Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

23 wiosny. Staram się być otwartą i optymistyczną osobą. Słucham prawie wszystkiego, ale najbardziej miłuję rocka :). Jeśli chodzi o czytanie, fantastyka to numer jeden na mojej liście :). Jeśli masz ochotę pogadać, pisz śmiało :)

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 3722
Komentarzy: 36
Założony: 13 października 2013
Ostatni wpis: 3 września 2014

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Lilly078

kobieta, 34 lat, Warszawa

162 cm, 59.90 kg więcej o mnie

Wpisy w pamiętniku

3 września 2014 , Komentarze (4)

Po 3 dniach pełnych nauki do egzaminu, stresu z nim związanego a następnie "dnia odreagowania" wracam do Was :) (dostałam wyniki, zdałam na 4.5 :DDD)

W końcu ruszyłam tyłeczek na siłownię, głównie na bieżnię- ale przy okazji poprosiłam o zważenie. Miałam przeczucie, że swojej wadze łazienkowej nie powinnam ufać, ale tym razem przegięła. Dziś po dostaniu "rachunku" z profesjonalnej wagi, zapadła decyzja o jej losie :D...

          

               

                       a tak wyglądają wyniki z wagi, na które czekałam ^^

                                    

I w ten sposób dowiedziałam się, że zeszłam poniżej 60 kg ,ledwo bo ledwo, ale zawsze :D!

Co oznacza (o ile początkowe wskazania były prawidłowe, na jeszcze innej wadze), że straciłam od powrotu z wakacji  <dum dum dum> 2,4 kg :D

Strasznie się cieszę, bo na przestrzeni 4-5 ostatnich lat widziałam mniej niż 60 kg na wadze może 3 razy.

Wiem, ze 29.1% tkanki tłuszczowej w ciele to żaden powód do radości, ale będę nad tym pracować. Co więcej na siłowni poznałam strasznie fajnego chłopaka z obsługi, który zaproponował, że pokaże mi następnym razem jak co działa i jak najlepiej ćwiczyć, żeby powalczyć z tą malutką, jak on to ujął (ale uprzejmy, nie da się takich nie lubić :D) nadwagą.  

Spadł mi z nieba ,bo bywa że krępuję się tam trenować i wypróbowywać  sprzętu "po omacku", nie wiedząc jak co działa, jak na to wejść i co pociągnąć co z kolei powoduje, że czuję się tak obserowowana...

               

Jestem naprawdę dobrej myśli :D!

Słodkich snów Piękne :)

1 września 2014 , Komentarze (6)

Dzisiaj mijają dwa tygodnie odkąd ograniczyłam słodycze i zaczęłam przywiązywać wagę do tego co jem-  założenie było takie, aby tracić 0,5 kg na tydzień. I z wielką radością mogę powiedzieć, że wg wagi łazienkowej udało się :D! Spadł mi 1 kg, bardzo się cieszę :)). (Czekam jeszcze na to, co pokaże profesjonalna waga na siłowni).

Dla niektórych to pewnie niedużo jak na pierwsze dwa tygodnie, ale przyznaję się, że obchodzę się ze sobą dość łagodnie (ale stanowczo ;) ). Myślę, że to właśnie " sposób na mnie" :).  Nie głodzę się, a staram się spożywać co najmniej 4 zdrowe posiłki dziennie :). Czasem wpadnie łyżeczka "prawdziwszej" konfitury, owocowy jogurt, galaretka (rozpuszczalna, nie cukierek ;) ). Brakuje mi tu troszkę aktywnosci fizycznej i to będzie mój głównym cel, jak tylko nieco oswobodzę się z czułych objęć sesji wrześniowej :D.

Dzisiaj też będą dwa zdjątka :) 

Z nieużywanego stołu/biurka zrobiłam sobie kącik do przygotowywania posiłków, bo kuchnię (a raczej aneks kuchenny) mam tak malutką, że nie ma praktycznie wolnego kawałka blatu (no, jest 30 cm ;) ).Mam nadzieję, że teraz będzie mi łatwiej i przyjemnej gotować :).

 Swoją drogą, mimo że pewnie każdy o tym wie- bardzo polecam wodę mineralną z świeżą miętą i twarożek wiejski z świeżym szczypiorkiem, pyyycha.

