Pamiętnik odchudzania użytkownika:
0moniczkaa0

kobieta, 32 lat, Łódź

165 cm, 56.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

22 czerwca 2013 , Komentarze (5)

Witam Was Dziewczynki:) To już jutro...ten feralny dzień...nie wiem jak to będzie ale wyczuwam katastrofę:(

Pierwsza podstawowa obawa to oczywiście to o czym pisałam ostatnio- jedzenie. Ale jest też inna kwestia..moja matka ma tendencje do kompromitowania mnie przy rodzinie..i wiem że i tym razem tak będzie. Moge się zalożyć że skomentuje przy wszystkich jaka to jestem chuda. Może nawet zacznie się ze mnie śmiać że waże każdy prdukt spożywczy....bo wiem że dla większości ludzi, a zwłaszcza dla tej konserwatywnej części mojej rodziny (czyli wszystkich tych których jutro spotkam)- to jest śmieszna sprawa, więc jeśli matka o tym wspomni jutro to napewno wszyscy mnie wysmieją..;/

Ale wiecie co jest najlepsze? Że tak na dobrą sprawę to nie powiedziała mi wprost  że ja też mam jechać. Słyszałam jak kiedyś mówiła do brata że razem z ojcem pojadą na wieś- ale o mnie nic nie mówiła. Tak samo dzisiaj pytała co ma jutro założyć żebym jej doradziła, ale nie zapytała "a Ty co jutro włożysz?". No ale z drugiej strony nie powiedziała też "Monika jutro wstawisz obiad bo nas nie będzie"- to by byl sygnał że ja zostaje w domu, a nic takiego nie padło.

Wiem że to głupie, bo mimo tego że wiem że i tak musze tam jechać (bo jesli tego nie zrobie to wszyscy beda mieli do mnie pretensje: matka, ciotka, babcia- która z resztą nie jest w najlepszym zdrowiu, ma też swoje lata;/), to jednak gdzies podświadomie mam taką malutką nadzieje że może jednak nie bede musiała tam jechać....;/

 

ps. Chciałam dodać zdjęcia mojego wczorajszego i dzisiejszego śniadanie oraz podwieczorku sprzed kilku dni, ale nie mogę dodac zdjęć nie wiem co się dzieje-ale nie będe sie juz dzisiaj bawić, spróbuje jutro wieczorem:) I Zdam Wam relacje czy przeżyłam jako tako ten dzień:)

19 czerwca 2013 , Komentarze (9)

 

Witam:) Dziś tylko na szybko, wrzucam tą wieczorową porą moje dzisiejsze fotomenu. Mialam wyjątkowo okazje żeby robić zdjęcia moim posiłkom, bo domowników nie było w domu:)

Niedziela zbliża się wielkimi krokami...cierpnę na samą myśl

A dylemt z pracą się rozwiązał, oferta już nieaktualna  niestety;/

 

Śniadanie:

manno-owsianka z siemieniem lnianym, otrębami pszennymi, budyniem śmietankowym, truskawkami, czekoladą gorzką, czekolada Alpen Gold, i kawałkiem wafelka cytrynowego ~~505 kcal

Obiad:

makaron (80g przed ugotowaniem, ok 205g- po ugotowaniu), ze śmietaną, truskawkami i cukrem + troszkę płatków kukurydzianych (może ze 3g)~~ 475kcal

Podwieczorek:

kluski lane na mleku+ truskawki (ok.160g) ~~400kcal

Kolacja:

chleb żytni, wędlina drobiowa, pomidor, ogórek, paprykowy serek do smarowania, szczypiorek +ketchup ~~480 kcal

Razem: ok. 1860kcal

Aktywność:

-1h rowerek stacjonarny

-30 min hula hop

-30min rozciąganie

 

To by było na tyle, biegnę teraz się myc i spać bo padam:) Paa;*:*

 

17 czerwca 2013 , Komentarze (3)

 

Witam:) Dziękuje za wszystkie pozytywne komentarze pod ostatnim wpisem. To dla mnie dowód że jednak estetyczne układanie na miseczce, robienie zdjęć nie jest bezcelowe:) Fakt jest też taki że nie jestem mistrzem w robieniu zdjęć, a nawet powiedziałabym że nie potrafie tego robić, ale uczę się;) Poza tym robie zdjęcia telefonem więc to też wiele zmienia;/

