Waga za bardzo spadać nie chce a przynajmniej nie tak jakbym chciałam. W poprzednim wpisie cieszyłam się z wagi 65,9kg, ale jakiś czas potem waga wskoczyła na równo 66kg i przez bite 2 tygodnie nie drgnęła :( Dziś jakiś mały przełom nastąpił, bo pokazała 65,8kg :)) Dopiero teraz, po 5 i pół tygodnia odchudzania wreszcie zszedł równy 1 kilogram. Niby to malutko jak na taki okres czasu, ale z dwojga złego lepiej stracić kg niż go przybrać :D
Oczywiście zdaję sobie z tego sprawę, że jutro waga może znowu pokazać więcej, ale staram się nie dołować. Ćwiczę aktualnie 6 dni w tygodniu po zazwyczaj 45min, ale czasem mi się zdarzy tylko 30min na dzień. Nadal nie piję kawy - przez te 5/6 tygodni wypiłam tylko 2 razy. Słodyczy generalnie nie podjadam za wyjątkiem jednego dnia w tygodniu. Co prawda ostatnio zaczęłam sobie pozwalać na jednego czy dwa domowe pierniczki jako deser po obiedzie, ale wszystko z umiarem. Na jutro upiekłam sernik, więc też na luzie pewnie kawałeczek zjem.
Chciałabym więcej ćwiczyć, ale chyba póki w domu będą dzieci na zdalnym to nic z tego nie będzie. Może jak już / jeśli pójdą do szkoły od połowy stycznia to wreszcie będę miała rano więcej czasu dla siebie. No i odpadnie gotowanie obiadków hehe Trzymajcie kciuki żeby waga nadal spadała ;) Może być powoli, ale żeby były jakieś długofalowe efekty.