Ostatnio dodane zdjęcia

Grupy

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

Nie mogłam wyjść z metra na przystanek tramwajowy... Na tych schodach umarłam ze trzy razy zanim dotarłam na górę. I wtedy powiedziałam sobie " kuśwa, serioooooooo... przecież to nie wyprawa na Marsa, serio da się zrzucić te 30 kg gówna, które nosisz na sobie" Przyszłam do domu i zrobiłam 10 brzuszków i tak się zaczęło. Interesuję się psychologią, kocham koty i uwielbiam robić na szydełku. Uwielbiam zwiedzać, miodową whiskey i polskiego rocka. Kocham przestrzeń, medytację i jogę kundalini. I książki... czytam, czytam, czytam....

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 26451
Komentarzy: 801
Założony: 30 maja 2014
Ostatni wpis: 13 października 2020

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Lonmar

kobieta, 50 lat, Warszawa

168 cm, 86.00 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 października 2020 , Komentarze (6)

Zniknęłam na dobre no wiem, wiem... 

Mam tyle zajęć, że doba jest za krótka, dzisiaj już od 7.15 siedzę przed komputerem.  Tyle się dzieje, że nie wyrabiam na zakrętach. Ale tak :

- remont skończyłam, zostaje kosmetyka i ciągle już nie mam na to czasu , nawet jak wpisuję w plan dnia to ciągle się pojawia coś nowego i ważniejszego do zrobienia. 

- studia trwają,.. są on line zatem siedzę w Szkocji w domu i chyba dobrze. Mogę sobie tu realizować wszystkie moje projekty. Przyspieszyłam tok studiów zatem robię trzy semestry w rok, plus pisanie pracy magisterskiej, plus praktyki, Praktyki podjęłam w edynburskim Feniksie, instytucji, która pomaga Polakom na emigracji. Będę miała tam cykl warsztatów dla rodziców, i cykl warsztatów związanych z depresją. Masa pracy.  Wiosną mam praktyki na onkologii, ciężko będzie. Ale to ważne by umieć wspierać osoby chore i ich rodziny. Mam nadzieję, ze nie polegnę tam. 

- realizuję swoje dwa projekty związane z psychologią i naprawdę zapraszam was serdecznie na mój funpage na FB Asia Susik - Na serio o zmianie , tam się naprawdę wiele dzieje. Dzisiaj o 20.00 rozmowa z fantastyczną dziewczyną, którą zmiany mocno zaskoczyły w życiu . Wpadajcie ;)

- myślę o pracy mgr i narazie to wszystko w powijakach bo doby mi nie starcza.

- śmigam na siłownię, pozamykali co prawda wszystkie Klasy fitnes ale i tak chodzę. Ale kurde nie chudnę. Waga staneła na 80 kg i ani drgnie od dwóch miesiecy. Trzymam dietę i cwiczę , nawet biorę udział w róznych wyzwaniach i nic. Czekam, może drgnie za jakiś czas;) 

Czytam Was czasami na tyle na ile mi czas pozwala;)

Postaram się do Was zaglądać częściej z moimi motywatorkami :D

30 lipca 2020 , Komentarze (13)

Cieszę się bo wszystko zaczyna wracać do normy. Mam nadzieję, że wkrótce już tylko waga będzie od niej odbiegać. Od normy obecnej czyli 81 kg.

Ztyrałam się dzisiaj. Poszłam pobiegać w gorki. Oj...Nie wiem, czy wspominałam wam, że w centrum Edynburga jest góra. Góra nazwana Arthur's Seat czyli siodło Artura. Siodło, bo rzeczywiście jak spojrzy się na nią z boku wygląda właśnie jak siodło. Dlaczego Atrura tłumaczyć chyba nie trzeba:) Górka nie jest wysoka bo ma raptem 251 m i jest celem wspinaczek wszelkich przybywających do Ediego turystów. W tym roku, na szczęście jest ich jak na lekarstwo i naprawdę miasto oddycha. Trochę kręcę bat na własny tyłek bo w końcu mam dwie firmy działające w branży turystycznej ale serio wolę te pieniądze zarobić w inny sposób jeśli tylko mogłoby być tak zawsze...

No i pobiegłam tam.. szczerze. Przy końcówce poddałam się i podeszłam. To jeszcze nie jest ten etap ale i tak jestem z siebie mega dumna:D

Dietka dzisiaj nawet w miarę. Postanowiłam dzisiaj, ze kupię sobie nowy zegarek, nowego smart watcha, takiego z prawdziwego zdarzenia. Bardzo chce go mieć ale będę mogła go kupić dopiero jak będę ważyła 75 kg. Mam 6 kg do zegarka:D Będę działać.