W miarę możliwości będe pstrykac fotki ciekawszym śniadaniom/potrawom i co jakiś czas wrzucać:) nie mam mozliwości robienia tego codziennie, ponieważ wolałabym żeby moja rodzina o tym nie wiedziała. Jeszcze tego mi brakuje żeby ojciec to podłapała i robil mi przycinki..;/ on by tego nie zrozumiał...Dlatego mogę to robic tylko kiedy jestem sama, i tylko kiedy mam w miarę sporo czasu- czyli najczęściej rano- co jest wynikiem przeważającej ilości zdjęć śniadań:D

 

Dziś przytloczyła mnie jedna wiadomość....Mama powiedziała do mnie rano " w niedziele pojedziemy na wieś, bo jest msza za dziadka"...Niby brzmi niewinnie....ale dla osoby z zaburzeniami odzywiania....pojawiaja się problemy nie do przejścia..;/

1. po pierwsze- msza jest o 8 rano, a miejscowość oddalona o jakieś 50km, czyli musimy wyjechać ok. 1h wcześniej co nam daje godz. 7- a co za tym idzie, pobudkę mam ok. 6 rano, szybkie ogarnięcie, szybkie marne śniadanie i w drogę;/

2. po drugie- zjem śniadanie ok. 6.30, zanim dojedziemy, zanim skonczy sie msza, zanim dotrzemy po mszy do mojej babci....bedzie niewiadomo ktora godzina...czyli regularność posiłków leży totalnie

3. następna kwestia- jak juz dotrzemy do babci, to pewnie  nie będzie nic normalnego do jedzenia (czyt. mojego odważonego itd....), więc bede miała do wyboru albo nie jeść nic i czekać do obiadu( tutaj wspomniana wcześniej regularność...obiad pewnie bedzie w okolicach godz. 13, a sniadanie zjem o 6.30) , albo wyjśc do lazienki, zjesć/wypić coś po kryjomu, wrócić i udawać że nie chce mi sie jesć- a co za tym idzie narazić się na komentarze jaka to ja jestem chuda i nie chce nic jeść......albo- zjeść to co będzie- czyli jakieś kanapki z kilogramem masła, albo ciasto pieczone przez ciotkę- tu komentarz jest chyba zbędny..

4. potem przyjdzie pora na obiad- oczywiście regularność posiłków leży po raz kolejny....ale to jest najmniejszy problem...obiad u babci czyli- smażone udko z kurczaka/schabowy ociekający tłuszczem, bigos z kilogramem tłustego mięsa/kiełbasy/boczku i niewiadomo czego jeszcze, rosół z makaronem- rówież tlusty- tego boję się najbardziej...

Nie wiem co zrobię, nie wiem jak to przeżyje. Cały czas kombinuje jak sie od tego wykręcić, cały czas mam nadzieje że to jednak nie wyjdzie, że jednak mama powie nie jedziemy, albo że ja nie będe musiała jechać...;/

Ale chyba wszystko wskazuje na to że nie wywine się. Ja będe miala wolne, mama będzie miała urlop, tata wolne....nie ma nawet takiej opcji że mama powie "jestem zmęczona po dniówce to chyba jednak nie pojedziemy tak wcześnie".....Masakra;/

16 czerwca 2013 , Komentarze (7)

Witam Was dziewczynki:)

Jak Wam leci dzionek? W końcu pogoda się polepszyła! oby tak dalej:) Ehh co u mnie? Generalnie robie wpis raczej na szybko bo jutro i pojutrze 2 ciężkie egzaminy za zakończenie sesji:( Mam nadzieje że przeżyje te dni.

