Dziś nad naszymi głowami działy się rzeczy niebywałe. Piszę niebywałe bo mieszkamy tu ponad 30 lat i wcześniej nic takiego nigdy nie miało miejsca. Być może jednak jest to całkowicie normalne.
Otóż od 8 rano zauważyłam że po raz kolejny w krótkim okresie czasu nadlatuje samolot. Mieszkamy blisko niewielkiego lotniska i dokładnie nad naszymi głowami samoloty pochodzą do londowania. I ok czasem zdarza się że samolot nie wyląduje za pierwszym razem ale ten czy też te krążyły od ponad godziny. Zaczęłam więc przyglądać się dokładniej co się dzieje. W tym miejscu samoloty mają już wypuszczone podwozie,ten nie miał. Minęło kilka minut i słyszę że znów coś nadlatuje. W pewnym momencie zaczęłam zapisywać godziny,bo pomyślałam że pewnie wydaje mi się że samolot pojawia się bardzo często. Okazało się że przelatuje co 7 minut. Raz bez podwozia,potem z wysuniętym podwoziem tylko z przodu. Tak działo się przez 4 godziny. No kurde można się zacząć martwić.W pewnym momencie wyszłam na dwór i usłyszałam moją Jeszcze ust nie zdążyłam otworzyć a ona od razu pyta, czy chodzi mi o te krążące samoloty. Okazało się że ona i mąż z dziećmi od rana obserwują z niepokojem tą sytuację (w czwartek lecą do Egiptu) także "super" sytuacja na dwa dni przed wylotem. Nawet ich 7 letnia córeczka zauważyła że coś jest nie tak i pytała mamę co się dzieje. Co odpowiedzieć dziecku które nie jest już głupiutkie.
Ostatecznie sąsiadka zaniepokojona tą sytuacją przypomniała sobie że ma koleżankę która była stewardesa, postanowiła więc zadzwonić do niej jak kolwiek głupio zabrzmi jej pytanie. Koleżanka obiecała że postara dowiedzieć się o co chodzi. Ostatecznie okazało się,że to ćwiczenia w robieniu okręgów. Ostatecznie sytuacja uspokoiła się o godzinie 12 tej i odetchnęliśmy z ulgą.