Nowy Rok, Nowa Ja
kurde ile dziś już przeczytałam tytułów coś w ten deseń, czytam u innych o planach, postanowieniach i tak się trochę śmieję z tego, a za chwilę myślę, że dokładnie robię to samo, tylko, że ja nie mam tego na piśmie, jakby to było najważniejsze co nie? Ile razy już było tak, że obiecywałam sobie, że a kolejne wakacje pojadę z wagą ok 65 kg i inne podobne i co i dupa. Także moje postanowienie na ten rok to nic nie postanawiać, tylko robić swoje. W moim przypadku, to zakochać się w moim orbim, na razie tylko go lubię a to za mało, jak kogoś lubię to spotykam się od czasu do czasu, a wiecie jak jest jak się kogoś kocha, to całkiem zmienia postać rzeczy. Mój fitness klub już kocham dość długo i przekłada się to na to, że min. 7 h w tygodniu tam spędzam, także widzicie jak to ze mną jest.
Poza tym to u mnie ok, Sylwester bardzo udany, spontaniczne wypady są najlepsze, a nasz taki był dopiero w sobotę zdecydowaliśmy, że spędzimy go jednak w lokalu i było ekstra. W domu byliśmy przed 6, z moich obserwacji wynika, że co najmniej 6 godzin przetańczyłam.
Z moim małym mam ostatnio trochę nieciekawie, wpada w jakąś furię jak mu cos nie pasuje, zaczyna drapać, bić i takie tam i w sumie nie wiem czy coś z tym robić i czy robię dobrze bo póki co to mu cierpliwie tłumaczę, że brzydko się zachowuje. Brakuje mu przedszkola, także dobrze że jeszcze tylko parę dni i sobie pójdzie.
Uciekam idę coś posprząta, potem ubieram się i na miasto a później idę na 2 h na fitness, dziś m.in. mój ukochany step.
Wesołych Świąt
Ja tylko na chwilę, żeby złożyć Wam życzenia, życzę więc wszystkim pięknych, rodzinnych, spokojnych Świąt.
Ja tak słabo czuję w tym roku te Święta, bo ani nic nie gotowałam, ani piekłam. Wróciłam z synkiem w piątek z szpitala, miał wycinany 3 migdał i jakoś ani przed ani po nie miałam weny do zakupów i całej tej świątecznej krzątaniny. Na szczęście mamy uratują sytuację i przyjdą do mnie z całą kolacją, jak to fajnie jest mieć taką fajną rodzinę. Pozdrawiam serdecznie.
A i żeby nie było, dziś 120 min na fitnessie!!!
podsumowanie listopada-2040 min
tyle minut ćwiczyłam w listopadzie w moim klubie fitness, wynik chyba całkiem dobry, 34 godziny, w grudniu nie będzie na pewno tak dobrze, ale zobaczymy. Kurde wszystko fajnie, tylko ciężko dietę utrzymać, właściwie nie chudnę, za dużo jem i dobrze, że chociaż ćwiczę tyle, to waga nie leci do góry.
Poza tym wszystko ok, poza tym, że jakaś depresja mnie ogarnia, ale jak czytam pamiętniki to nie jestem sama, nic mi się nie chce, najlepiej to bym siedziała pod kołderką z kubkiem herbaty z cytryną. Masakra, a gdzie tam koniec zimy- czy Wy też jej tak nie cierpicie. Dziecię moje chore, tzn nie tak bardzo tylko kaszle mocno, ale lekarz mówi, że osłuchowo ok, żeby tylko wyleczył się szybko, w grudniu mamy wyciąć 3 migdał, cos słabo to widzę.
Ubieram się za chwilę i idę na zakupy, kompletnie nie mam weny, jakoś nic mnie nie cieszy w tym roku, ani Święta, nic kompletnie...............
