Wakacje się kończą i znów trzeba będzie zmieniać rutynę dnia. Ktoś może powiedzieć, że przecież np. mnie to nie dotyczy... w końcu szkoła już dawno za mną, ale...no właśnie jest też takie małe ale które powoduje, że mimo wszystko muszę zmieniać swoją rutynę dnia codziennego. Mianowicie mam dziecko, które do tej szkoły musi iść co wiąże się z dodatkowymi obowiązkami dla mamusi :)
Znów będę toczyć batalie o każdą minutę czasu które mój pierworodny chce spędzić w łóżku mimo, że już dawno powinien być na nogach. Niekończące się tłumaczenia dlaczego trzeba chodzić do szkoły i po raz setny powtarzanie jak mantrę, że jeśli się nie pospieszymy to on się spóźni a mój plan dnia weźmie w łeb (jestem typem maniaka chodzącego z zegarkiem w ręku).
Znów będę robić wymyślne śniadania żeby tylko synek zjadł cokolwiek przed pójściem do szkoły, co zazwyczaj i tak kończy się moim zdenerwowaniem i ugryzieniem dosłownie dwa razy przygotowanego posiłku...i tak w kółko prze kolejne 10 miesięcy. Śniadanka, kanapki do pudełka, pomoc przy lekcjach...