Jestem sama dokładnie od roku i 10 dni, ale końca tamtego związku w ogóle nie żałuję, to była bardzo toksyczna relacja. Mimo, że nie jest mi przecież źle, coraz bardziej zaczyna mi doskierwać życie singla- a dokładniej brak ciepła i bliskośći drugiej osoby. Wiem jednak, że nigdy, ale to nigdy nie należy porywać się na związek tylko po to żeby ten brak "zatkać". Przeznaczenie to szczwana bestia i niechybnie wyniucha, że staramy się iść na skróty,biorąc kogoś "z łapanki", bez miłości czy nawet zauroczenia...i prędzej czy poźniej wszystko skończy sie na pozycji wyjściowej, nierzadko po nieprzyjemnych przejściach. Tak przynajmniej było w moim wypadku.
Przez długi długi czas, na horyzoncie nie było nikogo, kto mógłby być dla mnie kandydatem na prawdziwą miłość. Ale jak to w życiu bywa,po miesiącach posuchy, jak grom z jasnego nieba, pojawił się On. Aż nogi mi się pode mną ugięły kiedy go zobaczyłam po raz pierwszy. Bystre spojrzenie, hipnotyzujący głos... ładne, męskie rysy, cień zarostu... ach. Styl ubierania taki jak podoba mi się najbardziej (przygaszone kolory, koszule w kratę lub czarne). Uczęszczałam wtedy na kurs, który prowadził. Pilnowałam się jak szalona, aby zbyt często na niego nie patrzeć, a kiedy stał za moimi plecami, patrząc na postępy w mojej pracy, miałam wrażenie że stopy odrywają mi się od ziemi i dryfuję gdzieś w powietrzu, Nie czułam czegoś takiego od tak dawna...
Być może z powodu dwóch moich poprzednich związków, w których każdy z panów usilnie starał mi się udowodnić, że jestem tak niedoskonała jak tylko się da, natomiast oni wprost przeciwnie, a może z zaniżonej samooceny wbitej mi do głowy przez siostry zakonne w podstawówce (to była szkoła koedukacyjna, spokojnie :P), podświadomie uważałam że nie jestem go godna. Staram się zwalczać to uczucie, ale myślę że pokonam je dopiero wtedy, kiedy spojrzę w lustro i nie będę miała innego wyboru jak przyznać że wyglądam jak.. laska.
To jest moja motywacja. Mój cel. Chciałabym poczuć się godna jego uwagi, tymbradziej że wiem, że będziemy widywać się nadal raz w tygodniu.
Wiem i wierzę, że odchudzać należy się dla siebie, nie dla nikogo innego... ale jeśli robię to, aby mieć szansę na miłość, o której marzę, czy nie robię tego dla siebie? :)
yorgan
6 maja 2014, 22:05https://www.youtube.com/watch?v=KoRrHgtX4mg przyjmij z trochę przymrużeniem oka, ale nie olewaj ;) uleczy cię :D
Hexe16
14 kwietnia 2014, 01:00Mmm te nagle uginające się nogi... Skąd ja to znam ;) Teraz warto myśleć o tym tylko i wyłącznie pozytywnie! Póki siedzi w Twojej głowie, jest niegroźne, nikt Cię nie zrani, a negatywne myślenie nigdy nie przyciąga niczego dobrego. Ja sobie wyobrażałam nawet nieznany mi ideał, jakby był już mój. No i dość szybko stał się mój ;) Popieram motywację. Przyznając przed sobą, że jesteś świetną laską, zyskasz mnóstwo pewności siebie i skończy się tym, że to on będzie się starał o Twoją uwagę ;))
Lilly078
15 kwietnia 2014, 19:48Oj, mam taką nadzieję, dziękuję :))!
lukrecja1000
14 kwietnia 2014, 00:51zawsze podążaj za głosem swojego serca i wsłuchuj się w swoją kobieca intuicje..jesteś bardzo mądrą,wartościową dziewczyną i zasługujesz na wszystko co NAJlepsze.Ja przed wielu laty wyparłam ten głos wewnętrzny i wylądowałam w fatalnym małżeństwie,po którym wiele,wiele lat byłam mocno poturbowana psychicznie.Ból krzywdy i gorycz wspomnień powracały falą która smagała mnie ciągle na nowo...Wychowałam sama syna,uciekłam w prace i we własny zagubiony świat.Lata mijały stare zadry zarosły,,trawą,, THE END był zaskoczeniem dla mnie samej pokochałam całym sercem z wzajemnością,wyszłam za mąż 4 miesiące temu Jestem bardzo szczęśliwa a tamte złe lata popchneły mnie bym szła właściwą drogą w poszukiwania tego jednego wymarzonego mężczyzny życia.Gdyby nie ta pomyłka z przed lat dziś nie miałabym Pysia i życia które uwielbiam odkąd jesteśmy razem..Serce to taki drogowskaz...idź za jego głosem pozdrawiam Ju:)
Lilly078
15 kwietnia 2014, 19:46Dziękuję Ci bardzo, naprawdę zrobiło mi się aż lżej na serduchu :). Pozdrawiam :)