A teraz konkrety- mam dylemat dziewczyny, mianowicie od kilku już lat (chyba od początku liceum) pracuje w wakacje w pewnym miejscu...jest to praca bardzo ciężka, fizyczna (noszenie ciężarów, ciągłe sprzątanie itd.) Wynagrodzenie niecałe 6zł/h....no i fakt- nie mam pieniędzy...nie kupuje ciuchów od klkiu miesięcy, od 6mies. nie byłam u fryzjera.....mam swoje oszczędności + kilka zł które mama da mi np. na jakieś opłaty i coś mi zostanie- to zbieram i tym gospodaruje (mówimy tu o kwesti kilku zł niestety...;/)

Ale powiedziałam sobie że w te wakacje chce odpocząć....bo moje życie wyglądało do tej pory tak że najpierw szkoła/uczelnia- dzień w dzień, potem egzaminy/zaliczenia, następnie dzień w którym wszystko zdaje i sprawe szkoły mam zamkniętą i od nastepnego dnia praca- trwająca 3 misiące czyli do końca września, czasem nawet dłużej (bo zdarzało się tak że pracowałam przez cały semestr zimowy itd.) czyli generlanie albo szkoła a w wakacje praca, albo jednoczesnie szkoła i praca...non stop, zero wakacji/odpoczynku/wolnego..

Powiedziałam sobie że nawet w te wakacje nie pójde się w to miejsce dowiedzieć, czy byłaby mozliwość pracy bo nie chce tam pracować, nie chce sie tak męczyc od rana do wieczora, za marne groszę, przy tak ciężkiej pracy- nie mając wolnego dnia...noo może jedynie niedziela..;/

A tu taki traf że sami do mnie zadzwonili..zaproponowali...no i nie wiem co zrobić...Z jednej strony nie mam kasy, ale z drugiej....Boże przeciez wszystkie młode lata przelecą mi na pracy w tej zapyziałej dziurze....a potem co? wyjde za maż będe miała dzieci i znowu szara rzeczywistość... Nie mam pojęcia co robić, a jutro musze podjąc decyzję...No i jeszcze dochodzi moja paranoja czyli "jak rozłoże posiłki, jak będe ćwiczyć jeśli nie bede miała czasu..."nie wiem ci robić kompletnie

 

A jeszcze szybka relacja z serialu pt. "Ja i mój znienawidzony ojciec..". Od chyba roku czasu jem moje śniadanka miseczkowe przeważnie w jednej takiej zielonej miseczce ( dowód macie na wieelu zdjęciach z pamiętnika), więc wziełam moje oszczędności i pojechałam do PEPCO- bardzo fajny sklep i własnie jest tam dużo taki miseczek, kubeczków. Kupilam 2 miseczki, i jeden kubek....tak sie cieszyłam- wróciłam do domu pokazałam mamie...ojciec przylazł, zaczął drzeć morde że wydaje pieniądze na bzdety, na niepotrzebne skorupy.....Pomijam fakt kiedy on jakieś 3 miesiące temu kupił w Tesco ochydne biale kubki z których ani razu się nie napił....ale wtedy to nie były zbędne skorupy...zresztą płacila moja mama no to wiecie....

Wspominałam juz że nienawidze tego czlowieka?!

Nawet sie już nie ciesze z tych miseczek....tak ta franca potrafi wszystko obrzydzić...zawsze podetnie skrzydła, zmiesza z blotem....

Powiedziałam mu tylko że nie on mi na to daje więc gówno mu do tego na co wydaje własne pieniądze....Dobra koniec opowieści o chorych psychicznie...;/ teraz nacieszcie oczka zdjęciami:)

 

Na początek śniadaniowe wariacje- czyli manna/owsianko-manna na milion sposobów:)

 

Kluseczki lane

Obiadki

 Ok, a teraz biegne do nauki:) Paa:*

8 czerwca 2013 , Komentarze (2)

Cześć laleczki:)

Sesja pełną parą. A ja nie robie nic innego tylko siedze nad książkami od rana do wieczora.....-No dobra a teraz na poważnie

Generalnie wszyscy studenci znają starą zasadę że im więcej masz nauki i egzaminów nagle- tym ciekawsze stają się tak proste rzeczy jak sprzątanie, ślęczenie przed monitorem komputera, nagle okazuje się że mamy milion rzeczy do załatwienia na mieście, albo koniecznie musimy połazić po sklepach chociażby po to zeby pooglądac to i owo U mnie podobnie- zamiast się uczyć wynajduje sobie coraz to nowe zajęcia do roboty:) Ale koniec z tym,! za chwile siadam do notatek bo egzamin w poniedziałek, także zamierzam posiedzieć dzisiaj w nocy, jutro cały dzień, jutro w nocy:( no ale co poradzić....

