Dzisiaj od rana mam jakieś masochistyczne skłonności bo zaczęłam oglądać zdjęcia z przeszłości. Wzbudzają we mnie negatywne uczucia a jednak czasem je oglądam . Nawet nie są złe, bo mocno wyselekcjonowane (czyt. 1 na 100) ale sam fakt gdy patrzę na tą twarz, czasem uśmiechającą się a czasem nie, wraca do mnie to wszystko, uczucia, ten przeszywający notoryczny smutek który tak często czułam. I wraca to zagubienie, niepewność, nienawiść do siebie. I samej siebie mi jest żal, i zastanawiam się dlaczego tak było a nie inaczej. Patrzę na starą klasę, widzę te wszystkie twarze i znowu zaczynam ich nienawidzić jak wtedy, przez całe 3 lata.
Z drugiej jednak strony czuję ulgę że to już za mną, nie ma już szkoły, horroru jestem tylko ja i moje życie. Jeszcze nigdy nie czułam się tak wolna. Życie na mnie czeka z otwartymi ramionami, mogę robić co dusza zapragnie, wyjechać, zostać, studiować, pracować. Mogę wszystko. I to jest piękne.
Wolna ale zniewolona. Bo choroba wciąż trzyma mnie w klatce. Choroba czy lęk? Choroba nigdy sama w sobie nic nie robi, są tak zwane "czynniki podtrzymujące chorobę" . U mnie jest to m.in. lęk przed podejmowaniem decyzji takich drastycznych, odpowiedzialnością, ale też ludźmi. Można powiedzieć że tak naprawdę boję się żyć, mam wszystko czego zapragnę na wyciągnięcie ręki ale boję się po to sięgnąć i dlatego tkwię w chorobie. Cóż ... praca nad sobą, praca, praca...
Uwieziona77
26 lipca 2015, 11:38Witaj. Zawsze jest ciężko zacząć pracę nad sobą, ale jak się już zacznie wtedy świat wydaje się piękniejszy czego życzę Tobie :) przede wszytkim więcej optymizmu w życiu
kannibal
27 lipca 2015, 08:05przyda się nałogowej pesymistce :)