Udało mi się popełnić tez mały post na funpage. Zatem dzień mogę zaliczyć do spełnionych i pozytywnych.

Obiecałam  napisać też dwa słowa na temat mojego wyzwania finansowego.

Otóż od pewnego czasu, a konkretnie od bodajże 13 czerwca słucham co rano klubu 555. Klub 555 prowadzi pan Fryderyk Karzełek , gość zbliżający sie do 60 ki, gośc, który wyemigrował, zbudował tam potężna firmę po czym zbankrutował i został z długiem w wysokości 2 mln marek ( lata 90 te). Po czym wyszedł z tego i zbudował kolejną firmę tu w Polsce. Ma niesamowitą wiedzę dotyczącą biznesu a przy tym jest po prostu fajnym człowiekiem. 

Lubię go słuchać rano bo jest dużo pozytywnych myśli, słów , mowy o nawykach . Tak trochę jak takie fajne radio. 

I on plus jego współpracownicy stworzyli platformę szkoleniową i program Euro Cash. Oczywiście jest to płatne ale nie tak duzo jak myślałam na szczęście. Na platformie tej przez rok będą nas uczyć jak podnieść swoje poczucie własnej wartości, stworzą plan rozwoju osobistego, będą uczyć sprzedaży i generalnie zarządzania finansami i powiększania swoich dochodów. Tragedii nie mam ale generalnie ciągle nie jest to to co chciałabym mieć, czyli spokój a nie życie z ołówkiem w reku. Moje przekonania dotyczące kasy były zawsze be... Kasa jest be, pieniądze szczęscia nie dają, uczciwie nie można się dorobić, kasa jest dla bogoli ( a ja nim nie jestem ) itp itd. Uczę się teraz, że pieniądze są dobre a tylko sposób zarządzania nimi i wykorzystywania ich może być zły. No bo jak mam milion i zakupię za to masę dragów w Kolumbii i potem będę tym handlować na polskich ulicach to nie jest to ok ale jeśli mam milion i z tego 500 tys przeznaczę na hospicjum dla dzieci ...to dlaczego nie mam być bogata? :D

A tak serio, chcę się po prostu nauczyć w końcu zarządzania finansami i zacząć zarabiać przyzwoicie. Po prostu przyzwoicie ...

Zmykam spać bo powietrze mnie wywietrzyło a i wstawanie codziennie o 4.50 trochę daje w kość:D

29 lipca 2020 , Komentarze (9)

Mówiłam już, że uwilebiam góralską gwarę? Mogę jej słuchać godzinami...:)

Sypialnia skończona, tzn detale trzeba dopieścić ale to już chwila moment, łazienka się właśnie kończy.. Jutro powstawiam graty i biore się za hol :D Chico już co prawda zajarzył, że tapetę się fajnie drapie ale może uda mi się ją ocalić przed jego pazurami.

Przyznam Wam się szczerze, że dietowo i sportowo jest TRAGICZNIE. Skaczę po tej drabinie ale ten bałagan mnie wykańcza. Nie no Dżoana to tylko kuśwa wymówki. Dziewczynki potrzebuję kopala w dupala. Od miesiąca nie straciłam nawet 0.5 kg;/  Dzieje się to czego sie obawiałam, że jak wrócę do Szkocji to wypadnę z rytmu.. Nie może być to samospełniająca się przepowiednia! Ja Rocky 46 !! nie mogę się dać. Jutro na 8 muszę być w pracy , wprowadzić pracownika w jeden domek. Postanowiłam sobie, że tam pobiegnę... To fajny wyluzowany gościu, więc nie muszę być nadętą i wypucowaną szefową :D Mam pretekst a kwałek jest !! Za dużo siedzę w domu , nudzić mi się nie nudzi ale przez mój perfekcjonizm a więc w bałaganie - nie mogę się zorganizować z gotowaniem i ćwiczeniami. Z pisaniem też trochę nie mogę dlatego postanowiłam, że czas zacząć działać i będę pisała choćby z lapkiem na kolanie ale systematycznie! Co zawsze powtarzałam ??? SAMODYSCYPLINA !!!! 

