Ostatnio dodane zdjęcia

Sylwetka

Poprzednia Początkowa sylwetka
Obecna Obecna sylwetka
Cel Mój cel

O mnie

interesuję się egiptologia, lubię czytać kryminały i powieści archeologiczne

Informacje o pamiętniku:

Odwiedzin: 97601
Komentarzy: 486
Założony: 17 sierpnia 2018
Ostatni wpis: 19 lutego 2022

Pamiętnik odchudzania użytkownika:
Bidek

kobieta, 46 lat, Warszawa

163 cm, 89.90 kg więcej o mnie

Postępy w odchudzaniu

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Kroki milowe

Najskuteczniejsze odchudzanie w Polsce.

Wpisy w pamiętniku

19 lutego 2022 , Komentarze (12)

Jak ten czas leci, policzyłam tygodnie i okazało się, że już jestem 12 tygodni po operacji, a byłam przekonana, że 10. Ale też i jest mnie mniej o 21 kg!!! Prawdę mówiąc przed decyzją o operacji straciłam już wszelką nadzieję, że schudnę skutecznie. Co prawda chudłam 2-3 kg, ale potem wszystko wracało i tak w koło Macieju. Radość ze schudnięcia i płacz za tydzień, dwa że znowu wróciła stara waga. Fakt było mi trudniej schudnąć niż normalnemu człowiekowi bo przez całe dzieciństwo brałam sterydy, które spowodowały, że mam bardzo słabą przemianę materii, ale nie oszukujmy się - również lubiłam zjeść. A teraz nie mogę, jeśli zjem za dużo od razu mi niedobrze i muszę przestać. Jedyny minus, że przynajmniej przez rok nie mogę pić alkoholu, szczególnie mojego ulubionego prosecco bo bąbelki zwiększają żołądek, przez co już koleżanki mają dla mnie mniej czasu :) Ale chudnę i to jest w tej chwili dla mnie najważniejsze!

Pozdrawiam i życzę miłego weekendu!

18 grudnia 2021 , Komentarze (7)

Zaczęłam 4 tydzień odchudzania. Od tygodnia jest już lepiej, bo nie muszę wszystkich posiłków jeść płynnych.  Zaczynam powoli próbować bardzo dobrze pogryzione miękkie produkty, takie jak: twarożek, wędlina a nawet banan! Ponieważ od ponad miesiąca nie jem nic z cukrem to przy zjedzeniu banana aż mnie zatkało! Nie przypuszczałam, że może być aż ta słodki... Tak jak napisałam wcześniej mogę próbować różne miękkie produkty a moim ogranicznikiem jest 100 ml za jednym razem. Jednak wbrew temu co myślałam na początku jak zobaczyłam ile to jest 100 ml - najadam się taką wielkością a nawet czasami nie daje rady tyle zjeść. :) 

6 grudnia 2021 , Komentarze (10)

schudłam 5 kg... czuję się bardzo dobrze, nie jestem głodka wprost przeciwnie muszę sobie nastawiać budzik, żeby jeść 5 razy i to w odpowiednich godzinach. Jedyny minus jaki odczuwa, to dreszcze, ale to podobno normalne gdy waga szybko spada a je się mało...najważniejsze, że nie ma ochoty na podjadanie bo tego bałam się najbardziej...

30 listopada 2021 , Komentarze (18)

Dzień dobry. Wróciłam na stałe (mam nadzieję), bo kilka dni temu przeszłam operację bariatryczną. Zdecydowałam się na nią bo już nie mogłam sobie poradzić sama ze sobą. Przy BMI 40 nie dawałam już rady. Teraz siedzę w domu i mam nadzieję - chudnę! :)

Pozdrawiam Was serdecznie 

Magda

25 kwietnia 2021 , Komentarze (7)

Dopiero teraz sobie uświadomiłam jak długo mnie nie było, a co za tym idzie - jak bardzo siadła mi motywacja :( Mam nadzieję, że teraz będzie już lepiej! Właśnie skończyłam 9-dniowy program oczyszczający jelita, który czyszcząc jelita miał za zadanie doprowadzić do oczyszczenia całego organizmu z toksyn oraz spowodować lepsze samopoczucie. No ma jeszcze "skutki uboczne" w postaci spadku masy ciała :) Przetrwałam te 9 dni. Nie powiem, że było mi łatwo ale udało się! Po tym programie:

1. lepiej śpię - budzę się wypoczęta,

2. mam więcej siły - bardziej mi się chce,

3. nie mam problemu z wypróżnianiem,

4. czuję się mniej nabrzmiała - wcześniej czułam się jak balon,

5. nauczyłam się więcej pić - wcześniej myślałam, że piję dużo a tu się okazało, że do 2 litrów to mi wiele brakuje,

Do tego doszły jeszcze te "skutki uboczne" - w moim przypadku było to: 4 kg mniej, biodra - - 6 cm, talia - 8 cm!!! Podobno nie jest to strata wody, tylko pozbycie się tego, co zalegało w jelitach... zobaczymy...

Teraz mam tylko nadzieję, że moja obecna motywacja do dalszego zbierania skutków ubocznych będzie większa niż moje wrodzone lenistwo... Pozdrawiam Was serdecznie i życzę udanej niedzieli!

12 lipca 2020 , Komentarze (10)

chyba na dłużej, a przynajmniej mam taką nadzieję... Przede wszystkim znowu przytyłam na kwarantannie (nie dosłownie tylko na przymusowym pracowaniu w domu), ale nawet to nie było najgorsze. Najgorsze było to, że jak weszłam na nowego orbitreka (po nie jeżdżeniu przez 9 miesięcy) to okazało się, że nie mam siły przejechać ... 5 minut!!!! Po prostu czułam krew w ustach :( Popłakałam się, obraziłam na tą straszną maszynę ale w końcu jestem zodiakalnym bykiem! Zaczęłam najpierw chodzić na spacery - fakt bardzo wolno, ale chodziłam i w końcu weszłam znowu na tę wredotę! Najpierw długo było po 5 minut, potem 7 - jakie to szczęście czułam gdy zeszłam po 10 minutach! A dzisiaj 25 minut (6,5 km)!!! Jestem z siebie strasznie dumna!!! 

pozdrawiam Was serdecznie!

Ps. Na spacerze, w celu głosowania też byłam!!!

20 lutego 2020 , Komentarze (8)

bo od poniedziałku zaczęłam nową pracę... czekam jeszcze na wyniki dwóch konkursów w których brałam udział, ale w Warszawie są teraz ferie więc pewnie wyniki będą dopiero w przyszłym tygodniu. Jak znam życie to pewnie któryś wygram i znowu będę się zastanawiała czy zostać w tej pracy w której jestem czy iść do nowej... Ta, którą mam szansę wygrać jest na pełen etat ale do pracy przychodzi się 3 dni w tygodniu i jest na czas nieokreślony ale płacą tak sobie.... Ta w której jestem (i fajnie mi się pracuję) jest 5-dniowa i na razie na bardzo długie zastępstwo (ale jak to zastępstwo może się niespodziewanie skończyć). Mają się jednak niedługo pojawić etaty więc jak się sprawdzę to mam dużą szansę tu zostać. no i największy plus - bardzo dobrze płacą... I co tu zrobić? 

pomimo że od miesiąca nie jadłam słodyczy dzisiaj zjadłam aż dwa pączki - trochę na siłę bo obie moje nowe szefowe przyniosły i każda częstowała - i jak tu nie wziąć? :) choć muszę przyznać, że po miesiącu odwyku od cukru ta straszna jego ilość mnie powaliła - aż miałam mroczki przed oczami. A jak u Was? Złamałyście się czy twarda dieta? pozdrawiam Magda  

9 stycznia 2020 , Komentarze (4)

Rok 2019 r. był fantastyczny. kupiliśmy nowe mieszkanie, zmieniłam pracę, wynajęliśmy stare mieszkanie... no wszystko szło jak po maśle... Do czasu...października i choroby Wiki, która skończyła się w szpitalu. Na szczęście z Wiką już dobrze choć czeka nas biopsja nerki... Ale reszta koszmar :( Oczywiście zgodnie z prawem Murpfiego wszystko się posypało...Najpierw babka za którą byłam zatrudniona wróciła 3 miesiące wcześniej do pracy (o tym, że pracuję do końca roku dowiedziałam się przed samymi świętami - tak więc święta miałam cudowne) a potem nasi najemcy pozdradzali się wzajemnie i się wyprowadzają (po 2 miesiącach). No po prostu mam już dość. 