Ale w sumie to nie o tym chciałam, nie będe też dzisiaj schodzic na tematy mojej chorej sytuacji rodzinnej....Dziś będzie trochę o jedzeniu;)

Mianowicie- co sądzicie o kaszance? Wiem że jest wiele negatywnych opinii na jej temat- niektórzy sądzą że to sam syf, ale są też koneserzy tego przysmaku którzy bardzo sobie go cenią. A Wy jak uważacie? Jecie czasami?

Ja powiem szczerze że nigdy za nią nie przepadałam, kiedy zaczełam się odchudzac to już w ogóle zapomniałam o czymś takim jak kaszanka czy wszelka kiełbasa- ale od jakiegoś czasu zaczynam wracać do tych produktów- nie powiem że jem od razu pentaczkę, ale kilkoma plasterkami nie pogardzę.

A dzisiaj wziełam pół bułki ciabaty, na to położyłam kilka plasterków świeżej kaszanki, i wsadziłam na 1 min. do mikrofalówki- Boziu jakie to dobre było;) Poważnie, nigdy nie jadłam na ciepło kaszanki a jest naprawde dobra:)

No to tyle:) jak znajde chwile to powrzucam jakieś ostatanie fotki jedzenia, a teraz spadam do nauki:)

Paa;*

31 maja 2013 , Komentarze (5)

 

Taak....ostatnio miałam wątpliwości, dziś już nie mam.....nienawidzę ich......

Ona- matka która ma córke za nic, matka która widzi tylko swojego synusia! Robiaca na złość na każdym kroku, w najbardziej dennych kwestiach.....

dzisiaj rano matka- "masz, tutaj zostawiłam Ci świeżą bułke",

ja-"dzięki ale to zjem sobie później, na kolacje, bo teraz nie chce"

ona- "jedz kiedy chcesz, ja Ci ją zostawiam"

.......przed chwilą wchodzę do kuchni- widzę moją bułkę zapakowaną w woreczek, z jakąś wędliną w środku......mówie-"o fajnie że mi zostawiłaś bułkę",

matka-"no przecież leżała, nie zjadłaś jej",

 ja-"przecież mówiłam że zjem ją na kolacje", matka-"no to ja Ci nic na to nie poradze, trzeba było jeść".....

 

Ojciec- zagotował samochód- dosłownie, wyciekł mu płyn chłodniczy, już wcześniej wyciekał ale miał to w dupie, więc dzisiaj wyciekło już wszystko do reszty, dym poleciał spod maski....Zamiast przyznac sie do błędu, miał jeszcze pretensje że mój brat o to nie zadbał. Więc wyraziłam swoje zdanie- że nie rozumiem tego, jak kierowca nie jest w stanie zadbać o swój samochód, o tą jedną jedyną rzecz.....-usłyszałam że jestem kurwą i suką.....

Tak teraz to wiem nienawidze go. Nienawidze własnego ojca.....

A moim największym marzeniem jest się od nich odizolować, uciec...

Jednak to jest nierealne....może jedynie kiedy wyjde za mąż kiedyś w przyszłości, przeprowadzę się do męża...to chyba jedyna szansa...

26 maja 2013 , Komentarze (5)

Witajcie Kochane:)

Chciałam Wam bardzo podziękować za komentarze pod ostatnim wpisem. Takie słowa dużo dają, wiem że nie jestem sama, choć wprawdzie moja ogólna sytuacja się nie zmieniła- a co za tym idzie podly nastrój...to jednak mimo wszystko dużo mi daly Wasze słowa;)

Hmm co by tu napisać?

