Nawał pracy sprawia, że nie mam na nic czasu. Dobiegają mnie niepokojące plotki, które w sumie mam gdzieś... Nie potrafie jednak zrozumieć dlaczego inne kobiety uważają, że skoro odeszła od męża, to kogoś ma. Przyjaciółka mi powiedziała, że w sumie to tak z boku może wyglądać, bo o pomoc nikogo nie proszę, samochód kupilam, pracuje, ogarniam wszystko to przecież sama nie dałabym rady. A ja daje rade! Nie czuję, że robię coś ponad norme, nie licząc opieki nad najmłodszym skarbem moim. Zarobiona, zagoniona byłam odkąd poszłam do pracy po odchowaniu starszych dzieci. Nie odczuwam wiekszej różnicy. Tyle, że mam więcej spokoju i nie muszę z nikim obgadywac swoich decyzji.
Nie ogarniam jak można pchać się ze związku w związek. Gdybym nie umiała funkcjonować sama nie dałabym sobie rady. Trzeba chyba lubić siebie i dopiero wtedy, gdy jest sie samemu w stanie wytrzymac z sobą, można coś zbudować. Tak myślę. Poki co, nie wyobrażam sobie nawet bym mogła próbować. Jest mi za dobrze, odpoczywam od facetów i w sumie tak szczerze to nie zwrcam uwagi na nich.
Minęło 10 miesiecy od przeprowadzki. Można powiedzieć, że dopiero nauczyliśmy się żyć na nowo. Pogodzilismy, że to na zawsze, że nie bedzie powrotu. Czas płynie bardzo szybko, zdecydowanie za szybko... Boję się tylko, że najmłodsze moje dziecię nie będzie znało ojca, bo on w końcu umrze. Boję się, że bedzie miał żal, że nie był na tyle ważny dla niego, by zechciał dla niego podjąć próbę wyjscia z tego bagna.On bardzo za nim tęskni, bo byl czas, ze regularnie sie z nim widywal. Woła go czasami, krzyczy "tato" jak zobaczy faceta na ulicy. No jestem zła, że mój malutki synek ma taki zawód, za każdym razem, gdy myśli, że to jego tata.
Nie ma jednak co się mazgaić, bo ma za to najlepszą mamę jaką mógłby mieć i rodzeństwo, które go kocha najbardziej na świecie. Jeszcze tylko zabiorę się za siebie żeby być równie ładną i szczupłą jak kochającą i będzie super.
Natomiast, co do tytułu to w zasadzie bez faceta jest tyle możliwości... można czytać w spokoju, jeść ciastko w łóżku i nikomu nie przeszkadzają okruszki, kolejne buty nie kolą w oczy nikogo, można gotować tylko to co się lubi i kombinować nowe potrawy bez obaw, że znów przekombinowalam. Nikt nie patrzy z wyrzutem, że jem coś od czego sie tyje, mogę słuchać w sypialni przed snem muzyki jaka lubie i swiecic światło tak długo jak chce. Chcę gdzieś jechać w niedziele, to nie pytam tylko jadę. Najważniejsze jednak, że deska od kibla jest zawsze opuszczona...