Przyznam się tez Wam, że przystąpiłam dzisiaj do rocznego wyzwania dotyczącego finansów,  naprawy finansów, zwiększania dochodów itp. I jestem tym niesamowicie podjarana... Zawsze uważałam, że kasa nie jest ważna. Kurde no jest.. Kasa to narzędzie, to nośnik wartości a to czy jest dobra czy zła to zależy jak my ją spożytkujemy . Mam dość życia ciągle z ołówkiem w ręku zatem czas na ZMIANY :D Jestem mega podekscytowana:D 

Ale muszę wrócić do zdrowego , systematycznego jedzenia. Nie wrócę na uczelnię jesienią ważąc ponad 80 kg, no way.. To ja mam być ta leniwa, ta co się poddała, ta co nie dala rady, ta co nie ogarnęła kuwety... NO WAY :D Spinam dupę w troki i jako , że syn poszedł gdzieś balować to wykorzystam siłownie w jego pokoju i jeszcze walnę sobie trening a co :D Pamiętajcie, że najważniejsze jest pierwsze 5 sekund... potem już mózg próbuje nas odwieźć pod podjętej decyzji.. 

Spadam zatem poćwiczyć i spać bo 4.50 pobudka,

Mua...:* 

27 lipca 2020 , Komentarze (8)

Jak się macie kochani ? Życie potrafi zaskakiwać. To już dwa tygodnie jak wróciłam do domu. Ilość rzeczy do nadrobienia jest niewyczerpalna . Wstaję dzielnie codziennie o 4.50 , uczestnicząc w livach klubu 555, które ze względu na różnicę czasu są u mnie o 4.55. A i tak nie wystarcza mi czasu na wszystko . Szczerze mówiąc po semestrze on line nie mogłam patrzeć na komputer . Chciałam też poświęcić trochę czasu tylko i wyłącznie rodzinie . Zmiana otoczenia i trybu życia jest trudna. Przyznam się też szczerze, że jak spojrzałam z dystansu na moje mieszkanie to natychmiast zarządziłam remont . Nie jakiś generalny , odświeżenie itp . Ponieważ chłopaki obaj głównie pracują wiec wszystko w zasadzie robię sama i mam przy tym niesamowity fan . Trochę się też ruszyło w mojej pracy. Nie będzie to sezon z kokosami ale da się przeżyć . I tak sobie powolutku działam , maluję, tapetuję itp. Z dietą bywa różnie bo serio nie mogę się zorganizować, żeby gotować tak pięknie i regularnie jak robiłam to w Warszawie ale tadam ... nie utyłam nic a nic przez ostatnie dwa tygodnie . Miejsca na ćwiczenia w domu nie mam narazie . Wszędzie pudła i inne graty . Na dworze 13 st i leje :/ Byłam trochę pobiegać , nad morzem :) Skończę ten remont i wrócę do regularności . Wchodząc i schodząc milion razy dziennie z drabiny spalam ok 350 kcal wiec jest dobrze :) To nie wymówki , ja nie mam już 25 lat i najzwyczajniej w świecie nie mam już siły na mega treningi . Narazie nie mam :) Poczytam może jutro Wasze pamiętniki bo bardzo jestem ciekawa co się u Was pozmieniało . I jak dajecie radę . Bo dajecie prawda ? Pozdrawiam szkocko ... :)

3 lipca 2020 , Komentarze (9)

Zdane wszystko, wakacje...

Czas na odpoczynek i powrót do wyzwań dietetyczno- sportowych. Ostatnie trzy tygodnie to była totalna dezorganizacja jedzeniowo - sportowa. Wiecie czego uczono mnie na przedmiocie Zmiana Zachowań Zdrowotnych? Że według badań nowy nawyk kształtuje sie od 18 do ..254 dni. Po tych trzech tygodniach jestem skłonna powiedzieć, że nawyki mamy tylko te, które zostały ukształtowane we wczesnym dzieciństwie i są całkowicie zautomatyzowane jak mycie zębów czy mycie rąk. U mnie nawykiem jest jeszcze cyknięcie czajnika z wodą na kawę, w drodze,na śpiocha , do łazienki. To mam zautomatyzowane. Cała reszta to nasza samodyscyplina i samokontrola. Nie ma zmiłuj. Naprawdę mocno podważam teorię o możliwości zautomatyzowania czynności takich jak sięganie po warzywa , czy wyjście biegać. Przez ostatnie dwa tygodnie jadłam wszystko, kabanosy, ciastka, owoce, wino. Nie przytyłam i cały czas chudnę ale to tylko dlatego, że były tego niewielkie ilości i generalnie jak tylko grzeszę to od razu biegam, jadę na rowerze albo idę pieszo. Nawet na imprezę i z imprezy oblewania sesji poszłam i wróciłam pieszo. Także ciesze się bardzo , że nie zmarnowałam tych trzech miesięcy ale organizacyjnie czuję się jakbym była znowu na samym początku drogi... Weekend znowu będzie chaotyczny bo jadę do Łodzi na 18 urodziny mojego siostrzeńca. Po 3 miesiącach ćwiczeń, zdrowego odżywiania , biagania mogę śmiało powiedzieć, że nic z tego nie weszło mi w nawyk niestety. Nadal łatwo jest mi zejśc z tej drogi, zwłaszcza jak jestem zmęczona i brakuje mi już sił na oddychanie nawet:) Smutna to dla mnie wiadomość bo to oznacza, że zdrowe odżywianie i sport będą dla mnie zawsze wyzwaniem, i zawsze będzie mi trudno. Lubię to ale będzie mi trudno.. Zatem przestawiam się z wyrabiania nawyków na trenowanie samodyscypliny , tak aby zmienić te wszystkie czynności w naprawdę miły i przyjemny styl życia:D 

