Cotygodniowe pomiary to bardzo dobra rzecz, naocznie widzisz jak wszystko spada. I tak jak z wagą nie powinnam ważę się codziennie. To taka moja mała kontrola widzę po czym zatrzymuje się woda, tudzież kiedy skacze waga. Ostatnio zjadłam w restauracji posiłek, który wydawał mi się ok, ale był z dodatkiem pity bezglutenowej i na drugi dzień ponad pół kg na plusie. Ale to nic!
Jak widać w bilansie tygodniowym kolejne kg w dół, skóra się uspokaja co dla mnie najważniejsze no i dobrze się czuje! Nadal bez faszerowania tabletkami (oprócz witamin w suplementach, które mają wspomóc wszystkie procesy oczyszczająco regulujące).
ZALETY:
-jako, że mój jadłospis jest dość ograniczony (za słodyczami nie tęsknie, ale szkoda mi sezonowych owoców i pomidorów, oraz cukini i rukoli- 2ostatnie zostaną włączone w kolejnej części planu) zaczynam odkrywać nowe smaki. Przygotowywanie posiłków mimo, że wydaje się być problematyczne nieźle organizuje dzień,a przy tym to duża oszczędność
-kreatywność-ost miałam ochotę na lody w końcu moda na miejsca z lodami naturalnymi coraz większa to i pokusa też- tak więc wykorzystałam owoce które mogę i ostatnio zajadam się sorbetem z mango lub papai i zachęcam do odkrywania takich smaków<3 No i mój ulubiony najprostszy deser świata jabłko oprószone dużą ilością cynamonu-przyprawy idealnej dla cukrzyków i osób mających problemy z cukrem!
-waga dalej leci w dół i pomiary też- mój miły efekt uboczny:))) kolejny kg w dół
45dni w planie i 11kg w dół<3
do pierwszego celu brak jednego kilograma, moja dietetyczka już zapytała czy nie zaniżymy celu jeszcze bardziej, ale powiedziałam zobaczymy bo tak jak wspominałam u mnie waga nie do końcA jest wyznacznikiem sukcesu zważając na jej nieustanne huśtawki. Po uzyskaniu celu teoretycznie można wprowadzić kolejne produkty, ale zobaczymy po urlopie bo pewnie niestety będę musiała trochę ppopracować nad powrotem do formy
WADY
brak okresu od 10ciu dni
problem z zaparciami których wczesniej nie miewałam
WNIOSKI c.d
-wszystko jest do zrobienia, nawet w knajpach da się przeżyć;) ostatnio np poszłam na śniadanie i w proponowanym zestawie były 3 różne rodzaje białka + pieczywo więc zapytałam czy zamiast jajek sera żółtego, i chleba dostanę sałatkę bez problemu się udało:) To samo w meksykańskiej knajpce zapytałam czy mogę zamienić parę składników na inne i również nie było problemu - co ciekawe większość pozycji w restauracyjnych menu to połączenia kilku białek na raz - sama zresztą jadałam sałatki naszpikowane serem i ziarnami np ;) Ale zawsze jest wyjście, jeśli w pozycji menu nie ma teoretycznie nic dla nas zawsze można zamówić prostą sałatkę z jednym źródłem białka.
Zbliża się mój dwuletnio wyczekiwany urlop i to jedyne czego się obawiam, zwłaszcza, że przyzwyczaiłam się już bez większych problemów do tego typu jedzenia , a ostatnie np odstępstwo z pitą skończyło się mega sennością z drugiej strony być za granicą i nie spróbować regionalnych specjałów to grzech ;) Żartuje oczywiście, pewnie łątwo nie będzie, ale z drugiej strony to też bogactwo serów, wędlin dobrej oliwy więc na pewno znajdę coś dla siebie:) A we Francji nie odpuszczę Creme'u Brulle ;)
Trzymajcie kciuki, tymczasem do poniedziałku jeszcze chwila więc trzymam się planu póki mogę restrykcyjnie i zmykam zajadać się sorbetem jagodowym:)))
Miłego!:)))