Duuuużo się zmieniło w ostatnim czasie....oj dużo. Przeprowadzka o prawie 500 km, zmiana pracy i to taka totalna na kompletnie inną branżę, nowi ludzie...wszystko nowe.
Nie we wszystkim się odnalazłam. Teraz mieszkamy sobie w takiej wiosce, bardzo ładnej zresztą. Jest duże jezioro, plaża, lasy... no pięknie...a ja za czym tęsknię? za biedronką :P Serio. Totalnie nie umiem się przestawić na to, że nie mogę w każdej chwili iść do sklepu jakiego chcę, jestem uzależniona od rozkładu jazdy busów, które też za często nie jeżdżą i przede wszystkim brakuje mi znajomych :( Za byłą praca też tęsknię. Mimo, że była ciężka - za to branża była "moja".Nie umiem też się przestawić na 8h system pracy. W ogóle nie czuję, że mam wolne i to chodzenie 5-6 dni pod rząd mnie dobija...serio wolałam 14h w pracy, a potem wolny cały dzień. Mój D. też zmienił pracę i też totalnie inną. Teraz jeździ za granicę dostawczakiem i niestety też często go nie ma. Narzekam, nie da się ukryć. Pesymizm aż ode mnie bije.
Plusem jest na pewno spokój, tanie mieszkanie(2 razy tańsze niż w Wawie). Dorabiam też sobie pracując w weekendy na polu kwiatowym(i tak nie mam co ze sobą zrobić to chociaż sobie dorabiam). Plewie, ścinam kwiaty, a czasami tez sprzedaję. Akurat dla mnie to bardzo ok.Ręce mam zajęte, ale mogę sobie w tym czasie posłuchać podcastów, albo pogadać przez telefon na słuchawkach.
Za zarobione pieniądze kupuję sobie ubrania, a jak już uzupełnię braki to zacznę odkładać na wyjazd w ciekawe miejsce.
Waga mi się utrzymuje w granicach 66,3 - 66,5 kg...a odżywiam się głownie kanapkami i słodyczami. W nowej rzeczywistości nie ogarniam robienia obiadów :P
W październiku jedziemy na wesele do koleżanki i chciałabym zrzucić jeszcze 5 kg. Na początek chcę ograniczyć słodycze - zupełnie się nie da póki jest sezon na lody :)