Tydzień temu miałam fatalny nastrój. Stres związany z końcem roku szkolnego, brak snu, okres. Dzisiaj jest o niebo lepiej. I nawet waga i miarka są dziś łaskawsze. W końcu 1 kg mniej i aż 4 cm mniej w talii! Co prawda, nigdzie indziej mi nie ubyło, ale cieszą mnie te 4 cm jak nie wiem co :)
Do wakacji już nie dam rady schudnąć, ale walczę dalej. Może się uda do września? Może do grudnia? NIeważne. Ma być mnie mniej.
Dziękuję za komentarze pod poprzednim postem. To był tylko chwilowy dołek :)
angelisia69
25 czerwca 2016, 13:20nie wazne do kiedy,wazne ze W KONCU osiagniesz swoj cel,odchudzanie to nie wyscig,a jak juz uzyskasz wymarzona sylwetke to PRACUJ dalej,bo sama bez twojej pomocy sie nie utrzyma.Gratuluje spadeczku