydało, bo bez niego jakoś tak.. smutnawo.
Waga od wczoraj bez zmian. Codzienne ważenie mam we krwi, to mój poranny rytuał. Może to i nie jest najlepszy nawyk, ale dzięki temu moja waga zawsze była w normie. Chciałabym się zmierzyć, ale centymetr gdzieś mi zaginął (swoją drogą ma żarówiasty różowy kolor i trudno go nie zauważyć. Może pobawię się dziś i zmierzę się w kilku strategicznych miejscach za pomocą sznurka i linijki;).
Robota zaplanowana na weekend w połowie wykonana. Dziś jeszcze druga połowa papierków i będę miała to z głowy:)
Wczoraj udało mi się przejechać na stacjonarnym 30km (ponad 1200 spalonych kalorii). Trening był rozłożony na 3 serie po godzinie. Po każdej serii zmieniałam koszulkę, bo pot lał się strumieniami, ale nie byłam zbytnio zmęczona. Chyba organizm przywykł do codziennego roweru i wręcz domaga się tego;)
Menu:
tradycyjnie owsianka na mleku
pół melona, małe jabłko, garstka winogron, rządek gorzkiej
warzywa duszone (cukinia, papryka, cebulka), trochę białego mięsa i 3 łyżki pęczaku, pomidor
zupa dyniowa, pół kromki razowca z pasztetem i 2 ząbki czosnku(w ramach walki z przeziębieniem;)
,,coś" z mrożonych truskawek (pewnie je zmiksuje i tyle) ,100g twarogu
Udanej niedzieli!:)
pollla
22 września 2013, 20:28ta jak pocisnęła rowera to aż dym idzie:)))
Kingyo
22 września 2013, 11:47A u mnie słoneczko wylazło po tygodniu ulewy. Liczę, że jeszcze przed tym jak spadnie śnieg będę mogła się nacieszyć w miarę suchą i złotą scenerią. Tymczasowo piękną ,kolorową jesień mogę podziwiać wyłącznie na tapetach z internetu. Tez się ważę codziennie :D