A może brak miłości, tak lepiej byłoby napisać. Czuję się w tym momencie wyjątkowo paskudnie. Nawet nie wiem jak zacząć opisywać to co się dzieje w głowie i emocjach. Nic się większego nie stało więc dlaczego akurat teraz czuję się tak pusta?
Boję się kochać i zaufać. Czuję to w kościach i całym organizmie mam na to niezaprzeczalne dowody. Boję się kochać jednocześnie bardzo pragnąc kochać i być kochaną. Nigdy w życiu tego nie doświadczyłam. Nikt mnie nie przytulał i nikt nie pocałował. Można powiedzieć wszystko przede mną. Ciekawi mnie jakie to uczucie być trzymanym za rękę przez kogoś kto Cię kocha, móc kogoś przytulić (nie tak jak mamusię) położyć głowę na ramieniu. Jakie to uczucie być kochanym przez mężczyznę. Nigdy nie byłam kochana przez mężczyznę... (nawet przez ojca nie byłam naprawdę kochana). Patrzę z zazdrością na ludzi szczęśliwych w związkach. Wręcz ich gloryfikuję w głowie mimo, że nie są nikim wyjątkowym, ani piękni ani idealni pod innym względem. Mężczyzna w związku jest jakby atrakcyjniejszy, wydaje mi się, że gdyby był wolny mogłabym go pokochać. Ale nie mogłabym. Gdy nikt nie zwraca na mnie uwagi płaczę że nikt mnie nie chce, gdy ktoś się do mnie zbliża wszystko we mnie krzyczy "nie! nie podchodź, nie chcę Cię". Reakcja "walcz albo uciekaj" jak automat.
Chłopak w pracy który mi się podoba, ewidentnie nie jest mną zainteresowany. Ja jestem nim oczarowana i oczywiście wydaje mi się, że gdyby chciał to mogłabym z nim spróbować być. Wydaje, właściwe słowo na właściwym miejscu. Podejrzewam, że uciekłabym w popłochu gdyby tylko zbliżył się na bliżej niż metr. Może to i lepiej, że mnie nie chce, szkoda jego czasu. A dla mnie bezpieczniej podziwiać go z daleka.
Nie wiem co o tym wszystkim myśleć.
I used to love her..