Ciut to odkładałam ale dla osób które trochę interesuja się moim marnym losem mam newsa .. w poniedziałek idę do szpitala, kliniki, ośrodka jak zwał tak zwał. Nie radzę sobie do końca i to nic nowego, ale mam nadzieję rozprawić się z tym przed pójściem na studia. I wbrew pozorom (jako osoba wielce proszpitalna) wcale nie skaczę z radości, boję się tak jak każdy by się bał. Dzisiaj byłam u mojej terapeutki podzielić się z nią tymi obawami. Jej słowa zawsze działają na mnie tak kojąco, potrafi mnie zrozumieć jak nikt inny i to bardzo podnosi na duchu. Teraz obawy trochę wróciły ale to w związku z przygotowaniami. Odm yslenia o tym wszystkim boli mnie głowa. w sumie nie wiem dlaczego tak reaguję, za 2 poprzednimi razami byłam wręcz spokojna i wyluzowana. Może to dobry znak, jeśli sie boję to znaczy ze cos się zmieni.
Co cdo naszego dzisiejszego spotkania to znowu wyłażą na wierzch moje błędne mechanizmy, katastrofizuję, i boję sie zranienia przez innych a tymczasem sama siebie ranię będąc zbyt wyczulona na cudza opinie i krytykę. Nadinterpretuje każdy krok , słowo , wyraz twarzy innej osoby na swoją zazwyczaj niekorzyść. Usłyszałam że nie powinnam tak wszystkiego brać do siebie, i pogodzić się (olac) rzeczy na ktore nie mam wpływu np. humory innych osob, ich krytyke wobec mnie.
hwhwhw72
29 maja 2015, 10:48No to powodzenia i odezwij się zaraz jak wrócisz. Trzymam za Ciebie kciuki:))
kannibal
29 maja 2015, 11:01Dzięki wielkie :)