Zrezygnowałam z pracy na produkcji. Nie dlatego, że ciężko (bo serio nie, w sklepie jest znacznie gorzej), ani przez nocną zmianę (sprawdziła mi się, jak zawsze zresztą) tylko przez notoryczne przeciąganie zmiany. I jeszcze głupia gadka, że jak potrzebuję to przecież mogę wyjść o czasie. A ja się zastanawiam co to w ogóle znaczy 😅 mam kończyć o określonej godzinie to o tej kończę. Czy to ważne, że mam jakieś załatwienia, czy chcę wyprowadzić psa? To nie powinno nikogo obchodzić! Kończę zmianę to wychodzę, proste.
Te dwa tygodnie w ruchu (praca głównie stojąca) udowodniło mi, że mam słuszne założenia co do redukcji. Bez żadnych zmian w jadłospisie waga zaczęła spadać. Po raz pierwszy od bardzo dawna zeszło poniżej 72 kg. Co ciekawe, jeśliby wziąć pod uwagę pokonywany dystans to było go mniej, niż jestem w stanie zrobić podczas dwugodzinnego spaceru. A jak widać wysiłek jednak większy. Wniosek? Nauczyć się oglądać seriale na stojąco 😆
I na koniec ciekawostka zdrowotna. Dzięki ankietom wypełnianym podczas wizyt na badaniach klinicznych, dowiedziałam się, że mój stan emocjonalny jest objawem! Wiecie jaka to ulga, jak człowiek odkrywa, że jednak nie jest tak totalnie upośledzony społecznie? 😅 Przesadne reakcje na sytuacjie stresowe tłumaczyłam dosyć długą izolacją i wycofaniem z interakcji. Ale niemożność podjęcia decyzji, wahania nastroju, marazm, wieczna analiza wszystkiego, ciągły niepokój i nieuzasadniony lęk? Autoimmunologia proszę państwa.