Druga focia to mój dzisiejszy obiadek :)

Słodkich snów miśki :) 

30 sierpnia 2014 , Komentarze (1)

Niestety nie udało mi się wybrać wczoraj na siłownię (wzdeech)... po zajęciach z modelowania 3d wydawało mi się, że nie miałam już sił na siłkę, a w końcu okazało się, że poszłam na 3 godzinny spacer ^^(również w ramach lepszego pozania Krakowa) wyliczyłam, że przeszłam ok.8-9 km, dość powiedzieć że pod koniec marzyłam już żeby posadzić gdzieś dupkę :D... 

Focia z wczoraj, tak wygląda od dołu "Kładka Ojca Bernatka", świetna nazwa :D

                          l

Skoro już jesteśmy przy fociach, tak wyglądało moje pierwsze  śniadanko ^^ (jogurt, kawałeczki obranej śliwki, amarantus i odrobinka płatków fitness) potem doszła jajecznica, ale jak jajecznica wygląda, każdy wie :D

                   

Naprawdę chciałam iść na tę siłownię dzisiaj, zważyć się na super hiper wadze która pokazuje ile ma się mięśni, ile tłuszczyku, ale zanim zdąłyżłam nakłonić się do wyjścia... zaczęłam przemeblowywać pokój... jestem straszna, wieeeeeeem :<....                                     ...mimo że z efektów jestem naprawdę bardzo zadowolona, w końcu czuję się jak w domku :).

Wyzwanie na jutro: FAKTYCZNIE IŚĆ NA SIŁOWNIĘ. Będę się spowiadać w pamiętniku z tego zobowiązania ^^.

Miłej reszty sobotniego wieczorku V-kobitki, jeszcze tylko coś na motywację :))

            

28 sierpnia 2014 , Komentarze (6)

Choć zabierałam się tyle razy, do wpisu za każdym razem po chwilce zamykałam kartę. No ale w końcu chyba się udało :). 

Co się działo w tym tygodniu? Niestety, głównie praca nad projektem i okres. Na początku było tak, choć na szczęście niezbyt długo to trwało :D

Potem zrobiło się jeszcze gorzej.

...ale pół godziny w kawiarni spędzone z  kawą latte,blokiem ciasteczkowym z czekoladą(takie wyrazy powinny być tutaj ocenzurowane :D!)  i "Komnatą Tajemnic" pomogły przetrwać mi pierwszy, okropny dzień okresu.

Prócz tej zachcianki, uległam tylko raz, i na szczęście padło na owoce morza.. a wiadomo, że są zdrowe ...prawda? Gdyby tylko tak troszkę, tak zupełnie odrobinkę  zingnorować fakt że... były smażone. Poza tym jestem pod kątem jedzonka jestem grzeczna :). 

Pozostaje jeszcze aktywność... taaaak, cóż. Chwilowo moja ograniczyła się do wchodzenia po schodach na piąte piętro ( a w kamienicach kondygnacje są przecież wysokie :D!). Ale postawnowiłam, że jutro znowu uderzę w ćwiczonka, najlepiej chyba faktycznie na siłowni :).

Od jutra koniec żartów :) 

      

23 sierpnia 2014 , Komentarze (3)

Dzień trzeci, wciąż udaje się bez poważnych cheatów :). 

Jednak... muszę poważnie popracować nad ćwiczeniami, do tej pory (od przerwy, kiedy nie robiłam nic prócz spacerowania i wieczornych marszów i to z inicjatywy rodziców :D) robię tylko króciutkie ćwiczenia i to w zakresie swoich możliwości... żeby się nie zrazić :) (mel b pośladki, mel b strechning, 8 min abs, 8 min ramiona).

Wyszłam z założenia, że będę ćwiczyła codziennie, ale tylko taką ilość powtórzeń jaką jestem w stanie, i stopniowo będę budowała formę. I sama nie wiem czy jestem leniem, czy robię prawidłowo kiedy patrzę na niektóre pamiętniczki, gdzie dziewczyny ćwiczą non stop 1,5 h i więcej (brawo :D!).

