W końcu koniec szkoły, oj jak ja się cieszę koniec z wstawaniem o 6 już dzisiaj poszalałam i spałam do 10, taka drobnostka a cieszy. Wczorajszy dzień upłynął w spokoju, chociaż połasiłam(- fajne określenie) się na spaghetti, ale to taki tort na uczczenie zakończenia roku, bo ja się chyba bardziej cieszę niż moje dzieci na to wygląda, bo córka wstała rano i się uczy Wczorajsza aktywność: bieżnia 30 minut, pokazała spalonych 300 kalorii, stepper 10 minut, callanetics, 40 przysiadów. Waga dalej stoi w miejscu, ale widać zachodzące zmiany, tak ładnie się ciało ujędrnia
Tak czy inaczej do wyjazdu, celu nie osiągnę, ale łudzę się, że na wakacjach będę biegać i ćwiczyć w hotelowej siłowni, (poczekamy zobaczymy) zawsze zdwajam siły za pięć ósma ale pocieszający jest fakt, że jestem mniejsza niż rok temu.
Z dietą mam problem (chyba się starzeję, albo mąż mówiący, że wyglądam świetnie i takie tam osłabia moją motywację, mówił tak też jak nosiłam rozmiar 48 więc...) kiedyś potrafiłam wytrwać na najbardziej absurdalnej diecie a teraz to tak jak na huśtawce, no ale dobra koniec z marudzeniem idę poćwiczyć ciało i francuski
moje dywanówki