Cały czas się denerwuję czy mój samolot poleci, czy Szkocja zniesie kwarantannę. Anglia zniosi od 10 go a o Szkocji wciąż cisza. Nic to, zaplanowałam już genralne porządki , malowanie, trening , czytanie książek i poważne zajęcie się moim blogiem i FB, które umierają śmiercią naturalną zanim jeszcze się porządnie urodziły:/ 

Jutro w pociągu będę nadrabiała wasze pamiętniki. Bardzo jestem ciekawa co u Was. 

Od poniedziałku , sprzątnie i pakowanie , dziwnie się czuję wracając po prawie pół roku do domu... 

Ale cieszę się na ten powrót. Mam tylko nadzieję, że mój kot mnie jeszcze pozna i , że nie przeżył traumy związanej z moim zniknięciem. 

21 czerwca 2020 , Komentarze (16)

Sesja daje mi w dupę... Przepraszam za bezpośredniość ale tak właśnie jest. Otwarta jestem na nowe doświadczenia wszędzie i zawsze ale już zapomniałam jak to zżera zasoby , jakie to jest męczące i wyczerpujące.

Wczoraj pierwszy egzamin, pytania miodzio ale za to nie mieliśmy szans zapoznać się z systemem wcześniej i pierwszy kwadrans milion pytań do... Usiłujesz się skupić a tu Krycha włącza mikrofon i płacze, że ją wywala, za chwilę Staśka, ze kamera nie działa, Zofia, że nie widzi zegara, Stefan, nie może oflagować pytań a Zenka nie wie gdzie jest następne pytanie... Łącze obciążone, komp muli , kolejne pytanie się przewija 15 sekund co w skali całego egzaminu oznacza z 5 minut w plecy z 25 które masz.. 

Psychologię rozwoju jakoś napisałam bo to moja działka ale z psychometrią było dużo gorzej. Nie czarujmy się psychometrą nigdy nie będę. Dla mnie język psychometrii i statystki jest równoznaczny z chińskim, serio. Po prostu nie rozumiem i już. Nie dla mnie wariancje, odchylenia standardowe, korelacje i inne sracje...  Egzamin z psychometrii przypłaciłam łzami, że jestem taki debil, że nie mogę się tego nauczyć. Trzy razy musiałam czytać pytanie. Siedzi człowiek nad tym tydzień a potem okazuje się, że ci którzy przejrzeli notatki chwilę przed egzaminem dostają 10 punktów więcej. No cóż jednym z elementów rozwoju jest akceptacja tego, że życie bywa niesprawiedliwe:D Zdałam i to nawet ze sporą nadwyżką nad minimum ale panika musiała być:D Z pozostałych dwóch nie ma jeszcze wyników...

Dzisiaj zdrowie behawioralne.. Pani totalnie odpłynęła w kosmos układając pytania. Nie wiem co brała w tym czasie ale musiała mieć niezły odlot, serio.. Przepraszam, że jestem taka bezpośrednia ale przy 5 pytaniu zaczęłam się już śmiać. Generalnie od lat przyjmuję zasadę, że lecę najpierw pytania pewniaki na 100% a potem myślę nad resztą... Tu trzeba było głownie myśleć, głownie nad tym " co to kuśwa jest?" Połowa pytań z materiału, którego w ogóle nie było na zajęciach .. Nie chcecie wiedzieć jakie hasła leciały pod adresem pani X.  Żal mi tylko Dziekana, wstał sobie  chłopina pewno spokojny w niedzielny poranek, zajrzał na maila a tam wielkie g... bo wiem, że połowa roku napisała skargę na egzamin. Ja nie pisałam, czekam na wyniki, może mi się sfarci. Jakoś głupio się skarżyć, że egzamin był trudny :D Jak nie to będzie poprawka, pierwsza w życiu. Policzyłam niedawno, że zdałam w swoim życiu 68 egzaminów, no teraz już 70... Czy 71 będzie przełomowy i złamie moją dobrą passę? Oby nie...