Motywacja na dziś wieczór :)

               

22 sierpnia 2014 , Komentarze (5)

Cześć Vitalijki :)

W końcu zebrałam się do powrotu :), nie było mnie tutaj troszkę, ale w międzyczasie sporadycznie udało mi się poćwiczyć i podjąć kolejne wyzwanie. Koniec końców uległam słodkościom i poddałam się, ale teraz wracam z nową energią! 

Mam za sobą pierwszy dzień starań, choć nie obyło się bez maleńkich grzeszków (butelka ice tea < 150 kcal> w kinie zamiast popcornu który kocham miłością szczerą i prawdziwą...ech ;) ). Doszły do tego dwa ciasteczka musli, ale tłumaczę sobie że to nic strasznego, lepsze takie niż paczka piegusków ;). Reszta posiłków była "ładna" :).

Mimo że mam karnet na siłownię, zaczynam myśleć, że łatwiej ćwiczy mi się w domku,kiedy nikt mnie nie obserwuje. Kraków (w którym mieszkam od marca, przeniosłam się tutaj na studia :) ) ma jednak tę wadę, że bieganie na zewnątrz jest prawdopodobnie bardziej szkodliwe z powodu powietrza niż zdrowe( jeśli się mylę, poprawcie mnie, ale taką opinię słyszałam już nie raz ;) ) . Tutaj faktycznie przydaje się siłownia i bieżnia :).

Trzymam kciuki za wszystkie walczące osóbki, szczególnie za te które mają podobnie jak ja do przejścia trudne początki. Stay strong! :))

13 kwietnia 2014 , Komentarze (5)

Jestem sama dokładnie od roku i 10 dni, ale końca tamtego związku w ogóle nie żałuję, to była bardzo toksyczna relacja. Mimo, że nie jest mi przecież źle, coraz bardziej zaczyna mi doskierwać życie singla- a dokładniej brak ciepła i bliskośći drugiej osoby. Wiem jednak, że nigdy, ale to nigdy nie należy porywać się na związek tylko po to żeby ten brak "zatkać". Przeznaczenie to szczwana bestia i niechybnie wyniucha, że staramy się iść na skróty,biorąc kogoś  "z łapanki", bez miłości czy nawet zauroczenia...i prędzej czy poźniej wszystko skończy sie na pozycji wyjściowej, nierzadko po nieprzyjemnych przejściach. Tak przynajmniej było w moim wypadku.

Przez długi długi czas, na horyzoncie nie było nikogo, kto mógłby być dla mnie kandydatem na prawdziwą miłość. Ale jak to w życiu bywa,po miesiącach posuchy,  jak grom z jasnego nieba, pojawił się On. Aż nogi mi się pode mną ugięły kiedy go zobaczyłam po raz pierwszy. Bystre spojrzenie, hipnotyzujący głos... ładne, męskie rysy, cień zarostu... ach. Styl ubierania taki jak podoba mi się najbardziej (przygaszone kolory, koszule w kratę lub czarne). Uczęszczałam wtedy na kurs, który prowadził. Pilnowałam się jak szalona, aby zbyt często na niego nie patrzeć, a kiedy stał za moimi plecami, patrząc na postępy w mojej pracy, miałam wrażenie że stopy odrywają mi się od ziemi i dryfuję gdzieś w powietrzu, Nie czułam czegoś takiego od tak dawna...

Być może z powodu dwóch moich poprzednich związków, w których każdy z panów usilnie starał mi się udowodnić, że jestem tak niedoskonała jak tylko się da, natomiast oni wprost przeciwnie, a może z zaniżonej samooceny wbitej mi do głowy przez siostry zakonne w podstawówce (to była szkoła koedukacyjna, spokojnie :P), podświadomie uważałam że nie jestem go godna. Staram się zwalczać to uczucie, ale myślę że pokonam je dopiero wtedy, kiedy spojrzę w lustro i nie będę miała innego wyboru jak przyznać że wyglądam jak.. laska. 

To jest moja motywacja. Mój cel. Chciałabym poczuć się godna jego uwagi, tymbradziej że wiem, że będziemy widywać się nadal raz w tygodniu. 

Wiem i wierzę, że odchudzać należy się dla siebie, nie dla nikogo innego... ale jeśli robię to, aby mieć szansę na miłość, o której marzę, czy nie robię tego dla siebie? :) 

21 października 2013 , Skomentuj

Ostatnie półtora tygodnia przyniosło nieco zmian w moim stylu życia.


