Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

W końcu wzięłam się za siebie! :) Nie ma marudzenia, nie ma wymówek - trzeba działać! Znalazłam prezent od kumpeli z LO. Dostałam tego słonika na dowód, że różowe słonie istnieją, zwłaszcza takie z czerwonymi kokardkami ;D To mój prywatny symbol na to, że nie ma rzeczy nie możliwych ;) W kwestii odchudzania również.

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 128060
Komentarzy: 2269
Założony: 30 października 2012
Ostatni wpis: 13 listopada 2024

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
kawonanit

kobieta, 38 lat, Warszawa

163 cm, 72.50 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

13 listopada 2024 , Komentarze (11)

Znowu lekarzowy temat.

Przyzwyczaiłam się do zainteresowania i opieki nfztu. Dziś byłam na wizycie prywatnej i...nigdy wcześniej nie spotkało mnie nic takiego. 

Obiektywnie wiem i rozumiem, że opłaciłam konkretną usługę, która oczywiście została wykonana. Jednak nigdy wcześniej nie trafiłam na lekarza, który z taką starannością unikał odpowiedzi na pytania, które teoretycznie wychodziły poza cel wizyty. Całe spotkanie można by sprowadzić do wniosku, że pytania jakie mam, mogę zadać umawiając się do niego na wizytę endokrynologiczną, bo w ramach wykupionej usługi ginekologicznej (usg piersi) wyczerpaliśmy temat. I on myśli, że do niego wrócę?!

Stwierdzone torbiele. Powiedział ile i gdzie. Cisza. Pytam, czy do obserwacji na co odpowiada, że gdyby to było 50 lat temu to tak. I znowu cisza.

Wypisuje zalecenia, więc pytam, czy potrzebę dalszej diagnostyki rozumie jako badania z krwi, czy mówimy o biopsji. To wtedy zarzucił tekstem, że przyjmuje tutaj również jako endokrynolog i możemy się umówić. Po tym zrozumiałam o co mu chodzi, wzięłam opis badania i się pożegnałam. I do tej pory nie mogę wyjść z szoku...

Poproszę rodzinną o skierowanie do endo. Spróbuję na fundusz, ale jeśli skończy się na wizytach prywatnych to na pewno nie u tego pana.

9 listopada 2024 , Komentarze (12)

Drugi z serii treningów (na wydolność) był masakryczny (jak się spodziewałam). Leciutko się zniechęciłam, ale cisnę dalej 😆 wg programu w tym tygodniu jeszcze raz powtórka tych ćwiczeń, trening adaptacyjny z poprzedniego tyg. i marsz trwający 50 min (technicznie już wykonany, ale pewnie powtórzę nie raz). Chyba w końcu się czepiłam i "jakoś to pójdzie" 😂

Pogoda taka moja, więc chodzę z przyjemnością, ale to jak po takim wyjściu śmierdzą mi włosy "zimą" to historia... Taaak, wmawiajmy sobie, że to dla zdrowia 😅

Mam bardzo duży apetyt, ale nie foluguje sobie bez pamięci. To taka miła odmiana po jedzeniu z rozsądku, że spełniam swoje zachcianki (wierzę, że z umiarem 😄). Dopiero teraz to wyłapałam. Fakt, że z jedzeniem przez ostatnie miesiące było coś nie teges. Jadłam, owszem, ale bez jakiejś takiej radości i smaku. Czasem szłam w ulubione przegryzki, żeby poczuć "to coś", ale bez fajerwerków. Ostatnie chyba trzy tygodnie są takie inne od poprzednich... Czy to możliwe, że leki już działają? I w tak zauważalny sposób? Wychodzę z letargu, mam więcej siły i chęci. Zaczęłam ćwiczyć!!! To najbardziej daje do myślenia 🤣 

Życzę Wam takich mikro przełomów jaki właśnie przechodzę. Kiedy to wszystko znowu zaczyna mieć sens ☺️💖

5 listopada 2024 , Komentarze (6)

Pierwszy tydzień z ćwiczeniami jeszcze się nie skończył, a plan wykonany. Cudowne uczucie 😁 ciągle uważam, że wynik 2 treningów nie jest imponujący, ale dał mi poczucie sprawczości.

A jak się ćwiczyło? Było znacznie łatwiej. Konsekwencje też jakoś mniej dotkliwe 😆 Fajnie. Jest po prostu fajnie.

