Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 25433
Komentarzy: 336
Założony: 5 sierpnia 2010
Ostatni wpis: 13 marca 2016

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
savannah1974

kobieta, 50 lat, Płock

164 cm, 86.70 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Masa ciała

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

16 marca 2014 , Komentarze (2)

Ano już niedziela, zobaczymy, jak mi pójdzie za tym podejściem, na razie jestem pełna optymizmu, ale to akurat nic nowego.

10.00 - jogurt naturalny + otręby + zioła (N)

12.00 - serdelek z szynki (B)

15.00 - sałatka (roszponka, mozzarella w kulkach, szczypior, pomidorki, pieczarki, cieciorka z puszki) + szklanka soku warzywnego (N) 

17.00 - pstrąg pieczony (B)

19.00 - pół paczki bobu (N)

15 marca 2014 , Komentarze (1)

Zdaje się, że bez notowania codziennie jednak się nie uda. Więc zmotywowana tym, że moja mama też się odchudza (wstyd byłby gdyby ona schudła, a ja nie:)))), biorę się za siebie serio. A z tego wynika, że notowanie jest koniecznością, bo inaczej to się wszystko rozmywa.

Dzisiaj:

10.00 - mała porcja sałatki z twarożku z tuńczykiem, koperkiem, jogurtem (B)

12.00 - 1/2 jabłka plus jogurt naturalny z otrębami, rzodkiewką, koperkiem i ziołami (B)

14.00 - porcja kapuśniaka z odrobiną białego sera plus miseczka sałatki owocowej z jogurtem (B)

16.00 - porcja botwinki i jedno jajko na twardo plus mała porcja sałatki owocowej z jogurtem (B)

19.00 - trochę potrawki z kurczaka, 2 wafle ryżowe, sardynki w oleju

1 marca 2014 , Komentarze (7)

Jedną z największych zalet pamiętnika jest możliwość poczytania tego, co się myślało wcześniej. To stawia do pionu. Więc mam nadzieję,  że mnie też postawi. Ale napisałam prawdę, że jeśli wytrwam miesiąc to będzie z górki. Niestety, nie wytrwałam. Przyszły święta, problemy, praca pod presją czasu, wyjazd do Wilna i na koniec Ferie zimowe. Nieregularne jedzenie: jednego dnia niemal nic, innego trzy obfite posiłki, zero składu i ładu, po prostu masakra jakaś. Znowu przestałam ćwiczyć. Jestem wściekła na siebie, nie będę nawet komentować. Tyle udało mi się osiągnąć i co? I g...
Znowu się zapuściłam, długi bynajmniej nie zmalały, a wręcz przeciwnie, moje życie stoi w miejscu, za dużo piję, jest ŹLE, to pewne. Wyglądam jak ciotka swojej matki albo ktoś równie upiorny i nie jest mi z tym dobrze. 
Ale nie wiem, czy sobie poradzę. Nie jestem już wcale taka pewna, że dam radę sama podołać problemowi, który mnie ściąga do parteru. I niweluje moje wszelkie wysiłki. Ale jeszcze raz spróbuję. Bo czuję się zmotywowana. Poczytałam własne notki, obejrzałam te wszystkie przepyszne sałatki i przejrzałam swoje motta. I będzie GIT. Musi być. Więc jeszcze raz:
DAM RADĘ. SCHUDNĘ. SCHUDNĘ. SCHUDNĘ. I PORADZĘ SOBIE ZE WSZYSTKIM. DOPROWADZĘ SWOJE ŻYCIE DO PORZĄDKU. BĘDZIE DOBRZE. DAM RADĘ.

Disclaimer: osoby czujące potrzebę skrytykowania bądź wyrażenia wątpliwości proszone są o wstrzymanie się od głosu. OBLIGATORYJNIE!

23 listopada 2013 , Komentarze (3)

Rzeczywiście, sporo opinii w sieci jest raczej negatywnych co do smaku, ale ja sobie wymieszałam miąższ i sok z serkiem homogenizowanym naturalnym i dwoma łyżeczkami miodu, ochłodziłam i wyszło nawet smaczne śniadanko:)))) Samo nie robi wrażenia, ale ma dosyć ciekawy, orzeźwiający smak jako dodatek.

22 listopada 2013 , Komentarze (2)

Zakupiłam dzisiaj w Kauflandzie KIWANO - było przecenione z 9,99 na 3,99, więc chociaż nigdy tego nie jadłam, skusiłam się. A teraz siedzę w necie i... oczywiście szukam przepisów na sałatki. Czytałam też, że pasuje do ryb i owoców morza, hm... kuszące...