Ale ponieważ z zasady jestem optymistką mam nadzieję na szybką poprawę w nowym roku - tylko z dietą mi ciężko.... 

Trzymajcie za mnie kciuki i buziaki!

11 listopada 2019 , Komentarze (2)

Zaczęło się od piątku - 8 urodzin Werki na trampolinach - nie zjadłam nic nawet kawałka tortu a potem wróciłam tak zmęczona, że już na nic nie miałam ochoty. Następnego dnia - w sobotę - obchodziliśmy 6 urodziny Wiki, w tej samej sali z trampolinami. Ale przecież nie mogliśmy zrobić tego samego dnia co urodziny Werki bo jak Werka stwierdziła między nimi jest różnica pokoleniowa i ona sobie nie wyobraża, żeby mieć urodziny z młodszą siostrą... Po tych drugich urodzinach byłam tak wypluta intelektualnie, że już nawet gdy mój brat z trójką dzieci zaczął się zbierać to nawet nie mieliśmy z mężem siły go zatrzymywać :)

A w niedzielę następna impreza - tym razem 18 tka mojej chrześnicy. Na szczęście już nie w trampolinach bo bym chyba uciekła. A jakie pyszne żarełko było! Najpierw krem z borowików, potem kaczka z buraczkami i na tym poprzestałam (no jeszcze kieliszek winka białego i dwa drinki :) ) za to mój odchudzający się mężuś dodatkowo obalił: tatarka, pasztecik, stek z wołowiny i na końcu potrawkę z dzika. Dodatkowo jeszcze dwa kawałki tortu - bo ja zjadłam tylko dwie łyżeczki... Ale niech ma chłop choć jeden dzień takich frykasów... 

na a dzisiaj laba - nie robimy nic. Spałam do 10 (kochane dzieci dostały tyle prezentów, że nie musiały mnie budzić!), wydałam zdrowe jedzenie i wreście mogłam sobie trochę poczytać... cóż za przyjemny dzień!

Ściskam Was gorąco i życzę udanego tygodnia ! (na szczęście już bez poniedziałku :) )

6 listopada 2019 , Komentarze (8)

Tak szybko ten czas leci, że nawet nie zauważyłam że to już listopad... Banalne ale niestety prawdziwe :( Prawdę mówiąc październik miałam straszny - najpierw małż wpadł do wpadł do dziury i wybił bark a że był na delegacji to nawet nie mogłam bidakowi pomóc gdy siedział cały dzień w szpitalu z ogromnym bólem czekając żeby go znieczulili i nastawili ten bark. Swoją drogą to mało logiczne - trzymać pacjenta caly dzień z bólem po to, żeby przy nastawieniu go nie bolało... W domu jak kiedyś mu bark wyleciał, to mu lekarz nastawił na ostrym dyżurze co prawda bez znieczulenia ale za to od razu, więc suma sumarum wyszło lepiej...

Potem Młoda w szpitalu z gorączką - na szczęście szybko ją opanowali ale siedziałyśmy w szpitalu 11 dni! Pół miesiąca wyjęte z życiorysu... A jak wychodziliśmy ze szpitala, to nam jeszcze samochód odholowali... No naprawdę już nie wiedziałam czy śmiać się, czy płakać. Ale przynajmniej przez to wszystko zaczęłam chudnąć... wiem oczywiście, że chudnięcie przez stres to nie najlepsza metoda, ale i tak cieszy :)

A listopad też nam się zapowiada ciekawie - 8 robimy urodziny Werki (z dwiema koleżankami, bo Werka nie może już mieć urodzin z młodszą siostra :) ), 9 - w tej samej sali urodziny Wiki (z jedną koleżanką), w niedzielę jedziemy na 18 urodziny mojej chrześniaczki no a w poniedziałek mam nadzieję na slow day na kanapie... 

Trzymajcie kciuki, żeby, nic słodkiego nie podżerała na tych imprezach...

Buziaki! 

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.