kolejne godzinki zaliczone
w tym tygodniu już 8 h fitnessu, dziś robię przerwę, bo moje ciało się trochę zmęczyło i potrzebuje regeneracji. Nadrobię w sobotę 2 godzinkami. Tak trochę mi motywacja spada, ćwiczę jak szalona, a waga rośnie w zastraszającym tempie. Z dobrych wieści, to widzę jak zmieniają się moje znienawidzone przeze mnie łydki, tzn są trochę ładniejsze. Poza tym kupiłam sobie nową książkę Chodakowskiej, ten dziennik fitness, nawet fajny. Idę sobie poodpoczywać, fizycznie i psychicznie. Moje dziecko od tygodnia chore w domu i daje mi popalić, przydała by się superniania. Tak mi daje w kość teraz, że masakra, chyba kupię sobie coś na nerwy... Pozdrawiam
ćwiczę jak szalona
Nawiązując do poprzedniego wpisu, nie zeszłam poniżej 70, ba nawet jest więcej na wadze niż było, ale centymetrowo mniej. P rozmowie z moją Panią Dietetyk stwierdziłam, że się nie ważę już, tzn nie przejmuje wagą. A że mam teraz dobry czas, zawzięłam się ćwiczeniowo. W ostatnich 3 tygodniach "zrobiłam" po 7 h ćwiczeń w moim fitness klubie, w tym tygodniu mam już 4, dziś idę na kolejne 2 i jak dobrze pójdzie to będzie 10. Normalnie wpadłam w jakiś cug ćwiczeniowy, ale lepiej w taki niż np. jedzeniowy. Poza tym wszystko ok, młody chodzi do przedszkola, nieźle się w nim odnalazł, trochę choruje, jak każdy przedszkolak, także byle do przodu. Jedynie co mnie martwi, to ta paskudna pogoda, jak ja nie cierpię tej pory roku, jakby tak zasnąć na parę miesięcy i obudzić się na wiosnę, eh... pozdrawiam gorąco!!!
plan na ten tydzień
no więc tak, postanowiłam sama siebie zadziwić i zobaczyć czy uda mi się zrealizować swoje postanowienie. A jest ono takie, żeby na wesele (31.08) jechać z wagą blisko 70 kg, najlepiej z 69,9. Jest to 2,5 kg, teoretycznie do zrealizowania więc zobaczymy. Chcę to osiagnąć stosując moją dietę i ćwicząc, na ten tydzień zapisałam się na 11 h zajęć w moim fitnes klubie. Jak tylko nic mi nie przeszkodzi spokojnie to zrobię. Także trzymajcie kciuki. Pozdrawiam, miłego dnia
różne takie
No i trochę mnie nie było, tzn. byłam ale nie pisałam. Dużo się dzieje. Tak w skrócie. Wakacje super, mamy fajnych przyjaciół, z nimi wszędzie będzie ok, sama Kreta też ok ale nie zachwyca jakoś bardzo. Z wakacji przyjechałam z 2 kg zwyżką, po tygodniu nie było po niej śladu. Waga niestety dalej ponad 70, dokładnie 72,5, coś nie umiem już zrzucić więcej. Dużo ćwiczę może mięśni więcej, fakt jest taki, że lepiej wyglądam. Ciało bardziej jędrne, to w d.. mam wagę. Ostatnio miło się podbudowałam. Wystawiłam zdjęcie na forum, idę na wesele i pytałam co myślicie o mojej sukience itd. Przy okazji zapytałam o wagę, wiem trochę to dziecinne ale co tam, i średnio wyszło 60 parę kilo według Was. Czyli o 10 mniej niż mam w rzeczywistości. A wczoraj uwaga poszłam na imprezkę, nawet na kilka, przyjaciółka mnie wyciągnęła, pomyślałam, że nie mogę być taka matką polką do końca życia i trzeba coś robić. W końcu moje dziecko ma już 3 i pół roku, a ja ostatnio już parę razy usłyszałam, że jak się mały urodził to się taka mamuśka zrobiłam. No to się wczoraj ubrałam w moją nową sukienkę (nie uwierzycie kupiłam 3 w mohito na wyprzedażach, łącznie za niecałe 150 zł szok!!!!), w czarne szpileczki, makijaż, wyprostowałam włosy i spojrzała do lustra i sama przeżyłam szok, wyglądałam bardzo ładnie. Imprezka fajna, pojeździłyśmy z przyjaciółką po klubach, w taksówkach też fajne sytuacje, jak nas panowie zaczepiali i jeździli trochę dłużej, żeby sobie popatrzeć hehehhe. Ale najfajniej było, jak rozmawiałam z kolegą mojej przyjaciółki i w trakcie rozmowy on mówi mi że chyba jestem sporo młodsza od niego, bo on ma 33 lata, a ja że też mam tyle, on nie mógł uwierzyć powiedział, że wyglądam na 25, także zobaczcie jak się odmłodziłam. Wiem, że mój wpis taki trochę dziecinny jest ale uwierzcie cieszę się jak dziecko, że ciężką pracą udało mi się osiągnąć to co mam i że w końcu czuję się dobrze w swoim ciele. To na tyle. Pozdrawiam.
