Jest lepiej. Nawet waga tym razem drgnęła i pokazała upragnioną 6 z przodu. Nigdy nie sądziłam, że ta 6 może być upragniona.... Teraz będę walczyć do 5.
Centymetrów nie ubyło mi tak dużo jak przy poprzednich pomiarach, ale też tydzień był zdecydowanie mniej idealny. Mimo to, cieszę się, że udało mi się znowu zrzucić kilka centymetrów- 1 w talii, 2 w biodrach, 0,5 w łydce. W pozostałych miejscach tym razem stoję. To nic, motywacja na razie jest dobra i jestem zdecydowana walczyć do skutku.
Pofolgowałam sobie w tym tygodniu z pieczywem i to był błąd. Wcześniej jadłam głónie razowe, a raz w tygodniu zwykłe, żeby się potem na nie nie rzucić. W tym tygodniu zapomniałam kupić razowe i jadłam to, co było dostępne w domu. Głupia ja! Dzisiaj dzień totalnie bez pieczywa. Zaraz idę gotować jajka na śniadanie. Podobno jedzenie 3 jajek dziennie wspomaga odchudzanie. Jem dwa, bo trzy to mi za dużo. Do tego pomidorek, ogórek albo papryka. I z tych śniadań jestem dumna. Niestety, potem jest zazwyczaj nieco gorzej. Ale bardzo się staram i nakładam mniejsze porcje (mniejszy talerzyk w tym bardzo pomaga) i nie biorę dokładek. Jak mam na coś wielką ochotę, to mniejszą niż obiadowa porcję tego samego jem na kolację. Wszystkie posiłki o stałych porach. Poza tym ćwiczenia- 3-5 razy w tygodniu. Na razie były w miarę lekkie, dzisiaj podnoszę poprzeczkę- dokładam ciężarki :)
Uciekam na spóźnione śniadanie z rodziną- w końcu dzisiaj sobota, można było pospać dłużej :)