Dosyć już ,,podglądania" innych, pora cos naskrobać:)
Na początek słów kilka o wadze. Mam powody do zadowolenia, jest niemal paskowa (66,9). Jedzeniowo było różnie, dużo ,,grzechów", ale sport je zniwelował. Bieganie i rower (dzięki Pollla!;)) działają cuda:) Z niecierpliwością czekam na kolejne tabelkowe wyzwanie.
Poprzedni miesiąc był poświęcony temu, czego nienawidziałam, czyli bieganiu. Tak dziwnie się złożyło, że bieganie weszło mi w krew:)Listopad dedykuje oszczędzaniu, a przynajmniej wydawaniu pieniędzy z głową. Coś ostatnio pieniądze wyciekały mi z konta.. Wiadomo, że są wydatki niezbędne (np. opony do auta, wesele, naprawy), ale i tak dużo kasy przeznaczyłam na swoje chwilowe zachcianki, rzeczy, które nie są mi potrzebne i nie sprawiają dłuższej radości. Może na początek zostawię kartę w domu i będę nosiła w portfelu pieniądze na codzienne wydatki. Może tez zacznę zapisywać na co wydaję, bo niedługo zostanę bez grosza przy duszy...
Idę zmajstrować sobie śniadanie (owsianka) i zupę z dyni na później. W planach jeszcze pomelo i surówka z pekińskiej, kukurydzy, papryki, cebuli, 2 jajka na twardo i dużo soku pomidorowego. Na słodycze chwilowo nie mam ochoty.
Dobrego dnia:)
alesza
5 listopada 2013, 01:15Od biegania da sie uzaleznic:) Ja teraz biegam prawie codziennie tu w Glasgow:) A wydatki - warto miec na to albo zeszyt albo exela :) Ja tez teraz szalalam, bo zrobilam wypad do Londynu, a kolejne wyprawy w planach - mam ochote na Irlandie i lece za tydzien ;) Realizacja zachcianek ma swoje plusy :) sciski