Pięknie w ten weekend można było pracować nad sobą, nad reakcjami w stresie, nad emocjami w nieznanych i zaskakujących sytuacjach, nad samokontrolą. 

Zeżarło to masę mojej energii więc ja zeżarłam sernik;:D Pilnowanie diety mnie przerasta teraz. Więc daję radę na naprawdę niezbędnym minimum. Najważniejsze, że zmobilizowałam się dzisiaj pobiegać między jedną burzą a drugą i zrobiłam trening i od razu lepiej:D 

Jeszcze przez tydzień będę mało obecna bo jeszcze trzy egzaminy a potem mam nadzieję w końcu wrócić do domu. Mam już bilet ale czy poleci samolot to nadal jedna wielka niewiadoma.  Co u Was? Tęskni ktoś choć troszkę?:D 

15 czerwca 2020 , Komentarze (8)

Jednak kryzys mnie trzyma... Dzisiaj totalnie pochrzaniłam dietę. Zjadłam tylko ,sniadanie, a potem 0,7 kg fasolki szparagowej z masełkiem ofkors, ale język już mi uciekał do tyłka;/ Dwie wędzone piersi z kurczaka. Nie mogę sobie ufać. Kupiłam bo myślałam, że dam radę zjeść tyle ile trzeba - nie dałam. Czyli wędlina nadal tylko na tackach po max 100-150 g. Potem jeszcze lody... i ananas... i już. 

Uczyłam się dzisiaj o tych wszystkich fazach i o własnej skuteczności . I mam wspaniałą własną skuteczność w inicjowaniu działania, kiepściutką w utrzymywaniu działania ( choć w sumie 4 miesiąc ćwiczę a 2 trzymam dietę) , i dość dobrą skuteczność w ograniczaniu nawrotów. Na szczęście ! Bo tylko to mnie może uratować. Ewidentnie jem emocjonalnie - sesja plus zbliżający się powrót do domu. 

Poszłam biegać dopiero o 21.30 , na siłę ! Ale poszło 4 km plus trening w domu jeszcze. Brzuch mam jak balon po tym mięsie, lodach i ananasie. Wczoraj wyżarłam arbuza ;/ Duuuużo arbuza. Nie jest dobrze , serio. Jutro na szczęście przychodzą już ludzie się uczyć, nie będzie czasu na zachcianki. Raniutko wstanę i zrobię sobie jedzonko na cały dzień. 

Dlaczego to tak jest, że człowiek ma tak ogromną wiedzę, tak ogromną świadomość ryzyka  i jednak i tak w to brnie - mam na myśli jedzenie i konsekwencje złych relacji z żarciem. 

Mnie chyba już się znudził mój introwertyzm, już chyba chcę do normalnego życia rodzinnego. Jeszcze z trzy tygodnie....

Zmykam.. Pobudka 5.45:) Jak co dzień, zresztą:)

14 czerwca 2020 , Komentarze (21)

Koniec zajęć... Nie mogę w to uwierzyć, że trzy lata na uczelni już minęły. Dobrze, że ten semestr się już skończył bo jestem bardzo zmęczona tym ślęczeniem przed komputerem. Ostatnio mam wrażenie, że żyję głownie w wirtualnym świecie.💻🖥🖨 Mam nadzieję, że niebawem się to zmieni.

Wiem, że wiele z Was męczy problem zastoju wagi⚖ w czasie odchudzania. Borykacie się z problemem, że albo nie chce ruszyć albo nagle dopada Was zastój i dupka zbita... Wiele osób się wtedy poddaje. Obiecałam, że napiszę dwa słowa na ten temat. 

Otóż przyczyn, że nie chudniesz może być wiele. Wymienię najpierw te podstawowe, które zapewne wielu z Was są znane. Nasze ciało jest mega mądre a jeszcze bardziej cwane i przede wszystkim zawsze dąży to tego co dla niego... najwygodniejsze i najłatwiejsze.

