Miałam dziwny okres. Dieta w sumie przypomina fazę stabilizacji Dukana i jest mi z tym ok. Przywykłam do takiego jedzenia i mi z nim dobrze. Co więcej, pomimo sporej ilości ostatnimi czasy spożytegopiwa trzymam wagę, zero efektu jojo. Ale biorę się z powrotem za siebie. Przestój związany był z różnymi okolicznościami: choroba, sanatorium młodego, potem jego choroba, potem wyjazd i tak jakoś się trochę rozlegulowałam.Miałam teżmega stresa, ale sytuacja jest jużpod kontrolę. W każdym razie trzymam się w miarę diety opartej na białku i warzywach, z dodatkiem makaronu shirataki, otrąb (piekę sobie własny chlebek otrębowy z owocami goji), ograniczam węglowodany, ale od czasu do czasu coś tam złapię,np. kawałek pizzy raz na kilka tygodnia. Teraz planuję dodać kasze/ryż brązowy/makaron pełnoziarnisty 1-2 razy w tygodniu. I nieco więcej owoców,ale w sposób kontrolowany. Innymisłowy,to już nie dieta odchudzająca, ale dieta zywieniowa po prostu. Nie wykluczam węglowodanów całkowicie, tylko je ograniczam i czuję się dzięki temu lżejsza i nie miewam wzdęć.
Myślę, że to można określić jako wariację Dukana. I jeśli chodzi o kwestię węglowodanów, nie wykluczyłam ich całkowicie,ale dbam o to, by jeść przede wszystkim zdrowe węglowodany w ilościach na które czuję zapotrzebowanie. Moim zdaniem, jesli odstawienie jakiegoś produktu przychodzi czlowiekowi z łatwością i nie ma się poczucia restrykcji czy ograniczenia (mówię o odstawieniu, a nie o tym, że ktoś tego czegoś nigdy nie jadł), to najwyraźniej nie jest mi to potrzebne.
Ale jak gotuję zupę rybną (ostatnio to mój ulubiony sposób spożywania ryb:)))), to najczęściej dodaję do niej szpinak, jarmuż, krojone pomidory, pora itp., koniecznie makaron shirataki (japoński makaron prawie bez kalorii za to z mnóstwem blonnika i innych pozytywnych składników), len mielony dla zagęszczenia (korzyści trawienne, mnóstwo błonnika) lub ostropest mielony (to zatem zioło cudowne dla wąttroby,nadające potrawom fajny,ostrawy smak).
Poza tym uwielbiam np. makaron z cukini i marchewki z cebulą, pieczarkami i jarmużem (to podobno najzdrowsze dla nas warzywo, obok brokuła), ewentualnie z dodatkiem piersi z kurczaka.
Robię sobie słodycze na bazie Dukana, niskokaloryczne i jednocześnie pyszne. Piekę chlebek z otrąb, serka homogenizowanego,który poprostu uwielbiam,bo jest leciutki, wilgotny i smaczny, trzyma sie super przez dwa tygodnie. A robi się mega łatwo. Doprawiam go zwykle suszonymi pomidorami, czarnuszką, ostropestem, itp. I naprawdę smakuje znacznie lepiej niż zwykły chleb:))))
Wczoraj zrobiłam super fajną potrawę: zapiekane sznycle ze szpinakiem i jarmużem. Pychota. Na dnie pojemnika do zapiekania wykładamy posiekaną cebulę i kilka ząbków czosnku,podlewamy wodą (bardzo niewielka ilość), przyprawiamy. Następnie każdy sznycel należy posmarować octem balsamicznym (lub sosem gorument na bazie octu, lepiej,boma zwykle słodkawy posmak), ułożyćna tym cienkie plasterki zółtego sera (pojedyncza warstwa), kawałki jarmużu (usunąć twarde kawałki!), i cienkie ósemki jabłka,zawinąć, spiąć wykałaczkami. Tak przygotowane zraziki układamy na przygotowanej wcześniej cebuli z czosnkiem, obkładamy dodatkowo resztą jabłka, posypujemy parmezanem i ostropestem (można ewentualnie poszczególne zraziki obtoczyć w ostropeście). Zapiekamy 40 minut. Smacznego!
Poniżej efektfinalny sznycelków zapiekanych, na górze postu przygotowanie (nie wiem czemumi świruje strona z wrzucaniem zdjęć).
Z moich kulinarnych wymysłów jeszcze: zdrowa panierka do kotleta: mieszamy otręby mielone z ostropestem mielonym, miąsko obtaczamy w jajku i w panierce, smażymy na minimalnej ilości tłuszczu (np. kropla oliwy rozsmarowana papierem po patelni lub spray bezkaloryczny).