Żeby cokolwiek tu napisać musiałam oczywiście pójść zainspirować się do naszego kochanego forum, bo nic nie daje tak do myślenia jak wypowiedzi innych, a to w leczeniu jest bardzo cenne.
Z pomocą jest u nas bardzo ciężko. Można to interpretować na dużo sposobów. Ciężko jest samemu sobie pomóc, czasem ciężko jest by rodzina nam pomogła, w naszym kraju jest cięzko z pomocą dla osób chorych na ED. Co do pomocy samemu sobie uważam, że jest to bardzo duży procent naszego sukcesu jeśli zdecydujemy się sobie pomóc. Niestety każdy na pewnym etapie choroby myli próby pomocy sobie z pragnieniem wyjścia z choroby. Bo co innego jest dążyć do wyjścia a co innego realnie zacząć sobie pomagać.
Mogę w tej kwestii powiedzieć o sobie. U mnie to nie była długa dłuuga walka ze sobą bo po 1,5 roku choroby domyśliła się moja siostra, a później mama. I teraz z by Provider"> perspektywy czasu mogę powiedzieć że była to najlepsza rzecz jaka mi się mogła przytrafić. Wiem że bez mojej mamy zginęłabym jak ruda mysz. Choć na początku nie rozumiała tej choroby za grosz, to nigdy jej nie zbagatelizowała. Owszem obwiniała mnie za to co wyrabiam, że się nie mogę powstrzymać przed jedzeniem ect. Ale w tej kwestii też nastąpiła diametralna różnica. Ja wciąż jej o tym co czuję opowiadałam, też moja terapeutka indyw. pomogła jej zrozumieć. Teraz jest wspaniała i wspierająca. Nie potępia mnie już i jest bardziej empatyczna. Do tego jednak potrzeba było osoby wykwalifikowanej która mogłaby ją naprowadzić i pokazać jak trzeba postępować.
Niestety nie wszyscy mają tyle szczęścia że w ich rodzinie znajdzie się osoba która chce pomóc. Być może w takiej rodzinie to oboje z rodziców są toksyczni w relacjach i nie interesują się sprawami dziecka. Nie warto jest wtedy na siłe u takich osob szukac pomocy. Warto za to poszukać kogokolwiek w swoim życiu który jest wart zaufania i nas nie zawiedzie.
Główną pomocą którą otrzymałam i którą sama sobie dałam było leczenie. To że ktoś mi pokazał taką drogę a ja nie broniłam się przed nią rękami i nogami to wielki krok. Oczywiście że się bałam i miałam szereg czarnych myśli na ten temat ale dałam sobie przyzwolenie na to by spróbować i z perspektywy czasu bardzo się z tego cieszę, bo lepszej drogi być nie mogło. Jest ciężko, oczywiście że jest,ale uważam że pomęczyć się nawet ten rok na intensywnych terapiach to nic przy zdrowiu na całe życie. To jest jak inwestycja na przyszłość, trzeba najpierw coś poświęcić i zaangażować się całym sobą by później zbierać profity. I wiem że brzmi to strasznie "jak to rok?? to kupa czasu.Nie dam rady się tyle męczyć" ale nie wszystko co się wydaje straszne długie i nie do zniesienia takie jest. Często lubimy sami siebie straszyć.