1. Kaloryczność - jesz za dużo albo za mało. Nie zaczynaj odchudzania bez wyliczenia podstawowej i całkowitej przemiany materii. PPM to kalorie potrzebne ci do " oddychania" czyli wszystkich niezbędnych czynności życiowych, pracy organów wewnętrznych itp. Nigdy ale to nigdy nie wolno schodzić poniżej PPM. CPM to PPM plus Twoja aktywność życiowa. Często macie problemy z określeniem czy wasza aktywność jest niska, średnia czy wysoka. Głodówkom mówimy precz! ❗❗❗

Aktywność życiowa ( przykłady ) :🤸♀️🤸♂️🤸♀️🤸♂️

Mała - wynoszenie śmieci, gra w bilard, spacer 3km/h , wolne pływanie kajakiem

średnia-  gimnastyka bez ćwiczeń siłowych, jazda na rowerze umiarkowanie szybka, prace ogrodowe, gra w golfa, sprzątanie, , grabienie trawnika , wolne spokojne pływanie, spacer 5/6 km/h itp

Duża - bieganie 9/10 km/h , aerobic, rąbanie drzewa itp 

Od CPM najlepiej jest odjąć 200-300 Kcal i być na takim deficycie. Jeśli macie bardzo intensywny dzień, nie zmieniajcie kaloryczności. Ważna jest regularność. Jak spalicie więcej nic się nie stanie, ważne jest żebyście nie jedli poniżej PPM a ta się nie zmienia nawet jeśli ćwiczycie więcej danego dnia. 

Ruch - sam ruch nie da wiele jeśli nie będzie deficytu kalorycznego , ale pobudza metabolizm ( mięśnie) dlatego warto dodać ruch do żywienia. Plus wysmukli, wyrzeźbi, wyszczupli sylwetkę, Oczywiście ..po kilku miesiącach regularnych ćwiczeń. W tydzień, nie utyłaś , w tydzień, nie schudniesz:D

2. Jeśli jesz za mało, organizm będzie magazynował wszystko co się da, spowolni bardzo metabolizm, a potem wróci wszystko podwójnie. Odchudzanie niestety wymaga cierpliwości i wytrwałości. To długi i trudny proces. 

3. Za rzadko jesz. Nie wierzę w IF i inne takie tam cuda. Nasz organizm jest jak maszyna. A ta jest sprawna jak jest regularnie konserwowana i naoliwiona. Jedz regularnie, wyregulujesz metabolizm komórkowy, organizm będzie spokojny , że dostanie jedzenie , będzie spalał na bieżąco. Nie stresuj się, że nie chudniesz od razu. Organizm musi się zaadaptować do nowej kaloryczności i makro. Daj mu czas - kilka tygodni nie dni:D 

4. Sprawdź czy nie podjadasz? Zapisuj w ciągu dnia wszystko co jesz, a także ile jesz... Nie szykuj na oko, serio. Chyba, że już masz kalkulator kalorii w oczach:D Jeden plasterek sera więcej, trochę masła więcej, łyżka oleju więcej, czy ziarna słonecznika ( ponad 500 kcal w 100g!!) powoduje, ze w sumie wcinamy 200/300 kcal więcej zupełnie nieświadomie. A to przecież właśnie nasz deficyt. Zaobserwuj czy nie podjadłaś dodatkowych owoców, cukierka, wafelka itp

5. Zrób badania - hormony potrafią nieźle namieszać- sprawdź się pod kątem insulinooporności, Hashimoto, cukrzycy itp.

6. Skakanie z diety na dietę. Za każdym razem organizm głupieje. Tak jak napisałam wyżej - nasz mózg kocha to co łatwe i przyjemne i wygodne. Jeśli ciągle zmieniasz sposób żywienia powodujesz, że organizm musi odwalić kawał roboty z adaptacją. To niestety trwa. Jeśli już decydujesz się na jakaś dietę ( ja jestem zwolennikiem zdrowego stylu odżywiania, z regularnymi w miarę posiłkami i dobrym makro i zawsze będę to powtarzać ) to pobądź na niej jakiś czas. Nie rzucaj jej po tygodniu, to za krótko, żeby organizm się zaadaptował. Zaczyna głupieć i gromadzi.

7 . Za mało pijesz - oprócz tego co mówią - oczyszczanie ze złogów, toksyn itp przede wszystkim  nawadniaj mięśnie, to tam w komórkach zachodzi głównie proces metaboliczny. Dobrze nawodnione mięśnie to szybsza przemiana materii, większa sprawność fizyczna i łatwiejsze ćwiczenia:D  ( Uwaga nie myl metabolizmu komórkowego z trawieniem !) 