Znalazłam już kilka fajnych przepisów, m.in. to:
KIWANO Z RUMEM I MIGDAŁAMI
Wygląda bosko, mniam...
Jak ktoś zna jakiś fajny pomysł na kiwano, piszcie.Bo za dużo przepisów w necie nie ma, niestety...
Fajny jest przepis na dressing z kiwano i na sałatkę z paluszkami krabowymi, chyba zrobię, tylko makaron chiński muszę dokupić, co zeżarłam ostatnio, notabene też w postaci sałatki, lol.

22 listopada 2013 , Komentarze (6)

Waga jest okrutna i nie wiem dlaczego, mam w związku z tym niechcieja. Nie chce mi się. Jutro będzie lepiej, ale dzisiaj mam jakiś taki dzień, że najchętniej to bym go przespała. Jakoś mi się bez powodu płakać chce... Ale jeść będę normalnie, bo już przywykłam. Chociaż może to jest właśnie błąd. Może mam za mało kalorii? Albo za dużo? Albo... sama już nie wiem, w czym rzecz.

Jutro, ja wiem, że to taka wygodna wymówka, ale czasami po prostu trzeba odsunąć pewne rzeczy do jutra (jak Scarlett O'Hara) - jutro zabieram się za siebie od nowa. Będę intensywniej ćwiczyć, przycisnę K., żeby mi się dopytała o ten zabieg, o którym mi opowiadała (jakieś takie coś, chodzi się na bieżni, ale pod ciśnieniem i spala mnóstwo kalorii, świetne na nogi i cellulit) i zweryfikuję moje jedzenie. Może przez kilka dni policzę kalorie dokładnie, żeby mieć pewność, bo tak licząc w przybliżeniu, to można się zawsze mylić... Pomyślę o tym JUTRO.

22 listopada 2013 , Komentarze (2)

Chyba nie jest mi dzisiaj pisany spokojny wieczór. Więc nie opieprzać mnie proszę za alkohol. Bo już sama nie wiem, w którą stronę się obrócić - dupa i tak zawsze zostanie z tyłu...

Czasami jednak stwierdzam, ze życie jest do luftu. Ja wiem, że są ludzie, którzy mają jeszcze gorzej, ale moje małe piekiełko też daje popalić. Miałam 4 latka, kiedy umarł mój ojciec - wbrew pozorom to był najmniejszy z moich problemów. Bo potem, pośród kilku potencjalnych tatusiów, pojawił się ten... WAŁ, DEBIL, SADYSTA, SKURWYSYN... I okazało się, że potrafił zauroczyć moją matkę i moją babcię. I chociaż swoją prawdziwą twarz pokazywał praktycznie od początku, one wolały widzieć tę lepszą stronę - a potrafił być uroczy, zabawny, wspaniałomyślny... Będąc jednocześnie straszną mendą przez cały czas...

Jak wygląda normalne dzieciństwo? Może ktoś mi o nim opowie, bo ja nie wiem... Moje dzieciństwo wyglądało tak, że odkąd w naszym życiu pojawił się ON, wszystko zaczęło być zwyczajnie nienormalne. Niedziele nie były normalne. Bo normalne rodziny chodziły na spacer na Tumy po mszy, potem na lody albo do Zoo. Ale nie moja "rodzina". Przepraszam, czasami tak, jak akurat byliśmy "w dobrym humorze". Ale większość niedziel była zwyczajnie koszmarna. Nienawidziłam kościoła, bo odkąd pojawił się ON zwątpiłam w miłosierdzie boże i cały ten chłam. Ale udawałam, że idę do kościoła po to tylko, by uciec z domu chociaż na chwilę. Nie zliczę nieprzespanych nocy, nocy spędzonych z paniką w oczach i myślą: "co będzie dzisiaj?" (opcje do wyboru, proszę bardzo: zabijamy kanarka, rozwalamy czoło nielubianej pasierbicy rzucając budzikiem w ścianę, tłuczemy głupią babę za to, że była na tyle głupia, żeby za mnie wyjść...)... 

Koszmar trwał niewyobrażenie długo. Potem przyszło wytchnienie. Dręczyciel wyjechał do USA. I tu ta historia, moim zdaniem powinna się była zakończyć. Nie potrafię zrozumieć mojej matki. To był najlepszy moment, żeby zakończyć to g... Ale ona NADAL MIMO WSZYSTKO I WBREW WSZYSTKIEMU nie potrafiła... Typowa ofiara znęcania się fizycznego i psychicznego. Bo on jej potrafił nawet wmówić, że jest głupia, chociaż skończyła studia, a on zaledwie technikum...