1 listopada 2024 , Komentarze (11)

Pewnie jesteście ciekawe jak poszedł mój pierwszy trening od...nie wiem nawet kiedy 😂 otóż tak źle jak się można było spodziewać, jednocześnie lepiej niż śmiałam marzyć 😄

Miałam większy problem z koordynacją, niż równowagą. Nie dałam rady (że tak w ogóle) zrobić tylko kilku ćwiczeń - kolana i nadgarstki w podparciu to było niewykonalne od zawsze. Reszta, nieco chaotycznie, ale poszła tak zgrabnie jak to możliwe.

Niecałe 40 min, podobno spalone 150 kcal 🤣 (szaleństwo) miejscami udało się podnieść tętno do 130 (czyli to, na czym mi zależy). Wg programu w ciągu tyg. mam powtórzyć ten trening (adaptacyjny) jeszcze raz i przejść do kolejnego (budujemy wydolność) już się boję 🤣

A jak dzień po ćwiczeniach? Wszystko boli 😆 Dzisiejsza dawka ruchu - sprzątanie mieszkania. Jakby ktoś się dziwił, że nie wspominam dziś zmarłych to cóż...nie robię tego. Cmentarz odwiedzam podczas wizyt u rodziny. Nie czuję się w obowiązku uprawiania grobingu w ten dzień. Szczerze, listopadowe statystyki policyjne z wypadków drogowy zwyczajnie mnie przerażają.

30 października 2024 , Komentarze (6)

Metoda przemocowa zdaje się przynosić pierwsze efekty. Zaczęłam ten program "8 tygodni do zdrowia" akademi NFZtu. Najpierw z przymrużeniem oka potraktowałam wskazówki do pierwszego tygodnia (2 treningi, 1 półgodzinny spacer), a potem pomyślałam "może by tak zrobić coś zgodnie z zaleceniami?" 😂 Moje podejścia do ćwiczeń zawsze były na zasadzie wszystko albo nic. I zazwyczaj trwało to jakieś 2 tygodnie, żeby skończyć się nagle, nie zawsze za wyraźną przyczyną. Sugerują, że 2 treningi na start są ok? Super, niech będą 2. Jeśli podziałam ponad plan to jeszcze lepiej. Jeśli go tylko wykonam, będę miała poczucie realizacji. Jeśli założyłbym ich 5, a wykonała 2, pojawiłoby się poczucie przegranej. Ale prawda jest też taka, że gdybym sama sobie założyła tylko 2 treningi uznałabym, że bez sensu i po co w takim razie podnosić tyłek 😆 bosz, jakie to skomplikowane 🤣 co do spacerów i chodzenia ogólnie, to bardzo nie chciałabym traktować sprawy treningowo. Jasne, dreptać najwięcej jak się da, nie zamierzam przestawać, ale ćwiczenia to ćwiczenia, a chodzenie to... życie. Pewnie dzięki temu udało się nie przytyć przez ostatni czas, ale dla ogólnie pojętej sprawności muszę zrobić coś więcej.

Coraz bardziej korci mnie odchudzanie. Już mi tak nie trują, że nie powinnam. Ciągle trochę boję się, że  przez deficyt kaloryczny znowu pojawią się niedobory, ale może jak tego jedzenia będzie mniej to bardziej się przyłożę do jego jakości? Chociaż i tak wiele kwestii na talerzu mam już ładnie ogarniętych, ale wiadomo, zawsze może być lepiej.

26 października 2024 , Komentarze (3)

Przyczaiłam się trochę, bo to już miesiąc z mojej niemalże rocznej odliczanki i nic się nie zmieniło. Przeziębienie nie ułatwiło działań. Jak tylko zaczęłam się czuć znośnie to rozłożyło Mojego. Takie chorowanie we dwoje...oj, nic przyjemnego. Ledwie znośnego.

Pogoda moich marzeń 😄 szkoda tylko, że w powietrzu pojawił się zapaszek palenia w piecach byle czym. Myślałam, że te czasy za nami. Ach, te spacery dla zdrowotności... 😅

Przez chwilę miałam problem z apetytem. Zaburzony chochlik we mnie szeptał "extra, wykorzystaj sytuację, nie jedz, może zejdzie z pół kilo". Uświadomiło mi to, że ta relacja z jedzeniem jest już skopana na zawsze. Jedyne co mogę zrobić to pamiętać, że rozsądek przede wszystkim, a chochlik niech se gada...

