Przez ten czas praktycznie przestałam jeść słodycze, co wydawało mi się wcześniej niemal niemożliwe,wprowadzam aktywność fizyczną, dwa razy wyszłam nawet pobiegać po osiedlu przez 30 min (mimo że nie gonili mnie panowie z gifa z ostatniego wpisu ;) ). Jest to dla mnie zmiana, bo mimo że bardzo chciałam być sprawna, to aktywność fizyczna była dla mnie abstrakcją.
Przyjęłam sobie taką ilość kalorii aby tracić około 0,5 kg na tydzień i mniej więcej się tego limitu trzymam. Cały czas jednak myślę, czy nie zmniejszyć tej ilości kalorii aby troszkę przyśpieszyć tempo zrzucania tłuszczyku...
Wierzę, że nie powinnyśmy sugerować się wagą, lecz miarką, ale mimo to cieszę się że naprawdę spadło mi przez ostatni tydzień to 0.5 kg :))
Kiedy przeglądam pamiętniki na v, jestem często pod ogromnym wrażeniem siły, determinacji dziewczyn. Potrafię zapatrzeć się w pamiętnik i zastanawiać jakim cudem udaje się Wam w sobie znaleźć tyle siły. Brawo! :))
Mam nadzieję, że kiedyś dołączę do Waszego grona ^_^
Póki co jednak...
Może dlatego, że dzisiaj zdarzył mi się pierwszy wieczór, który obfitował w słodycze (wpadła do nas przemiła kuzynka, mama chciała ją troszkę rozpieścić i przygotowałyśmy galaretkę z bitą śmietaną) a może dlatego bo wciąż czuję że nie robię wszystkiego co bym mogła, czuję się w jakiś sposób na sobie zawiedziona.
Ale nie można się poddawać i trzeba iść do przodu, choćby mniejszymi kroczkami.
Zaczne od tego, żeby ćwiczyć każdego dnia, nawet jeśli tylko po 20-30 min. I będę regulanie zapisywała swoje posiłki w dzienniczku odżywiania :).
Tyle na dziś, dobrej nocki :)