8. I ostatnia sprawa - Istnieje teoria tzw set point. Mówi ona o tym, że nasze ciało ma zaprogramowany określony limit wagowy. Na nieszczęście dla nas możemy go przesuwać. A na szczęście - w obie strony. 

Niestety jest tak, że nasz mózg będzie dążył do normy czyli  co najmniej do naszej najwyższej wagi jaką dotąd osiągnęliśmy. Jeśli ja przez okres 5-6 lat ważyłam ok 90 kg. To teraz normą dla mojego organizmu jest właśnie owe 90 kg a nie moje wymarzone 65. Ale na szczęście ten set point możemy obniżyć. Choć wymaga to cierpliwości. W początkowym okresie odchudzania waga będzie spadała bardzo łatwo, ale organizm się adaptuje i oczywiście będzie walczył, żeby jednak iść w kierunku set point. W którymś momencie może ( choć nie musi ) się tak stać, ze waga się po prostu zatrzyma i ani drgnie mimo deficytu. Oznacza to, że nasz cwaniak nauczył się już sobie z tym stanem deficytu radzić. Taki stan może trwać nawet 2-3 miesiące. Jaki jest tik? Otóż dobrze jest w tym czasie wejść na zero kaloryczne na okres tygodnia a nawet dwóch. Nasz organizm ma pamięć metaboliczną. Pozwólmy mu uwierzyć, że moment, w którym jesteśmy właśnie to ten nasz set point. Czyli obniżamy tą naszą górną wagę do punktu w którym właśnie jesteśmy. Jak nasze ciało migdałowate uwierzy, że właśnie tak jest, że teraz ta waga jest normą, po jakimś czasie waga zacznie ponownie spadać w dól. Niestety trzeba się uzbroić w cierpliwość i po okresie zera nadal być na deficycie. Może to potrwać nawet do 3 miesięcy, dlatego tak ważne jest , żeby po prostu sobie w tym  być, dalej zmieniać relacje z jedzeniem i nawyki żywieniowe, a nie wracać do starych nawyków. 

Tak jak już pisałam wielokrotnie- konsekwencja, systematyczność, wytrwałość, cierpliwość. No niestety. Ale jak dacie radę to wzrośnie wasze poczucie bycia skuteczną a stąd już tylko krok do sukcesu :D Trzymam kciuki. Za siebie również bo wcale to łatwe nie jest , a wiedza w głowie niewiele zmienia jeśli jej nie implementujesz. jak to mówią " od wskazywania palcem księżyca, na księżyc nie polecisz " 

Dobrego popołudnia , spadam sie uczyć notabene do przedmiotu " Zmiana zachowań zdrowotnych " - jak znalazł :D 

13 czerwca 2020 , Komentarze (20)

Uśmiecham się do Was już od samego rana. Dzisiaj dobry dzień;) Pierwszy raz od wielu lat moja waga i aplikacja do niej pokazała mi hasło " nadwaga" a nie " otyłość". Jeżu nigdy nie sądziłam, że będę się ciszyła z tego, że mam nadwagę:D  Piękny dzień i piękne słońce. Wstałam przed 6 i pójdę zaraz na spacer przewietrzyć głowę przed dzisiejszą szkołą. 

Jedną z faz zmiany, jest działanie. I to w zasadzie niezależnie od modelu zmiany jaki przyjmujemy. Działanie - to jest ta faza, która prowadzi nas do celu. Czasem prostą drogą, często krętą albo pod górę ale prowadzi. Bez działania nie ma sukcesu. Wczoraj na moim fanpage zamieściłam drugi challenge. Dla odmiany weszłam na 15 piętro. Nie będę już Was więcej zanudzać filmikami z moich zmagań ze schodami ale wczoraj chodziło mi o to, żeby pokazać to, że codziennie powinniśmy robić choć mały krok więcej. Przebiec 100 m więcej, zrobić 5 przysiadów więcej, wstać 5 minut wcześniej i uśmiechnąć się o jeden raz więcej niż dnia poprzedniego. Na początku mojej drogi, w lutym, było mi bardzo ciężko. Każde odstępstwo od codziennej rutyny wybijało mnie z rytmu. Ciągle miałam wrażenie, że to nic nie daje. Dzisiaj ważę już prawie 10 kg mniej ( zaczynałam z wagi 92.5, tu na Vitalii 90 kg) , mam kilkanaście cm w obwodach mniej i wchodzę na 15 piętro bez zatrzymania i z lekką tylko zadyszką. Codziennie krok więcej, staram się być lepsza o 1%. 