Chciałabym założyć, że mam już siłę i chęci 😂 Może to już tylko zniechęcenie, a nie osłabienie. Spróbuję podejść do sprawy przemocą, czyli przełamywania się w sprawach ważnych. Jestem zmęczona tym zastojem we wszystkich sferach swojego życia. Nie mam pomysłu na ciąg dalszy, poza tym, że ten marazm skończy się najpóźniej wraz z kolejnym pobytem na diagnostyce. Ale wolałabym odzyskać kontrolę nad życiem jednak wcześniej. A samo się nie zrobi... Jak mówiłam - przemocą, innego wyjścia nie ma.

Będę raportować 😉

15 października 2024 , Komentarze (9)

To tylko przeziębienie. Na szczęście! To co ja wczoraj miałam we łbie to jakiś kosmos. Oczywiście Wam o tym opowiem.

Cisnęłam lekarzy, żeby mi radzili co robić w przypadku kolejnego napadu duszności, ale trochę mi się migali w tym temacie. Miałam się obserwować, monitorować parametry, a przed wszystkimi być szczera z tym, co się faktycznie dzieje. Sama zauważyłam, że jak robi się ekstremalnie źle to idę w zaparte, że wszystko cacy 😅 No ale, w kwestii tak ważnej dostałam jedynie bardzo ogólne i obiektywne wskazówki. I przyszło przeziębienie. A ja struchlałam. Ból mięśni, jak przy grypie. Z nosa cieknie, jak z kranu (syndrom suchości 😅 taaa, jasne 😂). Ciśnienie i puls w górę. Rzecz normalna przy infekcji, kwestia czy to już alarmująca wysokość? No nie. Wahania temperatury przekomiczne. O 34,9 do 38,1. Ta pierwsza wartość nie specjalnie mnie zdziwiła, bo miewam mniejszą niż ustawa przewiduje, a w tym przypadku 38 to dla mnie już gorączka. Miałam dylemat czy zbijać. Postanowiłam tego nie robić, co okazało się być dobrą decyzją. Wygrzewam się i nawadniam. Nawilżam oczy i nos. Używam pastylek z porostem islandzkim. I w sumie tyle. 

Udżwignęłam to zadanie. Uważam, że dobrze rozpoznałam powagę sytuacji i odpowiednio reagowałam. 

Pewnie powiecie, że to nadmierna interpretacja sytuacji. Ja bym tak pomyślała, czytając czyjś wpis i nie znając sytuacji 😄 A fakt jest taki, że za kilka dni wypada rocznica zapalenia płuc i zatoru. A początek tamtych perypetii nie miał nawet połowy intensywności objawów, jakie mam teraz, przy przeziębieniu.

Obiektywnie miałam prawo lekko ześwirować, prawda? 🤣 I powiem szczerze, że gdyby puls podbiło bardziej pewnie zdecydowałabym się na karetkę. Najprawdopodobniej, żeby nie ryzykować wzięliby mnie na kolejną tomografię. Chwilę byśmy się pokręcili wokół tematu jakie to dziwne i niepokojące, ale dobrze, że to nic poważnego 😅

A ja się tylko zastanawiam... czy już zawsze będę się tak bała zwykłego przeziębienia? 😔

13 października 2024 , Komentarze (4)

Po pozytwynych doświadczeniach z ich dietami, gdy dowiedziałam się, że prowadzą kanał na YouTube, postanowiłam zerknąć. Mają tam kilka ośmiotygodniowych programów treningowych "8 tygodni do zdrowia". Podobają mi się! Jeśli chodzi o aranżacje, montaż to... no, można by się czasem pośmiać, ale merytorycznie? Bardzo spoko.

Poszperałam trochę o ćwiczeniach izometrycznych. I co? Oczywiście, że mogę. Patrzcie jak jeden artykuł potrafi namieszać w podjętych decyzjach i działaniach.

No i jestem po przyjęciu. Fajnie było. Trochę zabawy, trochę jedzonka. Nie mam sobie nic do zarzucenia, chociaż zjadłam trzy kawałki ciasta i wypiłam kilka drinków. Utwierdziłam się jedynie w tym, że alko mnie już w ogóle nie wzrusza.