odliczam dni do wakacji
jak w tytule, za niecały miesiąc będę smażyć dupkę na plaży, chudszą dupkę o dobrych parę kilo. Ogólnie nie jest źle, waże obecnie ok. 73,2 kg, także poleciało nieźle, jeszcze parę kilosków i będzie super. Ludzie mnie na ulicy nie poznają, ubrania są za duże, także tylko się cieszyć. Muszę kupić nowe ubrania bo moje już są dużo za duże, ale poczekam jeszcze trochę, szkoda marnować kasę póki co, a na wakacje jestem zabezpieczona ciuchowo. Z frontu dietetycznego, to moja Pani doktor mówi, że jest bardzo dobrze, mój wiek metaboliczny obecnie jest niższy niż mój wiek normalny, tzn wyszło ostatnio 32 lata, wody mam już w sobie ponad 50 procent, centymetry lecą. Jeśli chodzi o wagę to jest teraz tak trochę ciężko tzn walczę bo ogólnie zrzucam teraz bardzo mało i tak się zastanawiam, czy ja kiedyś zejdę poniżej tej 70. Nie zostało dużo także trzymajcie kciuki, najlepiejby było jaechać na wakacje z wagą 69, tak sobie założyłam w marcu, więc walczę. Na fitnes chodzę i na masażę próżniowe też, dalej boli ale efekty są na serio bardzo fajne. Pozdrawiam
wiek metaboliczny
no mam dziś czas, to sobie popiszę, a co. Nie wspominałam ostatnio, że za każdym razem na pomiarach u pani doktor, omawiamy rożne parametry, które wychodzą gdy staje na wadze.
I tak zaczynając dietę pod koniec marca, moja waga wynosiła 85 kg, mój wiek metaboliczny wynosił 48 lat (ola Boga a ja nawet 33 nie mam), pozimo wody 43 %, tłuszczu wyszło za dużo, ale nie pamiętam ile i ogólnie nadwaga. W poniedziałek po kolejnym pomiarze jest: 76,2 kg, mój wiek to 34 czyli prawie ok, poziom wody prawie jak u niemowlaka 50%, tłuszcz w normie i ogólnie jestem już w normie. Jeszcze parę kilosków i będzie finał. Ogólnie jest to najlepsza dieta na świecie, najadam się i chudnę. Oczywiście są też ciemne strony: jedzenie co 5 h i tylko 3 razy na dzień ale można się przyzwyczaić. No i mam dzień grzeszenia, gdzie mogę zjeść wszystko na co mam ochotę. Także żyć nieumierać. A i centymetry poleciały tak, że sama jestem zszokowana. A najbardziej widać po ubraniach, wszystko praktycznie staje się za duże, także zaniedługo czekają mnie zakupy. Tym optymistycznym akcentem kończę. Pozdrawiam wszystkie czytające mnie dziewczyny i chłopaków.
A i bym zapomniała: byłam wczoraj na elektrokoagulacji, zamykałam naczynka na nosie, robiła to Pani doktor i powiem Wam, że efekty super, a ja w cholerę kasy wydałam na laser. Także polecam - koagulacje oczywiście.
to się pochwalę
tak jak w temacie, nie pisałam prawie miesiąc, chciałam zobaczyć jak to będzie z moją dietą. No to melduję po niecałym miesiącu jest -7 kg, poleciało wiele centymetrów, jest bardzo dobrze. Jem tyle warzyw, że przez ten miesiąc zjadłam ich więcej niż przez całe życie. Nie jestem głodna, moje porcje są naprawdę duże. No i prawie codziennie jem rybę. Na fitness dalej chodzę, w tamty tgodniu zrobiłam 6 h, w tym mam już 3, jak dobrze pójdzie to będzie 7. Masaż próżniowy dalej sobie funduję, efekty widać, nogi są jędrniejsze i cellulit się zmniejszył. Żyć nie umierać. Może w końcu w te wakacje ubiorę jakąś sukienkę. Trzymajcie kciuki. Uciekam pod prysznic, niedawno wróciłam z fitnesu. Papa