Co do uczelni to moge powiedziec że mam więcej szczęścia niz rozumu:D wszystko co było w zeszłym tyg. udało mi się pieknie zaliczyć, mimo tego że moja wiedza nie do końca na to wskazywała

Niestety przyszły tydzien to powtórka z rozrywki;) wtorek to egzamin, a środa to kolos i praca zaliczeniowa- której....jeszcze nie zaczełam robić...;/ ale ale mam przeciez cały dzisiejszy wieczór...dzisiejszą noc..! No i jutrzejszy caluuutki dzień.....calutką noc;(....noc z wtorku na środe.....ehh kocham "deadline"....

 

Co do mojego ojca..nadal kiepsko. Nie potrafie sie z nim porozumieć, nie potrafię z nim rozmawiać....ale z nim nie da się rozmawiać.....jedyne co on potrafi robic to docinać, przycinać, dogryzać......

Wprawdzie od poprzedniej niedzieli nie było między nami większej kłótni...a dlaczego? Jeśli chcesz uniknąć kłótni, unikaj osoby która jest jej prowodyrem.....Efekt jest taki ze od tygodnia omijam ojca jak tylko moge, traktuje go jak powietrze, nawet nie patrze w jego strone....

Wiecie co jest najgorsze? Moja babka- czyli matka mojego ojca, to osoba z dokładnie takim samym charakterem jak ojciec....przez te wszystkie lata, przez to co robiła, jak m.in. mnie traktowała...jedyne co do niej czuje to nienawiść...Ona teraz została sama jak palec, od każdego prosi sie łaski....a ja jedyne co czuje to nie współczucie i chęć pomocy a własnie nienawiść....nie potrafię tego zmienić....nie potrafie zapomnieć jej tego co robiła przez całe życie....

I najgorsze jest to że pomału to samo zaczynam czuć do mojego ojca.....Z każdym dniem coraz bardziej....Mozna nienawidzić własnego ojca??..... Ja chyba niedługo będe przykąłdem na to że można...

 

Co do spraw zdrowotno/dietowych- miesiączki nadal brak.....no i od jakiegoś miesiąca mam obwody większe o ok. 0,5cm, mimo tego że jem i ćwiczę cały czas tyle samo.....I jak tu się nie załamać??

21 maja 2013 , Komentarze (7)

Chyba wypadałoby cos napisać.....choc wątpie że ktokolwiek to przeczyta....ale może dla zasady.....z przyzwyczajenia...

Żyje...a raczej wegetuje......z jedzeniem nadal źle, a raczej z podejściem do jedzenia....nie potrafie się zmienić, nie potrafie sobie pomóc.....Rodzice tak mnie denerwuja że nie wytrzymuje, już psychucznie nie wytrzymuje tych kłótni i awantur....Moja psychika jest już na skraju wytrzymalości i wiem że długo tak nie pociagne......Powiedziałam to mojej mamie.....powiedziałam że oboje z ojcem doprowadzą do nieszczęścia...bo ja nie wytrzymam i zrobie coś głupiego....ja to wiem- bo ja juz poprostu nie panuje nad sobą.....Nie jestem w stanie racjonalnie myśleć w takich momentach....Do tej pory myślałam że samobójstwo to tchórzostwo, ucieczka od problemów.....ale teraz w sumie nie dziwie się takim osobą.....Może jednak to jest jakieś rozwiązanie.... Ja nie mówie że myśle o czymś takim poważnie- absolutnie nie! Ale w obecnej sytuacji chyba jestem w stanie postawic się na miejscu takiej osoby, która jest doprowadzona do takiego stanu...że nie potrafi sobie poradzić i widzi tylko jedno rozwiązanie......

Co poza tym? Maraton na uczelni uznaje za rozpoczęty. Dziś kolokwium, jutro kolokwium i projekt...O ile dzisiaj wszystko poszło ładnie i pięknie (4,5) tak jutrzejszy dzień widze w ciemnych barwach. Jeszcze nic nie umiem....nie mówiac już o tym projekcie...porażka....Kurcze jak to jest że zawsze obiecuje sobie że będe się uczyć na bieżąco, będe robic notatki itd.....a jak przychodzi co do czego to budze się z "ręką w nocniku" i nagle okazuje się że to już jutro

Dobra koniec na dzisiaj! Ide się uczyć- może jakos się jutro uda, zobaczymy jak to będzie:) Paa;) Miłego deszczowego wtorku:D