Przez ten czas praktycznie przestałam jeść słodycze, co wydawało mi się wcześniej niemal niemożliwe,wprowadzam aktywność fizyczną, dwa razy wyszłam nawet pobiegać po osiedlu przez 30 min (mimo że nie gonili mnie panowie z gifa z ostatniego wpisu ;) ). Jest to dla mnie zmiana, bo mimo że bardzo chciałam być sprawna, to aktywność fizyczna była dla mnie abstrakcją.

Przyjęłam sobie taką ilość kalorii aby tracić około 0,5 kg na tydzień i mniej więcej się tego limitu trzymam. Cały czas jednak myślę, czy nie zmniejszyć tej ilości kalorii aby troszkę przyśpieszyć tempo zrzucania tłuszczyku...  

Wierzę, że nie powinnyśmy sugerować się wagą, lecz miarką, ale mimo to cieszę się że naprawdę spadło mi przez ostatni tydzień to 0.5 kg :))

Kiedy przeglądam pamiętniki na v, jestem często pod ogromnym wrażeniem siły, determinacji dziewczyn. Potrafię zapatrzeć się w pamiętnik i zastanawiać jakim cudem udaje się Wam w sobie znaleźć tyle siły. Brawo! :))

 
Mam nadzieję, że kiedyś dołączę do Waszego grona ^_^

Póki co jednak...

Może dlatego, że dzisiaj zdarzył mi się pierwszy wieczór, który obfitował w słodycze (wpadła do nas przemiła kuzynka, mama chciała ją troszkę rozpieścić i przygotowałyśmy galaretkę z bitą śmietaną) a może dlatego bo wciąż czuję że nie robię wszystkiego co bym mogła, czuję się w jakiś sposób na sobie zawiedziona.


Ale nie można się poddawać i trzeba iść do przodu, choćby mniejszymi kroczkami.
Zaczne od tego, żeby ćwiczyć każdego dnia, nawet jeśli tylko po 20-30 min. I będę regulanie zapisywała swoje posiłki w dzienniczku odżywiania :).


Tyle na dziś, dobrej nocki :)

15 października 2013 , Komentarze (3)

Udało mi się wczoraj zmotywować i pójść na zajęcia "zdrowy kręgosłup".
Troszkę obawiam się aktywnych ćwiczeń z powodu problemu z kolanem, muszę w końcu umówić się do ortopedy.

Nawet kiedy nie było z nim problemu czasem miałam wrażenie, że jedyną sytuacją motywującą mnie do biegania było by coś takiego.... :D

Taaaak... nie jestem typem sportowca ;).
Ale niebawem trzeba będzie to zmienić :). Tym bardziej, że forma nie zachwyca.

                                                         Jak jest:

                           Jak powinno być (i mam nadzieję niebawem będzie :) )



Z odżywianiem jest w porządku, tylko dzisiaj niestety zjadłam kawałek ciacha w przekonaniu że skoro tabletki nie działają, to może chociaż cukier pomoże na ból głowy.
Staram sią balansować do 1400 kcal. Tyle wyszło mi według Dziennika Diety, aby chudnąć 0.5 kg na tydzień. 

Myślę też powoli o koniecznej pielęgnacji ciałka przy ochudzaniu. Narazie ograniczam się do nawilżania po kąpieli


jeśli macie jakieś pomysły lub znacznie pomocne stronki byłabym bardzo wdzięczna :)).

Odmeldowuję się ;)

Buziaki, dobrej nocki ;)

14 października 2013 , Komentarze (3)

       

Minęło lato, nastał środek jesieni. Pierwszy stopień studiów obroniony, wakacje odchodzą w niepamięć wraz z leniuchowaniem i jedzeniem wszystkiego na co ma się ochotkę. 

Główny powód dla którego chciałabym pozbyć się tych nadprogramowych kilogramów, to to że wciąż mam wrażenie, że moje życie zacznie się tak naprawdę dopiero wtedy kiedy będę zgrabna. Teoretycznie wiem, że się mylę, ale niestety nie potrafię sobie tego wytłumaczyć.  



Mam wiele obaw i wątpliwości czy wytrwam, ale wiem że na pewno zawalczę.

Do usłyszenia jutro, dobrej nocki :)


© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.