Naprawdę można, mimo chwil załamania, mimo wątpliwości można. 

Moja przyjaciółka Magda, bardzo ładnie ostatnio wytłumaczyła, rysując mózg na piasku,i wrzucając to na Instagram,  dlaczego mimo tego, że mamy dni kryzysu warto wracać na właściwą ścieżkę. Ścieżka starego nawyku jest mocno wyryta ale idąc nową drogą , wydeptujesz nową ścieżkę. To, że raz pójdziesz starą nie znaczy, że ta nowa od razu zniknie. Ale właśnie dlatego, że te szlaki nie znikają, trzeba pamiętać o tym, że mocno zakorzeniony nawyk nie zniknie nigdy i często będzie nas kusiło, żeby pójść tą starą drogą. Dlatego warto rzeźbić te nowe. Jak krople wody, które torują sobie drogę aż w końcu zamieniają się w strumień. Czasem przejdziesz się starą ścieżką, ale nic się nie stanie jeśli następnego dnia wrócisz na tą nową. 

Dlatego nie załamujcie się, jak jednego czy drugiego dnia nie uda Wam się utrzymać diety czy poćwiczyć. Ważne żeby wrócić do tego next day, Ja już wyszłam z kryzysu. wczoraj pobiegane, poćwiczone i 15 pięter zaliczonych. Dzisiaj pobudka o 6 i z nowymi siłami siadam do nauki. 

Dobrego dnia:D 

11 czerwca 2020 , Komentarze (12)

Dzisiaj wpis bardzo nietypowo bo w środku dnia ale akurat mam chwilkę i wenę. A wieczorem idę dzisiaj do pracy.

Wiecie, że nie zrobiłam sobie zakupów kompletnie zapominajac, że dzisiaj jest święto?:D Skleciłam sobie zatem jakieś leczo z bakłażana, pieczarek, cukinii i pomidorów i dopchałam soczewicą i dużą ilością chili:D Zjem i będzie git:D 

Wiecie, że jestem w kryzysie... i dzisiaj od rana stoczyłam niesamowitą walkę z moim " nie chce mi się ", z moim " mam tyle do zrobienia". 

Co mi się udało? Przede wszystkim uczciwie się opieprzyłam i powiedziałam sobie, że mam się nie oszukiwać. To, że mam sesję, że mam jeszcze jedno zaliczenie to nic nie zmienia. Dobrze wiedziałam, że rano zrobię sobie kawkę, a potem będę czytała komentarze, poprzeglądam FB, poprzeglądam Allegro i tak mi zleci z godzina albo i lepiej. Więc zwlekłam ciało, i za wsparciem moich drogich koleżanek z mega grupy ( pozdrawiam dziewczynki 😃) ruszyłam do parku. 

Zastosowałam tu przynajmniej trzy rzeczy, które są ważne jeśli chcemy dokonać jakichś zmian: 

1. Uczciwie przyznałam się przed sobą, że mi się nie chce, nie szukałam wymówek, usprawiedliwień itp

2. Zadałam sobie poraz kolejny pytanie " Czy chcę być zdrowa i szczupła "? 

3. Zwróciłam się po wsparcie do moich " mentorów" . Może mentor to za dużo powiedziane ale warto jest mieć kogoś takiego, kto właśnie w takiej chwili powie " Pani ruszy tyłek, będzie pani zadowolona"

I jestem zadowolona:D

Ale pokaże Wam jeszcze jak działa to przekleństwo jakim jest perfekcjonizm.

Wyszłam z zamiarem przebiegnięcia 5 km, przebiegłam 3.68km. Było bardzo parno, wyszło słońce i ziemia parowała po nocnych deszczach, ani grama wiatru, temperatura ok 25/26 st, nie miałam ze sobą wody. Przebiegłam zatem 3,68, poćwiczyłam na parkowej siłowni, połaziłam pieszo, zrobiłam w domu jeszcze mały trening ok 30 min i weszłam bez zatrzymywania się, na 13 piętro.

Zrobiłam mega robotę ale nie jest ok bo przecież.... nie przebiegłam 5 km. 

Uczcie się ze mną nie byc zero - jedynkowym...  Jak wspomina James Clean w swojej książce- "zły trening jest zawsze lepszy od nie zrobionego".

Także uśmiecham się i cieszę się, że wlazłam na to 13 piętro. Moje zmagania można zobaczyć tu --> Na serio o zmianie

A teraz zmykam do nauki:D I nie będę robiła notatek z notatek :D 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.