 

AAA może dla odmiany napisze Wam moje dzisiejsze menu?? w końcu wiadoma sprawa- wszystko jest ciekawsze od nauki:D

 

Śniadanie- 10.45

pół ciabaty (45g) i duża kromka żytnia (46g), z serkiem topionym i dodatkami (pomidor, ogórek, ketchup)- na ciepło z mikrofali~~400kcal

Obiad 14.45- 15.00

ziemniaki (odgrzewane na suchej patelnii) 270g, pierś z kurczaka 100g, ogórek konserwowy 60g, + podjedzony wafel ryżowy ze świeżym szczypiorkiem

Podwieczorek (będzie ok. 18.00)

planuje kluski lane, na jakimś budyniu -może smietankowym?

Kolacja (ok. 21.00-21.30)

pewnie będzie chleb żytni, może twarożek naturalny? i dodatki/warzywa, albo jajka na twardzo (bo zostały mi z wczorajszej kolacji- ugotowałam więcej)- jeszcze zobaczę

Ćwiczeń dziś nie planuje bo nie mam już na to czasu...i tak pewnie nie pójde spać:(....jutro powtórka z rozrywki też chyba się nie wyrobie z ćwiczeniami. Będe musiala to sobie odbić w czwartek piątek i sobotę.

Tygodniowy bilans ćwiczeń:

poniedziałek- 1h jazda na rowerze, 30min rozciagania

wtorek- brak ćwiczeń

środa-

czwartek

piątek

sobota

niedziela

29 kwietnia 2013 , Komentarze (2)

Witam:) Ostatnio nie piszę bo nie mam ani czasu ani nastroju. U mnie nie jest wesoło....moja choroba strasznie się pogłębia, psychika nie daje mi spokoju....Ostatnio widziałam na głównej wpis dziewczyny która przestrzegała przed dietami typu 1000kcal...Ja jestem dokładnym odzwierciedleniem jej słów, od kilku lat borykam się z zaburzeniami odżywiania. Co z tego że jem 1800kcal? Co z tego że schudłam?

Efekty są takie że od roku nie mam miesiączki, kolejne tabletki, kolejne pieniądze wywalane w błoto- a miesiączki jak nie było tak nie ma.

Jedzenie? Nie zjem nic bez uprzedniego ważenia, wszystko musi być skrupulatnie policzone. Spontaniczne jedzenie? A co to jest? Ja mam w głowie ciągłe liczenie godzin między posiłkami...."zjeść teraz sniadanie? jesli tak to muszę się posiepszyć bo jesli będe jadła zbyt wolno to potem zostana mi tylko 2h do obiadu"- i tak non stop.

Imprezy? Znajomi? O niee- ja tylko szukam wymówek by siedzieć w domu...no bo przecież alkohol= kalorie....

A ćwiczenia? Przecież nie moge ćwiczyc tak zeby rodzice mnie widzieli....więc w głowie tylko myśli "uda mi się teraz poćwiczyć czy nie? W sumie teraz mam okazje, no ale strasznie mi się nie chce- no to może poćwiczę wieczorem, no ale wieczorem będa rodzice więc mogą usłyszeć- no to może jednak teraz"- i tak na okrągło.

Najgorsze jest to że ja chciałabym z tym walczyć, chciałabym wrócic do normalności.....wyjść z tej choroby...ale nie wiem jak..nie potrafię...:(

A jakby tego było mało to moje życie wali się w każdej innej możliwej dziedzinie...studia, praca, pieniądze, kontakty z rodzicami.....