21 listopada 2013 , Komentarze (3)

Wrr.. napisałam bardzo długi wpis i coś kliknęłam niechcący. I amba zeżarła... Koszmar jakiś.Spróbuję odtworzyć, ale pewno będzie po łebkach. 

Przyjechała psiapsióła. Na szybko zrobiłam sałatkę z roszponki, awokado, kaki, granatu i gorgonzoli (niestety nie miałam pistacji) - pochwaliła, znaczy dobre naprawdę, lol. Wypiłyśmy szampana i białe winko - wiem, wiem... Ale to jednak nie piwo. Poza tym teraz przerwę ogłaszam aż do wtorku na 100 %.

Tymczasem szukam jakiegoś taniego i fajnego noclegu w Zakopanym na ferie zimowe, bo chciałabym z młodym pojechać. W ubiegłe ferie byliśmy w Szklarskiej Porębie, Karpaczu i Krynicy-Zdrój. Było super, ale nigdy nie byłam w Zakopanym w zimie i strasznie jestem ciekawa, podobno jest bosko...


Jednakowoż moje zasoby finansowe ostatnimi czasy raczej ograniczone są. Poza tym nie mam ochoty płacić 380 zeta za 7 dni z pełnym wyżywieniem od osoby z bardzo prostego powodu: młody pewno nie zje nawet 15 % tego jedzenia, a ja... no cóż, takie pensjonatowe jedzonko jest zwykle bardzo pyszne i bardzo kaloryczne, a do mojej diety niełączenia ma się nijak, więc... bez sensu. Jakby ktoś znał jakąś fajną metę za przyzwoite pieniądze, będę mega wdzięczna. 

Na dodatek matula ma znowu jakieś jazdy ze swoim małżonkiem. Wesołe to wszystko nie jest i mocno mnie przeraża. Czasami zwyczajnie nie ogarniam  już tego wszystkiego. Chciałabym im pomóc, a szczególnie mojej mamie, ale... nie mam pojęcia jak. Ojczym ma początkowe stadium Alzheimera, mocno zaawansowane, ale nadal nie diagnozowalne, cholera jasna. Zawsze był z charakteru raczej mendą, ale teraz... przechodzi sam siebie, a moja mama też nie jest ideałem. Więc w efekcie szarpią się od 30-u lat i z dnia na dzień robi się coraz gorzej, niestety.

21 listopada 2013 , Skomentuj

Jadłospis w realizacji:

9.30 - 2 kromki pełnoziarniste z masłem orzechowym i bananem (W)
13.00 - 1/2 ricotty z miodem (N)
15.00 - zupa rybna z pomidorami i papryką, 1/2 kostka twarogu, 2 kawałki ryby z zupy (B)
17.00 - chlebek otrębowy + dwa plasterki szynki konserwowej + sałatka (roszponka, tarta marchewka, tarta rzodkiewka, kawałek awokado, 2 paluszki surimi, kawałek żółtego sera z pomidorami suszonymi, siekana pietruszka + sos: jogurt naturalny z ziołami) (B)



21 listopada 2013 , Komentarze (2)

Coś ta waga jakaś oporna, tak się miota w granicach 91,6 a 91,9 i zdecydować się nie może, a mnie zaczyna szlag trafiać. Dietę mam zbilansowaną, ruchu może powinnam jednak trochę więcej dorzucić, bo ja wiem... Bo jednak spodziewałam się, że w tej początkowej fazie będzie jednak szybciej spadało, a tu po pierwszym skoku nastąpił jakiś taki marazm... Może za dużo warzyw jem? Bo kojarzę z Dukana coś na temat dużej zawartości wody w warzywach, co może powodować przestoje wagowe na dniach z dużą ilością warzyw... Już sama nie wiem. Problem w tym, że takie jedzenie jak teraz bardzo mi odpowiada i nie chcę tu nic zmieniać, a przynajmniej nie nadmiernie...
Kalorycznie jest ok, w granicach 1500-1600. Normalnie rozpacz. Bo jednak ciężko trwać w postanowieniu, jak efektów nie widać. I irytuje mnie to niepomiernie. Albo ja po prostu już taka muszę być albo nie wiem...
O! NIE! NIE! TAK TO NIE BĘDZIE! Pokonam to, tylko jeszcze nie wiem jak. Głodzić się nie chcę i nie zamierzam, bo efekt jojo potem gwarantowany. Więc po prostu zacisnę zęby i dalej będę robić swoje. A czas pokaże, kto wygra...

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.