Niestety, przeziębiłam się. Tego już dawno nie grali. W pierwszym rzucie zgłupiałam i nie wiedziałam co robić 😅 ale wygrzewam się i dużo piję. Oby przeszło do czwartku! Trzymajcie kciuki 😃

11 października 2024 , Komentarze (1)

Nie upolowałam żadnej kiecki. Za błogosławieństwem panny młodej idę w małej czarnej. Jednak 😅 Z tego wszystkiego, co mierzyłam spodobała mi się jedna sukienka pod względem kroju i koloru. Słownie - jedna! Ale co z tego skoro zanim przestałam się nią zachwycać poczułam pot spływający po plecach i rękach. Wysiedzieć w takiej ceracie kilka godzin? O nie! 

Maraton lekarzowy prawie skończony. Jeszcze okulista i rodzinna, i na reszcie chwila przerwy. Największy nius - od listopada odstawiam leki rozrzedzające krew. Z jednej strony to super wiadomość, do tego dążyłam od prawie roku. Z drugiej zwyczajnie się boję... Muszę również pożalić się na nową ginekolog. Uwierzcie, że baba skomentowała rozmiar moich piersi? 🤦 Fakt, w kontekście mammografii po 40stce, ale ludziki kochane, to można było powiedzieć na tyle innych sposobów... Mam nauczkę, w tej branży trzeba trzymać się panów 😄

Ostatnio trafiłam gdzieś na info, że przy zapaleniu stawów nie powinno się wykonywać ćwiczeń izometrycznych. Zaskoczyło mnie to, muszę wgryźć się w temat, bo celowałam się głównie w nie. I widzę, że muszę wprowadzić zamordyzm. Fajnie, że sporo chodzę, fajnie, że do serialu przyciągam rotorek, ale to za mało!! Powrót do pracy by dużo ułatwił, a to sprowadza się do drugiego punktu z listy priorytetów - ogarniać katastrofę w chwili wystąpienia, a nie próbować zawsze wszystko tak układać, żeby było gładko. Tak się przecież nie da! Mam głupią osobowość, wiecznie przejmuję się tym, co może pójść nie tak i staram się tego uniknąć. Niby okey, niby dojrzała postawa, ale to już poziom obsesji. Wiele decyzji odkładam, bo za dużo się dzieje, bo na coś będzie lepszy czas (np. na pracę), ale ciekawe kiedy to będzie, hę? 😅

Muszę się pilnować. Nauczyć się rozróżniać, kiedy do głosu dochodzi rozsądek, a kiedy zwykły lęk. 

Ja się w końcu ogarnę. Słowo 🙈

8 października 2024 , Komentarze (8)

Odliczanie trwa tylko nie bardzo coś z tego wynika 😅 Ostatnie dni to istna kumulacja wizyt lekarzowych. Takiego zagęszczenia nie miałam chyba od początku perypetii. W jednym tygodniu cztery wycieczki, a w kolejnym trzy. I znowu, w większość trafiam na ludzi serdecznych, rzeczowych i kompetentnych, ale czasem dochodzi do kontaktu ze stereotypową pigułą i wszystko rozwala system. Jeden lekarz zapytał mnie nawet na co mi ta cała diagnostyka, bo nawet jeśli by mi się przydarzył chłoniak to przecież teraz przyzwoicie już sobie z nimi radzimy... 🫣 Kurtyna. Takie spotkania męczą bardziej, niż powinny...

W między czasie przygotowuję się na ślub koleżanki i jestem załamana asortymentem sklepowym. Już nawet nie chodzi o to, że ciężko coś znaleźć o odpowiednim kroju i przyjemnym materiale, te rzeczy są zwyczajnie brzydkie. Jutro ostatnie polowanie. Jeśli wrócę z niczym to idę w  butelkowo zielonej szmizjerce (podobno nie wypada w tym kolorze i jest zbyt codzienna), albo odstawię się jak do biura. Jakoś nie leżą mi te opcje 😩

Trochę liczyłam kalorie (jest przyzwoicie), ale przydałoby się zwiększyć białko. Chciałabym móc pochwalić się, że zaczęłam ćwiczyć, ale rozłożenie maty i kilka ćwiczeń rozruchowych raczej się nie liczy 😆 ale to już trochę bliżej niż dalej 😊

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.