 

 Kilka fotek moich nudnych posiłków dla Was:)

Owsianki:

 

Kaszka manna:

 

 

II śniadanka:

 

 

Obiady:

 

Jakieś słodkości: 

 

I to by było na tyle. Paa;*

 

 

 

 

7 kwietnia 2013 , Komentarze (3)

 Hej:) Troszkę się nie odzywałam, jakoś nie miałam weny:) Jak tam u Was po świętach? Wiem że pewnie i tak już nikt o nich nie pamięta:) Mam nadzieje że nie przybyło Wam za dużo tu i ówdzie, a jesli tak to pewnie już zrzuciłyście nadwyżkę:)

Jak święta mijały u mnie? "kalorie, ważenie, godziny posiłków- zjeść teraz kawałek ciasta czy za 3h?, ale za 3h mama pewnie będzie chciała zjeśc obiad no i co teraz? Przeciez mam smaka na to ciasto ale już za dużo zjadłam na śniadanie, a może zjem ciasto na kolacje...no ale ciaaastko???na kolaacje??? jeszcze przytyje:/ -tylko i wylącznie takie myśli krążyły po mojej głowie.....Potrafilam nawet nie pójść do kościoła z rodziną (choć jeszcze nigdy, nigdy t się nie zdażyło, świąteczna msza to taka tradycja....), pod pretekstem "szykowania śniadania świątecznego", tylko po to żeby w spokoju poważyć, każdy kawałek ciasta, czy danej potrawy która gościła na stole- żeby potem było mi łatwiej wszystko dokładnie policzyć.....Ta choroba mnie wykańcza....i jeszcze brak miesiączki, biore tabletki i nic.... Ja już nie mam siły, chce beztroskiego życia, chce wrócic do 1 liceum, do gimnazjum....chce żyć, a nie wegetować......Dlaczego ważąc 55-54kg/165cm wzrostu musialam stwierdzić że jestem gruba? Dlaczego weszłam w to bagno zwane odchudzaniem?......Efekt? teraz waże 45kg, ale czy jestem zadowolona? Czy podobam sie sobie? Zdecydowanie nie!

 

A z takich bieżących spraw..to nie wiem co sie dzisiaj dzieje, ale kompletnie nie mam sily na nic....Po prostu najlepiej położylabym sie do łóżka i z niego nie wychodzila. Czuje się tak jakby ktoś wycisnął ze mnie całą energię. Z wielkim bólem pojechałam rano na uczelnie, weszłam do budynku, zamieniłam 2 słowa z koleżankami......po czym stwierdziłam że nie wytrzymam w tym miejscu do wieczora...nie dzisiaj....odwróciłam się i poszłam na autobus do domu.... Pomijam fakt ze teraz już 3 zaległe kolokwia nade mną wiszą....trudno....

Teraz troche fotek moich nudnych posiłków:)

w pierwszym tyg. po świętach wyjadałam to co mi zostało:) Choć czasem zjem cos innego to nie zawsze mam możliwość zrobic zdjęcie, bo niestety wolałabym zeby moja rodzina o tym nie wiedziała....gdyby zobaczyli że pstrykam fotki temu co jem to zapewne już siedziałabym u psychologa...albo psychiatry

 

Owsianki:

Kaszka manna:

(zwykła, na budyniu czekoladowym z bananem na wierzchu, na budyniu smietankowym z bananem w środku i na wierzchu)

Kluski lane na mleku:

(zwykłe i z marchewką, a na ost. zdj. bardziej marchewka z kluskami lanymi)

Śniadaniowe kanapeczki:

(grahamka, chleb żytni, wędlina drobiowa, serek wiejski i topiony, warzywa)

(serek Danio i chlebek żytni)

Śniadaniowe pozostałości ze świąt:

(chlebek żytni, wędlina drobiowa, jajeczka na twardo, sałatka jarzynowa (bez majonezu "sucha", śledziki z octem i cebulką (robiłam sama, reszta rodziny jadła sledzie w oleju))

 II śniadanko "poświąteczne":

(ryż na mleku Belriso, banan, mandarynka, kawałeczek sernika, kawałeczek makowca)

Obiady:

 

Kolacje: (z serii "poświąteczne wyjadanie resztek")

(czyli chlebek żytni, wędlina drobiowa, jajka na twardo, sałatka jarzynowa, śledziki, ogóreczki)

 

Dobrze, teraz czas na drugą kawę, wieczorem może walne sobie jeszcze jedną takze bilans kawowy dzisiaj będzie konkretny...no ale bez tego to już kompletnie będe nie do życia.

Nie mam dzisiaj obiadu:( chyba ugotuje sobie kluski lane...Paa;*

 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.